Wydarzenia miały bardzo różnorodny charakter i trudno było być jednocześnie we wszystkich miejscach. W zależności od temperamentu, preferencji światopoglądowych czy też zainteresowań można było uczestniczyć w imprezach organizowanych przez ruchy społeczne, organizacje pozarządowe (NGO), grupy religijne, związki zawodowe i - last but not least - organizacje lewicy antykapitalistycznej.
7 i 8 grudnia organizacje pozarządowe i ruchy społeczne organizowały prelekcje i konferencje tematyczne, poświęcone właściwym dla profilu danej organizacji blokom zagadnień.
Najbardziej masowym wydarzeniem była demonstracja związkowa 13 grudnia. Według różnych szacunków wzięło w niej udział od 40 do 80 tysięcy związkowców z całej Europy. Organizatorzy demonstracji oceniają liczbę manifestantów na 100 tysięcy. Z Polski obecne były delegacje zarówno OPZZ jak i Solidarności, przy czym prasa belgijska zauważyła obecność tylko tej ostatniej, chętnie i często zamieszczając fotografie jej transparentów. Głównym postulatem protestujących związkowców było zachowanie i rozszerzenie ustawodawstwa socjalnego w Unii.
14 grudnia natomiast miała miejsce demonstracja zorganizowana przez Komitet D-14, zdominowany przez organizacje radykalnej lewicy i ATTAC. Główne hasło demonstracji: Inna Europa dla innego Świata, nawiązywało do znanego z forum Społecznego w Porto Alegre hasła: Inny świat jest możliwy. Demonstracja miała bardzo wyraźny wydźwięk antywojenny i - w dużej części - antysystemowy. Duże centrale związkowe nie brały w niej udziału, mimo że - jak podkreślali organizatorzy D14 - organizacje lewicy brały udział w demonstracji związkowej zasilając ją poważnym kontyngentem co najmniej 10 tysięcy osób. W demonstracji D14 udział wzięło według organizatorów 25 tysięcy osób.
14 grudnia sparaliżowana była komunikacja - łącznie z metrem - w całej północnej Brukseli. Mroźne powietrze rozśwetlały niebieskie łuny migaczy policyjnych wozów, które dziesiątkami zamykały kolejne ulice. Demonstracja rozpoczęła się w rejonie Le Petit Chateau, pod centrum zatrzymań nielegalnych imigrantów. Przez ponad trzy godziny trwał przemarsz 25 tysięcy demonstrantów z setkami - głównie czerwonych - flag, w okolice obrad szefów “piętnastki”.
Bardzo widoczne były włoska Rifondazzione Comunista (Odnowa Komunistyczna) i Partia Pracujących Belgii oraz ATTAC. Wśród trockistów największe i najlepiej zorganizowane grupy stanowiły delegacje francuskiej LCR i belgijskiej POS (Zjednoczony Sekretariat IV Miedzynarodówki), delegacje Militantu z różnych krajów Europy oraz brytyjska SWP (nie posiadająca sekcji w Belgii). W demonstracji uczestniczyła też grupa anarchistów. Biorąc przykład z policyjnych prowokatorów, wzięli oni udział w zdemolowaniu dwóch komisariatów policji i witryn kilku banków, które znajdowały się na trasie przemarszu. Spodziewając się podobnych wydarzeń, takie firmy jak np. Shell zamknęły tego dnia swoje oddziały w Brukseli, wywieszając informację: “Zamknięte z powodu demonstracji”.
Demonstracja zakończyła się w rejonie Tour et Taxi na ogromnych terenach przyległych do nieczynnych hal fabrycznych. Ogrodzona wysokim płotem (jak się potem
okazało uniemożliwiającym opuszczenie terenu inaczej niż przez bramę) rozległa strefa nazwana została Strefą Czerwoną. Zorganizowano tam kilka scen z muzyką, przy których bawiły się tysiące ludzi, stragany z jedzeniem i grzanym piwem, stoiska z lewicową literaturą. Z kolejnych scen przemawiali zaproszeni
goście - reprezentantka argentyńskich Madres de Mayo, przedstawiciele ruchu na rzecz zniesienia długu trzeciego świata i inni. Przygotowano też ogromne namioty, gdzie grzały się, jadły i odpoczywały tysiące ludzi. Podłoże w namiotach wysypane było żwirem, co w połączeniu z prowizorycznym orgrzewaniem i rytmami bębnów stanowić miało namiastkę plaży w kilkustopniowym mrozie na zewnątrz.
Gdy czujność demonstrujących opadła i rozleniwili się nieco w Czerwonej Strefie, a część się rozeszła, policja przystąpiła do akcji. Wykorzystując zaczepki prowokatorów, do których przyłączyli się anarchiści, policjanci ukryci w okolicznych uliczkach zaczęli ciasnym pierścieniem okrążać Czerwoną Strefę. Zamaskowani członkowie Czarnego Bloku regularnie rzucali kamieniami w nacierającą policją, po czym chowali się w tłumie stojącym w bramie Czerwonej Strefy. Policja odpowiadała na to ostrymi atakami z armatek wodnych - oblewając obficie tłum mimo dotkliwego mrozu. Następnie do akcji wkroczyli pałkarze. Wiele osób zostało pobitych, część zatrzymano. Tysiące ludzi znajdujących się w Czerwonej Strefie zostało w niej uwięzionych na kilka godzin, znajdując się pod ostrzałem armatek i zdanych na łaskę i niełaskę policji. Wśród stłoczonych w Czerwonej Strefie panował chaos - część osób z odległych jej rejonów, nie wiedząc jeszce o atakach policji dążyła do bramy. Demonstranci spod bramy atakowani przez policję i polewani wodą cofali się wgłąb Czerwonej Strefy w nadziei na znalezienie innego wyjścia. Takiego oczywiście nie było. Atmosfery zagrożenia dopełniały trzy policyjne śmigłowce krążące nisko i głośno nad Czerwoną Strefą.
Kiedy wreszcie po wielu godzinach zaczęto wypuszczać demonstrantów z Czerwonej Strefy, każdy był przeszukiwany, filmowany i - ewentualnie - aresztowany. Zatrzymanym osobom nie umożliwiono oczywiście wykonania przysługującego im telefonu, przetrzymywano je wiele godzin na mrozie oraz uniemożliwiono im sen w nocy, a z relacji świadków wynika, że niektórzy byli bici.
Policja szczególnie chętnie zatrzymywała osoby należące do tzw. Legal Team oraz Niemców, których policjanci brukselscy darzą chyba szczególną niechęcią. Niechęć ta wzrosła jeszcze bardziej po tym, jak kilkusetosobowa grupa Niemców przechytrzyła belgijską policję na granicy między oboma krajami. Policja obstawiła zawczasu posterunki graniczne, by odprawić autokary zmierzające na D-14. Tymczasem grupa Niemców w ostatniej chwili zmieniła plany i zamiast do
autokarów, wsiadła w Aachen do międzynarodowego ekspresu Thalys, którym spokojnie i bez biletów dojechała do Brukseli. Uczestnicy tego wyczynu nazwali go “udaną akcją skłotingu pociągu”, zapłacili jednak za nią później ci, którzy podejmowali próby skłotowania budynków w Brukseli - wielu z nich aresztowano.
15 grudnia na Wolnym Uniwersytecie w Brukseli odbyło sie Zgromadzenie Międzynarodowe, poświęcone narodom opresjonowanym, takim jak Palestyńczycy czy Kurdowie. Po zakończeniu obrad anarchiści zorganizowali 5-tysięczną demonstrację, na której znowu doszło do brutalnych interwencji policji. Jednocześnie odbywała się demonstracja przeciwko wojnie, zorganizowana przez maoistowską Partię Pracujących Belgii. Po południu tydzień imprez anty-szczytu zakończyło wielotysięczne street party. Próby wydostania się przez anarchistów z okrążenia policyjnego i wzięcia udziału w street party w końcu się powiodły, ale okupione zostały licznymi pobiciami i aresztowaniami.
Równolegle z demonstracjami i imprezami ulicznymi, w Brukseli dokonywał się proces o decydującym znaczeniu dla przyszłosci radykalnej lewicy. Jego wyrazem były wspolne imprezy mające służyć większej integracji różnych tendencji radykalnej lewicy i jej wzmocnieniu.
13 grudnia odbył się na uniwersytecie brukselskim otwarty meeting organizacji lewicy antykapitalistycznej, zorganizowany przez trockistowską Socjalistyczną Partię Robotniczą (SAP/POS). Obecnych było na nim ponad 500 osób, głównie członków LCR, POS i brytyjskiej SWP, ale prelegenci reprezentowali też organizacje spoza nurtu trockistowskiego. Z przemówieniami wystąpili: Roselyne Vachetta (deputowana do parlamentu europejskiego z ramienia francuskiej LCR), Lindsey German (reprezentująca brytyjską SWP), Rocco Papandrea (z włoskiej Odnowy Komunistycznej). Głos zabrali też przedstawiciele Szkockiej Partii Socjalistycznej oraz Espacio Alternativo z Hiszpanii.
W ciągu całego meetingu niezwykle wyraźnie widać było nowy, zjednoczeniowy trend na radykalnej lewicy: trend do przełamywania starych podziałów i uprzedzeń zarówno między organizacjami trockistowskimi, jak i w relacjach między lewicą trockistowską a komunistyczną. Podkreślano, że po 11 września lewica ma szanse stać się znacznie silniejsza niż do tej pory, bo w dużym stopniu udało jej się przełamać dotychczasowe podziały. W cieniu wspomnianego otwartego meetingu 12 i 13 grudnia toczyła się zamknięta konferencja przedstawicieli kierownictw organizacji lewicy antykapitalistycznej.
Pierwsze zwiastuny nowego trendu, który w całej okazałości objawił się w Brukseli, pojawiły się w roku 1999, gdy na zaproszenie portugalskiego Bloku Lewicy odbyło się miedzyorganizacyjne spotkanie lewicy antykapitalistycznej w Lizbonie, oraz w grudniu 2000 roku na podobnej imprezie w Paryżu. W Brukseli po raz pierwszy w konferencji uczestniczyła jednak włoska Odnowa Komunistyczna ciesząca się w swoim kraju realnym poparciem. W oczywisty sposób poważnie wzmacnia to tworząca się wzdluż całej Europy sieć współpracy między organizacjami lewicy antykapitalistycznej. Do sieci tej należa już między innymi portugalski Blok Lewicy, duński Czerwono - Zielony Blok, francuski LCR, brytyjska SWP i Socialist Alliance, szkocka SSP. Włoska Odnowa Komunistyczna, która dołączyła w Brukseli do tego nie sformalizowanego jeszcze aliansu, jest jednak bez wątpienia najliczniejsza i najsilniejsza spośród wymienionych organizacji.
Dwa dni później - 15 grudnia miało miejsce inne ważne wydarzenie na skalę międzynarodową: powołanie organizacji pod nazwą International Socialist Resistance (Międzynarodowy Opór Socjalistyczny). Wydarzenie to również wpisuje się we wspomniany nurt zjednoczeniowy w tym sensie, że ISR nie jest tworem budowanym na zasadzie niszczenia organizacji dotychczas istniejących, ale przeciwnie - w założeniu ma je jednoczyć na skalę międzynarodową. W konferencji założycielskiej odbywającej się na Wolnym Uniwersytecie Brukselskim wzięło udział ponad 500 osób głównie z organizacji młodzieżowych Komitetu na Rzecz Międzynarodówki Pracowniczej (Committee for Workers International, popularnie Militant). Celem ISR jest jednoczenie młodzieży aktywnej w ruchu antyglobalizacyjnym pod postulatami socjalistycznymi. ISR podkreśla przy tym całkowicie demokratyczny charakter jej struktury wewnętrznej: wszelkie decyzje polityczne podejmowane są większością głosów po wyczerpującej dyskusji.
Organizatorzy wielokrotnie podkreślali, że zamierzają skupić tę część ruchu antyglobalizacyjnego, która nie tylko jest przeciwna dyktatowi wielkich korporacji ale też otwarcie i świadomie opowiada się i walczy o socjalizm. Wśród mówców wymienić trzeba Joe Higginsa, trockistowskiego deputowanego do parlamentu irlandzkiego.
Po wydarzeniach 11 września w USA, wielu komentatorów zastanawiało się czy patriotyczne nastroje w USA i poparcie zachodnich społeczeństw dla krucjaty USA w
Afganistanie nie wpłyną znacząco na osłabnięcie dynamiki ruchu antyglobalizacyjnego poddanego już wcześniej krytyce przez oficjalne media po gwałtownych zamieszkach w Genui w lipcu br. Wydaje się, że skala demonstracji w Brukseli oraz jakość politycznych przegrupowań, które się tu dokonały, może uspokoić sympatyków ruchu antyglobalizacyjnego. Jego liderzy mogą spokojnie powtórzyć za Markiem Twainem: Informacje o mojej śmierci są grubo przesadzone.
z Brukseli dla lewica.pl
Urszula Ługowska