Dotykający ludność kryzys, o ogromnych rozmiarach wzrasta w byłym Związku Radzieckim, donosił w 1999 roku Program Rozwoju Narodów Zjednoczonych. Doradcy Rosyjskiego rządu nie przejęli się tym zbytnio.
Miedzy 1989 a 1995 roku realna produkcja w Rosji spadła o około 50 %, a produkcja rolnicza o około 20%. Średnia długość życia mężczyzn zmniejszyła się o 6 lat, co jest równoznaczne z 1,5 mln zgonów więcej oraz spadkiem liczby urodzin. Jednak dla profesora Richarda Layarda z London School of Economics i jednego z doradców Jelcyna oraz Johna Parkera z The Economist w ich książce „Nadchodzący rosyjski boom” z 1996 roku w Rosji działo się coraz lepiej – w Rosji „życie trwa, w większości przypadków, z godnością, a przeciętna młoda kobieta jest atrakcyjniej ubrana niż w Wielkiej Brytanii czy Ameryce (i ładniejsza)”.
W 1998 rosyjska ekonomia załamała się. Boom nigdy nie nadszedł, a po sześciu latach, liczba przedwczesnych zgonów podwoiła się ponownie. Z drugiej strony Borys Jelcyn, znajdował się pod opieką najlepszych lekarzy na świecie i opuścił stanowisko z immunitetem, chroniącym przed postępowaniem kryminalnym. Profesor Lyard, były doradca Eton College, Kings College i Jelcyna oraz współautor silnego wskaźnika usprawnień ekonomicznych, został podniesiony przez Tony’ego Blaira, jako baron, do godności para.
Prawdziwa historia kryzysu ludnościowego w ZSRR i dużej części Europy Wschodniej nie jest o wiele lepsza. Na Bałkanach na przykład, po zakończeniu wojny w Kosowie, Komisja ONZ ds. Europy, jedno z najdokładniejszych źródeł informacji, próbowała pokazać, jak wiele jest do zrobienia. Kraje regionu, aby stanąć na poziomie , na jakim znajdowały się w roku 2000, znajdujące się w okresie przejściowym państwa Europy Środkowej, będą musiały zrobić taki sam duży kroki naprzód, jak Europa Środkowa, do standardów Unii. Okazuje się że długość czasu potrzebnego na taki postęp jest alarmująca. jeśli obecne trendy w gospodarce ulegną całkowitemu załamaniu, będą potrzebne dekady, aby biedniejsze kraje Europy osiągnęły jedynie przeciętny dochód na głowę mieszkańca, taki jak w bardziej rozwiniętej Europie Środkowej, nawet jeśli rozważamy bardziej optymistyczny scenariusz.
Późniejsza faza jest ważna, ponieważ w oceanie porażek post sowieckiej transformacji, państwa takie jak Polska czy Węgry, są pokazywane jako wyspy sukcesu. Rzeczywiście Polska, odnosząca największy sukces, zdołała odzyskać większość utraconej we wczesnych latach 90tych produkcji. Pomimo to wiąże się to z dużymi nierównościami i jedynie średnim poziomem produkcji per capita. W roku 2001 bezrobocie wzrosło do 16% , a prezydent Kwaśniewski (post komunista) stwierdził, że popiera wzrost przebicia politycznego ludzi biznesu, którzy skarżą się że surowe Prawo Pracy, popierane przez silne polskie związki zawodowe, powstrzymuje ich możliwości tworzenia nowych miejsc pracy. W rzeczywistości Międzynarodowa Organizacja Pracy (ILO) ostatnio cytowała pewnego zachodniego dyplomatę, mówiącego, że obecne regulacje prawne dotyczące działania związków zawodowych są dosyć łagodne i przewaga jest po stronie pracodawcy.
Nie tak miało być. Rynek, liberalizacja i globalizacja miały odnieść sukces tam, gdzie stary państwowy porządek zawiódł. Jesień 1989 roku wydawała się dobrym czasem dla żyjących w Europie Wschodniej. Reżimy, które w imię ludu, rządziły ludźmi, a później nie były nawet w stanie zapewnić odpowiednich zapasów papieru toaletowego, upadły w ciągu tygodni. W ZSRR odgórny proces reform, rozpoczęty przez Gorbaczowa, zaczął wymykać się spod kontroli, gdy zastrajkowały setki tysięcy górników. Prawdopodobnie, bardziej niż jakakolwiek inna grupa, zdawali oni sobie sprawę z płytkości twierdzeń, że Związek Radziecki był w jakikolwiek sposób państwem robotniczym. W pewnych przypadkach „ich” kraj nie zwiększył nawet przydziału mydła od lat 20tych i co rok nie przejmowało się, gdy setki ginęły podczas wypadków, a u tysięcy innych pokazały się pierwsze objawy chorób płuc, które ostatecznie staną się przyczyną ich śmierci.
Teraz, gdy w powietrzu wyczuwało się zmiany, wszystko wydawało się możliwe. Zimna Wojna kończyła się, a mury upadały. Miklos Vasarhelyi (który, po stłumieni powstania węgierskiego 1956 roku był więziony, jako sekretarz prasowy Imre Nagy’a) powiedział w 1989 roku reporterowi New York Timesa:
„Po pierwsze znowu będzie prawdziwa Europa. Kraje Środkowej i Wschodniej Europy wreszcie otrzymają szansę połączenia się z zachodem. Zaczniemy żyć w takich samych warunkach. Potrzeba na to czasu, ale społecznie, politycznie i ekonomicznie, osiągniemy to co państwa zachodnie już osiągnęły. Drzwi są otwarte.”
Jednak pomysły, takie jak ten były również połączone z poczuciem, że ci którzy rządzili tymi społeczeństwami powinni zostać rozliczeni. „Tak, mamy system dwupartyjny. Nomenklatura ze swoimi apartamentami i specjalnymi sklepami i pozostali, którzy nie mają nic.” Powiedział zachodnim dziennikarzom pewien syberyjski robotnik. Poglądy takie były powszechne i wspierane poprzez budzącą się zbiorową tradycję. W najczarniejszym okresie historii, stalinowski reżim w Rosji i te narzucone po 1945 roku Europie Wschodniej, w dużym stopniu rozbiły i powstrzymały opór robotników.
Pomimo to niepewnie i często z przerwami, zaczął on się odradzać. Ruch „Solidarności” w Polsce, który rozszerzył się ze stoczni, takich jak ta w Gdańsku, był największym osiągnięciem. Zrzeszanie, w jednym momencie, połowy krajowej siły roboczej, czyni „Solidarność” największym związkiem zawodowym kiedykolwiek. Ruch w kopalniach Rosji był kolejnym przykładem początków kolektywnego potencjału.
Problem polegał na tym, że niewielu z zaangażowanych, orientowało się w chaosie haseł o rynku, które obiecywały rozwiązanie i wykorzystywały ich. Robotnicy wiedzieli, że są przeciwni staremu systemowi, ale nie byli pewni, w jaki sposób ich nadzieje mogłyby być spełnione, ani nawet jak je wyrazić, ponieważ język socjalizmu został zawłaszczony przez rządzące reżimy.
Chaos pozwolił na zdradzenie rewolucji zwykłych ludzi z bloku wschodniego. Dzisiaj większość stoczni gdańskiej stoi pusta, rdzewiejąc i niszczejąc. Zbankrutowała ona w roku 1996 i została uznana za nierentowną. Teraz jest pomnikiem, nie tylko bohaterskiej przeszłości, ale również przegranej transformacji. Ironicznie, w kwietniu 2000 liderów zgromadziło się tam aby przypomnieć narodziny „Solidarności”, dwie dekady wcześniej. Jednak, dla Tadeusza Korzyńskiego, czterdziestopięcioletniego spawacza, który brał udział w strajkach 1980 roku i nadal pracuje w stoczni, uroczystości miały gorzki smak: „Na tych obchodach nie ma robotników, jedynie ludzie w płaszczach i krawatach. Z „Solidarności” nie pozostało nic, poza nazwą. Straciła podstawę. Zdradzili i zapomnieli o nas.”
Taka sama jest prawda gdzie indziej. W Rosji kopalnie węgla są zamykane, górnicy nie opłacani, a przyszłość niejasna. Na przykład w Workucie, na dalekiej północy, połowa kopalń, z najnowszymi i najbardziej wydajnymi włącznie, została zamknięta od 1991 roku. „Wielu dyrektorów przyszło i ukradło pieniądze kopalni. Teraz nie zostało nic do ukradzenia”, powiedział latem 2001 roku, przyjezdnym dziennikarzom jeden z górników. Obok dyrektorów kopalń i skorumpowanego rządu, był jeszcze jeden wróg – Bank Światowy, który ciągle doradzał zamykanie kopalń, a przede wszystkim tych najnowszych. „Bank Światowy powiedział - nie potrzebujecie tyle węgla, więc w końcu nawet jej nie otworzyliśmy (kopalni – przyp. tłum). Oni są wrogami ludu”, powiedział jeden z lokalnych przywódców związkowych.
Tym czego potrzebował blok wschodni była globalizacja, ale innego rodzaju niż ta oferowana. Do lat 80tych region miał dużą bazę przemysłową. Upadała ona jednak. Mogła być odbudowana, aby zaspokajała nie tylko potrzeby lokalnej populacji, ale również tych, którym brak podstawowych rzeczy, na całym świecie. Istniał nawet potencjał, zwany dywidendą pokojową, mający na celu pomoc po zakończeniu zimnej wojny. Możliwe że mógł to by początek hojniejszej polityki redystrybucji globalnej, która pomogłaby zbliżyć wschód i zachód, w celu zwrócenia się przeciw karygodnej nędzy mas pozostałych części świata.
Nie tak wygląda jednak „ich” globalizacja i nie to figurowało w obliczeniach G7, Banku Światowego i MFW. Rezultat był katastrofalny.
„Transformacja w większości krajów dawnego bloku sowieckiego w Europie Środkowej i WNP to eufemistyczne określenie tego co w rzeczywistości było wielkim załamaniem. Skala upadku w produkcji i galopującej inflacji nie ma precedensu w historii. Konsekwencje dotyczące bezpieczeństwa ludzi były tragiczne. Według konserwatywnych szacunków, ponad 100 milionów ludzi stało się nędzarzami jednak więcej żyje niewiele ponad minimum egzystencji.”
Tak mówi Program Rozwoju Narodów Zjednoczonych w podsumowaniu dotyczącym dekady transformacji. Możliwe że w rejonie objętym transformacją dodatkowa śmiertelność, w ciągu dekady, wyniosła ponad 10 milionów.
Transformacja społeczna oparta na prawdziwej współpracy, nie interesowała trzech najważniejszych grup. Pierwsza z nich składała się ze sprawujących władzę w bloku wschodnim. Byli oni zainteresowani zachowaniem swojej pozycji władzy i wpływów i zmienianiem ich w kierunku tego co uważali za bardziej stabilne podstawy rynkowe. W trakcie procesu przemian, ci którzy kontrolowali ekonomię, byli zadowoleni z pozostawienia przywództwa partii komunistycznych i tajnej policji, do czasu aż mogli zachować władzę klasową, którą mieli przed 1989 rokiem.
Tutaj ich interesy współgrały z kontrolującymi globalną ekonomię na Zachodzie. Politycznie grupa ta widziała w upadku władzy sowieckiej, jako zwycięstwo „ich” systemu, ignorując fakt że kapitalizm na zachodzie nie był zdolny wypełnić obietnic wobec większej części ludności świata.
Ekonomicznie, również wielkie korporacje patrzyły na blok wschodni, jako na region, który nie będzie miał innego wyjścia jak przystąpienia do ekonomii światowej na jakichkolwiek warunkach. Wschodnia Europa będzie rynkiem zbytu, źródłem surowców naturalnych, miejscem ograniczonej produkcji i obszarem zintegrowanym finansowo. Z drugiej strony będzie ona trzymana tak daleko jak możliwe, podobnie jak inne tego typu obszary na świecie.
Tym co łączyło interesy tych grup (dawnych władz i korporacji – przyp. tłum.), była rola trzeciej grupy. Wielkie instytucje globalnego kapitału – MFW, Bank Światowy i nowoutworzony Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju radziły nad planowanym zwiększeniem roli rynku, wciągając w to zachodnich profesorów i koła opiniotwórcze w tych społeczeństwach. Nie jest jasne, jak głęboko wierzyli oni we własne mity. Stworzyli jednak ideologię, która pozwoliła rozbroić opozycję. Polegało to na wierze, że globalny rynek zapewni wszystko co jest potrzebne w celu transformacji tych społeczeństw. Zamiast tego przyniósł chaos i załamanie. Ich argumenty osiągnęły jednak skutek, pozwalając na zmarnowanie szans na szersze zmiany. Pozwoliły również bardziej wtajemniczonym członkom starych władz przystosować się do nowego systemu i skupić się na wykorzystaniu pozycji i dóbr, które uzyskali w starym systemie.
Niektórzy winni to prominentni zachodni akademicy – Jeffrey Sachs, Joseph Stiglitz, Andrei Shleifer z USA, Layard z Wielkiej Brytanii, Anders Aslund ze Szwecji. Inni, często nie mniej ważni, pracowali za kulisami, tak jak John Williamson i John Odling – Smee w MFW. To Olding Smee, szef II Departamentu europejskiego MFW, napisał w wewnętrznym magazynie MFW, we wrześniu 1998, że wpływ kryzysu azjatyckiego na Rosję jest „relatywnie niewielki” i że „wzrost ... powinien rosnąć”, co było dość niefortunne, biorąc pod uwagę, że kilka dni później kapitał spekulacyjny spowodował upadek rubla i wrzącej gospodarki.
Problemem są jednak nie paszporty doradców. Większość tworzących politykę i doradców miała lokalne obywatelstwa. Najbardziej znanym jest Anatolij Czubajs, z Rosji, który wprowadzał korupcyjny proces prywatyzacji. „Oni kradną, kradną i jeszcze raz kradną” przyznał się po cichu. „Kradną dosłownie wszystko i nie można ich powstrzymać, ale gdy pozwoli się im kraść i brać na własność, staną się zarządcami tych dóbr.”
W Rosji korupcja była najgorsza i nie ograniczała się do Rosjan. W 1999 roku, harwardzki ekonomista Andrei Shleifer, który pomagał planować prywatyzację w Rosji, został nagrodzony Medalem Amerykańskiego Stowarzyszenia Ekonomicznego Johna Batesa Clarka. dla wyróżniających się młodych ekonomistów. Toczyło się jednak przeciw niemu śledztwo w sprawach wewnętrznych, a jego główny współpracownik został zwolniony.
Później w styczniu 2000 Uniwersytet Harwardzki zamknął swój prestiżowy Instytut Rozwoju, który prowadził znaczącą część doradztwa politycznego USA, wobec Rosji. Rząd USA domagał się zwrotu 120 mln. dolarów w karnych opłatach, ponieważ władze oskarżyły pracowników uniwersytetu o „nadużywanie swojej pozycji, jako zaufanych doradców wysokiego szczebla, działających w imieniu USA w Rosji”. Takie działanie nie było możliwe w Rosji, gdzie Czubajs i inni uczestniczyli w „bankiecie złodziei”. W wyniku presji politycznej przeszedł on do zarządzania jedną z wielkich firm, które pomagał tworzyć.
Prawdziwa korupcja polegała jednak na intelektualnym legitymizowaniu transformacji i zawłaszczania władzy, które się w jej ramach dokonywało. To co działało (lub nie działało) gdzie indziej miało się sprawdzić na wschodzie. „Większość logiki standardowych pakietów dostosowawczych znajduje zastosowanie jeśli chodzi o Wschodnią Europę”, napisała w roku 1990 znacząca grupa ekonomistów. Wola aby pozwolić dawnym kapitalistom państwowym stać się kapitalistami rynkowymi była zadziwiająco bezpośrednio manifestowana.. Na przykład w Rosji Schleifer chwalił się że w wyniku jego planów prywatyzacji „najważniejszą korzyścią był fakt, że managerowie, a nie ministerstwa czy urzędnicy państwowi, w wyniku wytycznych programu prywatyzacyjnego otrzymali prawie całkowitą kontrolę nad strategią prywatyzacji ich firm.” The Economist nazwał rosyjską prywatyzację „wyprzedażą stulecia”, było to jednak bardziej „rozdawnictwo stulecia”. Gdzie indziej było niewiele lepiej. W 1990 ci sami zachodni ekonomiści, mówiąc o Polsce i Czechosłowacji, sugerowali że „praktyczną kwestią jest pytanie nie o to ile władzy dać pracownikom, ale ile zabrać”. Oczywiście żałowali tego, jednak logika wolnego rynku miała wykluczać wszelkie sprzeciwy wobec tego: „Pomimo że demokratyczna własność jest wysoce pożądana (rzeczywiście konieczna do sukcesu prywatyzacji), wielcy posiadacze akcji są potrzebni do efektywnego zarządzania.”
W końcu skala, powstałego w wyniku tego, kryzysu, spowodowała wątpliwości nawet wśród uczestników procesu. Stiglitz, były główny ekonomista Banku Światowego, wyłamał się jako pierwszy, wskazując na pewne wewnętrzne procesy. Odpowiedź innych była jednak dość jadowita. Aslund napisał „Stiglitz jest dużym problemem dla Banku Światowego. Bez znajomości sytuacji mówi co mu ślina na język przyniesie.”
Jednakże te kłótnie, przynoszą niewiele satysfakcji robotnikom z byłego bloku wschodniego, którzy codziennie toczą walkę o przetrwanie. Wielu po prostu odgrodziło się od świata, ale opór nadal istnieje. Rozwinięcie go jest trudne, ponieważ trzeba przezwyciężyć trzy problemy. Pierwszy to przytępiający wpływ samego kryzysu, który ogromnie wyczerpał ludzi. Drugi to zamieszanie organizacyjne. Związki zawodowe w starych reżimach były państwowymi aparatami biurokratycznymi. Nowe związki szybko wyrosły po 1989, ale walczyły o znalezienie swojego miejsca i wiele z nich wpadło w pułapkę odgórnej transformacji. Niezależnie czy chodzi o zreformowane stare związki, czy nowe, budowanie bardziej stabilnych i zdolnych do działania organizacji, zajmuje czas. Wszędzie widać problemy. Często zmusza to robotników do szukania wyjścia w lokalnych, bardziej nieformalnych, organizacjach. Plusy i minusy walki robotniczej w Rosji obrazuje poniższa tabelka.
Strajki w dobie transformacji – Rosja w latach 1991-1999
Rok | Liczba strajków | Liczba uczestników (w tys.) | Utracone dni robocze (w tys.) | Przeciętny czas trwania (w dniach) |
1991 | 1755 | 238 | 2314 | 9,7 |
1992 | 6273 | 358 | 1893 | 5,3 |
1993 | 264 | 120 | 237 | 2,0 |
1994 | 514 | 155 | 755 | 4,9 |
1995 | 8856 | 489 | 1367 | 2,8 |
1996 | 8278 | 664 | 4009 | 6,0 |
1997 | 17007 | 887 | 6001 | 6,8 |
1998 | 11162 | 531 | 2881 | 5,4 |
1999 | 7285 | 238 | 1827 | 7,7 |
Powyższe statystyki pokazują, że nawet w Rosji nie wszyscy są pasywni i zdemoralizowani. Zmieszanie z lat 1992 1993 również jest widoczne, tak samo jak walka z niszczącymi skutkami transformacji – akumulacją niewypłaconych pensji w latach 1994 – 1998. Po 1989 zauważamy skutki załamania. Rosyjskie statystyki pokazują małą skalę, czasami partyzanckiej natury, walki robotniczej. Wyjście poza to wymaga wszędzie kolejnego elementu – pomysłów. Należy przezwyciężyć dezorientację. Tutaj nową szansę oferuje ruch antyglobalizacyjny. „Ich” globalizacja pomogła znieść niektóre bariery między Wschodem a Zachodem, ale tylko nasza globalizacja oferuje postęp. Miały miejsce pewne odchyły w kierunku nacjonalizmu, najbardziej widoczne w byłej Jugosławii. To niebezpieczeństwo pozostaje aktualne wszędzie. Dotąd nacjonalizm nie był jednak główną odpowiedzią na kryzys. Ludzie wciąż wierzą, że byli wystarczająco długo uciskani. Potrzebują nowego przykładu internacjonalizmu, jako odpowiedzi na internacjonalizację globalnego kapitalizmu. Grupa Polaków przyjechała aby protestować w Pradze ( 23.09.00 przeciwko Bankowi Światowemu – przyp. tłum) Zainteresowanie ruchem antyglobalizacyjnym powstało również w Rosji. To co jest najważniejsze, to fakt, że ludzie z Bloku Wschodniego padli ofiarą globalizacyjnego eksperymentu, który zadaje kłam twierdzeniu że wolny rynek może poprawić świat.
Mike Haynes jest wykładowcą na wydziale Studiów Europejskich Wolverhampton University i specjalistą od spraw transformacji państw Bloku Wschodniego.