We wtorek rano karabinierzy zastukali do drzwi centrów w Turynie, Florencji, Bolonii i Taranto. Szukali zdjęć, nagrań radiowych i kaset wideo z antyglobalistycznych protestów w Genui. Szczególną uwagę poświęcali materiałom dokumentującym policyjny atak na szkołę Diaz-Pertini, w której mieścił się wówczas redakcyjno-logistyczny ośrodek Indymediów.
Akcję przeprowadzono szybko i z dużym rozmachem. Na potrzeby przeszukań zmobilizowano znaczne środki (policjanci umundurowani i w cywilu, liczne samochody osobowe i furgonetki). Zarekwirowano archiwa prasowe, komputery i materiały wykorzystywane przez włoskich aktywistów w ich codziennej działalności.
Nakazy rewizji dotyczyły "biur Independent Media Center". Tymczasem włoskie Indymedia oświadczyły, że w ogóle nie dysponują żadnymi biurami, korzystają bowiem z pracy ludzi, którzy w trosce o wolną i niezależną informację sami publikują swoje materiały w Internecie. Wszelkie decyzje zapadają w Sieci, na otwartych dla wszystkich chat-roomach i listach e-mailowych.
W specjalnym oświadczeniu, wydanym przez włoskie IMC, czytamy m.in.: "Materiały zajęte w Bolonii, Florencji, Turynie i Taranto są - tak jak wszystkie nasze informacje - powszechnie i bezpłatnie dostępne w Sieci. Indymedia nie mają niczego do ukrycia".
((( i ))) |
Niezależne media płacą cenę za swój sprzeciw wobec oficjalnej propagandy. Reperkusje wielkich i tragicznych demonstracji w Genui obnażają obłudę administracji Berlusconiego. Po marnych rezultatach poszukiwania winnych policyjnej przemocy, pojawiają się represje przeciw tym, którzy ośmielili się pokazać ją całemu światu. Dziś szuka się nie dowodów, lecz usprawiedliwienia. |
Wczorajsza seria przeprowadzonych z rozmachem rewizji ma charakter politycznej presji wymierzonej przeciwko swobodnemu przepływowi informacji. Nakazy wydane przez genueńskich prokuratorów Andrea Cancianiego i Annę Canepa zaskakują o tyle, że śledztwa w sprawie wykrycia winnych policyjnej przemocy w czasie ubiegłorocznych demonstracji były nader niemrawe i mętne. Wyjaśnienie okoliczności zastrzelenia przez karabinierów młodego anarchisty Carlo Gulianiego dalej jest w powijakach, a urzędnicy odpowiedzialni za bezpieczenstwo publiczne podczas ubiegłorocznych zajść w Genui wciąż zajmują swe stanowiska, a niektórzy z nich doczekali się nawet awansu.
Na 16 marca włoskie IMC zapowiedziały w Rzymie demonstrację na rzecz wolnych i niezależnych mediów.