Janusz Rolicki od lat paru nie cierpi Leszka Millera, bo ten zarżnął mu ukochaną, lewicową SdRP, tworząc w zamian bezduszny, "kawiorowy" SLD. Od lat paru wieszczy też Rolicki wybuch społeczny w naszym kraju. Bunt ludu zduszonego niewidzialną ręką wolnego rynku. Ludu niepracującego miast i wsi. Nic zatem dziwnego, że kiedy zjawił się bicz boży Andrzej Lepper, bat na zdegradowany establishment, Rolicki ukochał go okrutnie. Wreszcie przepowiednie jawią się.
W ciągu ośmiu miesięcy rządzenia notowania wyborcze SLD spadły. O sześć, osiem procent w publikowanych sondażach, a nawet o piętnaście w "niepublikowanym", znanym Rolickiemu, miód na jego serce lejącym. W tym czasie Samoobrona sięgała już pułapu 17 procent, wysuwając się na drugą pozycję w przedwyborczym rankingu ugrupowań politycznych. Sojusz zdycha, bo zdradził świat pracobiorców, emerytów i drobnych rodzimych producentów. Poszedł na służbę obcemu kapitałowi i Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Jesienią, podczas wyborów samorządowych, przyjdą lepperowcy i kołkami osinowymi gadzinę dobiją, prorokuje Rolicki.
W wieszczonym przez Rolickiego "zmierzchu kawiorowej socjaldemokracji" jest jak u wróżki. Drobiazgi zgadzają się, ale całość kupy już się nie trzyma. To prawda, że w Europie Zachodniej socjaldemokracja traci władzę. Ale nie na rzecz skrajnej prawicy, lewicy czy ugrupowań proponujących "trzecia drogę", tylko tradycyjnej, zmodernizowanej prawicy. A jeśli zachodni "lepperowcy" wchodzą tam w koalicje, to za cenę swego umiarkowania, ustatkowania się, stępienia radykalnych postulatów. Zaś tamtejsze partie socjaldemokratyczne od dawna przywykły do siedzenia na ławach opozycji. Nie znikną z parlamentu, jak w czasie naszych ostatnich wyborów AWS i UW.
Nie zniknie też z parlamentu SLD, pomimo zaklęć Rolickiego. Przynajmniej po wyborach 2005 roku. Wyborcy jeszcze zbyt dobrze pamiętają rządy centroprawicy. Poza tym centroprawica w Polsce, w przeciwieństwie do zachodnioeuropejskiej, przez najbliższe lata nie będzie jeszcze atrakcyjną alternatywą dla wyborców wobec centrolewicowego SLD.
Ciesząc się ze spadku popularności SLD, Rolicki nie chce zauważyć, czemu SLD przekroczyło niedostępny dla dawnej SdRP próg 40-procentowego poparcia. Ano właśnie dlatego, że przesunęło się ku centrum. Stało się partią pracobiorców i pracodawców. Ateistów i wierzących. Libertynów i kościółkowców. To niecierpiący SLD, równie jak Rolicki, publicysta prawicowego "Życia" Cezary Michalski trzeźwo zauważył, iż "przebywanie po obu stronach bariery klasowej sprawia, że SLD jest jedyną partią zdolną do uprawiania polityki. Nie sposób jednak nie zauważyć, że polski system polityczny staje się w ten sposób ponownie systemem realnie jednopartyjnym". Rolicki może krzepić się, że ukochanej Samoobronie wzrosło o 70 procent poparcie. Z 10 proc. do 17. To jednak daleko do najniższego, 27-procentowego poparcia SLD obecnego w najśmielszych, dzisiejszych marzeniach Rolickiego. Najwyższego poziomu poparcia w historii "niekawiorowej" SdRP.
Chłoszcząc, słusznie nierzadko, kierownictwo SLD za nierealizowanie programu wyborczego Rolicki nie chce pamiętać, na jakim świecie żyje. Najpierw cieszy się, że SLD nie zdobyło większości w parlamencie, przez co musi teraz męczyć się w koalicji z PSL i UP. To dobrze, bo premier Miller ma związane ręce. Zaraz potem szydzi z premiera RP, iż nie robi z Polski "drugiej Malezji", aplikując "swemu krajowi końską kurację", pakietu "prawdziwie radykalnych posunięć gospodarczych". Ale nie chce dopowiedzieć, że pan premier Mahathir bin Mohamad ma zdecydowaną większość w malezyjskim parlamencie, kontroluje też media i tamtejszą opozycję. Zaś robotnik malezyjski pracuje wedle polskich standardów "za frajer". Nie chce Rolicki dopowiedzieć, że wariant "drugiej Malezji" to jednocześnie zastopowanie naszego akcesu do Unii Europejskiej. I szydzi z ekipy Millera, że ten "chce jedynie w spokoju doczołgać się do Unii Europejskiej". W spokoju? Przecież faworyt Rolickiego, pan Lepper, spokoju nie czyni, podobnie jak radykalna Liga Polskich Rodzin.
Janusz Rolicki od paru lat nie cierpi Millera - killera SdRP. Od lat jeszcze wcześniejszych wieszczy wielki wybuch społeczny. To chciejstwo sprawia, iż nie dostrzega on spadku, jaki otrzymał rząd SLD-PSL-UP. Dziury budżetowej, poronionych "reform" i przede wszystkim biednego, ale jakże drogiego w utrzymaniu, państwa. Nie chce dostrzec, ze budżet 2002 roku był ratunkowym. Bo wtedy alternatywą była Argentyna, a nie Malezja. Poczekajmy na już autorskie koalicyjne budżety. Roku 2003, 2004. Można już teraz zżymać się, że rząd nie realizuje programu SLD, ale warto też pamiętać, że nie upłynęła jeszcze jedna piąta parlamentarnej kadencji, a program wyborczy był rozpisany na cztery lata. Można cieszyć się, jak Rolicki, że SLD nie ma autorskiego rządu, lecz wtedy trzeba pamiętać też o koalicyjnych ograniczeniach. Nie tylko w sprawach światopoglądowych, tworzenia państwa republikańskiego, świeckiego. Co robić, panie Januszu, kiedy na pomysł likwidacji kosztownych agencji i funduszy koalicjant, czyli PSL, zaczyna brykać? Można by było wtedy wesprzeć się Samoobroną, ale ta formacja nie chce się już "ucywilizować" przez kontakt z SLD. Bryka, dymi jak polityczni happenerzy, ku wielkiej radości Rolickiego. A czemuż nie mogłaby powstać niebawem koalicja SLD-Samoobrona? Przesunięta na lewo, wedle marzeń Rolickiego? Czy dlatego, że mamiący Leppera wielką rewolucją społeczną doradcy i publicyści, jak Rolicki, nakazują mu jedynie radykalizować się, robić dym? Walić w SLD, bo z elektoratu SLD można uszczknąć jeszcze parę procent wyborczego poparcia? Aby było więcej radnych z Samoobrony? Bo celem nie jest rozwój kraju, tylko zdołowanie "kawiorowego" SLD?
Mamy dwa lata czasu na zassanie nas do Unii Europejskiej. Można w tym czasie snuć fantastyczne pomysły na "drugą Malezję". Marzyć o "trzeciej drodze" i namawiać Leppera do brykania. Niech jeszcze bardziej dokopie rządowi Millera. Za ten kawior, którym się teraz ekipa opycha. Niech lepiej dojdzie do władzy Lepper i jego drużyna. Niech przeprowadza postulowane oddłużenie rolniczych gospodarstw, zakładów przetwórstwa spożywczego, jak proponują posłowie Samoobrony. Kto za to zapłaci? Źli dyrektorzy i prezesi banków? Niech lepperowcy przeprowadzą "lustrację gospodarczą", czyli odbiorą wzbogaconym w ostatnim dwunastoleciu ich wille i limuzyny. Wtedy lud pracujący miast i wsi na pewno ucieszy się, bo w kraju wille stanieją, bo ich nadmiar zostanie rzucony na publiczne licytacje. Ewentualnie zostaną one propagandowo przerobione na przedszkola albo domy spokojnej starości dla PGR-owców. Kto za to zapłaci? Oczywiście, że budżetówka i lud pracujący miast i wsi.
Rząd koalicyjny SLD-PSL-UP nie jest rządem marzeń. Zwłaszcza moich reprezentujących lewe skrzydło SLD przyjaciół. Ale ten rząd, koalicyjny, niestety, daje przynajmniej przez następne lata gwarancje zachowania systemu parlamentarno-gabinetowego, minimum pluralizmu, swobody wyrażania opinii. Ten "kawiorowy" rząd nie przeszkadza lewicowcom z SLD w wyrażaniu swoich opinii i inicjatyw ustawodawczych. Jedyne, co nas ogranicza, to nasze nieróbstwo. Zaniedbania. Ten rząd nie ogranicza też inicjatyw prawej strony. Ich ograniczenia są podobne do naszych. Ten rząd słabszy jest niż się spodziewano, ale dzięki tej słabości bardziej nastawiony na współdziałanie z innymi, poszukiwanie złotego środka.
Rolicki generalnie ma rację. Jeśli ten koalicyjny rząd nie spełni minimum oczekiwań społecznych, to rzeczywistość stanie dęba, społeczeństwo bryknie i pojawią się nowi prorocy łatwych rozwiązań. Piewcy trybunałów rewolucyjnych, egzekucji dóbr, zabierania zagrabionego. Dajmy zatem rządowi szansę w roku 2003, 2004.
Bo ten rząd tego postkomucha Millera i innych pogardliwie zwanych "kawiorowcami" jest jedyną teraz gwarancją demokracji w naszym kraju, minimum jego rozwoju. Bo on to jednak przeczołga nas do Unii Europejskiej. I dlatego patriotycznym obowiązkiem partii politycznych, zwłaszcza tych prawicowych, jest wspieranie i kochanie Millera do czasu naszej akcesji do Unii Europejskiej. Potem możecie Millera i nas odesłać na ławy opozycji. Skazać na "kaszanę" i wieloletnią pokutę.
Ale nie igrajcie jak mój lewicowy kolega Rolicki. Nie lepperujcie się, nie ulegajcie mirażowi, że im gorzej dla rządu, tym dla kraju lepiej, a ściślej Leppier. Bo wtedy spełni się proroctwo blokersowych grafficiarzy - "kaszana for ever".
Kiedy jesteśmy w rozkroku do UE, kiedy nie ma u nas jeszcze porządnej prawicowej opozycji tak jak we Francji, Niemczech czy Holandii, kiedy Lepper już nie chce się ucywilizować, to podstawowym gwarantem zachowania powstałego po upadku PRL-u systemu demokracji parlamentarno-gabinetowej i gospodarki rynkowej jest aktualny rząd Leszka Millera.
I można rzec sarkastycznie, ze na bezrybiu - Miller złotą rybką, bo promowany przez Rolickiego alternatywny rekin Lepper żadnego z życzeń wam nie spełni.
Piotr Gadzinowski
Powyższy tekst ukazał się w połowie czerwca br. na łamach „Gazety Wyborczej” jako odpowiedź na artykuł „Zmierzch kawiorowej socjaldemokracji?” autorstwa Janusza Rolickiego.
Piotr Gadzinowski - poseł SLD, zastępca redaktora naczelnego "Nie", publicysta "Trybuny".