Tobolewski: z wizami i bez

[2003-11-25 20:33:06]

Uszczelnianie naszej wschodniej granicy ma pewien paradoksalny rys: pod hasłem jednoczącej się Europy wybudowano kolejny mur między ludźmi. A przy tym jest wielce wątpliwe, by stał się on skuteczną tamą przeciwko nielegalnej kontrabandzie.

Niedzielne popołudnie na przejściu granicznym w Medyce. Drut kolczasty, zaorany pas ziemi i wznosząca się w oddali sylwetka wieży obserwacyjnej nie nastrajają optymistycznie. Sześć pasów ruchu w stronę Ukrainy świeci pustkami, nie ma nawet jednego TIR-a, czasem tylko podjedzie jakiś samochód osobowy. Rejestracje polskie, sporadycznie ktoś z zachodniej Europy, przez pół godziny nie widać nikogo zza wschodniej granicy.

- Rano i w dni powszednie ruch jest nieco większy, ale daleko mu do tego, co działo się tu przed miesiącem - mówi pracujący w Medyce oficer Straży Granicznej. - Szczególnie dużo pracy mieliśmy pod koniec września. To było istne oblężenie, każdy chciał zdążyć przed wprowadzeniem wiz - dodaje.

Marny biznes

Wizy obowiązują od 1 października. Ich wprowadzenie było jednym z warunków przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. - W pierwszych dniach października ruch na naszych przejściach spadł przeszło dziesięciokrotnie - mówi Krystyna Mielnicka, rzeczniczka prasowa Izby Celnej w Przemyślu. - Pod koniec miesiąca ciągle jest o dwie trzecie mniejszy niż we wrześniu.

Na przygranicznych bazarach zrobiło się znacznie luźniej, rzadziej kursują busy odjeżdżające z przejścia w Medyce, prywatni przewoźnicy zawiesili też większość połączeń między Przemyślem i Lwowem. Przedsiębiorcy martwią się, że będą musieli podnieść ceny, bo zamiast Ukraińców, pracujących za niewielkie pieniądze, zatrudnić będą musieli pracowników z Polski. - No i po co to wszystko? - denerwuje się właściciel budki z hamburgerami w Przemyślu. - Ilu ludzi straci przez to pracę? Ile interesów padnie?

Polska zdawała sobie sprawę z konsekwencji, jakie obowiązkowe wizy przyniosą zacofanej gospodarczo "ścianie wschodniej", gdzie stopa bezrobocia należy do najwyższych w kraju. Między innymi właśnie dlatego tak długo odwlekano decyzję. Słowacja wizy dla Ukraińców wprowadziła już dwa lata temu, Polska początkowo chciała to zrobić od lipca, ale MSZ w ostatniej chwili przełożył ostateczny termin na początek października. Niektórzy eksperci i komentatorzy pocieszają, że sytuacja będzie stopniowo wracała do normy, tym bardziej, że mieszkańcy Ukrainy - w przeciwieństwie do Rosjan czy Białorusinów - wizy otrzymują bezpłatnie, bo do stosunków z tym państwem Polska przywiązuje szczególną uwagę. - Panie, a co mi z tego, jak ja do tego czasu zbankrutuję? - nie daje się przekonać właściciel budki z hamburgerami.

W Unii granic właściwie nie ma, a ludzie i towary niemal zupełnie swobodnie krążą po jej terytorium. Za to szczególne wymagania stawiane są zewnętrznym granicom UE. Dziś taką granicą jest granica niemiecko-polska, wkrótce będzie nią wschodnia krawędź naszego państwa. Na razie jednak będzie to dotyczyć przede wszystkim ruchu towarowego, bo mimo iż polskie granice wschodnie już teraz spełniają niemal wszystkie wymogi z Schengen, wiadomo doskonale, że przyjdzie nam jeszcze kilka lat poczekać, zanim będziemy mogli swobodnie podróżować po państwach Europy Zachodniej. Tymczasem można odnieść wrażenie, że to właśnie ograniczenie przepływu ludzi jest priorytetem w uszczelnianiu granicy.

Uroki uszczelniania

Wizy dla obywateli Ukrainy są wprawdzie darmowe, ale ich zdobycie nie jest łatwe ani przyjemne. Nie wydaje się ich na granicy, lecz w placówkach dyplomatycznych, gdzie powstają gigantyczne kolejki, w których ludzie stoją po kilka dni. Podobno za odstąpienie miejsca zapłacić trzeba 20 dolarów. Konsulat we Lwowie, gdzie zgłasza się najwięcej chętnych, cierpi na poważne problemy lokalowe - na jednego urzędnika przypada tam niewiele ponad 2 m2. Ukraińcy skarżą się też na słaby obieg informacji i fakt, że o zezwolenie na wjazd do Polski można się było ubiegać zaledwie na miesiąc przed wprowadzeniem obowiązku wizowego. Nie przekonują ich argumenty, że wydano już kilkadziesiąt tysięcy wiz. We wrześniu niewiele mniej osób przekraczało granicę każdego dnia. - Poza tym zwykłym ludziom bardzo trudno dostać wizę wielokrotną, którą przyznaje się raczej biznesmenom czy dziennikarzom - twierdzi Halyna Skybnovska z lwowskiego dziennika "Postup".

Zgodnie z wymogami europejskimi likwidowane są przejścia małego ruchu granicznego. 10 mln USD pochłonęła rozbudowa terminala w Krościenku, gdzie obecnie dopuszczony jest ruch międzynarodowy. Nowością jest tu wspólna, polsko-ukraińska odprawa, która odbywa się po naszej stronie granicy. Nie brak też jednak nieporozumień. Już kilkanaście lat ciągnie się np. sprawa przejścia Budomierz-Hruszew. Polacy chcą tam budować przejście międzynarodowe, Ukraińcy sugerują, że mogą się zgodzić jedynie na lokalne, dla nas bezużyteczne, bo nieakceptowane przez formułę Schengen. W rezultacie przejścia nie ma w ogóle, a tamtejsi mieszkańcy z obu stron granicy chcąc ją przekroczyć muszą nadkładać po kilkadziesiąt kilometrów.

Najwięcej bodaj wysiłków pochłania tropienie tych, którzy na terytorium Polski chcą się przedostać nielegalnie. - W naszym regionie mamy już wystarczającą liczbę strażnic, które według układu z Schengen powinny być rozmieszczane co 20 kilometrów - mówi major Józef Maziarczyk, naczelnik wydziału granicznego podkarpackiej Straży Granicznej. - Chronimy przede wszystkim "zieloną granicę". Pieniądze pozyskane z Unii Europejskiej pozwoliły nam na zakup nowoczesnego sprzętu: mamy własny samolot, śmigłowiec Kania, noktowizory i sprzęt do prześwietlania pojazdów pod kątem istot żywych. Dostaliśmy trochę nowych etatów, profesjonalizujemy też naszą służbę; wkrótce będziemy mieli wyłącznie zawodowych żołnierzy.

Trudno powiedzieć, w jakim stopniu rozmach tych działań wpływa na efektywność SG. - W pierwszej połowie 2003 r. pogranicznicy zatrzymali 10 grup nielegalnie przekraczających granicę, łącznie około 100 osób - mówi mjr Maziarczyk. - Ale nie mamy nawet szacunkowej wiedzy na temat tego, ilu ludziom udało się dostać do Polski przez "zieloną granicę".

Wojny mrówek

- My realizujemy budżet i politykę celną naszego państwa, chronimy polski rynek, zdrowie konsumentów i środowisko naturalne - podkreśla Krystyna Mielnicka z Izby Celnej. Celnicy najczęściej przechwytują papierosy, w następnej kolejności alkohol, a także pirackie płyty i kasety, podróbki markowej odzieży, chronione prawem zwierzęta oraz anaboliki. Zdarzają się broń, narkotyki, sporadycznie nawet materiały rozszczepialne.

- Najgorsza sytuacja panuje w Medyce, na jedynym w regionie przejściu dla pieszych. To tu mamy do czynienia z tzw. mrówkami - mówi Mielnicka. - Przed wprowadzeniem wiz codziennie przechodziło tędy ponad 5 tys. osób, a niemal każdy przenosił ze sobą więcej towaru niż dopuszczają przepisy. Dla mrówek nawet konfiskata kilku paczek papierosów stanowi poważną stratę, stąd na granicy dzieją się iście dantejskie sceny. Ludzie żalą się, płaczą, proszą o litość, wyzywają naszych funkcjonariuszy, a nawet rzucają się na nich z pięściami. Pracować tutaj to naprawdę nic miłego!

Dzięki umowie o zasadach ruchu osobowego podpisanej 30 lipca br. przez rządy Polski i Ukrainy obywatele Ukrainy polskie wizy otrzymują bezpłatnie, a Polacy mogą podróżować na Ukrainę w trybie bezwizowym. Rozwiązanie to stanowić ma wyraz strategicznego partnerstwa między oboma państwami, jak na razie jednak powoduje niesnaski na granicy.

Po wprowadzeniu wiz dla Ukraińców większość mrówek w Medyce stanowią Polacy, wcześniej wyraźnie mniej liczni. W pierwszych dniach października doszło do blokowania pieszego przejścia przez grupę Ukrainek, które zatrzymywały polskich handlarzy, rewidowały im bagaże i ubranie w poszukiwaniu papierosów i alkoholu, krzycząc, że skoro one nie mogą chodzić do Polski, to również polskie mrówki nie będą mieć łatwego życia. Padały wyzwiska, dochodziło do przepychanek, a ukraińska milicja nie interweniowała. Zdaniem świadków jej funkcjonariusze mówili wręcz, że skoro Polacy tak bardzo chcieli wejść do Europy, to teraz muszą sobie radzić sami.

Fakt, że Polacy zastąpili Ukraińców na rynku drobnego przemytu nie cieszy naszych celników. - Nasi obywatele zawsze przysparzali nam więcej kłopotów - opowiada Krystyna Mielnicka. - Szturmują granicę tuż przed zamknięciem przejścia, często podpici i agresywni. Atakują celników i nie chcą dać się zrewidować, zasłaniając się nietykalnością osobistą i rzekomymi obawami przed nadużyciami seksualnymi. Normalnie piesi mogą przechodzić granicę do godziny 19, ale czasem przy takich skomasowanych natarciach mrówek odprawę kończymy dopiero o 21. Rekord to druga w nocy!

Przemyt kwitnie

W zeszłym roku celnicy zawrócili z granicy blisko 200 tys. osób, które przenosiły przez granicę zbyt duże ilości towarów, i wystawili około 20 tys. mandatów tym, którzy wyraźnie przekroczyli dopuszczalne normy. Magazyny celne z zarekwirowanym towarem pękają w szwach, samych papierosów przemyska Izba Celna zgromadziła przeszło 5 mln paczek! Według przepisów nie mogą one być wprowadzone do obrotu krajowego. Trudno też sensownie wykorzystać odebrany na granicy alkohol, tym bardziej, że zdarza się, że zamiast nadającego się do spożycia etanolu przemytnicy starają się wwieźć do Polski śmiertelnie trujący metanol. Czasem są ogłaszane przetargi na wykup alkoholu, ale przeznaczony jest on wyłącznie do celów przemysłowych. Niszczone są pirackie nagrania i programy komputerowe, a podróbki markowej odzieży po oderwaniu logo mogą trafić do domów dziecka czy organizacji charytatywnych, ale tylko wtedy, gdy wyrażą na to zgodę firmy, do których należą znaki firmowe.

Magazyny celne są zapchane, ale przemytnicy nie rezygnują. Najwyraźniej, mimo wpadek, proceder jest opłacalny. Po obu stronach jest wysokie bezrobocie, wiele osób próbuje więc zarobić na życie korzystając z dużych różnic cen w Polsce i na Ukrainie. Karton zachodnich papierosów gorszej klasy można za naszą wschodnią granicą kupić za niespełna 20 zł, lepszych - za około 30 zł. Pół litra wódki zaczyna się już od 4 zł, mniej więcej dwa razy tańsze jest paliwo.

Wokół przejścia w Medyce rozrosła się infrastruktura nadająca praktykom mrówek skalę niemal przemysłową. Po stronie ukraińskiej pojawiły się kioski i małe sklepiki, w których zaopatrzyć się można w papierosy i alkohol, kawałek dalej stoją stacje benzynowe. Polska przechodzących przez przejście dla pieszych wita sporym bazarem, gdzie nabyć można towary przynoszone ze wschodu. To stąd, według celników, w głąb kraju ruszają transporty z papierosami i alkoholem z Ukrainy. Czasami spokój tego miejsca naruszają naloty policji, która konfiskuje używki pozbawione krajowej akcyzy, ale na dobrą sprawę sytuacja wraca do normy, gdy tylko zniknie ostatni radiowóz.

Ilość kontrabandy przetaczającej się przez granicę poraża. Niektórzy z celników mówią prywatnie, że gdyby dobrze poszukać, to niemal w każdym samochodzie znalazłyby się coś, co powinno być zgłoszone do oclenia. Towary ukrywane są w przemyślnych skrytkach, oponach i podwójnych podłogach, do tych znalezionych w pociągach na ogół nikt się nie przyznaje. Powszechne kontrole oznaczają nie tylko dłuższe kolejki i mniej komfortową odprawę, ale również pokusy korupcyjne. Szefowie polskich celników zapewniają, że ich podwładni "nie biorą", ale sami wiedzą, że "na mieście" w Przemyślu można usłyszeć odmienne opinie. Szczególnie złą renomę mają pogranicznicy ukraińscy, powszechnie oceniani jako pazerni biurokraci.

Z kontrabandą do Unii

Całkowitą eliminację przemytu uniemożliwia nie tylko jego skala, ale również charakter metod stosowanych przez handlarzy przekraczających granicę. Do Polski bez cła można legalnie wnieść karton papierosów i litr alkoholu. By utrudnić proceder mrówek wprowadzono przepis, według którego taka ilość towaru dopuszczalna jest tylko raz w miesiącu. - To martwe prawo - mówią celnicy. - Musielibyśmy prowadzić specjalną ewidencję wszystkich, którzy często przekraczają granicę. A może mamy wbijać mrówkom do paszportów pieczątki z liczbą przeniesionych papierosów i butelek wódki? - ironizują.

Podobnie wygląda sprawa z paliwem. Ludzie wwożą je po prostu w bakach samochodów, by po polskiej stronie przelewać je do kanistrów i sprzedawać zainteresowanym. Jeden taki kurs pozwala zarobić jakieś 50-100 zł. W tej branży obok detalistów pojawili się też hurtownicy, którzy skupują paliwo od większej grupy dostawców, a potem rozprowadzają je własnymi kanałami. Mimo że benzyna czy olej napędowy z Ukrainy mają nie najlepszą renomę wielu polskich kierowców często jeździ za granicę tylko po to, żeby taniej zatankować samochód. Robią tak zwłaszcza właściciele dużych pojazdów i pracownicy firm transportowych.

W przyszłym roku Polska znajdzie się w Unii Europejskiej. Na otwarcie granic państw z grupy Schengen przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale od razu zliberalizowana zostanie wymiana handlowa, która - prócz nielicznych wyjątków i okresów przejściowych - w całości będzie wolna od ceł i tym podobnych opłat. Z pewnością poziom cen w Polsce i państwach dzisiaj tworzących UE szybko będzie się wyrównywał, ale to tylko zwiększy różnice dzielące nas od Ukrainy. Można się też spodziewać, że z Medyki ruszą transporty na zachód Europy - przebitka na papierosach będzie już nie dwu- ale blisko pięciokrotna.

Oficjalnie zewnętrzne granice UE mają chronić Europę przed napływem przestępców, nielegalnej broni, egzotycznych chorób, narkotyków czy materiałów radioaktywnych. Ale w rzeczywistości głównym powodem odgradzania się Unii od biedniejszych sąsiadów są obawy ekonomiczne. Czy w związku z tym od Polski nie będzie się oczekiwać dalszego "uszczelniania" granicy wschodniej? W praktyce musiałoby to chyba oznaczać jej całkowite zamknięcie.

Po ukraińsku "granica" to kordon. Oby po polsku oba słowa nie znaczyły wkrótce tego samego.



Nieco skrócona wersja artykułu ukazała się w nr 3 Nowego Robotnika pod tytułem "Zacieśnia się kordon".

Marek Tobolewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


21 września:

1909 - Urodził się Kwame Nkrumah, polityk ghański, działacz ruchu panafrykańskiego w Europie i USA. Jeden z inicjatorów utworzenia OJA. 1957-60 premier, 1960-66 prezydent Ghany. Realizował koncepcję tzw. socjalizmu afrykańskiego. Obalony przez wojskowych.

1928 - Czterodniowy strajk 10 tysięcy włókniarzy łódzkich przeciwko nowemu regulaminowi pracy; zakończony zwycięstwem.

1976 - USA: Orlando Letelier, minister w rządzie Salvadora Allende, został zabity w Waszyngtonie przez bombę podłożoną przez tajnych agentów Pinocheta.

1997 - W wyborach parlamentarnych w Polsce zwyciężyła AWS - 33,8% (201 mandatów), przed SLD - 27,1% (164), UW - 13,4% (60), PSL - 7,3% (27) i ROP - 5,6% (6). UP, zdobywając 4,74 %, nie weszła do sejmu.

2009 - Obalony i wypędzony z Hondurasu były prezydent Manuel Zelaya potajemnie wrócił do stolicy kraju Tegucigalpy, gdzie schronił się w ambasadzie Brazylii.


?
Lewica.pl na Facebooku