Ciszewski: "Lewicowe" złudzenia

[2004-02-29 12:35:48]

Niemal wszyscy komentatorzy zastanawiają się dzisiaj nad przyszłą obsadą stanowiska przewodniczącego SLD. Padają nowe nazwiska, pojawiają się analizy co do przyszłego kursu politycznego tej partii. Udzieliło się to nawet części z resztek pozostałej w tym kraju lewicy. Tymczasem dla naszej strony sceny politycznej powinno być to jak najbardziej obojętne. Należy jedynie trzymać kciuki za to, aby SLD posypało się jak najszybciej i spoczęło na śmietniku politycznym obok trupa Unii Wolności.

Przewodniczący, przewodnicząca

Część ludzi nadal jednak wierzy że SLD jest reformowalne. Jako nadzieję widzą kandydaturę Jolanty Banach na stanowisko przewodniczącego Sojuszu. Jest ona, obok Krzysztofa Janika, Ryszarda Kalisza i Andrzeja Celińskiego, wymieniana jako mająca duże szansy na objęcie przewodnictwa. Nie sądzę , aby się tak stało. Otrzyma raczej jakąś eksponowaną funkcję w zarządzie partii, może nawet wiceprzewodniczącej, wygra natomiast Janik lub inny „człowiek Millera”. Nawet jeśliby wygrała, to i tak niewiele to zmieni. Pani Banach próbuje obecnie udowodnić, że wśród socjaldemokratów jest lewica. Czasem wypowiada nawet jakąś bardziej radykalną kwestię. Problem tylko w tym, na ile są to szczere deklaracje, a na ile gra pozorów. Pierwsze zdarza się w polityce niezmiernie rzadko, a SLD przyzwyczaiło nas do tego że jest mistrzem w tym drugim. Obecnie sondaże lecą na łeb na szyję i odwraca się od niego nawet elektorat uważany za tak zwany „twardy”. Los socjaldemokracji jest zagrożony, więc jej liderzy poszli prawdopodobnie po rozum do głowy i postanowili rozpisać role w zabawie w złego i dobrego polityka. Nielubianemu Millerowi przeciwstawiono dobrą Jolantę Banach. Ma ona sprawiać bardziej prospołeczne wrażenie i mydlić lewicowemu elektoratowi oczy. Wydaje się że Sojusz przyjmie obecnie taktykę dopuszczania do stanowisk ludzi mniej eksponowanych, którzy nie zdążyli się jeszcze skompromitować. Sondaże pokazują bowiem, że jedynie czołowi politycy stracili zaufanie społeczne. Zastąpienie ich jest więc logicznym krokiem. Pozornie SLD może się przed kampanią wyborczą zradykalizować i zapomnieć o wcześniejszej antyspołecznej polityce, w stylu planu Hausnera. Nie ma nic do stracenia i tak gra na przetrwanie, a szansa na to, że utrzyma się przy władzy jest minimalna. Może więc naobiecywać, a później zrzucić winę na kolejny rząd, który nie będzie chciał realizować tych postulatów. Po latach rządów puści też oko do części feministek, czy działaczy walczących o kwestie światopoglądowe. W końcu nic to nie kosztuje, a może przysporzy głosów. Nic to, że nawet sprawy światopoglądowe nie zostały ruszone przez SLD-UP z miejsca, zawsze można wystawić dyżurną panią senator Szyszkowską, trwającą przy partii pomimo świadomości, że i tak nic w niej nie jest w stanie zmienić.

W ministerstwach bez zmian

Pozornym lewicowym ruchem jest też mianowanie działacza związkowego, Zbigniewa Kaniewskiego, na nowego ministra skarbu. Wywodzi się on z OPZZ, więc kierownictwo Sojuszu może być pewne że podobnie jak inni biurokraci z tej centrali nie będzie za wysoko podskakiwał, a wręcz kontynuował dotychczasową neoliberalną politykę. OPZZ mimo teoretycznej apartyjności z lubością wystawia kandydatów na listach SLD. Po dostaniu się do parlamentu okazują się oni w zdecydowanej większości typowymi oportunistami stanowiącymi najlepsze zaplecze dla władz. Żeby dodatkowo „ulewicowić” rząd wiceministrem w Ministerstwie Gospodarki Pracy i Polityki Społecznej został Cezary Miżejewski ze związku zawodowego Konfederacja Pracy. Tyle że KP pod jego przewodnictwem jakoś na radykalne przedstawicielstwo pracowników nie wyrosła. Sam Mizejewski pomimo lewicowych poglądów, pokazał wcześniej, jako doradca Jerzego Hausnera, że ma w resorcie taki wpływ, że może być postrzegany co najwyżej jako lewicowa paprotka na stole prezydialnym. Jego działania nijak nie wpłynęły na chociaż częściowe odejście od neoliberalnej polityki ekonomicznej. Teraz natomiast Miżejewski nadstawia karku za rząd, który robi to, co wcześniej zwalczał jako związkowiec.
Postawa siedzącego okrakiem na barykadzie jest bardzo wygodna dla władz. Zawsze można go pokazać jako dowód swojej lewicowości.

Reformować? Ale co?

Problem leży w tym że SLD jako formacja nigdy lewicą już nie będzie (o ile kiedykolwiek była) i jakich by nie dokonywało wolt personalnych, to wiara w neoliberalizm się nie zmieni. Ludzie lewicowi, którzy przypadkiem trafili do tej formacji nigdy nie uzyskali na nią większego wpływu. Byli w najlepszym wypadku liderami regionalnymi, a i to nie najwyższego szczebla. Obecnie są już poza partią, ponieważ byli pierwszymi do wygryzienia, lub sami odeszli. Pozostali karierowicze, liczący, że pomimo spadku poparcia i tak zdążą się na coś załapać. 95% czołowych działaczy (myślę przede wszystkim o parlamentarzystach) wykazuje tendencje stadne i jak barany idzie za Millerem. Kilku niepokornych, wprawdzie krzyczy że jest źle, ale też jest wkalkulowanych w system. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że są to zawodowi politycy, którzy utracili już kontakt ze społeczeństwem. Część odebrała biurokratyczną edukację już w czasach PZPR, nad częścią pracowało dopiero nowe SLD. Ludzie ci to typowi bezideowcy, gdyby nie wiązały ich interesy, równie dobrze mogliby się zapisać do PO czy PiS (równie bezideowej prawicy).
Prawdziwy lewicowiec to człowiek, który nie ma mentalności aparatczyka, a takich tutaj prawie nie ma.

Może Unia Pracy?

Może zatem przyszłością lewicy jest Unia Pracy? Zastanawiają się niektórzy. Nic bardziej złudnego. Partia ta, okazała się nawet bardziej oportunistyczna od „niepokornych” w SLD. Kiedyś chwaliła się że ma lewicowy program i będzie wpływała na politykę przyszłej koalicji. Bardzo szybko po wyborach okazało się, że wpływ jest czysto kosmetyczny, a UP uzyskała tylko to że jej politycy dostali się do władz, żeby jednak zrobili coś dla społeczeństwa, co to to nie. UP dała się poznać jako wierny sojusznik Millera, który czasem pokrzyczy, poskarży się, a potem i tak karnie podniesie rączkę na głosowaniu. W efekcie partię tą przestano traktować poważnie, bo jak poważnie można traktować formację, która na forum Międzynarodówki Socjalistycznej (powinno być raczej „neoliberalnej”) sprzeciwia się agresji na Irak, a potem popiera tą agresję w parlamencie. Gesty „nieposłusznych” w UP, takich jak Izabela Jaruga-Nowacka też należy uznać za typowo symboliczne i nic nie wnoszące.
Unia Pracy nie ma nawet dołów partyjnych, które mogłyby się zbuntować. Owa mityczna lewica wewnątrzpartyjna, podobnie jak w SLD, jest w stanie szczątkowym, ponieważ ogromna większość z niej zamiast się zorganizować, po prostu odeszła. Liderem klubu parlamentarnego pozostaje natomiast Janusz Lisak, o którym można powiedzieć różne rzeczy, ale na pewno nie to że jest lewicowy, ani błyskotliwy. Wiceprzewodniczący UP, Tomasz Nałęcz także lewicowcem nie jest, bo potrafi jedynie przepraszać za wszystko i wygłaszać niezrozumiałe kwestie.

Polityka zza biurek

W związku z tym należy porzucić nadzieje na skierowanie SLD-UP bardziej na lewo. Partie te się już skończyły. Lewicy może wyjść na zdrowie jedynie ich rozpad oraz prowadzenie wzmożonej działalności społecznej. Jak na razie z formacji lewicowych (o ile poza nią takowe istnieją) do ludzi odważyła się wyjść jedynie Nowa Lewica, zbierająca podpisy pod projektem wprowadzenia minimalnego dochodu gwarantowanego. Działalność taka jest o wiele ważniejsza niż próby prowadzenia nieskutecznych reform w ministerialnych gabinetach. Działacz, który nigdy nie rozmawiał ze zwykłymi ludźmi nie umie po prostu prowadzić lewicowej polityki, może co najwyżej trochę poudawać.
Pomimo że moim zdaniem NL przyjęła nieskuteczne powielanie partyjnego modelu polityki i za bardzo nastawia się na wybory, pomijając przy tym szersze działanie społeczne, to chwała jej za to że coś zaczęła robić. Dopiero przyszłość pokaże czy będzie to nowa jakość, czy kolejna formacja, licząca przede wszystkim na wejście do parlamentu.

W Polsce konieczne jest również stworzenie lewicy, która nie będzie fetyszyzowała partyjności i starała się działać na polu innym niż parlamentarno – wyborcze. Taka przemiana może być możliwa za kilka lat gdy bardziej popularne staną się ruchy alterglobalizacyjne i młodzi, o wiele bardziej radykalni działacze, wejdą do polityki, nie po to aby być w kolejnej młodzieżówce partyjnej, ale aby działać.

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku