Nie wiadomo dokładnie, ilu ich walczyło w powstaniu. Jedni historycy mówią o 500-800 żołnierzach, inni nawet o ok. 2000. Wszyscy są jednak pewni, że dla AL był to ogromny wysiłek, za który zapłacono równie dużą cenę. W Muzeum Powstania Warszawskiego łatwiej jednak znaleźć informacje o plutonie słowackim, grupce Gruzinów, Jugosłowian i Greków, którzy przewinęli się przez oddziały powstańcze, niż o sporej grupie polskich komunistów. O udziale AL w powstaniu przypomina jedynie tabliczka znajdująca się wśród wielu innych o tym, że oprócz sił AK do powstania przyłączyli się "żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych, Korpusu Bezpieczeństwa, Polskiej Armii Ludowej oraz Armii Ludowej. Razem jest ich ok. 2,5 tyś.".
"Komunistyczne oddziały Armii Ludowej i jej afiliacji przyłączyły się również. W czwartym dniu walk PPR rozplakatowała odezwę, w której wzywała swych członków do broni, zlecając im podporządkować się taktycznemu dowództwu kierownictwa powstania" - napisał w swoich pamiętnikach gen. Tadeusz Bór-Komorowski, komendant główny AK - "Dla zachowania pewnej odrębności nosili komuniści na szyi czerwone szaliki, poza tym nie różnili się niczym od innych żołnierzy. Drukowali własne biuletyny, które widniały na murach obok naszych dzienników i proklamacji".
Wybuch Powstania zaskoczył AL. Podobnie zresztą, jak inne organizacje podziemne, działające niezależnie od AK. Sztab AK nie poinformował ich bowiem o swoich planach względem stolicy. Stąd l sierpnia 1944 roku pod bronią znalazła się tylko część warszawskiego obwodu AL, a mobilizacja oddziałów odbywała się już w czasie trwania powstania. Stąd zapewne różnice w ocenie historyków, co do liczebności jednostek AL. Sytuację komplikowała też przedsierpniowa taktyka Armii Ludowej, która planowała swoje najważniejsze akcje zbrojne poza Warszawą, czego efektem była koncentracja ludzi i broni poza stolicą. Dla przykładu - l sierpnia od stolicy zostały odcięte zaskoczone wybuchem powstania i liczące 600 bojowców siły AL na Pradze.
Podobnie, jak inne formacje biorące udział w powstaniu, Armia Ludowa szła na barykady prawie z pustymi rękoma. Wbrew temu, co się dziś sądzi, AL nie dysponowała jakaś oszałamiającą ilością broni pochodzącą z dostaw radzieckich. Wręcz przeciwnie, Armia Ludowa nie była pod tym względem darzona specjalnym zaufaniem przez Rosjan. Tomasz Strzembosz - którego trudno było podejrzewać o sympatię do AL - podawał, że "drastyczny brak uzbrojenia" w latach 1942 - 1943 był główną przyczyną ograniczającą działalność bojową Gwardii Ludowej, a potem Armii Ludowej. "Później dzięki akcjom rozbrojeniowym sytuacja znacznie się polepszyła, nadal jednak wystarczało broni tylko dla części żołnierzy" - pisał Strzembosz. Dla przykładu, tuż przed wybuchem powstania jeden z plutonów elitarnego Batalionu im. Czwartaków liczący 24 żołnierzy dysponował tylko 2 pistoletami maszynowymi, 5 pistoletami, 1 karabinem i 7 granatami. Jeszcze gorzej było na Pradze, gdzie na 56-osobowy oddział przypadało 7 pistoletów i 5 granatów.
Władysław Gomułka w swoich pamiętnikach zwraca uwagę na to, że GL i AL w czasie wojny "nie otrzymały z zewnątrz, włączając Związek Radziecki, żadnej pomocy finansową. Głównym źródłem naszych dochodów były ekspropriacje", czyli rozbrajanie Niemców.
Żołnierze w czerwonych szalikach wspierali swoich towarzyszy broni z AK i innych organizacji na najtrudniejszych odcinkach. Komendantem obwodu Warszawskiego AL był mjr Bolesław Kowalski ps. Janek, a szefem sztabu kpt. Edward Fanota, ps. Edward. Na Starym Mieście, gdzie powstańcy przeszli prawdziwe piekło ściśnięci na niewielkiej powierzchni, otoczeni przez wroga i ostrzeliwani niemal przez cały czas, Armia Ludowa wystawiła m.in. trzy kompanie: Batalion im. Czwartaków, jednostkę Służby Bezpieczeństwa Sztabu Głównego AL i jednostki logistyczne. Na Śródmieściu biła się kompania "Czwartaków", kompania AL Śródmieście, kompania "Blaszanka,, z plutonem "Starówka" oraz oddziały sanitarne. Na Wolę trafiły dwie kompanie "Czwartaków", miejscowe pododdziały i ok. 100-osobowa grupa byłych żołnierzy AK, którzy na początku sierpnia przeszli do AL. Żoliborskie siły powstańcze Armia Ludowa wsparła trzema kompaniami "Czwartaków", baonem AL, jednostką Służby Bezpieczeństwa Sztabu Głównego AL i baonem "Kobra". Do AL napływali ochotnicy, uwolnieni jeńcy wojenni, byli żołnierze radzieccy, byli członkowie Żydowskiej Organizacji Bojowej, którzy wcześniej bili się w powstaniu w getcie. Oddziały AL zasili też Żydzi uwolnieni 5 sierpnia z obozu pracy przymusowej zwanego "Gęsiówką". Większość spośród 348 oswobodzonych trafiła do oddziału zapasowego Armii Ludowej na Starym Mieście.
Bojowcy AL złożyli ogromną daninę krwi. Spośród żołnierzy-komunistów walczących w powstaniu poległo i zostało rannych - ok. 500 ludzi. Jedną z największych strat, jaką ponieśli żołnierze w czerwonych szalikach w okresie powstania była śmierć członków warszawskiego sztabu Armii Ludowej 26 sierpnia. Od bomby zrzuconej przez niemieckie samoloty na budynek przy ul. Freta 16 zginał m.in. Bolesław Kowalski wtedy już pułkownik, dowódca AL w Warszawie. Straty w ludziach były na tyle duże, że stołeczna AL zawarła 16 września wojskowy sojusz z innymi formacjami lewicowymi walczącymi w powstaniu - Polską Armią Ludową i Korpusem Bezpieczeństwa. Dowództwo połączonych sił objął płk Julian Skokowski, dotychczasowy dowódca PAL.
W Powstanie zaangażowały się nie tylko warszawskie jednostki AL. We wrześniu 1944 roku, gdy Powstanie, chyliło się ku upadkowi, dowódca obwodu kieleckiego AL ps. Mietek otrzymał rozkaz wysłania do prawobrzeżnej Warszawy jednostki, by uratować przed zagładą "wartościowe jednostki z Warszawy".
29 sierpnia powstańcze oddziały AL stały się formalnie elementem wysiłku zbrojnego aliantów zachodnich. Tego dnia Stany Zjednoczone i Wielka Brytania uznały wszystkich żołnierzy walczących w Powstaniu Warszawskim za integralną część Polskich Sił Zbrojnych i przyznały im prawa kombatanckie. Kilka dni później III Rzesza uznała deklaracje alianckie zapewniając, że powstańcy traktowani będą jak jeńcy wojenni. Dotyczyło to także żołnierzy - komunistów.
"Wzajemne stosunki nasze były w owym czasie poprawne, nastawienie bowiem komunistów warszawskich do powstania było wtedy pozytywne" - zapewniał w swoich pamiętnikach Bór-Komorowski. Nie zawsze jednak tak się działo. Relacje miedzy AL a AK komplikowała bowiem od początku polityka Moskwy i rządu lubelskiego, które starały się wykorzystać wybuch powstania w kampanii przeciwko rządowi londyńskiemu i podziemiu prolondyńskiemu. 8 sierpnia moskiewska Radiostacja im. Tadeusza Kościuszki stwierdziła, że AL "ofiarowała swoje młode życie, swoje dusze i serca, aby pokazać światu, że stać ją zawsze na czyn bohaterski, o jakim inne narody świata słuchać tylko mogą", a "generał Sosnkowski i generał Bór, prowokatorzy, twierdzą, że wyzwolenie Warszawy to krwawy trud Armii Krajowej, reklamują się budząc śmiech i pogardę". Dwa dni wcześniej - gdy w całej Warszawie toczyły się zacięte walki z hitlerowskim okupantem - Wanda Wasilewska oznajmiła, że "na podstawie zeznań naocznego świadka można stwierdzić, że do 4 sierpnia wieczorem w Warszawie nie było walk". Propaganda moskiewska przekonywała, że o polską stolicę walczą właściwie jednostki AL, a Armia Krajowa jedynie wszystkiemu się przyglądała". Po kapitulacji Powstania oskarżano dowódców AK, że przedwcześnie "wydali stolicę na pastwę hitlerowskich opryszków", o storpedowanie planów przebicia się powstańców na prawy brzeg Wisły.
Uprzedzenia były jednak po obu stronach. Gdy 7 września gen. Bór-Komorowski otrzymał od grupy oficerów AK, NSZ i PAL oficjalne memorandum wzywające do jak najszybszego nawiązania ścisłych kontaktów z dowództwem AL w związku z dramatyczną sytuacją powstania, jednoznacznie odmówił jakichkolwiek kontaktów z siłami podległymi rządowi lubelskiemu. Nie pomogły nawet sugestie bliskiego Borowi-Komorowskiemu dowódcy powstania gen. Antoniego Chruściela ps. "Monter", który stwierdził w rozmowie z komendantem głównym, że współpraca z AL jest niezbędną koniecznością.
Bardziej perspektywicznie patrzył na te sprawy premier Stanisław Mikołajczyk. W czasie rozmowy z Józefem Stalinem w Moskwie 9 sierpnia 1944 roku zaangażowanie się Armii Ludowej w powstanie Mikołajczyk wykorzystał jako argument do przekonania radzieckiego dyktatora o konieczności wsparcia powstańców. Premier tłumaczył, że wszystkie polskie organizacje walczące z Niemcami walczą zjednoczone, a ręka w rękę stoją obok siebie żołnierze AK i AL. Podobnie uczynił gen. Chruściel na początku sierpnia wysyłając do marszałka Konstantego Rokossowskiego depeszę, w której podkreślił: "Od l sierpnia 1944 prowadzę walkę z Niemcami w Warszawie przy pomocy całej ludności i wszystkich organizacji wojskowych, scalonych w AK i tych, które do walki dołączyły się, jak Milicja Robotnicza, Armia Ludowa i inne".
Wspólnych losów żołnierzy AK i AL nie przerwał nawet upadek Powstania Warszawskiego. Represje wymierzone w część środowiska Armii Krajowej dotknęły też wielu żołnierzy Armii Ludowej, którzy przeszli piekło powstania. Tak się stało np. z płk. Skokowskim, byłym dowódcą połączonych sił AL, PAL i KB, którego po jednej z czystek w Ludowym Wojsku Polskim skazano w 1948 roku na 15 lat więzienia.
Ludzkie życiorysy nie tylko wtedy wkręcone zostały w tryby bieżącej walk politycznej. Nawet po ponad 60 latach ofiarność i poświecenie żołnierzy w czerwonych szalikach nie przystaje do rozpowszechnianej wizji historii.
Piotr Skura
Tekst pochodzi z "Impulsu", dodatku dziennika "Trybuna"