Sierakowski: Kaczyński - szczęście w nieszczęściu

[2005-10-30 15:43:26]

Wybór Kaczyńskiego traktowany jest przez wielu ludzi o lewicowych poglądach jako narodowa tragedia. A ja się cieszę, że nie jest to Tusk. Co więcej - myślę, że jest to szczęśliwy wybór. Z dwóch kandydatów prawicy wygrał bowiem ten "prawdziwszy", który nie ma szans udawać, że jest prezydentem wszystkich Polaków.

Nie będzie też politykiem, który jednoczy i stara się nikomu nie narazić, przeciwnie, podzieli Polskę. Może wreszcie będzie to podział sensowny. Inaczej byłoby z kandydatem Platformy, który najpierw udawał bardziej prawicowego od polityków PiS-u, by zaraz potem przestrzegać przed ich radykalizmem i stawać w obronie dokonań III RP. Kiedyś zwolennik zamiany religii na wychowanie seksualne w szkołach, obecnie konserwatysta, wczoraj w krótkich spodenkach parlamentarnego sportowca, dziś mąż stanu. Prezydentura Tuska byłaby w znacznie większym stopniu kontynuacją zachowawczego i oportunistycznego stylu Aleksandra Kwaśniewskiego.

Niska frekwencja wyborcza oraz nomadyczny charakter polskich wyborców (najwięcej głosów w kolejnych wyborach przepływało między przeciwieństwami: z AWS do SLD, a z SLD do PiS) wskazują, że podziały na polskiej scenie politycznej funkcjonują w sposób nieadekwatny do podziałów interesów i opinii w społeczeństwie. Najpierw bezrobotni głosują na Tuska, dwa tygodnie później na Kaczyńskiego. Polskie partie są ciągle w dużej mierze medialnymi fikcjami nabierającymi doraźnych kształtów tylko przed wyborami. Ich celem zasadniczym nie jest reprezentowanie jakiejś grupy społecznej, której interesy rozumieją i chcą przedstawiać, co trwale odzwierciedlałoby się w programie. Całkowita niestabilność układu politycznego między kolejnymi kadencjami dowodzi, że mechanizm demokratyczny III Rzeczpospolitej jest głęboko niedorozwinięty. Same zaś wybory to za mało, jeśli w puli są tylko klecone co jakiś czas na nowo z tych samych twarzy koterie, a nie nastawione na reprezentowanie obywateli dobrze zakorzenione w społeczeństwie struktury polityczne. Ktokolwiek by stał przy władzy, rządzi siła inercji.

Z tego punktu widzenia lepszy dla stworzenia cywilizowanych podziałów w polskiej demokracji jest wyrazistszy z kandydatów prawicy, mający zaplecze w zwycięskiej partii parlamentarnej, suwerenny w swych decyzjach, niepodatny tak łatwo na opinie mediów. Lepszy także dla ludzi o lewicowych poglądach, bo to im będzie Kaczyński tworzył miejsce do pokazania Polakom alternatywnej wizji. Kaczyński sprzyja zdrowej alternatywie lewica - prawica, Tusk zaś sprzyjałby konfrontacji między III RP i populistami. Większym zagrożeniem dla lewicowej wizji politycznej, niż rządy prawicy, jest bowiem trwanie zamazanego układu sceny politycznej, w którym wizja ta nie może zaistnieć, co ciągle zmusza część Polaków do wybierania "mniejszego zła".

Polacy pokazali, że żądają radykalnej zmiany społecznej. I to jest najważniejsza informacja płynąca z tegorocznych wyborów. Nie wiadomo, czy skończyła się III Rzeczpospolita, wiadomo na pewno, że ostatecznie skończyło się poparcie dla niej. Wybierając Kaczyńskiego, wbrew sprzyjającym Tuskowi mediom, wbrew wynikowi pierwszej tury, wbrew zasadzie równowagi władzy, Polacy pokazali, że chcą zdecydowanej zmiany zasad.

Oliwa zawsze sprawiedliwa, chciałoby się rzec po porażce Donalda Tuska w wyborach prezydenckich. To właśnie przeprowadzona przez polityków PO eliminacja Włodzimierza Cimoszewicza umożliwiła Lechowi Kaczyńskiemu ustawienie się w roli reprezentanta opcji socjalnej przeciwko liberalnej opcji Tuska i zwycięstwo. Okazało się - i to jest druga najważniejsza lekcja płynąca z tych wyborów - że Polacy chcą państwa opiekuńczego i odrzucają liberalną politykę gospodarczą.

I tu zaczynają się problemy braci Kaczyńskich. Prosocjalny obraz Kaczyńskiego - na dobrą sprawę zbudowany dopiero po wycofaniu się Cimoszewicza, wcześniej był to głównie antykomunizm i zaostrzenie prawa - niewiele ma wspólnego z rzeczywistym planem politycznym PiS, jeśli poważnie traktować klasycznie liberalne wypowiedzi Kazimierza Marcinkiewicza (zainteresowanych konkretami odsyłam do wywiadu Marcinkiewicza dla "Newsweeka" zatytułowanego "Wierzę w kapitalizm"). Zresztą PiS nie będzie w stanie dokonać żadnej radykalnej zmiany w koalicji z Platformą Obywatelską, a inne możliwe koalicje nie wchodzą chyba w grę, jeśli PiS nie chce sprowadzić na siebie kataklizmu. Będzie to raczej szarpanina, jaką znamy z rządów AWS-UW. Ponadto, jak się okazało, PiS nie sformułował w trakcie przygotowań do wyborów żadnego policzalnego programu prosocjalnej polityki gospodarczej, który mógłby teraz przeprowadzić równie brawurowo i zaskakująco, jak udało się wygrać wybory.

Podobnie jak Platforma, bracia Kaczyńscy także ulegają kultowi PKB, nie dostrzegając, że wzrost gospodarczy oraz obniżanie podatków i obciążeń pracodawców, co PiS uznał za jeden ze swoich priorytetów rządowych, nie prowadzi wcale w Polsce do spadku bezrobocia. Gdyby bracia Kaczyńscy myśleli o poważnej zmianie polityki gospodarczej, a nie zadowalali się jedynie takąż retoryką, może zdecydowaliby się na przykład podnieść liniowy dziś CIT (do około 30-33 proc., tak jak jest to w większości państw europejskich) i wprowadzić ulgi tylko dla tych przedsiębiorców, którzy swoje zyski chcą inwestować i zatrudniać ludzi. W każdym razie nie da się po prostu obniżać podatków i podnosić wydatków.

Zdaje się więc, że znowu chodziło o zdobycie władzy, a "później się zobaczy". Bardzo szybko może się okazać, że PiS nie nadąży w praktyce rządzenia za swoim nowym wizerunkiem. Wielkie zwycięstwo to wielka odpowiedzialność - wyborcy, po tym jak powierzyli partii braci Kaczyńskich najważniejsze urzędy w państwie, będą bezlitośni, jeśli nie poczują realnej poprawy. Upokorzoną podwójnie Platformę czeka półopozycyjność, która jak dotąd zawsze kończyła się w Polsce porażką. PO raczej nie zdecyduje się na wariant ryzykowny, czyli wyjście z koalicji. Nie zrozumieliby tego jej wyborcy, zresztą Kaczyńscy zawsze mogliby rozpisać nowe wybory i poprzeczkę przed IV RP podnieść przed Polakami jeszcze wyżej, mówiąc im, że potrzebują większości absolutnej.

Wybory pokazały, czego chcą Polacy, ale dość łatwo też jest zorientować się, co będzie w stanie dać im nowa władza. Rozziew między jednym i drugim to miejsce dla lewicy. Z nadzieją witam więc rządy prezydenta Kaczyńskiego.

Sławomir Sierakowski



Autor jest redaktorem naczelnym "Krytyki Politycznej". Tekst ukazał się na łamach "Gazety Wyborczej".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku