Blum: Raport antyimperialny (styczeń)

[2006-01-27 14:43:43]

Ogłoszono: "Od teraz można w Iraku robić interesy"

Czytamy dzisiaj często o działaniach tego czy innego ministerstwa, o tym, że prezydent Iraku powiedział to czy zrobił tamto. Można by odnieść wrażenie, że Irak z wolna staje się suwerennym państwem, i pomimo tego, że nie jest ono ani specjalnie świeckie i że ucieka się do stosowania tortur, jest niepodległym, przyzwoicie funkcjonującym krajem. Potem jednak natrafiamy na wiadomość, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) i reszta międzynarodowej finansowej mafii - w której Stany Zjednoczone grają pierwsze skrzypce - udzielił Irakowi pożyczek i anulował dług. Dobrodziejstwa te są oczywiście - jak zawsze - obwarowane licznymi warunkami, których niedawnym efektem było zniesienie dopłat rządowych do cen paliw i innych produktów naftowych. Decyzja ta spowodowała pięciokrotny wzrost cen, co z kolei wywołało szerokie protesty irackiego społeczeństwa. [1] Kto w suwerennym kraju chciałby doprowadzić do jeszcze większych niedogodności i cierpień swojego narodu, doświadczonego przecież trwającą już trzeci rok okupacją? Jednak międzynarowa mafia finansowa zainteresowana jest tylko i wyłącznie narzuceniem konkretnego modelu gospodarczego i zmuszeniem państw do przestrzegania reguł wykładanych podczas podstawowego kursu amerykańskiej ekonomii wolnorynkowej: zrównoważonego budżetu, prywatyzacji oraz zniesienia wszelkich regulacji na rynku. W ten sposób stają się one otwarte na inwestycje międzynarodowego kapitału.

W przypadku gdy obecność 130 tysięcy amerykańskich żołnierzy, wciąż rosnąca liczba rozsianych po Iraku amerykańskich baz wojskowych i wszystkie skrojone w Waszyngtonie dekrety, wprowadzone w życie przez Rząd Tymczasowy, okażą się niewystarczające, sukces zapewnią działania MFW. Polityka gospodarcza Iraku przez kolejną dekadę będzie podporządkowana wymogom stawianym przez międzynarodowy kapitał w osobie MFW. Jest to ta sama organizacja, którą Joseph Stiglitz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii i były główny ekonomista Banku Światowego, obwinia o "spowodowanie zapaści gospodarczej w Rosji i Argentynie, oraz o doprowadzenie do upadku wielu gospodarek w krajach rozwijających się". [2]

Do tego wszystkiego dochodzi również dokonywane przez amerykańskiego okupanta rozdawnictwo najcenniejszego bogactwa Iraku - ropy naftowej. Kompleksowy opis tego procesu znajduje się w wydanym niedawno raporcie "Pozbawianie Iraku Dochodów z Ropy".

Raport ten ukazuje w jaki sposób polityka zagospodarowania złóż ropy naftowej - której zręby opracowano w amerykańskim Departamencie Stanu - zostanie wprowadzona w życie po grudniowych wyborach do irackiego parlamentu. Bez jakiejkolwiek publicznej debaty i przy ogromnych kosztach. Celem tej strategii jest przekazanie większości irackich pól naftowych, których złoża ocenia się na 64 procent wszystkich zasobów tego surowca występujących w Iraku - w zarząd międzynarodowych korporacji naftowych.

Przewidywany koszt wejścia w życie i realizacji podpisanych na nowo kontraktów jest w granicach 74-192 mld dolarów, porównując z sytuacją, w której eksploatacja złóż prowadzona była przez państwo.

Kontrakty te gwarantują ponadto niewyobrażalne zyski dla firm zagranicznych, z szacowanymi wskaźnikami zwrotu inwestycji od 42 do 162 proc. Ten rodzaj kontraktów znany jest pod nazwą umowy o podziale produkcji (UPP) i to właśnie do zawarcia takich umów dążyły firmy naftowe wspierane przez rząd Stanów Zjednoczonych; rozwiązanie to miało również swoich gorących zwolenników wśród wysoko postawionych urzędników Irackiego Ministerstwa Ropy Naftowej. Umowy te, których czas realizacji wynosi od 25 do 40 lat, są zwykle objęte klauzulą uniemożliwiającą ewentualne zmiany zawartych w nich postanowień. [3]

Autor tego raportu, Greg Muttitt, stwierdził: "Kontrakty na eksploatację ropy naftowej w tej formie są najbardziej kosztowne i w największym stopniu niezgodne z zasadami demokracji. Korzyści z wydobycia irackiej ropy powinny być udziałem mieszkańców Iraku, a nie zagranicznych firm naftowych". [4]

Jak zauważył ostatnio Noam Chomsky: "Każe nam się wierzyć, że Stany Zjednoczone dokonałyby inwazji na Irak, gdyby był on wyspą na Oceanie Indyjskim, której głównym towarem eksportowym byłyby ogórki w occie i sałata. To właśnie usiłuje nam się wmówić". [5]

Rekonstrukcja na amerykańską modłę

Administracja Busha ogłosiła niedawno, że nie ma ona już zamiaru uwzględniać w projekcie budżetu, który w lutym trafi do Kongresu, żadnych nowych środków na rekonstrukcję Iraku. Gdy nie zostanie już nic z pieniędzy przeznaczonych dotychczas na ten cel, to, zdaniem przedstawicieli USA w Bagdadzie, przyjdzie czas na działania rządów innych krajów oraz rządu irackiego. Szacuje się, że wartość niezbędnych wydatków, po to tylko by zapewnić podstawowe potrzeby takie jak dostarczenie energii elektrycznej i wody 26 milionom Irakijczyków, oraz by zabezpieczyć działalność usług komunalnych, to kwota rzędu kilkudziesięciu miliardów dolarów. [6]

Należy przy tym zauważyć, że znaczna część infrastruktury wymagającej dzisiaj odbudowy została zniszczona w wyniku przeprowadzonych z premedytacją bombardowań, zaczynając od pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, gdy przez 40 dni i nocy amerykańskie bomby niszczyły wszystko, co stanowi wyznacznik nowoczesnego społeczeństwa. Potem nastąpiło 12 lat bezdusznych sankcji gospodarczych, którym towarzyszyły często codzienne bombardowania mające na celu rzekomą ochronę stref "no-fly". Wreszcie zniszczenia dopełniły ataki bombowe, inwazja oraz zakrojona na szeroką skalę dewastacja kraju, rozpoczęta w marcu 2003 roku i trwająca nieprzerwanie do chwili, w której czytacie te słowa.

"Zamiarem Stanów Zjednoczonych nigdy nie była całkowita odbudowa Iraku", powiedział w czasie konferencji prasowej nadzorujący rekonstrukcję Iraku generał William McCoy z korpusu inżynieryjnego amerykańskiej armii. W wywiadzie udzielonym w ubiegłym tygodniu stwierdził on natomiast: "Naszym zadaniem miało być tylko rozpoczęcie prac, pierwszy impuls". [7]

Jest to klasyczna już niemal postawa Ameryki. Stany Zjednoczone mają długą i bogatą historię bombardowania narodów, nieszczenia całych osiedli i dzielnic miast, obracania w perzynę infrastruktury, kompletnej degradacji sytuacji życiowej ludzi, którzy uszli z życiem przed amerykańskimi bombami. Jak również i tego, że zrobiły one zadziwiająco niewiele, często praktycznie nic, by zrekompensować spowodowane przez siebie zniszczenia i straty.

Podczas konferencji w Paryżu, 27 stycznia 1973 roku, Stany Zjednoczone podpisały "Umowę o Zakończeniu Wojny i Ustanowieniu Pokoju w Wietnamie". Jednym z punktów tej umowy był artykuł 21, który stwierdzał: "Zgodnie ze swoją tradycyjną [sic!] polityką, Stany Zjednoczone przejmą na siebie zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy wojenne i wezmą aktywny udział w odbudowie Demokratycznej Republiki Wietnamu i regionu Indochin".

Pięć dni później prezydent Nixon wysłał premierowi Wietnamu Północnego depeszę, w której zobowiązywał się do tego, że (1) rząd Stanów Zjednoczonych, bez żadnych warunków wstępnych, włączy się w odbudowę Wietnamu Północnego, oraz że (2) wstępne szacunki określają przybliżony koszt amerykańskiej pomocy na 3,25 mld dolarów w ciągu najbliższych pięciu lat.

Nie został przekazany ani jeden dolar z tych, mających pomóc w odbudowie kraju, pieniędzy. I nigdy nie zostanie.

W tym samym mniej więcej czasie, amerykańskie bomby siały śmierć i zniszczenie w Laosie i Kambodży. Kraje te stały się również beneficjentami amerykańskiej "tradycyjnej doktryny politycznej": żadnych pieniędzy na odbudowę.

Później, w latach osiemdziesiątych, miały miejsce amerykańskie bombardowania Grenady i Panamy. Setki Panamczykow składało wnioski i petycje do kontrolowanej przez Waszyngton Organizacji Państw Ameryk oraz do sądów amerykańskich, włączając w to Sąd Najwyższy, by uzyskać "tylko zadośćuczynienie" za straty powstałe w wyniku Operacji Just Cause (pełna bezczelnej ironii nazwa nadana amerykańskiej operacji wojskowej). Nie dostali nic, podobnie jak mieszkańcy Grenady.

W 1998 roku Waszyngton w swojej niepojętej mądrości wystrzelił ponad tuzin pocisków rakietowych, które zrównały z ziemią zakład w Sudanie - który według Waszyngtonu produkował broń biologiczną i chemiczną. W rzeczywistości jednak był to mający ogromne znaczenie dla mieszkańców tego biednego afrykańskiego kraju zakład farmaceutyczny. Stany Zjednoczone przyznały się do błędu, odblokowując po wielu latach środki zamrożone na kontach należących do właściciela tej fabryki. Z pewnością należała się również i jemu jakaś rekompensata za poniesione straty. Nie otrzymał jednak nic, podobnie jak ludzie, którzy w wyniku tego ataku zostali ranni. [8]

W kolejnym roku miał miejsce przypadek Jugosławii: 78 dni przeprowadzanych 24 godziny na dobę bombardowań obróciło ten zaawansowany przemysłowo kraj w coś przypominające bardziej kraj Trzeciego Świata. Potrzeba rekonstrukcji i odbudowy była przeogromna. Minęło właśnie sześć i pół roku od czasu jak mosty Jugosławii zostały zatopione w Dunaju, zakłady przemysłowe i budynki mieszkalne zniszczone, podobnie jak sieć dróg i kolei. Jak dotąd jednak Jugosławia nie otrzymała od Ameryki, architekta i głównego sprawcy nalotów bombowych, ani grosza na rekonstrukcję.

Następnego dnia po ogłoszeniu przez USA decyzji o wstrzymaniu odbudowy Iraku, podana została informacja o wycofaniu się z podobnych działań w Afganistanie. [9] I to po tym, jak przez kilka lat miasta i osady w tym kraju były częstym celem intensywnych amerykańskich ataków rakietowych i bombowych.

Te zwyczaje klanowe

W audycji "All things considered" nadanej 7 grudnia na antenie amerykańskiego radia publicznego NPR, przedstawiono raport opisujący "honorowe zabójstwo", do którego doszło w Iraku i którego ofiarą padła wcześniej porwana młoda kobieta. Musiała ponieść śmierć z rąk członka swojej rodziny, gdyż istniało prawdopodobieństwo, że mogła ona zostać zgwałcona przez swoich porywaczy; rodzina musiała bronić swojego dobrego imienia i niezależnie od tego jak wspaniałą i kochaną była ona córką, jej kuzyn ją zastrzelił. Jak stwierdzono w tym raporcie, nie miało to absolutnie nic wspólnego z islamem, było jedynie "tradycją klanową".

Zaraz po tej informacji, na antenie radia wypowiadał się Gary Anderson, emerytowany pułkownik Marines, który przekonywał, że Stany Zjednoczone powinny kontynuować okupację Iraku. Jego głównym argumentem było to, że za żadną cenę nie można dopuścić, by bin Laden i jego współpracownicy pomyśleli, że można zmusić Stany Zjednoczone do "rezygnacji’. Powiedział też, że opuszczenie Iraku przez armię USA byłoby "niehonorowe" wobec Irakijczyków. Można zatem przypuszczać, że jest on gotowy w dalszym ciągu pozbawiać życia mieszkańców Iraku, zwłaszcza po to, by zachować ich honor. Antropolodzy donoszą, że jest to objaw swoistej "tradycji klanowej" właściwej ludziom mieszkającym w ojczyźnie Andersona.

Najprawdopodobniej też nie jest dla tego pułkownika żadnym powodem do zmartwień fakt, że większość rozumnych ludzi na świecie uważa Stany Zjednoczone za mocarstwo imperialne oparte na zabijaniu - dla niego jest to z pewnością powód do dumy - ale żeby ktoś mógł pomyśleć, że Stany Zjednoczone mogą "zrezygnować" z dalszego prowadzenia wojny? Po jego trupie. Albo po trupach innych ludzi.

Jankeska karma

Dyskusja dotycząca napływu do Stanów Zjednoczonych nielegalnych imigrantów zza południowej granicy toczy się już od lat. I od lat na okrągło rozważa się te same argumenty: czy i w jaki sposób powinniśmy ograniczać ich napływ do naszego kraju? Czy należy udzielać im amnestii, prowadzić dla nich programy pracy dorywczej? Czy imigranci wspierają gospodarkę, czy żyją tylko z zasiłków; jak powinno się traktować osoby zatrudniające nielegalnych imigrantów? I tak to się toczy od dziesięcioleci. Od czasu do czasu, z szeregów przeciwników imigracji, wyrwie się pytanie: czy Stany Zjednoczone mają jakiekolwiek moralne zobowiązania, dla których mają przyjmować u siebie tych Latynosów? Oto jedna z możliwych odpowiedzi: tak, Stany Zjednoczone powinny przyjmować tych ludzi, gdyż często opuszczają oni swoje ojczyzny z powodu beznadziejnej sytuacji spowodowanej zbrojnymi lub ekonomicznymi interwencjami Stanów Zjednoczonych w ich krajach. W Gwatemali i Nikaragui Stany Zjednoczone doprowadziły do obalenia rządów, które zamierzały podjąć zdecydowane działania zwalczające biedę. W Salwadorze z kolei, USA odegrały zasadniczą rolę w zniszczeniu ruchów politycznych, które mogłyby doprowadzić do powstania nastawionych społecznie rządów; nieco mniejszą, choć podobną rolę odegrały Stany Zjednoczone w Hondurasie.

Skutkiem takiej właśnie polityki jest armia zdesperowanych ludzi ruszających dzisiaj na północ w poszukiwaniu lepszego życia. Proces ten doprowadził do zwiększenia się ubóstwa w sąsiadującym z USA Meksyku, co z kolei zmusiło Meksykanów do podróży do Jankesolandu.

Chociaż Waszyngton od 1919 roku nie dokonał interwencji zbrojnej w Meksyku, Stany Zjednoczone od lat oferują policji i armii meksykańskiej swoje doświadczenie, uzbrojenie i informacje wywiadowcze, by zwiększyć ich skuteczność w dławieniu aspiracji mieszkańców Meksyku, jak to ma na przykład miejsce w prowincji Chiapas. Poza tym, w ramach układu NAFTA, sprowadzono do Meksyku tony subsydiowanej amerykańskiej żywności, co zmusiło meksykańskich rolników do opuszczenia swojej ziemi i dołączenia do tej zmierzającej na północ rzeki ludzkiej.

No cóż, może grozi nam atak biologiczny... ale nie ze strony Al-Kaidy

W tydzień po masowych demonstracjach antywojennych, które odbyły się 24 września w Waszyngtonie, podano do publicznej wiadmości, że w kilku punktach miasta, w tym w okolicach Lincoln Memorial, stwierdzono obecność śmiertelnej bakterii. Urządzenia monitorujące zagrożenie biologiczne stolicy w dniach 24 i 25 września wskazały występowanie bakterii francisella tularensis, która wywołuje chorobę zakaźną podobną w objawach do białaczki i która może być śmiertelna. Bakteria ta znajduje się na liście Departamentu Bezpieczeństwa Narodowego, obok wąglika i cholery. [10]

Moją pierwszą reakcją było: A to dranie, chcieli ukarać ludzi, którzy protestują przeciw wojnie. Nie cofną się przed niczym.

Moją drugą reakcją było: Bez przesady. Nie ma powodów do paniki i oburzenia. W tej samej wiadomości przedstawiciel ministerstwa zdrowia stwierdził, że bakteria ta może w sposób naturalny występować w glebie i organizmach małych zwierząt.

Moja trzecia reakcja przyszła jakiś miesiąc później, gdy czytałem o programie amerykańskiej armii, w ramach którego w latach 60-tych spryskiwano przy użyciu samolotów amerykańskie okręty wojenne. Użyto wówczas całej gamy substancji chemicznych i biologicznych po to by sprawdzić ich działanie na okręt oraz na załogę, a także po to, by opracować metody likwidacji szkód. Wśród tych substancji była właśnie bakteria pasteurella tularensis (inna nazwa: francisella tularensis), która, jak poinformował Departament Stanu, może prowadzić do groźnych objawów i dla której wskaźnik śmiertelności wynosi około sześciu procent. [11]

W testach tych używano żołnierzy sił zbrojnych jako królików doświadczalnych, nie pytając ich o zgodę i nie zapewniając im odpowiedniej opieki medycznej. Było to bardzo częste w okresie Zimnej Wojny i dotyczyło milionów ludzi. Mogę się dzisiaj założyć, że kiedyś w przyszłości dowiemy się, że podobne testy przeprowadzano również w ramach wojny z terrorem. Wnioskuję z tego, że skoro nasi wspaniali i szlachetni przywódcy nie wykazują troski o zdrowie żołnierzy, którym każą walczyć w swoich imperialnych wojnach, to o ileż mniej musi obchodzić ich zdrowie tych, którzy są wobec imperium w opozycji?

Wolności obywatelskie zajmują poczesne miejsce w retoryce administracji Busha

"To jest program o ograniczonym zasięgu, mający na celu chronić Stany Zjednoczone przed atakiem, i, powtarzam, zasięg tego programu jest ograniczony", powiedział prezydent Bush o stosowaniu przez Departament Bezpieczeństwa Narodowego podsłuchu wobec Amerykanów, bez wymaganego prawem nakazu sądowego. [12]

Oddajmy szatanowi sprawiedliwość. Prezydent ma rację, gdy mówi, że zasięg tego programu był ograniczony. Do osób, które szpiegowano. Nikt - powtarzam nikt - kogo nie śledziliśmy, nie był śledzony.

Z drugiej jednak strony, wielu specjalistów z zakresu prawa, wśród nich były przewodniczący Sądu Najwyższego Lewis Brandeis, uważa, że podsłuchiwanie i śledzenie Amerykanów przez rząd amerykański musi zostać uznane za działanie niezgodne z konstytucją, w świetle Czwartej Poprawki, która - co może warto przypomnieć - stwierdza: "Nie wolno naruszać wolności osobistej obywateli, ich miejsca zamieszkania, będących ich własnością dokumentów oraz innych przedmiotów, poprzez niepoparte dowodami przesłuchanie lub przejęcie. Jedyną prawną metodą jest uzyskanie nakazu sądu, wydanego w oparciu o dowody lub zeznanie pod przysięgą, który ponadto dokładnie opisuje miejsce mające zostać przeszukane".

Thomas Jefferson powiedział kiedyś, że ceną wolności jest permanentna i całkowita jawność. Ale, jak ktoś słusznie zauważył, miał on na myśli obywateli kontrolujących poczynania władzy, a nie odwrotnie.

Przypisy
[1] Los Angeles Times, 28 grudnia 2005, s. 1; Agence France Presse, 23 grudnia 2005
[2] Johann Hari, "Dlaczego Narzucamy Irakowi Ten Zdyskredytowany Fundamentalistyczny Model Gospodarki?" The Independent 22 grudnia 2004;
tak, tak, 2004 roku, ten proces trwał już od jakiegoś czasu.
[3] http://www.crudedesigns.org/
[4] Wywiad przeprowadzony przez Institute for Public Accuracy, 22 listopada 2005
[5] Wywiad Andy Clarka, Amsterdam Forum, 18 grudnia 2005, audio i tekst: http://www.informationclearinghouse.info/article11330.htm
[6] Washington Post, 2 stycznia 2006, s. 1
[7] Ibid.
[8] William Blum, "Freeing the World to Death: Essays on the American Empire", s.134-8 http://www.cup.uni-muenchen.de/pc/mackowski/WilliamBlum/zbombardowanie.html
[9] Washington Post, 3 stycznia 2006, s.1
[10] Washington Post, 2 października 2005, s. C13
[11] http://www.deploymentlink.osd.mil/current_issues/shad/shad_intro.shtml
Również: Associated Press 9 października 2002, New York Times 24 maja 2002, s.1
[12] Associated Press, 2 stycznia 2006

William Blum
tłumaczenie: Sebastian Maćkowski



William Blum jest autorem książek:
Killing Hope: US Military and CIA Interventions Since World War 2;
Rogue State: A Guide to the World’s Only Superpower (polskie wydanie www.panstwozla.pl);
West-Bloc Dissident: A Cold War Memoir;
Freeing the World to Death: Essays on the American Empire.

Więcej informacji o Autorze dostępnych jest na stronie www.killinghope.org.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


21 września:

1909 - Urodził się Kwame Nkrumah, polityk ghański, działacz ruchu panafrykańskiego w Europie i USA. Jeden z inicjatorów utworzenia OJA. 1957-60 premier, 1960-66 prezydent Ghany. Realizował koncepcję tzw. socjalizmu afrykańskiego. Obalony przez wojskowych.

1928 - Czterodniowy strajk 10 tysięcy włókniarzy łódzkich przeciwko nowemu regulaminowi pracy; zakończony zwycięstwem.

1976 - USA: Orlando Letelier, minister w rządzie Salvadora Allende, został zabity w Waszyngtonie przez bombę podłożoną przez tajnych agentów Pinocheta.

1997 - W wyborach parlamentarnych w Polsce zwyciężyła AWS - 33,8% (201 mandatów), przed SLD - 27,1% (164), UW - 13,4% (60), PSL - 7,3% (27) i ROP - 5,6% (6). UP, zdobywając 4,74 %, nie weszła do sejmu.

2009 - Obalony i wypędzony z Hondurasu były prezydent Manuel Zelaya potajemnie wrócił do stolicy kraju Tegucigalpy, gdzie schronił się w ambasadzie Brazylii.


?
Lewica.pl na Facebooku