Na początek może powiedzmy, żeby nie było żadnych wątpliwości, że w pełni akceptujemy prawo "Rzeczpospolitej" do opublikowania karykatur i uważamy, że jedyną dopuszczalną formą krytyki takiej decyzji jest skierowanie sprawy do sądu. Jednocześnie uważamy, że jest to błąd, a "Rzeczpospolita" zdecydowała się na taki krok z powodów przede wszystkim komercyjnych. Poniżej chcielibyśmy przedstawić nasze argumenty.
Redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", uzasadniając taką decyzję, stwierdził, że „redakcja gazety całkowicie odrzuca metody, do których odwołali się protestujący muzułmanie i że wolności wypowiedzi trzeba bronić także wtedy, gdy nie zgadzamy się z jej treścią”. Jednak według nas jest to jedynie dosyć zgrabnie skonstruowana wypowiedź, za którą kryje się tania pogoń za sensacją i chęcią zwiększenia nakładu.
Po pierwsze "Rzeczpospolita" w obronie wolności słowa mogła opublikować zarówno wyrazy poparcia dla Duńczyków, jak i same karykatury już dużo wcześniej. Przypomnijmy, że „Jyllands-Posten” opublikowała je we wrześniu, a pierwsze ostre reakcje dyplomatyczne i bojkot duńskich produktów rozpoczęły się jakiś czas temu. Jednak "Rzeczpospolita" wydrukowała je dopiero, kiedy stały się one najbardziej gorącym i jednocześnie pewnym i bezpiecznym tematem medialnym, a redakcja dostała informacje, że do takiej akcji szykują się konkurenci.
Po drugie odrzucenie przemocy, jako reakcji na obrażanie czyichś uczuć religijnych jest największym truizmem, jaki może istnieć. Nie ma w Polsce liczącej się gazety, telewizji, czy radia, które by taką przemoc aprobowało. Nie aprobują jej także polscy obywatele, zarówno katolicy, jak i muzułmanie. Nie trzeba takiej oczywistości ogłaszać, a jeśli naczelny "Rzeczpospolitej" odczuwał potrzebę solidaryzowania się z duńską gazetą, nie musiał do takiego oświadczenia dodawać samych karykatur i obrażać przy okazji niewielkiej i bezsilnej społeczności polskich muzułmanów.
Po trzecie całkowicie ubocznym skutkiem takiej decyzji może być zastąpienie przemocy fizycznej ze strony niektórych muzułmanów, czasami równie bolesną, przemocą werbalną ze strony przeciwników islamu. Wynika to z prostego faktu, że skoro na obrażanie uczuć innych może pozwolić sobie jedna z największych gazet w Polsce, to znaczy, że odpowiednie przepisy polskiego prawa w tym zakresie są martwe. Tym samym można całkowicie bezkarnie wypisywać w internecie, choćby na forum ARABII.pl, opinie, że wszystkich muzułmanów trzeba (w łagodnej wersji) wyrzucić z Europy, bądź (w tej ostrzejszej) powystrzelać.
Po czwarte decyzja "Rzeczpospolitej" o opublikowaniu karykatur (podkreślimy ponownie, że nie chodzi o samo wyrażenie sprzeciwu wobec gwałtownych reakcji, jakie miały miejsce np. w Palestynie i jednoczesne poparcie dla Duńczyków) może niepotrzebnie narazić na niebezpieczeństwo wielu Polaków mieszkających za granicą i wpływa negatywnie na wizerunek Polski w krajach muzułmańskich. Dyplomaci arabscy, z którymi mieliśmy kontakt, podkreślali, że jakiekolwiek inne ostre i krytyczne reakcje mediów i ewentualne deklaracje polskich władz przeszłyby bez większego echa. Natomiast opublikowanie karykatur nie daje im żadnego pola manewru i wymusza zdecydowane działania. Jednocześnie podchwycona przez światowe i regionalne media może spowodować gwałtowną reakcję „ulicy”.
Po piąte zdecydowany przekaz "Rzeczpospolitej", jeśli chodzi o muzułmanów w Polsce i na świecie, został skierowany w próżnię. Muzułmanie przekonani o tym, że reakcje władz krajów muzułmańskich, jak i samych muzułmanów na publikacje karykatur Mahometa były niewspółmierne do problemu, są o tym przekonani bez publikacji "Rzeczpospolitej", a fanatycy ziejący nienawiścią do zachodniego świata zieją tą nienawiścią od dłuższego czasu i nie zmieni tego nawet publikacja karykatur w stu kolejnych gazetach. Jednocześnie opublikowanie karykatur w zasadzie nie zrobi większego wrażenia na muzułmanach negatywnie nastawionych do umownego „Zachodu”, którzy takiego gestu się spodziewają. Natomiast publikacja boleśnie uderzy w muzułmanów, którzy do tego „Zachodu” (w swoim własnym mniemaniu) przynależą, osłabiając ich pozycje we wspólnocie i wzmacniając ekstremistów.
Jednak wydaje się, że to nie muzułmanie byli głównym adresatem tekstu "Rzeczpospolitej", a "zwykli" Polacy, jakich pełno na forach internetowych; Polacy mający jasny i sprecyzowany obraz tego „mordercy, pedofila i terrorysty Mahometa”, Polacy mający dość poprawności politycznej i tolerancji, Polacy od dawna apelujący o „pokazanie muzułmanom gdzie ich miejsce” i mający wszystkich „muzułmanów, pedałów i innych zboczeńców” w przysłowiowej dupie. Tutaj można w pełni pogratulować "Rzeczpospolitej". "Normalni" Polacy są na pewno dumni z "Rzepy", o czym Redaktorzy gazety mogą się przekonać czytając komentarze, jakie pojawiły się na forach internetowych pod wiadomościami o opublikowaniu w gazecie karykatur Mahometa.
Podsumowując uważamy, że sprzeciw "Rzeczpospolitej" wobec ograniczania wolności słowa, jak i przemocy był uzasadniony. Jednak decyzja gazety o opublikowaniu karykatur była błędna i najbardziej prawdopodobnym efektem publikacji będzie wzmocnienie ksenofobicznych nastrojów i tak dosyć zamkniętego na obcych polskiego społeczeństwa, zaszkodzenie polskim obywatelom przebywającym zagranicą, wzmocnienie skrajnych postaw wśród muzułmanów i jednocześnie zwiększenie prawdopodobieństwa aktów wrogości wobec nielicznej muzułmańskiej mniejszości w Polsce. Co gorsza teraz każdy będzie mógł wznosić (i wznosi!) okrzyki: „Bij muzułmanina”, jednocześnie żyjąc w miłym przeświadczeniu, że broni wolności słowa. Jest to paradoks, że walcząc o prawo do wolności wypowiedzi wyzwalamy w nas najgorsze instynkty.
Bojkot towarów duńskich, wycofanie dyplomatów, a w szczególności agresja wobec obywateli Unii Europejskiej w krajach arabskich wymaga naszego protestu. Reakcja świata muzułmańskiego jest nadmierna i nie można ugiąć się pod szantażem rządów państw arabskich domagających się przeprosin od państwa duńskiego za czyn, którego dokonała jedna z wychodzących tam gazet. Nie zmienia to faktu, że walcząc o wolność słowa nie musimy jednocześnie walczyć z Arabami i muzułmanami jako takimi, co – niestety – redakcja "Rzeczpospolitej" mimowolnie zrobiła przedrukowując karykatury.
Paweł Kubicki
Marek Kubicki
Tekst pochodzi z portalu internetowego www.arabia.pl.