Ponad 400 tysięcy osób uczestniczyło w ubiegłotygodniowych demonstracjach wymierzonych przeciwko rządowym planom zmian we francuskim prawie pracy. Projekt o wdzięcznej nazwie "Kontrakt dla młodych ludzi" zakłada "uelastycznienie" prawa pracy, umożliwiając pracodawcom znacznie prostrze zwolnienie z pracy młodego człowieka (projekt ma dotyczyć osób do 26 roku życia) w czasie pierwszych dwóch lat pracy. Obecnie we Francji jedna na pieć osób w wieku od 18 do 25 lat jest bezrobotna, dwa razy wiecej niż wynosi średnia krajowa. Rząd chce ułatwić pracodawcom zwalnianie z pracy młodych i utrudnienie młodym znalezienia stałej pracy.
Mobilizacje przeciwko rządowym planom były silne we wszystkich częściach kraju, w niektórych miały charakter masowy. W południowym mieście Tuluza demonstrowało 15 tysięcy osób, w zachodnim Rennes 10 tysięcy. W tych dwóch miastach demonstracje były zdominowane przez młodzież. Tamtejsze uniwersytety przegłosowały rozpoczęcie strajku przeciwko proponowanym reformom. W paryskiej demonstracji w dużej liczbie reprezentowani byli związkowcy i choć czas ferii zimowych oznaczał, że znalazło się tam dużo mniej młodzieży, to jednak ulicami stolicy przemaszerowało ponad 45 tysięcy osób. Był to świetny wstęp do kampanii przeciwko reformom prawa pracy.
Kampania jest wspierana przez wszystkie kluczowe siły francuskiej lewicy, włączając w to Rewolucyjną Ligę Komunistyczną (LCR), Francuską Partię Komunistyczną a także Partię Socjalistyczną. Do kampanii przyłączyła się główna centrala związkowa Francji - CGT. Wszystkie te organizacje wystosowały wspólną deklarację sprzeciwiającą się rządowym propozycjom. Wezwano do zorganizowania krajowego dnia akcji przeciwko reformom, choć jeszcze nie ustalono daty.
W centrum tej koalicji znajdują się siły, które w maju ubiegłego roku wystąpiły wspólnie w potężnej kampanii na rzecz odrzucenia neoliberalnej, antypracowniczej konstytucji Unii Europejskiej. W następstwie świetnej, lewicowej kampanii przeciwko projektowi konstytucji, większość Francuzów dorzuciło jej przyjęcie w referendum. Wynik referendum zaszokował francuską i europejską klasę rządzącą i odebrał jej nieco pewności siebie, ale jak widać, kapitaliści i ich rządy nie ustają w próbach zlikwidowania ostatnich praw socjalnych, jakie ludzie pracy wywalczyli sobie przez dekady.
Rozmiar zeszłotygodniowych protestów pokazuje, że większość ludzi we Francji odrzuca neoliberalizm i widzi związek między konstytucją europejską i ostatnimi rządowymi atakami na prawa pracownicze.
"Kontrakt dla młodych ludzi" został ogłoszony przez rząd w styczniu, w następstwie listopadowych walk młodzieży z przedmieść. Rząd usiłował przeforsować tę antyspołeczną ustawę, stwarzając złudzenie, że chodzi o rozwiązanie problemów społecznych bezrobotnej młodzieży. Pierwotnie, badania opinii publicznej wskazywały na to, że większość ludzi zgadza się z planami rządowymi. Głoszono bowiem, że jest to plan na rzecz rozwiązania problemów biedoty z przedmieść wielkich miast, plan, który ma znaleźć wyjście z beznadziejności i nędzy. Ale teraz wyniki takich badań wskazują na tendencję odwrotną. Te propozycje nie mają bezpośredniego związku z walkami i oczywiście nie mogą być żadnym rozwiązaniem dla trudnej sytuacji młodzieży. Większość francuskich pracowników i młodzieży odrzuciło rządową mistyfikację.
Ostatnie demonstracje oznaczają poważny krok naprzód w procesie budowy zjednoczonej, masowej politycznej alternatywy dla neoliberalizmu we Francji. Jest to kolejny ważny krok w kierunku przebudzenia lewicy i zaangażowania się jej w środowiskach najbardziej zmarginalizowanych warstw proletariatu, w szczególności imigranckiej młodzieży z przedmieść, tej młodzieży, która w listopadzie 2005 roku gwałtownie wystąpiła przeciwko establishmentowi, przeciwko systemowi rasizmu i braku perspektyw. Wszystko wskazuje na to, że francuski antykapitalistyczny ruch oporu rośnie, zyskuje na znaczeniu i nabiera sił.
Barłomiej Zindulski