Od Platformy Obywatelskiej różni się tym, że nie mówi ludziom bezczelnie, że są nic nie warci i że dbać będzie o interesy tych, co mają - przedsiębiorców - bo to oni są drożdżami wzrostu, itp. PiS wykorzystuje frustracje pokrzywdzonych, aby skuteczniej i bardziej subtelnie słuzyć interesom oligarchii, banków, korporacji, biznesu. Wyjaśnia, więc ludziom, że są ofiarą spisku, slużb, komuszych układów, jakiejś wszechpotężnej tajnej mafii. Wznosi wizerunek smoka, wymyślonego wroga, aby potem - niczym św. Jerzy - dzielnie z nim walczyć.
Okantowani na wypłacie robotnicy mają wierzyć, że likwidacja Wojskowych Służb Informacyjnych ulży ich losowi. Mariusz Kamiński z fanatycznym błyskiem w oku scigający korupcję ma być lekiem na przekręty prywatyzacyjne, ustawione przetargi, uciekanie od zobowiązań poprzez sztuczne wyzbywanie się majątku. Gdy Kaczory widzą problem, mają zwykle jeden pomysł: powołać urząd, albo urząd zlikwidować. Odbyć kilka hucznych konferencji prasowych, nie dotykając nawet mechanizmów, które za tym problemem czy niesprawiedliwością stoją.
Eksploatują to, co było regułą polskiej polityki i co zawsze służyło zaciemnianiu konfliktu interesów w polskim społeczeństwie - historyczny spór: komuna - "Solidarność". Skoro nie chcą przyznać, że odpowiedzialność za los biednych ponoszą bogaci, to muszą znaleźć kozła ofiarnego:
postkomunistów, tradycyjnie Moskwę, czasami Unię Europejską. To, czego się nie da zwalić na komuchów, zawsze można zwalić na zagranicę.
Powstaje sztuczny obraz oblężonej twierdzy, w której dzielni patrioci walczą z nihilizmem liberałów i zdradą dawnych sługusów Moskwy, skażonych nieuczciwością "wyssaną z mlekiem matki Partii". Kiedy polskim pracownikom dokopie jakaś francuska korporacja, to Kaczory ogłoszą, że winni są Francuzi, a nie korporacyjny globalny kapitalizm, dający korporacjom władzę nad ludźmi wiekszą niż ma najjaśniejsza III, IV czy któraś tam z kolei RP.
Ten nacjonalizm i antykomunizm okraszany chadecką retoryką, sprowadzającą się zwykle do symbolicznych gestów w rodzaju becikowego, buduje horyzont umysłowy cofający nas do okresu sanacji. Władza staje się tu dobrym, choć surowym panem, gotowym podeptać demokratyczne procedury dla dobra "polskiej sprawy". Nie mogąc i nie zamierzając ludziom zapewnić bezpieczeństwa socjalnego, PiS stawia na sekurytaryzm, na wysokie kary, nowe więzienia i rozbudowę elementów państwa policyjnego. Przy czym policja, straż miejska, prokuratura działają sprawnie i szybko w obronie interesów kamieniczników, przedsiębiorców, własności prywatnej i zdają się znikać z powierzchni ziemi, gdy są łamane prawa lokatorskie, pracownicze czy konsumenckie. W groźnym, ojcowskim państwie Kaczorów kamienicznik odłączający ogrzewanie lokatorom zimą, aby się ich pozbyć jest bezpieczny, a wyroku sądu o ponowne włączenie centralnego nie sposób wyegzekwować. Przedsiębiorcy budowlani notorycznie nie płacący za pracę, przepisujący majątek na krewnych i przyjaciół nigdy nie zostaną dotknięci karzącą ręką prawa, bo sprawiedliwość jest tylko dla tych, co na górze. Im bardziej państwo staje się klasowe, niedemokratyczne, im więcej społecznej krzywdy, tym częściej będziemy mieli pokazowe aresztowania, rewizje, i procesy kierowane przeciw tym firmom i osobom, które nie były dość rozsądne, aby dołączyć do orszaku wojennego PiS. Władza obiecuje więc, że postawi na każdym rogu policjanta, który będzie pilnował, aby nikt ci nie ukradł portfela. Nie zrobi natomiast nic przeciwko tym, którzy cię okradają na co dzień, sprawiając, że ten portfel jest zwykle pusty.
Kaczyńscy wygrali dzięki lewicowej, antyliberalnej retoryce. Ale zaraz potem znieśli opodatkowanie dochodów kapitałowych, zapowiedzieli dalsze obniżanie najwyższych podatków, a ich minister skarbu, zanim odszedł w atmosferze podejrzeń o korupcję, zapowiadał, że sprywatyzuje wszystko, co zostało jeszcze w rękach państwa. Większość krytyków rządu Marcinkiewicza i prezydentury Kaczyńskiego zarzuca im często posunięcia, które są w istocie słuszne. Jest to krytyka z pozycji neoliberalnych takich działań, jak walka o niższy VAT w budownictwie na forum UE, czy przeciwstawienie się fuzji banków PKO S.A. i BPH. To oczywiście zapewnia Kaczorom długie i stabilne rządy. Jedynym skutecznym sposobem na odsunięcie ich od władzy byłaby krytyka z pozycji, dzięki którym wygrali oni wybory, to jest: socjalnych i lewicowych. Do tego jednak potrzebna jest lewica, a nie SLD czy SdPl.
Kiedyś może będzie się w Polsce płacić za nadgodziny, wypłacać pensje w terminie, szanować interes publiczny i przedkładać go nad prywatę. Nie dokonają tego jednak bracia Kaczyńscy, którzy są nowym, cwańszym i sprytniejszym wydaniem Polski liberalnej a nie socjalnej.
Piotr Ikonowicz