Wojna, której końca nie widać

[2006-03-17 21:20:39]

Dziewiętnastego marca 2003 roku, bez zgody Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych i wbrew stanowisku wielu krajów utrzymujących przyjazne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, administracja Busha rozpoczęła – jak się później okazało – jedną z najdłużej trwających wojen w amerykańskiej historii. Dzisiaj, w jej trzecią rocznicę, zaczynamy coraz wyraźniej dostrzegać, że inwazja na Irak jest największą katastrofą amerykańskiej polityki zagranicznej od czasów wojny w Wietnamie. Koszt ludzki i finansowy tej wojny jest ogromny: zginęło w niej 2300 Amerykanów, ponad 16 tysięcy zostało rannych; wojna kosztowała życie około 130 tysięcy Irakijczyków, a jej koszt osiągnął już 300 miliardów dolarów. Szacuje się, że całkowity koszt wojny może przekroczyć trylion dolarów.

Zdajemy sobie również niestety sprawę ze szkód jakie decyzja o inwazji na Irak uczyniła amerykańskiej polityce zagranicznej oraz wizerunkowi Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej. Wojna stała się doskonałym podłożem dla powstania kolejnych zastępów religijnych ekstremistów, w niebezpieczny sposób zwiększyła napięcie między różnymi odłamami świata islamskiego, wzmocniła pozycję Iranu, tak w samym Iraku jak i w toczącej się dyskusji dotyczącej irańskich badań nuklearnych. Wojna w Iraku może więc w konsekwencji doprowadzić do największych w historii zakłóceń w światowym wydobyciu i handlu ropą naftową. Wreszcie, pozycja Stanów Zjednoczonych w tym regionie świata uległa znacznemu osłabieniu i a amerykańskie siły zbrojne wykorzystane są do granic ich wytrzymałości.

Jednak wszystkie te dane i liczby nie są w stanie oddać w pełni tragedii dokonującej się w Iraku oraz jej konsekwencji dla przyszłości tego kraju oraz Bliskiego Wschodu. Niedawne wydarzenia pokazują jasno, że Irak znajduje się na skraju wojny domowej, której armia amerykańska – często obwiniana za obecną beznadziejną sytuację w Iraku - nie będzie w stanie zapobiec. W wyniku krwawych ataków wymierzonych w społeczność sunnicką, do których doszło po zbombardowaniu szyickiego meczetu w mieście Samara, zginęło conajmniej 1400 osób. Ten wybuch przemocy, będący głównie udziałem uzbrojonych oddziałów szyickich, nastąpił po miesiącach dokonywanych konsekwentnie – choć na niewielką skalę - czystek etnicznych oraz operacji milicji szyickiej przeciw sunnitom. Działania te prowadzone były na rozkaz i pod nadzorem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Iraku oraz irackiej armii, wyszkolonej i wyposażonej przez Stany Zjednoczone.

W ciągu trzech lat trwającego konfliktu, administracja Busha oraz wspierający ją dziennikarze i publicyści, próbowali za wszelką cenę tworzyć iluzję dokonujących się w Iraku przemian i postępu na drodze do demokracji. Każdy krok w kierunku demokratycznego państwa był entuzjastycznie określany jako znaczące osiągnięcie tak administracji jak i samych Irakijczyków. Jednak, jak wskazywało wielu komentatorów również w naszej gazecie, każde z tych osiągnięć było jedynie kolejnym krokiem prowadzącym do wzrostu przemocy i pogorszenia się, i tak już złej, sytuacji życiowej zwykłych Irakijczyków. Jedyna sprawa, która może mieć rzeczywisty i korzystny wpływ na sytuację w Iraku – ustanowienie odpowiedzialnego i zjednoczonego rządu irackiego, który zaprowadziłby porządek i poprowadził rekonstrukcję kraju – wciąż pozostaje pobożnym życzeniem, pomimo wysiłków ambasadora USA w Iraku Zalmaya Khalilzada. Trzeba zdawać sobie jednak sprawę, jak niezmiernie trudne jest budowanie jedności w kraju, w którym popełniono pierworodny grzech inwazji, wojny i okupacji, gdzie dokonano licznych przestępstw i błędów, od Faludży przez prace nad nową konstytucją Iraku, aż do Abu Ghraib.

Od początku inwazji, administracja Busha, poszukując kolejnych dla niej uzasadnień, przedstawiała również coraz to nowe powody, dla których Stany Zjednoczone powinny “utrzymać kurs”. Wycofanie się armii amerykańskiej z Iraku, jak nam wmawiano, wzmocniło by jedynie ruch oporu, uczyniło by Irak doskonałym schronieniem dla różnej maści terrorystów i bojowników świętej wojny, oraz doprowadziło by do wojny domowej. Każda z tych przepowiedni się niestety powoli urzeczywistnia. Oczywiście nie dlatego, że Stany Zjednoczone opuściły Irak czy też ogłosiły termin wycofania wojsk z tego kraju, ale dlatego, że trudno jest zahamować bieg zdarzeń wywołany i napędzany przez wojnę i okupację.

Dzisiaj mówi się nam, że opuszczenie przez nas Iraku doprowadzi do wybuchu totalnej wojny domowej. Nie jest to wykluczone. Kilka ostatnich tygodni może stanowić doskonały przykład przyszłego rozwoju zdarzeń: sunnici walczący z szyitami, szyici walczący z sunnitami, milicje szyickie walczące między sobą, obarczając winą za to wszystko Stany Zjednoczone. Skutkiem takiego scenariusza będzie nasilenie ataków przeciwko żołnierzom armii amerykańskiej. Po ataku bombowym na szyicki meczet w Samarze, przewodniczący największej szyickiej partii SCIRI (Supreme Council for the Islamic Revolution in Iraq), Abdul Aziz al-Hakim, obarczył winą za ten atak ambasadora Stanów Zjednoczonych. Stwierdził on, że dążenie przez Amerykanów do rozbrojenia związanej z SCIRI milicji szyickiej było prezentem i zachętą dla zamachowców. Inni przywódcy społeczności szyickiej występowali z podobnymi oskarżeniami. Również jeden z bardziej umiarkowanych, Wielki Ajatollah Ali Sistani, nakazał oddziałom milicji, by te wzięły na siebie ochronę szyickich meczetów przed ewentualnymi atakami. Również sunnici – nawołując do kontynuowania ataków wymierzonych w Amerykanów - obarczyli winą za eskalację przemocy armię USA, która nie nie potrafiła zapewnić bezpieczeństwa sunnickim meczetom. Sytuacja ta, w której amerykańskim okupantom udało się zwrócić przeciwko sobie główne grupy żyjące w Iraku, musi budzić niepokój.

Wydaje się, że w dzisiejszej sytuacji Ameryka nie jest w stanie zapanować nad wydarzeniami w Iraku i powstrzymać tego kraju przed stoczeniem się w wojnę domową. Jak zauważa Juan Cole w swoim blogu Informed Comment, w czasie ostatnich krwawych zajść na ulicach irackich miast dowództwo armii USA wydało żołnierzom rozkaz pozostania w koszarach. Pokazuje to jednoznacznie, że dalsza obecność wojsk amerykańskich w Iraku nie może przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa jego mieszkańców.

Najlepszym rozwiązaniem obecnej sytuacji jest wycofanie wojsk amerykańskich z Iraku i zwrócenie się do innych krajów o pomoc w powstrzymaniu narastającej przemocy, w nadziei, że uda się zmienić bieg wydarzeń w Iraku. Niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyśmy naprawić to co zniszczyliśmy, nie mamy do tego ani prawa ani know-how. Amerykańska opinia publiczna, amerykańscy żołnierze i sami Irakijczycy wydają się doskonale zdawać sobie z tego sprawę. Już tylko 30 procent Amerykanów popiera działania administracji Busha w Iraku, a 72 procent stacjonujących w Iraku żołnierzy amerykańskich jest przekonanych, że Stany Zjednoczone powinny opuścić Irak w ciągu tego roku. Wreszcie, co jest chyba najbardziej znaczące, 87 procent Irakijczyków chciałoby jak najszybszego zakończenia amerykańskiej okuopacji, a 47 mieszkańców Iraku procent popiera ataki wymierzone w siły USA. Nadszedł już najwyższy czas, by wyciągnąć Amerykanów z bagna, w które zapędził ich George W. Bush i jego administracja. Pozostaje otwartym pytanie, czy i kiedy nasi “przywódcy” w Waszyngtonie zaakceptują ten pogląd i zrobią wszystko by zapobiec kolejnym amerykańskim ofiarom wojny w Iraku.

Powyższy tekst jest komentarzem redakcyjnym zamieszczonym w tygodniku "The Nation".

tłumaczenie: Sebastian Maćkowski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku