Wygląd stanowi zarazem główne źródło sukcesów lalki, jak i przysparza jej najwięcej krytyków. Dostrzegają oni pokrewieństwo pomiędzy jej parametrami a rozpowszechnionymi zjawiskami bulimii i anoreksji. Paradoksalnie bowiem Barbie - jeden z najbardziej wpływowych wzorów kobiecości - różni się od rzeczywistych przedstawicielek swojej płci dość radykalnie. Czy którakolwiek kobieta ma talię około 45 centymetrów, waży trzydzieści parę kilo przy wzroście 178 cm i unosi przy tym biust, stanowiący niemal połowę tej wagi? A takie byłyby mniej więcej proporcje Barbie jako żywej osoby.
Obrońcy lalki odpierają te zarzuty powołując się na prawa wyobraźni. Idealizacja i przesada od zawsze wszak cechowały bohaterów baśni, malarstwa i pop kultury. W tym sensie Barbie ma pełne prawo do swoich przesadzonych cech cielesnych. Tyle, że w porównaniu z analogicznymi męskimi bohaterami, zbyt wiele z jej atutów opiera się na ograniczeniach. Rzecz nie tylko w jej szczupłości. Innym znaczącym elementem jej ciała są stopy trwale wygięte by pasować do bardzo wysokich obcasów, skutkiem czego lalka nie może sama stać ani boso, ani będąc obuta. Cecha ta przywodzi na myśl pozycję kobiety w dawnej kulturze patriarchalnej, gdzie za pomocą gorsetów czy krępowania stóp dokonywało się jednocześnie jej ubezwłasnowolnienia i estetyzacji.
Barbie różni się jednak zasadniczo od tradycyjnego ideału kobiecości. Ken, jej chłopak, nie stanowi dla niej centrum świata; mimo częstego przywdziewania sukni ślubnej, jest ona postrzegana jako panna, która w dodatku wcale się nie martwi brakiem męża. Jej płaski brzuch wyklucza wszelką myśl o ciąży, uznawanej za cel życia młodych dziewcząt. Trudno ją spotkać w kuchni, gdzie patriarchat upatruje głównego pola żeńskiej aktywności. Jednym słowem, lalka odbiega od wzorców, jakie mają do zaoferowania różnorakie kościoły i religie. Z ich punktu widzenia produkt Mattela to wizerunek kobiety grzesznej. Czy zatem Barbie pomaga w emancypacji? Tradycyjne lalki-niemowlęta służyły do tego, by przygotować kobietę do pełnienia roli matki. Poza macierzyństwem nie było dla niej innych dróg realizacji. Prestiż, władza i działanie pozostawały domenami wyłącznie mężczyzn. Pod tym względem amerykańska lalka reprezentuje bez wątpienia model bardziej wyzwolony. Wśród jej ról znajduje się przecież nie tylko policjantka i kosmonautka, ale nawet Barbie-prezydentka.
Jakże jednak odgrywać te role nie mogąc się utrzymać na nogach i wciąż się zastanawiając, czy dobrze się wygląda? Stroje lekarki lub strażaczki pozostają na Barbie tylko strojami, a zatem czymś, co podkreślać ma jej urodę. Dziewczynki nie bawią się nią w pożar, szpital czy wyprawę kosmiczną, lecz czeszą ją i przebierają. Można przypuszczać, że jako prezydentka nie byłaby zbyt postępowa, gdyż jej niepisany kodeks zabrania jej być niemiłą dla mężczyzn. Sprzeczność ta wiele mówi o połowicznej emancypacji kobiety w późnym kapitalizmie: z jednej strony kusi się ją wizją takiego samego sukcesu, jaki osiągnąć może mężczyzna, z drugiej jednak traktuje jako trofeum w rywalizacji, gdzie rola zdobywcy jest jej kategorycznie odmówiona.
Istnieje wszakże dziedzina, gdzie Barbie rzeczywiście posiada nieograniczone możliwości. Tę dziedzinę stanowi kupowanie. Wśród należących do niej rzeczy znajdują się niezliczone wakacyjne rezydencje, najlepszy sprzęt do uprawiania wszystkich sportów, jachty, samochody oraz przede wszystkim stroje. Mimo ich posiadania, lalka nieustannie robi nowe zakupy. Ich przepych i luksus wskazują na jej przynależność do wyższej klasy średniej, a dokładniej do sfery aspiracji owej klasy. Rogers twierdzi, że lalka „jest doskonałym obrazem uprzywilejowania" i że to właśnie w przywilejach leży istota jej atrakcyjności. Barbie uczy swoje wielbicielki z klas niższych, że sukces jest możliwy, a solidarność z towarzyszkami niedoli niepotrzebna. W ten sposób przyczynia się ona do zdławienia w zarodku świadomości politycznej wielu kobiet, którym do emancypacji przydałyby się właśnie działania zbiorowe.
Barbie to nie tylko rozpowszechniony wzór kobiecości. Łatwo się zapomina, że jest ona materialna i w materialnych okolicznościach się ją wytwarza. Podobnie jak w przypadku wielu innych wielkich firm, Mattel wykorzystuje do tego celu tanią siłę roboczą z Azji. Raporty mówią, że warunki, w jakich przebywają montujący lalkę pracownicy (głównie kobiety, a czasami dzieci), bywają bardzo ciężkie. Praca w fabrykach trwa w niektórych miejscach 12 i więcej godzin dziennie i jest szkodliwa dla zdrowia. Brak prawa do urlopu i zwolnień zdrowotnych, a także bardzo niskie zarobki i zakaz strajków dopełniają tego nieprzyjemnego obrazu. Zaiste, ma rację Rogers gdy pisze, iż „wspaniała Barbie oraz jej bezpieczny, wygodny świat, widziane od podszewki, wydają się dość ponure".
Różnice klasowe pomiędzy Barbie a większością jej wytwórców dodatkowo podkreśla kolor skóry. Amerykańska lalka jest bowiem zwykle postrzegana jako biała, pomimo że Mattel wypuścił na rynek wiele jej czarnych, latynoskich i azjatyckich wersji. Najczęściej są to jednak wariacje na temat podstawowego wzorca jasnowłosej blondynki, których wygląd nie odzwierciedla rasowego prawdopodobieństwa. Na przykład, lalki z założenia czarne (Christiny) w rzeczywistości „wypadają bardzo blado", bowiem kolor ich skóry przypomina śniadą karnację osoby białej, a włosy są wprawdzie ciemne, ale z reguły proste. Z kolei latynoskie Teresy mają zwykle niebieskie oczy i jasnobrązowe włosy. Wynika to nie tylko ze schlebiania rasistowskim stereotypom piękna, ale także z tego, że, jak pisze Rogers, „Barbie jest mało wiarygodna jako kobieta czarna, Azjatka, Indianka czy Latynoska". Kobiety takie bowiem nieporównywalnie rzadziej niż białe posiadają własną stadninę czy kort tenisowy.
Wniosek z tego wszystkiego taki, że Barbie uosabia kobiecość wymarzoną przez nowoczesny patriarchat: zawsze atrakcyjną, koniecznie młodą i najlepiej białą, otoczoną przez dobra konsumpcyjne i stanowiącą jedno z nich, a przy tym nie czującą żadnej solidarności z innymi przedstawicielkami swojej płci oraz resztą społeczeństwa. To, że wzorzec ten jest bardziej pociągający od wizji zawartej w religiach i tradycjach nie oznacza, że należy go akceptować i za nim podążać. Do realnej emancypacji wiedzie trudna droga, której lalka na swych niebotycznych obcasach z pewnością nie przebędzie.
Mary F. Rogers, Barbie jako ikona kultury, tłum. Ewa Klekot, Wydawnictwo MUZA SA, Warszawa 2003 r., s. 246
Katarzyna Szumlewicz