Wielgosz: Zmitologizowana Europa

[2005-09-07 21:45:52]

Wbrew pozorom, tematyka europejska jest właściwie nieobecna w polskim życiu publicznym. Nie oznacza to oczywiście, że o Europie i Unii Europejskiej w naszym kraju się nie mówi. Wręcz przeciwnie: mówi się i to dużo. Trudno znaleźć gazetę czy telewizyjny serwis informacyjny, w których nie wspominano by o Europie, jej jedności, wartościach, prawach i osiągnięciach. Problem nie w tym, że mówi się za mało, ale w tym, że mówi się za dużo.

Chodzi o to, że w naszych mediach rzeczywiste problemy Europy przesłaniane są przez rojenia typowe dla prowincjuszy patrzących przez szybkę na bogatszych sąsiadów. Mamy zatem licytowanie się w żądaniach wobec unijnej kasy, pseudopatriotyczną walkę o ciepłe unijne posadki dla skompromitowanych w kraju polityków wszystkich opcji, żałosne puszenie się przed wschodnimi sąsiadami i prostacki szantaż ze strony zwolenników projektu unijnej konstytucji. We wszystkich tych kwestiach pomija się natomiast zupełnie sens, charakter, społeczną treść europejskiego projektu, nie wspominając już jego stosunku do dominujących w dzisiejszym świecie tendencji. Przede wszystkim, ignorowany jest fakt, że Europa to nie jakiś skamieniały stan rzeczy, że Europa dopiero się staje, że wyłania się ze sporu o sens, kierunek i strategię unifikacji, i w tym znaczeniu jest produktem debaty której u nas w ogóle nie ma.

Właśnie ów wyparty w polskim życiu publicznym aspekt europejskiej jedności przywołuje w swej najnowszej książce pt. „Europa. Niedokończona przygoda” Zygmunt Bauman. Już tylko ta okoliczność sprawia, że praca ta zasługuje na miano bardzo ważnej. Sposób, w jaki autor podchodzi do kwestii europejskiej, z pewnością będzie niemiły przedstawicielom polityczno-ekonomicznego establishmentu nie tylko w naszym kraju. Dla Baumana bowiem stoimy dziś w obliczu wyborów, których znaczenie dla bliższej i dalszej przyszłości trudno przecenić. Co więcej, ich konsekwencje nie dadzą się ograniczyć wyłącznie do starego kontynentu. Bez popadania w zbytni patos można powiedzieć, że od tego, co zrobią Europejczycy, zależy dziś przyszłość całej planety.

Rzecz jasna, nie jest to zależność bezpośrednia, bo przecież wpływy geopolityczne UE są dziś niewielkie, a w przyszłości przyjdzie jej rywalizować z wyłaniającym się w szybkim tempie biegunem Chińsko-Wschodnioazjatyckim globalnego ładu. Niemniej trudno nie zauważyć znaczenia Europy jako ośrodka ograniczającego hegemonię obecnych i potencjalnych imperiów, a także jako miejsca realizacji eksperymentu społecznego, który może stać się doświadczeniem modelowym dla innych regionów świata. Zdaniem Baumana, okoliczności, z którymi mamy do czynienia w polityce międzynarodowej w pierwszej dekadzie XXI wieku, tylko zwiększają geopolityczne znaczenie europejskiej przygody. Poważny, a być może nawet ostateczny, kryzys hegemonicznych aspiracji Stanów Zjednoczonych, znajdujący efektowne wcielenia w atakach terrorystycznych z 11 września 2001 i klęskach wojennych wypraw do Afganistanu i nade wszystko do Iraku stanowi zagrożenie nie tylko dla regionów znajdujących się w polu zainteresowania planistów z Waszyngtonu, ale wręcz dla całej populacji kuli ziemskiej.

Jednobiegunowy charakter układów władzy w systemie globalnym i brak znamion szybkiego skonsolidowania się potęgi Azji sprawiają, że to właśnie na Europie spoczywa dziś odpowiedzialność za ograniczenie wojennych zapędów administracji prezydenta Busha juniora. Zdaniem autora „Niedokończonej przygody”, o znaczeniu postawy Europejczyków w tej kwestii świadczy dobitnie ofensywa ideologiczna, jaką przeciw nim prowadzą różni adwokaci „Nowego Amerykańskiego Stulecia”. Bauman przywołuje głośne ataki jednego z nich, Roberta Kagana, dyskredytującego Europejczyków za zbytnią miękkość i rzekomo naiwnie pokojowo-koncyliacyjne nastawienie. Podobne, jedynie brutalniej wyrażone, tony pojawiły się w wypowiedziach czołowych polityków USA- Donalda Rumsfelda i Dicka Chenney’a, kiedy Francja i Niemcy odmówiły udziału w gwałcącej prawo międzynarodowe agresji zbrojnej na Irak.

To, co dla zwolenników wojny prewencyjnej pokroju Kagana jest wadą, dla Baumana zdaje się największym atutem Europy. Odwołując się do koncepcji francuskiego marksisty, Etienne’a Balibara, pisze on, że stary kontynent ma do odegrania arcyważną rolę znikającego pośrednika (vanishing mediator). Podobnie jak protestantyzm, który w klasycznym ujęciu Maxa Webera był znikającym pośrednikiem przy formowaniu się kapitalizmu, Europa może się stać akuszerką projektu „Innego Nowego Stulecia”, które wyłoni się po zejściu z historycznej sceny imperium północnoamerykańskiego. Ten projekt rewindykowałby prawo międzynarodowe przeciw bushowskiemu unilateralizmowi, bronił idei państwa prawa przeciw państwu bezpieczeństwa narodowego, stawiał na dialog i wielobiegunowość ponad monologiem i dominacją, przywracał biednemu Południu godność i nadzieję zamiast szafować groźbami i szantażem. Niektóre europejskie koncepcje rozwiązania kwestii palestyńskiej czy irackiej już zawierają elementy, które da się włączyć do projektowanej matrycy rozwiązywania konfliktów w sprawiedliwszym i bezpieczniejszym świecie.

Gospodarczym odpowiednikiem znikającego pośrednictwa Europy w systemie międzynarodowym winno być wedle Baumana przeciwstawienie się ofensywie neoliberalizmu. Konstatując dramatyczne konsekwencje kilku dekad rządów fundamentalistów rynkowych w państwach OECD i międzynarodowych instytucjach finansowych w rodzaju WTO, MFW czy Banku Światowego, polski socjolog widzi szansę na zerwanie z monetaryzmem właśnie w projekcie europejskim. Zdaje sobie rzecz jasna sprawę, że projekt ten był dotychczas realizowany pod neoliberalnymi sztandarami. Dlatego nie szczędzi krytyki dzisiejszym elitom UE, które zamiast rozwiązania problemu światowej nędzy oferują rasistowską w istocie politykę uszczelniania granic i budowania europejskiej twierdzy odsyłającej imigrantów do budowanych za pieniądze europejskich podatników obozów (koncentracyjnych?), położonych w regionach eufemistycznie nazywanych „bliższymi krajom ich pochodzenia”.

Autor „Niedokończonej historii” pokazuje ekonomiczne mechanizmy leżące u podstaw koncepcji, które można by nazwać nowym wydaniem Festung Europa. Wskazuje tu przede wszystkim na fakt, iż aby znaleźć grunt dla popularyzacji quasirasistowskiej ideologii państwa bezpieczeństwa narodowego europejskie elity polityczno-ekonomiczne musiały najpierw dokonać zamachu na państwo bezpieczeństwa socjalnego. To strach przed utratą pracy i statusu społecznego, przed biedą i destabilizacją oraz komercjalizacją podstawowych usług publicznych popchnął wielu Europejczyków ku niechęci wobec obcych. Europejskie klasy rządzące dyskontują dziś ten strach dla wzmocnienia polityki, która leży u jego podstaw. Jednym tchem krzyczą zatem o konieczności otwarcia granic przed kapitałem finansowym i deregulacji stosunków pracy, a jednocześnie o zamknięciu granic przed ludźmi z Południa (z faktycznym zawieszeniem prawa do azylu politycznego na czele) i o wzmocnieniu kontroli własnych obywateli przez tzw. resorty siłowe.

Wielką wartością zarysowanej przez Baumana perspektywy jest ukazanie Europy jako projektu. Niestety, wielką jej słabością pozostaje deficyt analizy realnego przebiegu urzeczywistniania owego projektu. Nie ma tu sił społecznych zaangażowanych w europejską debatę, nie ma historycznego kontekstu, który jej towarzyszy. W konsekwencji zabrakło wewnętrznej dynamiki tożsamości europejskiej, która jest przecież zakorzeniona w żywym procesie dziejowym i jako taka stanowi raczej pole walki niźli ideę normatywną. Zabrakło też krytycznego (a nie tylko retorycznego) odniesienia do represyjnego dziedzictwa europocentryzmu. Wbrew temu, co sugeruje tytuł książki, nie znajdziemy w niej tych wszystkich elementów, które wydają się konieczne dla zrekonstruowania warunków niedokończenia europejskiej przygody.

Zapewne dlatego na pierwszych kilkudziesięciu stronach Bauman wygłasza apologię Europy posługując się przy tym zestawem arcykonserwatywnych stereotypów. Nie dość, że mówi o Europie wyłącznie jak o pewnej unoszącej się w powietrzu idei, to jeszcze przywołuje całą mitologię „cudu europejskiego”, wedle której jedynie na zachodzie starego kontynentu, za sprawą wyjątkowych predyspozycji (kulturowych, religijnych, społecznych) mogły narodzić się takie osiągnięcia ludzkiej historii, jak demokracja, wolność jednostki, prawa człowieka, państwo narodowe, a przede wszystkim kapitalizm.

Autor przechodzi w ten sposób do porządku dziennego nad ustaleniami współczesnej historiografii – szkoły Annales, Karla Polanyi’ego, teorii zależności, analizy systemów-światów – które dość jednoznacznie zadały kłam przekonaniu o europejskiej wyjątkowości. Wszak wiemy już, iż do połowy XVIII wieku europejski kapitalizm nie był w stanie konkurować z gospodarkami Chin i Indii, które wytwarzały więcej bogactwa i sprawiedliwiej je dzieliły. W rzeczywistej historii przewaga Zachodu nie wymagała cudów. Wymagała natomiast sposobu produkcji, który rozwijał się na drodze nieograniczonej akumulacji możliwej jedynie poprzez wywłaszczenie ekonomicznych nadwyżek zarówno w postaci wyzysku oraz zbrojnej ekspansji.

Te okoliczności ukazują europejską myśl liberalną, wiążącą pojęcie wolności z własnością, nie jako teorię emancypacji, ale jako ideologię wykluczenia, niewolnictwa i podboju. To między innymi dlatego tzw. westernizacja społeczeństw skolonizowanych bądź uzależnionych przez Europejczyków nie oznaczała wcale postępu, ale coś wręcz przeciwnego – przerwanie autonomicznych procesów modernizacyjnych i cywilizacyjny regres. Jednym z elementów owego regresu była polityka „dziel i rządź” czyli tworzenie przez okupantów „tradycyjnych” form władzy powstających z rozbicia wielkich jednostek politycznych po linii podziałów etnicznych czy plemiennych. Klasycznym przykładem takiego cofania narodów podbitych do stadium przed - narodowego są Indie, zaś przykładem aktualnym Irak.

Mimo, że Bauman przywołuje krytyczne wobec europocentryzmu i europejskiego imperializmu koncepcje Balibara i Davida Harvey’a wydaje się nie wyciągać z nich żadnych wniosków. A przecież bliska mu Balibarowska koncepcja znikającego pośrednictwa zakłada gruntowną krytykę tradycji kolonialnej oraz imperializmu europejskiego. To jeden z jej gestów założycielskich. Tymczasem Bauman zupełnie tę kwestię ignoruje. Jeżeli u Balibara znikające pośrednictwo Europy jest świeżej daty i stanowi konsekwencję zerwania (niestety, tylko względnego, jak pokazuje ukryty rasizm leżący u podstaw unijnej polityki antyimigracyjnej) z tradycją europejskiego ekspansjonizmu w długim cyklu walk społecznych w XIX i XX wieku, to autor „Nowoczesności i zagłady” zdaje się je wyprowadzać wprost z filozoficznie określonej idei Europy. Być może dlatego w ujęciu zaproponowanym przez Baumana mówi się wiele o amerykańskim imperium, ale niemal nic o imperializmie. Tymczasem to właśnie odniesienie do imperializmu daje właściwą perspektywę dla rozważań o roli Europy we współczesnym świecie.

Wbrew temu, co twierdzą zwolennicy tezy o jednym imperium, nie da się zwalić całego zła współczesnej polityki światowej na USA. Nawet dziś hegemonia Ameryki ma przecież charakter ograniczony i w gruncie rzeczy mamy do czynienia jedynie z dążeniem Waszyngtonu do jej ustanowienia. Faktem jest natomiast imperializm zbiorowy, stanowiący geopolityczny fundament tzw. triady, obejmującej poza USA także Japonię i UE. Triada nie jest wprawdzie wolna od wewnętrznych tarć i konfliktów (które przypominają międzymocarstwowe zatargi z poprzedniej ery imperializmu w latach 1890-1914), niemniej tworzące ją państwa zachowują jedność w swym stosunku do Południa, które pozostaje przedmiotem imperialistycznej polityki. Wprawdzie to USA nadają formę imperialistycznym monopolom (sprawowaniu kontroli nad surowcami, finansami, bronią masowego rażenia, technologią i ideologią), ale Europa dzielnie Amerykanom sekunduje w tym procederze. Szczyty G8 są chyba najczytelniejszym wcieleniem zbiorowego charakteru imperializmu.

Podobnie jak to było sto lat temu, z punktu widzenia krajów Południa polityka imperialistyczna prowadzona przez kraje europejskie w Afryce niewiele różni się od amerykańskiej w Ameryce Łacińskiej. Dlatego też wszelkie próby przeciwstawiania sobie złego imperium made in USA i rzekomo dobrego imperium europejskiego są nie tylko naiwnością, ale i wyrazem kompletnego niezrozumienia mechanizmów rządzących globalnym systemem kapitalistycznym.

Rzeczywista alternatywa nie sprowadza się do opozycji Europa vs Ameryka, ale dotyczy wewnętrznego ustroju samej Unii. To jego kształt przesądzi o roli geopolitycznej, jaką może odegrać nasz kontynent. W tej zaś kwestii stoimy dziś przed zasadniczym wyborem. Albo będziemy podążać drogą wyznaczoną przez twórców traktatu konstytucyjnego i europejskie elity finansowe, albo rozpoczniemy urzeczywistnianie projektu innej Europy. Pryncypia Europejskiego Banku Centralnego, dyktatura Paktu Stabilności, Strategia Lizbońska to jak najbardziej realne elementy pierwszego członu tej alternatywy. Tymczasem zarys innej Europy wyłania się od francuskich strajków w 1995, protestów przeciw szczytowi G8 w Genui w 2001, Europejskich Forów Socjalnych we Florencji, Paryżu i Londynie, wielomilionowych mobilizacji przeciw wojnie w Iraku w lutym 2003, aż po tegoroczne zwycięstwa społeczeństwa obywatelskiego w konstytucyjnych referendach we Francji i Holandii.

W pierwszym wypadku mielibyśmy konsolidację opcji neoliberalnej i w konsekwencji zredukowanie Europy do roli banku finansującego amerykańskie deficyty (a zatem do roli mocarstwa ubezwłasnowolnionego – tak jak już się to dzieje). W wypadku drugim otwierałaby się szansa rozpoczęcia długiego marszu ku alternatywie zarówno dla rynkowego fundamentalizmu i unilateralizmu USA, jak i dla barbarzyńskiego kapitalizmu peryferyjnego w stylu brazylijskim, a także - mutatis mutandis - chińskim.

Niestety, u Baumana nie znajdziemy ani poważniejszego rozwinięcia historycznych uwarunkowań (możliwej) roli Europy w dzisiejszym świecie, ani głębszej analizy kwestii polityki imperialistycznej. Autor woli celebrować oderwane dywagacje o idei europejskiej, zamiast odnieść się do konkretnych rozwiązań, narzucanych Europejczykom pod hasłem „jedność”. Nie dowiemy się zatem, co wybitny polski socjolog myśli o Dyrektywie Bolkensteina czy wspomnianej Strategii Lizbońskiej. Tymczasem dopiero konfrontacja obietnic europejskiego projektu z tymi konkretnymi rozwiązaniami i stojącymi za nimi interesami pozwoliłaby na wyeksplikowanie rzeczywistych stawek, o które toczy się europejska batalia.

W tym sensie można powiedzieć, że autor „Niedokończonej przygody” sprzeniewierza się tradycji europejskiej, którą chciałby rewindykować. Czyni tak kiedy zamiast eksponować klasowy wymiar sprzeczności rozsadzających projekt europejski, konfrontować jego realnie istniejące formy z tym, jakie one być powinny i z tych konfrontacji wywodzić jego treść społeczną, oddaje się poetyckiej mistyfikacji idei Europy.

Zygmunt Bauman, „Europa – niedokończona przygoda”,
tłum. Tomasz Kunz, Wydawnictwo Literackie,
Warszawa 2005 r., str. 215

Przemysław Wielgosz


Recenzja ukazała się w "Aneksie", dodatku do "Trybuny"

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku