Zauważmy od razu, że sugestie zawarte w tytule nie znajdują odbicia w reszcie tekstu. Książka nie traktuje ani o nadchodzącej rewolucji, ani – wbrew podtytułowi - o poglądach, doświadczeniach lub działaniach Lenina. Jest zbiorem krytycznych refleksji na temat cywilizacji naszego czasu. Refleksji powiązanych w sposób mniej lub bardziej luźny z opisami nowoczesnego kapitalizmu, a także - w paru miejscach – z ocenami realnego socjalizmu i myślenia właściwego obecnej lewicy. Zawarła się w tych ocenach - między innymi - krytyka materializmu, przezwyciężonego zdaniem autora przez odkrycia nowoczesnej fizyki. Wiele miejsca zajmują rozważania na temat odrealnienia obecnej rzeczywistości społecznej. Ma tu Žižek na myśli nie sferę obiektywnych konfliktów, walki lub pozytywnych kooperacji, lecz wyłącznie postawy wobec konsumpcji. Do spraw szczególnie istotnych zalicza odwrócenie relacji między przedmiotem a jego obrazem, który w poczuciu współczesnego człowieka-konsumenta staje się od owego przedmiotu ważniejszy. Co warte podkreślenia, i w tych, i w innych rozważaniach, skoncentrowanych na ludzkiej świadomości, redukuje świadomość, którą zwykliśmy określać jako społeczną, do świadomości i podświadomości jednostkowej. Wykazuje poza tym wyraźną skłonność do rozpatrywania wydarzeń politycznych w oderwaniu od ich społecznych i ekonomicznych przyczyn, często za to - przez pryzmat freudyzmu i psychologii głębi. Zabawy intelektualne tego rodzaju nie zaskakują u osoby przekonanej o braku alternatywy dla kapitalizmu. Że autor książki do tego przekonania zbliża się bardzo wyraźnie, świadczy bodaj najdobitniej rozdział poświęcony „Prawu do prawdy”, mimo wszelkich zawartych w nim wezwań do bezwzględnego kwestionowania „podstawowych ideologicznych koordynat hegemonialnych” (cokolwiek miałoby to znaczyć).
Co zaś do rzekomych lewicowych aspektów myślenia Žižka, nie wystarczy do ich skonstatowania ani kilka uwag Leninie, ani też garstka komplementów pod adresem Marksa, „cenionego przez wiele osób także na Wall Street”. Zdania, mówiące o lewicy i lewicowości wprost i wyraźnie, są bardzo nieliczne, a niemal każde z nich jest zwykłą kpiną. Jej przedmiot stanowi przede wszystkim obiektywna słabość i kapitulancka postawa lewicy współczesnej: koncentracja uwagi na „wojnach kulturowych” - „feministycznych, progejowskich, antyrasistowskich”, czysto defensywna obrona resztek państwa socjalnego, naiwna wiara w nową wspólnotowość w przestrzeni cybernetycznej, no i – oczywiście - akceptacja trzeciej drogi. Zarzuty te nie znaczą nota bene wezwania do radykalizmu, lecz tworzą jedność z wyśmiewaniem podstawowych lewicowych pojęć – jako martwych, choć czasem jeszcze sztucznie ożywianych, „pojęć-trucheł”. Zalicza do nich Žižek między innymi pojęcie walki klasowej, ale przede wszystkim pojęcie rewolucji socjalistycznej, która jego zdaniem nie ma żadnego odpowiednika w rzeczywistości: zdarzały się tylko powstania robotnicze, z których każde prowadziło do nowej przemocy i nowego wyzysku, a kończyło się gloryfikacją narodu i własności prywatnej; rewolucja socjalistyczna nie istnieje tak samo, jak nie istnieje klasa robotnicza ani identyfikowany z nią proletariat: czyż na miano prawdziwego proletariatu nie zasługują w tym samym stopniu bezrobotni i nisko opłacani pracownicy umysłowi ubogich krajów? Najwyższy zatem czas – konkluduje Žižek w poświęconym tym sprawom „Zakończeniu” - pożegnać się z tymi wszystkimi fikcjami i zacząć myśleć po nowemu.
Nowe myślenie Žižka, bo jak się wydaje zalicza on siebie do jego przedstawicieli, ma polegać głównie na niewybieganiu w przyszłość i zajmowaniu się teraźniejszością. Uznanie „teraźniejszości za jedynie możliwą dziedzinę wolności realnej” – to jedyna nauka płynąca z historycznych doświadczeń. Sam stosuje się do niej konsekwentnie także na swoim ulubionym terenie opisu współczesnej cywilizacji, gdzie – trzeba to przyznać - charakterystyka nowoczesnego kapitalizmu wypada miejscami dość efektownie. Na przykład w opisie kapitału, czerpanego ze sprzedawania przedmiotów, lecz obchodzącego się i bez ich produkcji, i bez jakiejkolwiek realnej działalności, a płynącego jedynie z posiadanych praw do atrakcyjnej marki towaru. Žižek poświęca temu sposobowi gospodarowania cały dość długi rozdział, nawiązujący w tytule i treści do określenia „kapitalizm kulturowy”, ukutego przez Jeremy Rifkina. Napomykając o bezwzględnej eksploatacji przyrody i niszczeniu naturalnych społeczności przez gospodarkę rynkową, skupia uwagę na proteście ekologów jako swoistym stylu życia, który niczego nie zmienia. Przypomniawszy o wyzysku robotników w trzecim świecie, odrzuca myśl Rifkina o przeciwstawieniu rynkowi społeczności obywatelskiej jako rozwiązanie pozorne i śmieszne. Jest to zresztą podejście dla Žižka typowe – odpowiadanie na propozycje środków zaradczych żartem, paradoksem lub szyderczym zaprzeczeniem.
Odpowiada tej dekonstruującej postawie myślowej nawyk postrzegania kapitalizmu w sposób – mimo całej krytyki – ogólnie rzecz biorąc pozytywny, a w każdym razie nacechowany respektem. Zdaniem Žižka jest to ustrój społeczny „w zasadzie równościowy, nie znający hierarchicznych podziałów”, czego najlepszy przykład stanowi giełda, na której może spekulować każdy. Jest to zarazem system niemal doskonały w swych możliwościach samoobrony: „z definicji ekumeniczny, otwarty, tolerancyjny, gotów wysłuchać wszystkich” - by im odebrać wszelką możliwość skutecznego sprzeciwu. Jedyna droga jego modyfikowania prowadzi między polityką parlamentarną a ruchami protestu typu dzisiejszego antyglobalizmu. Niestety w tej ogólnikowej diagnozie wyczerpują się pomysły Žižka z zakresu możliwych zmian na świecie.
Reszta jest pełnym dygresji komentarzem do cudzych teorii i obserwacji. A także – jak zaznaczono – w tych niewielu miejscach, które zostały poświęcone lewicowości i socjalizmowi, ich prześmiewczą krytyką. Krytyką powierzchowną i mimo wyszukanych sformułowań nieoryginalną, by nie rzec prymitywną. Pozostaje to w zgodzie z całością tekstu, budzącego raz po raz wrażenie przewagi słowa nad treścią, w sumie jałową i nijaką. Nie zmieniają tej oceny liczne nawiązania do przemyśleń takich znanych pisarzy i filozofów, jak – poza wspomnianym Rifkinem - Lukacs, Lacan, Laclau, Eagleton lub – najczęściej przez Žižka cytowany - Badiou. Zauważmy przy okazji, że są to autorzy nie tylko myślowo oryginalni, lecz i ważni dla lewicy. Można by powiedzieć złośliwie, że celem autora było stworzenie książki, której trudno zarzucić, że prowokuje do myślenia wywrotowego, a która zarazem - dzięki uwzględnianiu tego rodzaju autorytetów, jak też chwytliwemu tytułowi i kilku innym wydawniczym trickom - przyciągnie uwagę lewicowo nastawionych czytelników. Nie wykluczone zresztą, że dzięki temu właśnie sposobowi publikowania jest Žižek tak wielkim ulubieńcem europejskich i amerykańskich uniwersytetów oraz mediów, chętnie odnotowujących jego prace. Można też, patrząc życzliwiej, wyrazić przypuszczenie, że o intelektualnych mankamentach książki zadecydował przyjęty w niej z góry punkt dojścia. Że mianowicie z założonej na początku niemożności jakiegokolwiek znaczącego wpływu na obecny świat przyhamowanie twórczej myśli wynikło w sposób naturalny - gdy jej przedmiotem miały być sprawy tak ściśle związane z działaniem, jak socjalizm i wymieniona w tytule rewolucja.
Tak czy inaczej, popularność prac Žižka i wielu innych publikacji sięgających do wątku przełomów politycznych, może być potraktowana jako wyzwanie dla lewicy, także w Polsce. Mamy również tutaj sporą garść osób zdolnych do napisania książki, która rzeczywiście, nie tylko na karcie tytułowej, traktuje o ruchach rewolucyjnych, obecnych i przyszłych. Świadomość niedostatków literatury myślowo lękliwej może być w tym zadaniu znaczącą pomocą.
Slavoj Žižek, Die Revolution steht bevor. Dreizehn Versuche ueber Lenin, Suhrkamp Verlag, Frankfurt am Main 2002, Erste Auflage, Originalausgabe (wydanie oryginalne), s.187.
Jerzy Drewnowski
Recenzja ukazała się w grudniowym numerze miesięcznika "Dziś"