Walter Benjamin
"Pasaże" Waltera Benjamina to nieistniejąca książka, której nie można opisać, i której nie można przeczytać. Tę książkę można wyłącznie pomyśleć. Nie została też ona nigdy napisana przez swojego autora, mimo, iż spędził nad nią kilkanaście ostatnich lat swojego życia. Rezultatem benedyktyńskiej pracy jednego z najtrudniejszych twórców związanych z frankfurckim Instytutem Badań Społecznych jest prawie tysiącstronicowy zapis zmagań ze społeczno-materialną historią XIX–wiecznego Paryża. W oczach wielu intelektualistów okresu międzywojennego miasto to było źródłem niesłabnących fascynacji, lepiej bądź gorzej skrywanych resentymentów oraz mniej bądź bardziej owocnych inspiracji. Walter Benjamin, filozof, którego przeznaczeniem miało być uosobienie wszystkich najpoważniejszych sprzeczności formacji intelektualnej, którą reprezentował, stanął do konfrontacji ze swoim przedmiotem zbrojny w entuzjastyczną naiwność humanisty dzielącego wraz z ogromną częścią swego pokolenia wiarę w rychłe wyzwolenie się człowieka z dławiących szponów prehistorii. Rozmiar historycznej i egzystencjalnej klęski poniesionej przez to pokolenie znalazł swój dramatyczny wyraz w intelektualnej i osobistej biografii autora "Pasaży", a w rezultacie – odcisnął swoje piętno również na samej książce.
„Być dialektykiem znaczy mieć wiatr historii w żaglach. Żaglami są pojęcia. Jednak nie wystarczy dysponować żaglami. Rozstrzygające znaczenie ma sztuka ich ustawiania.” (s. 521) Tak, w największym skrócie, prezentuje nam Benjamin swoją definicję historycznego materializmu. Bez wątpienia, "Pasaże" są próbą zastosowania tej właśnie metody interpretowania materiału dziejowego. Próbując uporządkować w swej książce wiek dziewiętnasty - „zgiełk wdzierający się w nasze sny, zgiełk, który interpretujemy, budząc się” (s. 876)- autor nie cofa się przed podjęciem wysiłku zastosowania najbardziej subtelnych narzędzi z instrumentarium dopiero powstającej Teorii Krytycznej. Jednak różnorodność analizowanych fenomenów nieustannie rozsadza każdorazowo stosowane struktury interpretacyjne i w konsekwencji zmusza Benjamina do poszukiwania zarówno nowych pojęć, jak i kolejnych punktów odniesienia. W rezultacie, tytułowe paryskie pasaże, na których powolną śmierć zwraca autorowi uwagę Aragon publikując "Wieśniaka paryskiego", uzyskują coraz to nowe konteksty, którymi okaże się zarówno twórczość Baudelaire’a (fragmenty jej poświęcone z powodzeniem mogą stanowić oddzielne dzieło) czy gigantyczna przebudowa Paryża podjęta przez Haussmanna, jak i rozważania dotyczące związków między saintsimonizmem a rozwojem kolei czy też prostytucją rozpatrywaną w kontekście mechanizmów rodzącej się Giełdy.
Każdy nowy aspekt dziewiętnastowiecznego Paryża okazuje się asumptem dla rozszerzania historiozoficznego horyzontu filozofa, który ani przez chwilę nie traci wiary, że rozrastający się materiał może jedynie rozjaśnić, a nie skomplikować zapierającą dech perspektywę badawczą.
Paryż wieku XIX to jednak nie tylko manifestacja wątpliwej pozytywistycznej kategorii postępu, która stanowiła ideologiczną podbudowę imperializmu II Cesarstwa. To w równej przynajmniej mierze miasto permanentnej rewolucji, nieustannie wrzącego ruchu społecznego i jego prawdziwych bądź fałszywych proroków. Benjamin dokonuje obrachunku nie tylko ze wspomnianym już ruchem saintsimonistycznym, ale także ze wszystkimi pozostałymi ikonami rewolucji, Blanquim, Proudhonem, Fourierem i, wreszcie, z Marksem. Bogactwo analizowanego materiału pozwala na uchwycenie w dialektycznym kadrze zarówno śmieszności, tragiczności, jak i pospolitego łajdactwa ujawniającego się w momentach historycznych przesileń. Autor ukazuje fałsz drzemiący zarówno w „rewolucji lipcowej”, jak i sprzeczności tkwiące w paryskiej Wiośnie Ludów. Pomimo, a być może z racji swojego przywiązania do tradycji marksowskiej, Benjamin nie waha się też zacytować Gustava Mayera piszącego o Komunie Paryskiej, iż: „Do Międzynarodówki należała tylko mniejszość, w dodatku zdominowana przez ducha Proudhona, której wobec tego nie można było określać jako socjalistyczno-rewolucyjnej, a tym bardziej marksistowskiej” (s. 835).
Przede wszystkim, "Pasaże" stanowią jednak zupełnie wyjątkowy almanach wiedzy o historii europejskiego wieku XIX a jednocześnie, według słów Theodora Adorna: „prawdziwe arcydzieło (...) o wprost ogromnej teoretycznej doniosłości....” i zarazem pracę: „...zbytnio obciążoną metafizyką, aby, wedle mojego szczerego przekonania, mogła zmieścić się w planie pracy Instytutu.” (s. 1034)(!). Rzeczywiście, nigdy nie ukończone dzieło Benjamina stanowi być może najlepszy, laboratoryjny przykład powstawania krytycznej ontologii historycznej, której niemożliwość stania się zamkniętym dziełem pozostała tajemnicą co najmniej do czasu opublikowania przez Horkheimera i Adorna "Dialektyki Oświecenia". Pozornym tylko paradoksem wydaje się w tym kontekście fakt, iż mierzący się z gigantycznym wyzwaniem teoretycznym Benjamin nie dostrzegał w trakcie swojej pracy, iż jego własne historyczne uwarunkowania stanowiły jedno z największych zagrożeń dla podejmowanego przezeń wysiłku uchwycenia w pojęcia fenomenu dziejowej zmienności.
Ostatecznie, to nie opór historycznej przedmiotowości, ale skrajnie skonkretyzowana forma historycznej aktualności okazała się barierą, której bezkompromisowy teoretyk nie potrafił przekroczyć. Zwykły ludzki strach przed brutalną logiką „tego, co polityczne” zamknął na zawsze jeden z najbardziej fascynujących rozdziałów w dziejach powstawania Teorii Krytycznej. 25 września 1940 roku, w małym miasteczku po hiszpańskiej stronie Pirenejów Walter Benjamin napisał: „W sytuacji bez wyjścia mam tylko jeden wybór – skończyć z nią” (s. 1139). Następnego dnia, aplikując sobie zastrzyk z morfiny, autor "Pasaży" popełnił samobójstwo.
Prezentowana polskiemu czytelnikowi przez Wydawnictwo Literackie edycja "Pasaży" doskonale oddaje pełnię dramatyzmu tkwiącego w historycznym tle utworu. Charakter publikacji daje nam wyjątkową okazję prześledzenia nie tylko teoretycznych zawiłości dzieła Benjamina, ale pozwala również na bezpośrednie przeżycie dziejowej i egzystencjalnej konkretności tego niezwykłego intelektualnego przedsięwzięcia. Książka, poza znakomicie opracowanym przez wydawcę niemieckiego tekstem zawiera dodatkowo doskonały wstęp Rolfa Tiedemanna oraz bardzo bogaty materiał wspomnieniowy i epistolograficzny dokumentujący „pozateoretyczne” okoliczności pracy autora. Zamykając ten bardzo obszerny tom, czytelnik nie może oprzeć się wrażeniu, iż w jego stosunku do historii, zarówno tej paryskiej, jak i powszechnej, zaszły nieodwracalne zmiany. Ale też nie może być inaczej, gdy konfrontujemy się z autorem w ten oto sposób określającym swoje stanowisko teoretyczne: „Objąć Bretona i Le Corbusiera – to napiąć ducha teraźniejszej Francji niby łuk, z którego strzała poznania w samo serce ugodzi chwilę.” (s. 505).
Walter Benjamin Pasaże, przeł. Ireneusz Kania, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006.
Tomasz Rafał Wiśniewski
Recenzja ukazała się w drugim numerze polskiej edycji "Le Monde Diplomatique".