Lubczyński: Kapitalizm już nie lubi wolności

[2006-05-10 17:46:06]

13 kwietnia 2006 roku w programie Tomasza Lisa "Co z tą Polską?" można było ujrzeć widmo. Przybrało ono postać bardzo postawnego, szpakowatego, nienagannie ubranego "dżentelmena starej daty" i " w każdym calu", a mówiąc dokładnie i bez ogródek - postać Andrzeja Olechowskiego, jednego z niegdysiejszych trzech "tenorów" Platformy Obywatelskiej.

Widmo przybyło w nastroju wyluzowanej, pogardliwej pychy, owej dobrze znanej, choć obecnie nieco już stępionej demonstracyjnej pewności siebie zamożnego liberała, członka elity prestiżu i pieniądza, będącej - by tak rzec - jednym ze znaków firmowych minionych kilkunastu polskich lat. Widmo przybyło, by wyrazić swoje lekceważenie partnerowi dyskusji, Andrzejowi Lepperowi, co uczyniło już w momencie wejścia do studia nie podając temuż ręki na powitanie. Ale nie o zasady savoir vivre'u tu chodzi. Odkurzone widmo Olechowskiego przypomniało, że gdy my tu zmagamy się z autorytarnymi zapędami braci Kaczyńskich, w kolejce do władzy i z bronią u nogi stoi nowa mutacja totalnego liberalizmu ekonomicznego. Jego lekcję przerabiamy co prawda od wielu lat każdego dnia, niezależnie od tego, kto rządzi, również wtedy, gdy rządził SLD i obecnie, gdy rządzi PiS, ale przecież miliony ludzi pracy w Polsce, czy to świadomie czy podświadomie dojrzewają z wolna do świadomości, że tylko istotny i rzeczywisty odwrót od tego modelu może przywrócić im nadzieję na lepszy los.

Wydawało się może niektórym, że po smutnych doświadczeniach minionego 15-lecia dogmatyczny, nie liczący się ze społeczeństwem i interesami świata pracy, brutalny liberalizm jest już na linii zstępującej. Widmo Olechowskiego przypomina jednak, że tak nie jest i że pozbycie się Kaczyńskich, kiedykolwiek by ono nie nastąpiło, będzie tylko wyzwoleniem od ich komicznego, anachronicznego nacjonalizmu i dokuczliwych zapędów do budowania autorytaryzymu. Tymczasem za nimi pręży się do władzy olechowszczyzna. I tak na dobrą sprawę nie można mieć pewności co lepsze - dżuma czy cholera? Dlaczego widmo Olechowskiego miałoby być aż taką niespodzianką? Przecież - powie niejeden - ono jest cały czas obecne w Platformie Obywatelskiej. Rzecz w tym, że w miarę upływu czasu Platforma na tle Polski braci Kaczyńskich nabiera coraz szlachetniejszych kolorów i powabnej postaci. Trwająca w opozycji, drwiącymi ustami Jana Marii Rokity komentująca kolejne pomysły PiS, Platforma staje się szlachetna niczym polska, powojenna londyńska emigracja - ma usta pełne górnolotnych frazesów i wolna jest od realnej odpowiedzialności. Nic zatem dziwnego, że z takiego oddalenia nabiera uroku.

W trakcie wspomnianej, moderowanej przez T. Lisa dyskusji, Olechowski wypowiedział osławioną kwestię, będącą kluczem do mentalności polskich liberałów. Oburzył się mianowicie na perspektywę wypłacania z "jego podatków" powszechnego minimum socjalnego, tak jakby podatki płacone przez pana Olechowskiego miałyby być przeznaczane tylko na potrzeby pana Olechowskiego lub na cele przez niego wskazane. I nie kwestia szczegółów związana z ewentualnym wprowadzeniem tego rozwiązania ekonomicznego jest w tym przypadku najistotniejsza, lecz owa reakcja sama w sobie, skupiająca niczym w soczewce charakterystyczny rys mentalności ortodoksyjnych liberałów. Poza tym, na "podatki pana Olechowskiego" pracują - by tak rzec w wielkim skrócie, ale nie bez racji - setki tysięcy ludzi, niejednokrotnie bezwzględnie wyzyskiwanych. Nie powinien więc pan Olechowski aż tak bardzo się obruszać. To jednak tylko jeden wymiar tej sprawy.

Drugi wiąże się z wątpliwą szczerością demokratycznych zaklęć Platformy i "olechowszczyzny". Gdy patrzę bowiem na takich ludzi jak pan Olechowski, jakoś nie chce mi się wierzyć w bezwzględną szczerość ich demokratyzmu. Wydaje się, że może mieć ona istotną granicę. Jest nią krawędź ich kieszeni. Dziś, gdy PiS montuje struktury państwa autorytarnego, Platforma przeciw temu gardłuje. Wcale to jednak nie oznacza, że gdy PiS utraci władzę na rzecz PO, ta ostatnia zerwie ów niedemokratyczny gorset, przywracając ochotnie demokrację, niczym burżuazyjni francuscy rewolucjoniści 1830 roku wyrywający wolność z rąk upadłej Restauracji. Może się łacno okazać, że autorytarne narzędzia pozostawione przez PiS przejęte zostaną przez Platformę z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Dożyliśmy bowiem czasów, w których demokracja przestała być na rękę warstwom posiadającym. Tak było jeszcze stosunkowo do niedawna. Tzw. wolny rynek, jaki by nie był, przez wiele dziesięcioleci korzystał z demokracji, a nawet ją kreował, a uwolniona z gorsetu rozmaitych autorytaryzmów i totalizmów ludzka energia zasadniczo sprzyjała mu i była siłą napędzającą społeczną dynamikę, w tym rozwój gospodarczy. Ta długa epoka mariażu wielkiego kapitału i demokratycznych wolności zaczęła się za Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a jej apogeum przypadło na lata 60. XX wieku, czyli na okres wielkiej fali tzw. kontrkultury. Wolnościowe aspiracje zachodnich społeczeństw, w tym szczególnie młodego pokolenia, wyrażone m.in. w ruchu maja 1968 we Francji czy w tzw. rewolucji seksualnej, zyskały zasadnicze poparcie poważnej części liderów kapitalizmu. Echa tego zjawiska docierały do Polski, przeradzając się tu w nastroje idealizacji kapitalistycznego świata zachodniego, który mamił nie tylko wizją dobrobytu, ale także maksymalnej wolności jednostki. To wtedy kapitalizm stał się pojęciem nie tylko bliskim, ale wręcz tożsamym z pojęciem demokracji.

Tak było z grubsza do końca lat 80. Później symbioza kapitalizmu z demokracją stawała się coraz bardziej problematyczna. Po pierwsze, w miarę postępowania procesu globalizacyjnego stawał się on coraz bardziej niezależny od polityki państwowej. Po drugie, w pewnym momencie demokracja zaczęła mu przeszkadzać. Po trzecie, przeszkadzać mu zaczęły wszelakie idee wolnościowe i najlepszym ustrojowym otoczeniem dla jego swobodnej działalności stały się ustroje opresyjne wobec wolności jednostki. W ten sposób historia poniekąd zatoczyła koło i - tout proportions gardee, w sensie symbolicznym - powróciła do punktu wyjścia, czyli do roku 1789, kiedy to wiodąca klasa społeczna epoki, feudałowie trwali na fundamencie braku społecznej i politycznej wolności.

Dziś świat kapitału zbliża się coraz szybciej do momentu, w którym i on również będzie mógł bezkarnie funkcjonować wyłącznie na fundamencie braku wolności. Interesy tego świata, choć w karłowatej polskiej postaci, reprezentuje i wyraża Platforma Obywatelska. Niech zaświadczy o tym zaskakujący na pozór fakt konserwatyzmu społeczno-obyczajowego, jaki reprezentuje ta partia. Nieprzypadkowa jest u niej bowiem jednoczesność nawoływania do nieograniczonej wolności w sferze ekonomicznej z całkowitą obojętnością na inne rodzaje wolności, choćby światopoglądowych czy obyczajowych. W związku z tym jedyną wolnością jakiej będzie ona bronić niczym niepodległości, będzie wolność wyzysku świata pracy. Ci zatem, którzy upatrują w Platformie Obywatelskiej siły, co wolności ludzkich strzec będzie jak źrenicy oka, mogą się srodze zawieść. Partia ta, jeśli dojdzie do władzy, obok zamordyzmu polityczno-ideologicznego, jaki właśnie zaprowadza PiS, dołączy trzeci skladnik. Do PiS-owskiej diady: wartości narodowo-chrześcijańskie plus silna policja, dołączy "wolny rynek". Na dłuższą bowiem metę, kapitalizm w obecnej postaci, może być w Polsce utrzymany jedynie za pomocą siły. Z tego powodu ci w SLD, którym ewentualna perspektywa antypisowskiego aliansu z PO wydaje się do przyjęcia, powinni sobie zafundować otrzeźwiające rekolekcje.

Krzysztof Lubczyński


Artykuł pochodzi z "Impulsu" - dodatku do dziennika "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku