Po pierwsze - wykrystalizował się już dwubiegunowy model, w którym główne pozycje zajęły PiS i PO. PiS zagospodaruje tych, którym się nie powiodło, oraz bardziej konserwatywnych. PO zajmie się zadowolonymi i postkomuną. Wspólnie przeforsują większościową ordynację wyborczą i będą rządzić na wieki.
Po drugie - istnieje już tylko jeden model gospodarczy, ultraliberalny, i jest on realizowany przez obie te partie. Co więcej, również społeczeństwo uznało ten model za jedyny możliwy i nie ma żadnych złudzeń. Wie, że na państwo nie ma co liczyć i każdy powinien wziąć swoje sprawy we własne ręce. Nie uwierzy żadnej lewicy.
Po trzecie - jesteśmy społeczeństwem konserwatywnym, dla którego jedynym autorytetem jest Papież. Liberalizm światopoglądowy nie może więc stać się pożywką dla odbudowy opcji lewicowej.
To, co zadziwia w tym tekście, to nuta niekłamanej satysfakcji i aprobaty.
Z czego tu się cieszyć? Z tego, że mamy dwie duże partie w istocie niewiele różniące się od siebie, które za pomocą sztuczek wyborczych zagospodarowują topniejący elektorat tych, którzy jeszcze chodzą na wybory? Przy czym gospodarczo liberalny w istocie PiS zawdzięcza swój sukces fałszywym prosocjalnym obietnicom wyborczym. Z tego, że zniechęcona reszta społeczeństwa samotnie walczy o byt w kapitalistycznej dżungli, na którą nie ma żadnego wpływu, nie może też liczyć na żadne solidarne państwo? A może z tego, że tylko maleńki margines pozostaje dla inaczej myślących? Zbyt mały, żeby mogło to znaleźć odbicie w realnej polityce.
Ponury to obraz. Gdyby nawet był prawdziwy, tym bardziej oznaczałoby to, że lewica jest Polsce wręcz niezbędna - choćby po to, żeby ją zmienić. Są ku temu trzy przyczyny.
Bez alternatywy
Po pierwsze - w Polsce nie ma stałych elektoratów partyjnych trwale związanych z jakąś opcją polityczną. Dlatego trudno jest cokolwiek przewidywać - poza spadającą frekwencją wyborczą. PiS może więc skończyć jak Lech Wałęsa, UW, AWS - byty polityczne najpierw bardzo silne, później w całości skompromitowane. W takiej sytuacji koniunkturalna PO przesunie się na prawo, automatycznie tworząc miejsce dla lewicy.
Ta płynność sceny politycznej może oczywiście być spadkiem po zaborach i komunie, ale możliwe jest też inne wytłumaczenie. Przez cały czas rządziły w Polsce partie bardzo do siebie podobne - podobne jak PiS do PO. Neoliberalne gospodarczo i mniej lub bardziej konserwatywne obyczajowo. Jedne deklarowały to w sposób otwarty, inne lekceważyły lub unikały problematyki ideowej. Wszystkie jednak były przekonane, że tak naprawdę poglądami Polaków rządzi Kościół katolicki. Żadna też nie potrafiła sprawnie zarządzać państwem.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że głosujący podążają za wrażeniami, sentymentami i resentymentami. A czasem za krojem garnituru czy znajomością kroków tanecznych. Dopiero powstanie sensownej, gospodarczej i światopoglądowej lewicy mogłoby stworzyć jakąś realną alternatywę. Uporządkowałoby scenę polityczną. Pozwoliło na wykształcenie świadomych grup elektoratu. Rozjaśniło płaszczyznę sporu. I dlatego Polsce potrzebna jest lewica.
Oszukani wyborcy
Po drugie - Janke przytacza badania opinii, z których wynika, że ludzie przestali już wierzyć rządzącym, z czego wyciąga wniosek, że przestali liczyć na państwo, co z kolei - jego zdaniem - świadczy o tym, iż uwierzyli w wolny rynek. We wnioskowaniu tym logika zastąpiona została chciejstwem konserwatywno-liberalnego publicysty, bo jedno nijak nie wynika z drugiego, a drugie z trzeciego. Jankemu warto przypomnieć, że nie było w tym kraju partii, która wygrałaby wybory inaczej, niż odwołując się do poglądów socjalnych większości Polaków. Co więcej, nie było dotąd partii, która po zwycięstwie - opartym na obietnicach zmiany polityki gospodarczej - nie zanotowałaby następnie klęski wynikającej wprost z braku realizacji tych obietnic.
PiS, utrzymując kurs neoliberalny, idzie właśnie tą sinusoidalną drogą, otwierając miejsce kolejnej sile politycznej, która stanie przed podobną szansą. A wykorzystać ją może skutecznie tylko prawdziwa socjaldemokracja - i wszystko zależy od tego, czy taka w Polsce powstanie. W każdym razie wiara w nagłą konwersję większości Polaków na wolny rynek albo w wieczność PiS-u to marzenie ściętej głowy.
Lewica potrzebna jest nie tylko do tego, aby sprawiedliwiej dzielić i bardziej dbać o równość. Potrzebna jest jako siła intelektualna mająca odwagę innego spojrzenia na kwestie ekonomiczne. Także po to, by tacy publicyści jak Igor Janke nie wmawiali bezkarnie czytelnikom, że ekonomia to nauka ścisła, która mówi, że wszystkim powinien zawiadywać wolny rynek, a kto sądzi inaczej, jest populistą. We Francji, Niemczech czy Wielkiej Brytanii, gdzie w debatach publicznych obecne są różne poglądy na politykę gospodarczą, wywody Jankego wywołałyby co najwyżej rozbawienie.
Liberalizm na użytek prywatny
Po trzecie - czy rzeczywiście społeczeństwo polskie jest aż tak konserwatywne? Kiedy odwrócimy wzrok od manifestacji przywiązania do Papieża i szumnych deklaracji, zobaczymy zupełnie inny krajobraz. Rozwody, samotne rodzicielstwo, wczesna inicjacja seksualna, związki jednopłciowe. Przemiany obyczajowe są faktem, a za tym idą także poglądy - na miejsce kobiety w społeczeństwie, seks, dopuszczalność aborcji, akceptację dla mniejszości seksualnych itp.
Konserwatyzm po prostu bardziej widać. Choćby dlatego, że jego częścią jest udział w masowych rytuałach wspieranych przez Kościół i innych wspólnotowych formach ekspresji. Liberał jest indywidualistą dbającym o własną porcję wolności. Tak jak w kwestiach własnego dobrobytu ludzie "przestali liczyć na państwo", tak w kwestiach wolności liberałom wystarcza często taka jej porcja, jaką mogą sobie kupić za pieniądze. Ostatecznie można sypiać z kim się chce, wyjechać, w razie czego załatwić sobie aborcję. Tylko że wówczas sfera publiczna czy polityczna staje się zupełnie obca i niezwiązana z życiem codziennym. Wycofanie się do egoistycznej sfery prywatnej i apolityczność, życie w środowiskowych enklawach - to dziś podstawowe formy przejawiania się postaw niekonserwatywnych. Formy negatywne, niesprzyjające tworzeniu wspólnoty politycznej, alienujące.
Lewica jest potrzebna, aby te postawy uspołecznić. Wyartykułować ich zaplecze etyczne i ideowe, przełożyć na język postulatów politycznych.
W tym zakresie rządząca dziś ekipa jest dużo lepszym sojusznikiem lewicy niż byłoby PO. Jej ofensywa światopoglądowa, często granicząca z absurdem, doprowadziła, jak się wydaje, do przebudzenia przynajmniej części niezaangażowanych. Symbolicznego wręcz wymiaru nabrało mianowanie na stanowisko ministra edukacji Romana Giertycha. Ludzie wychodzą na ulice. Zaktywizowali się uczniowie i studenci. Odrodził się dowcip polityczny, a bracia Kaczyńscy stali się figurą wroga ideowego.
Szkoda by jednak było, gdyby wszystko skończyło się na demonstracjach i dowcipach.
Kinga Dunin
Artykuł został opublikowany w "Gazecie Wyborczej".