Monbiot: Oburzająca hipokryzja

[2006-06-03 16:44:04]

Pojawiło się nowe zagrożenie dla cywilizacji. Jest nim niejaki Evo Morales, który w przeszłości zajmował się uprawą koki, a obecnie sprawuje urząd prezydenta Boliwii. Wygłosił on niedawno w Parlamencie Europejskim przemówienie, w którym wyjaśnił dlaczego wysłał żołnierzy boliwijskiej armii w celu przejęcia kontroli nad złożami gazu ziemnego i ropy naftowej. Powiedział on, że Boliwia przez długie lata była okradana przez zagraniczne korporacje, które czerpały krociowe zyski z eksploatacji boliwijskich zasobów naturalnych, i że czas by beneficjentami zostali wreszcie sami Boliwijczycy. Z kolei podczas szczytu przywódców państw Europy i Ameryki Łacińskiej, który odbył się w Wiedniu, poinformował on, że rząd nie przewiduje żadnej formy odszkodowań za przejęcie majątku działających w Boliwii firm wydobywczych.

Łatwo sobie wyobrazić jakie reakcje musiała taka postawa wywołać. Tony Blair próbował przekonywać Moralesa do odpowiedzialnego sprawowania rządów - to tak jakby Mark Oaten pouczał papieża czym jest stosunek płciowy. Condoleezza Rice zarzuciła przywódcy Boliwii, że jest "demagogiem". "The Economist" ogłosił wszem i wobec, że w Boliwii rozpoczął się "marsz do tyłu". "The Times" w przepięknie kąśliwym na swojej pierwszej stronie nazwał Moralesa "nieobliczalnym, kapryśnym ksenofobem", określając przejęcie przez niego pól gazowych "dziecinnym gestem pod publiczkę".

Nikt nie wspomniał o tym, że przy prywatyzacji boliwijskiego gazu i ropy naftowej, przeprowadzonej w latach dziewięćdziesiątych, złamano obowiązujące prawo, działając bez zgody boliwijskiego parlamentu. Nikt nie wspomniał o tym, że pomimo tych znacznych bogactw naturalnych mieszkańcy Boliwii żyli w wielkiej biedzie. Nikt nie wspomniał o tym, że odzyskanie kontroli państwa nad wydobyciem było jednym z najważniejszych elementów programu wyborczego Moralesa, którego w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich poparła zdecydowana większosć mieszkańców Boliwii. Można podejrzewać, że już niedługo Donald Rumsfeld nazwie Moralesa nowym Hitlerem, a Bush w jednym ze swoich przemówień oznajmi, że oto wolność i demokracja są zagrożone przez wolność i demokrację.

Cały ten medialny lament nacechowany był oczywiście głęboką troską o los mieszkańców Boliwii. "The Financial Times" ostrzegał przed "niegospodarnością i korupcją". "The Economist" przepowiadał, że bogacenie się rządu może doprowadzić do jeszcze głębszego ubóstwa społeczeństwa. "The Times" narzekał, że Morales swoim posunięciem cofnął rozwój Boliwii o przynajmniej dziesięć lat, co odbije się najbardziej na sytuacji ekonomicznej niezbyt zamożnych grup społecznych". Same wyssane z palca zarzuty.

Przejęcie przez Moralesa pól naftowych i gazowych nastąpiło 1 maja. Natomiast cztery dni wcześniej miała miejsce doszło do jeszcze większej nieprawości w dużo biedniejszym kraju, w położonej w Afryce republice Czadu. Przeprowadzone tego dnia przejęcie przez rząd tego kraju kontroli nad dochodami z wydobycia ropy naftowej nie tylko zablokowało jakąkolwiek perspektywę na poprawę warunków egzystencji żyjących w biedzie mieszkańców Czadu. Posunięcie to złamało również umowę zawartą między Czadem a Bankiem Światowym, według której dochody ze sprzedaży ropy naftowej miały wspomóc sferę socjalną. Jaka była reakcja tych wszystkich, którzy wcześniej poddali ostrej krytyce działania Moralesa? Żadna. Hipokryci nabrali wody w usta.

Bank Światowy wsparł finansowo kompleksowy projekt budowy w Czadzie infrastruktury mającej służyć wydobyciu ropy naftowej po tym jak wymógł na rządzie kierowanym przez Idrissa Deby'ego - mającym haniebną historię łamania praw człwowieka - że zyski pochodzące z wydobycia i sprzedaży ropy naftowej zostaną spożytkowane na poprawę warunków życia mieszkańców Czadu. Administracja Deby'ego przyjęła prawo, według którego 85 procent dochodów budżetowych z wydobycia i sprzedaży ropy naftowej miało zostać przeznaczonych na wydatki związane z edukacją, ochroną zdrowia i rozwojem sektora publicznego, a 10% miało zasilić specjalnie stworzony fundusz na rzecz przyszłych pokoleń. Porozumienie to, zdaniem banku, stanowiło pierwszy w historii system zapewniający wykorzystanie dochodów związanych z eksploatacją zasobów naturalnych na równomierny rozwój kraju i poprawę warunków życia całego społeczeństwa.

Bez pomocy Banku Światowego przedsięwzięcie nie miało szans powodzenia. O wsparcie finansowe ze strony tej organizacji zabiegał szczególnie Exxon, główny inwestor projektu, któremu zależało na ograniczeniu ryzyka związanego z niestabilną sytuacją polityczną w Czadzie. Poprzez rozmaite swoje agendy Bank Światowy przeznaczył na rozwój sektora naftowego w Czadzie 333 miliony dolarów, a Europejski Bank Rozwoju wydał kolejne 120 milionów. Firmy naftowe (Exxon, Petronas i Chevron) rozpoczęły na południu kraju wiercenia oraz budowę otwartego w 2003 roku rurociągu prowadzącego do portu w Kamerunie.

Działacze organizacji ekologicznych ostrzegali, że rurociąg może wyrządzić szkody lasom tropikalnym Kamerunu oraz zmusić do przesiedlenia mieszkających tam od pokoleń ludzi. Wskazywali oni również, że firmy naftowe mogą poważnie zaburzyć gospodarkę wodną państwa, a napływ siły roboczej może przyczynić się do wzrostu zachorowań na AIDS. Przekonywali oni również, że wspieranie przemysłu naftowego pod przykrywką walki z ubóstwem jest jawnym wypaczeniem zasad działania Banku Światowego. Już w 1997 roku organizacja o nazwie Environmental Defense Fund ostrzegała, że rząd w Czadzie nie ma najmniejszego zamiaru przekazywać dochodów z eksploatacji zasobów naturalnych na zwalczanie biedy. Do podobnych wniosków doszli w 1999 roku naukowcy z Harvard Law School, którzy przeprowadzili szczegółową analizę przyjętego przez rząd w Czadzie prawa.

Przekazany przez firmy naftowe rządowi w Czadzie "bonus za podpisanie umowy" w wysokości 4.5 miliona dolarów został natychmiast przekazany na zakup uzbrojenia. A na początku 2006 roku rząd Deby'ego wprowadził prawo będące jawnym złamaniem wszelkich wcześniejszych ustaleń. Stanowiło ono, że do kategorii rozwoju zalicza się bezpieczeństwo kraju. Ponadto rozwiązany został fundusz na rzecz przyszłych pokoleń, a 30 procent zgromadzonych na nim środków zostało przekazane na "wydatki ogólne", co w przypadku Czadu oznacza zakup broni. Bank Światowy, w sytuacji gdy wszystkie najgorsze przepowiednie krytyków umowy z Czadem stawały się rzeczywistością, zamroził środki zgormadzone przez rząd w Czadzie na kontach w bankach londyńskich oraz wstrzymał przekazywanie kolejnych rat kredytów. Odpowiedzią drugiej strony była groźba natychmiastowego zamknięcia szybów wiertniczych. Korporacje udały się więc w pośpiechu do rządu Stanów Zjednoczonych i 27 kwietnia tego roku Bank Światowy wycofał się ze swoich żądań. Podpisane na nowo porozumienia sankcjonowały istniejący stan rzeczy i dawały rządowi Deby'ego praktycznie wolną rękę w zakresie wydatkowania zysków pochodzących z ropy naftowej.

Podejmowane przez Bank Światowy próby zachowania twarzy są doprawdy zabawne. W ubiegłym roku ogłoszono, że rozwiązanie wprowadzone w Czadzie jest "pionierskim programem, który pokazuje, że kompleksowe projekty związane z przemysłem naftowym mogą znacznie poprawić perspektywę na długofalowy stały wzrost gospodarczy". Innymi słowy, był to dla innych państw przykład do naśladowania. Dzisiaj natomiast oficjalne stanowisko Banku Światowego mówi, że "rozwiązanie przyjęte w Czadzie nie powinno być traktowane jako model, a raczej jako wyjątkowy projekt odpowiadający wyjątkowym i wymagającym wyzwaniom". Jednak niezależnie od języka, bezspornym pozostaje przejęcie przez rząd kontroli nad dochodami z ropy naftowej. Posunięcie to jest tragedią dla żyjących w nędzy mieszkańców Czadu, którzy mieli być beneficjentami tego programu. Od momentu rozpoczęcia projektu, Czad spadł ze 167 na 173 pozycję w rankingu Organizacji Narodów Zjednoczonych tworzonym w oparciu o tak zwany ogólny wskaźnik rozwoju, a średnia długość życia zmalała o ponad rok, do 43.6 lat. Jeżeli w przeciwieństwie do rządu Czadu, Morales spełni swoje zapowiedzi i przeznaczy środki pochodzące z boliwijskich pól gazowych na te same cele, na które zyski z wydobycia ropy przekazał prezydent Wenezueli Chavez, z dużym prawdopodobieństwem poprawi to warunki i poziom życia mieszkańców tego kraju.

Podsumowując, z jednej strony mamy człowieka, który dotrzymuje swoich obietnic wyborczych i przejmuje kontrolę nad przemysłem naftowym Boliwii po to by pomóc żyjącym w biedzie mieszkańcom swojego kraju. Z drugiej strony zaś mamy do czynienia z człowiekiem, który złamał zawarte wcześniej porozumienia i dochody ze sprzedaży ropy naftowej przeznacza na zakup broni. Pierwszemu z nich zarzucono nieodpowiedzialność, nieobliczalność i infantylizm, natomiast postawa tego drugiego nie spotkała się z najmniejszą krytyką. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: działania Deby'ego - w przeciwieństwie do działań Moralesa - nie wyrządzają żadnej szkody koncernom naftowym. Gdy Blair, Rice, "The Times" i wszyscy inni apologeci niedemokratycznych rządów mówią "społeczeństwo", mają na myśli korporacje. Dlatego nienawidzą oni Moralesa, który mówiąc "społeczeństwo" ma na myśli tylko i wyłącznie społeczeństwo.

George Monbiot
tłumaczenie: Sebastian Maćkowski


Artykuł ukazał się w brytyjskim dzienniku "The Guardian".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku