Teza jest oczywista i banalna, i tym bardziej warta przypomnienia, bo nadaje się do realizacji, a przynajmniej jest o co powalczyć. Jest to prosty wniosek płynący z obserwacji rozwoju technologicznego, który wypiera ludzką pracę. Zwiększając i potaniając produkcję kosztem wzrostu bezrobocia i alienacji społecznej, kapitalizm zwiększa przepaść miedzy nadprodukcja z jednej strony, a niezaspokojonymi potrzebami mas z drugiej. Jest to immanentna niewydolność systemu wolnorynkowej wymiany. Kto mniej dowierza własnemu oglądowi rzeczywistości, a bardziej autorytetom, niech sięgnie po książkę Jeremiego Riffkina „Koniec pracy". Autor twierdzi, że koniecznością wręcz jest przejście z cywilizacji pracy zarobkowej do cywilizacji zajęć społecznych i nowy sposób podziału produkcji. Inna droga to droga konfliktu i społecznej katastrofy, której nie dorówna żadna dotychczasowa rebelia.
Podobny pogląd wyraża Adam Schaff w książkach „Pora na spowiedź" i „Medytacje". Nasz polski nestor marksizmu szczególnie obawia się konfliktu miedzy bogatą Północą globu a biednym Południem. To nie proste zderzenie cywilizacji w rozumieniu Hunttingtona, lecz globalna walka klas. Groźna, bo prowadzona bez żadnej świadomości klasowej, bezrozumna i zupełnie żywiołowa, nikt z walczących nie wspomni nawet rewolucyjnej teorii Marksa. Będzie to walka, której celem nie będzie socjalizm, lecz zwykła zemsta i przejecie bogactw Północy. Raczej Dżihad niż rewolucja, a później jak Allach da. Zatem socjalizm lub zagłada - jak formułuje alternatywę Ernest Mandel, poruszając jeszcze jeden skutek żywiołowej produkcji kapitalistycznej – katastrofę ekologiczną.
Zresztą i bez powoływania się na teorię Marksowską każdy, komu bliskie są wartości humanistyczne, wyczuwa, że chodzi o wyrwanie ludzkiej pracy spod jarzma przyrodniczej konieczności. Przywołując samego Mistrza musimy jasno powiedzieć – społeczeństwo kapitalistyczne nie jest końcem historii, jak chciałby tego Fukuyama w interesie zachowania przywilejów elit. Kapitalizm jest szczytowym momentem prehistorii. Społeczeństwem, które wysoko rozwinięte technologicznie rządzi się jeszcze przyrodniczym prawem przetrwania i selekcji; nie odrzuciło dotychczas resztek stanu naturalnego, z którego wyszło. Nadejście socjalizmu będzie dopiero historii początkiem. Celem rewolucji socjalistycznej jest nadanie społeczeństwu prawa, rozumnego, humanistycznego i humanitarnego. Podporządkowaniu ekonomii potrzebom ludzkim, a nie ludzi warunkom ekonomicznym. Jak widać, socjalizm zakłada wolę jako czynnik regulujący życie społeczne, znosząc determinizm przyrodniczy.
Nieustanny kryzys społeczny
Myśl, by połączyć MDG z rozwojem wolontariatu, ma kluczowe dla rewolucji przesłanki i implikacje. Ich pominięcie zdegraduje ją do jeszcze jednego ekonomicystycznego pomysłu, do jedynie socjalnego żądania. Związek MDG z wolontariatem wynikający z Marksowskiego postulatu: „Od każdego według możliwości, każdemu według potrzeb", jest związkiem dwu uzupełniających się środków budowy humanistycznego społeczeństwa. Traktowanie ich rozłącznie jako cele dążeń socjalistycznych jest wulgaryzacją celu rzeczywistego.
Do przesłanek związku MDG z wolontariatem trzeba zaliczyć negację wartości dodatkowej jako kryterium wzrostu zamożności społeczeństwa lub wzrostu cywilizacyjnego w ogóle (wg wzoru obliczania PKB – gdzie, w uproszczeniu, wzrost PKB jest sumą wytworzonych wartości dodatkowych w skali kraju). Właściwie już to się robi, co prawda nie przyznając się otwarcie do negacji kryterium wzrostu PKB, w międzynarodowych rankingach państw o najwyższym poziomie życia. Od lat pierwsze miejsca zajmują kraje skandynawskie o modelu półsocjalistycznym, wcale niewykazujące oszałamiającego wzrostu PKB. To również argument na rzecz MDG, który trafia do zakutych głów fanatyków wolnego rynku. Ale zatrzymanie się w tym miejscu, tj. państwie dobrobytu jako celu politycznym, jest właściwe socjaldemokracji. W ujęciu marksistowskim, kapitalizmu nie można zreformować, bo w jego istotę wpisany jest ustawiczny kryzys – jak nie finansowy, to społeczny.
Zdaniem Jürgena Habermarsa oba kryzysy wynikają z zachwiania równowagi między ekonomiczną a społeczną funkcja państwa. Równowaga jest właściwie sporadycznym stanem przejściowym miedzy jednym a drugim kryzysem. Jeśli chodzi o kryzys ekonomiczny, to równowaga ta zaburzona jest na linii: budżet i finanse publiczne – podział dochodu, szeroko rozumiany socjal. W przypadku kryzysu społecznego dochodzi do kryzysów uprawomocnienia lub kryzysów motywacji, w zależności od tego, na którą stronę przechyli się kryzys ekonomiczny. Jeśli mamy do czynienia z umacnianiem finansów publicznych, jasne jest, że budżet staje się mniej dostępny dla celów społecznych, wtedy dochodzi do kryzysu uprawomocnienia: obywatele protestują, tracą zaufanie do władzy, „głosują nogami". To ostatnie powoduje słabą legitymizacje i obniżenie standardów wyborczych, sporą przypadkowość, itd. W przypadku rozwiniętego systemu socjalnego może dojść do kryzysu motywacji: pełnia bezpieczeństwa rozleniwia i trochę demoralizuje, jeśli w społeczeństwie, które regulowane przymusem ekonomicznym, ten przymus słabnie. Może obniżać się jakość pracy, spada wydajność, produkcja i przedsiębiorczość, itd. Pojawia się potrzeba wzmocnienia finansów publicznych. Kapitalizm jest systemem cyklicznym – wzrostów i spadków. Jeśli dołożymy do tego wykluczenie z obiegu produkcyjnego kolejnych mas ludzkich (ze względu na rozwój technologii), to cykl ten musi być coraz wyraźniejszy, a kryzysy ostrzejsze.
Z tego wynika zasadnicza przesłanka: Biorąc pod uwagę, że rozwój technologii i wzrost gospodarczy nie wchłoną już więcej siły roboczej, przeciwnie - powiększą margines „rezerwowej armii pracy", odcinając tym samym masy ludzkie od podziału w osiągnięciach cywilizacji, nie można pozostawać przy systemie wymiany rynkowej. Oczywiście potrzebny jest Nowy Podział. Jeszcze raz trzeba podkreślić, że socjalistyczna teoria nie może kończyć na tym. Uznanie, że celem socjalizmu jest jedynie podział dochodu narodowego, jest wulgarnym ekonomizmem. Tylko bardzo naiwny i bardzo pobieżnie zaznajomiony z marksizmem determinista, wyciągnie prosty wniosek, że zapewniony w ten sposób byt, określi inną, prawdziwa świadomość. Raczej wypadałoby się skłonić ku poglądowi, że wywalczenie jakiegokolwiek minimum socjalnego, traktowanego bez uwzględnienia kontekstu całości stosunków społeczno-ekonomicznych, raczej zakonserwuje system kapitalistyczny np. w formie welfare state, choć może to cynicznie lub surrealistycznie w Polsce brzmieć. Kto wie, kapitał postawiony pod ścianą może cokolwiek ustąpić. Nie ustąpi jednak więcej niż musi. Kiedyś zawsze może swoje odebrać. Przykład Europy Zachodniej – jak słusznie zauważa Ewa Groszewska – zastraszonej socjalizmem typu radzieckiego, gdzie kapitał szedł na różne ustępstwa, a po upadku ZSRR i Bloku Wschodniego dziś upomina się coraz bezczelniej o zwrot swoich przywilejów, dobitnie o tym świadczy. Wystarczy wspomnieć projekt Bolkesteina czy kontraktu pierwszej pracy, który szczęśliwie w „kryterium ulicznym" odrzucili Francuzi.
Nie znaczy to, że o MDG nie trzeba walczyć albo, że nie ma znaczenia dla rewolucji albo wręcz jej szkodzi. Przeciwnie, jest kamykiem, który może poruszyć lawinę, ale przy pewnych warunkach i to one są sednem tej przesłanki.
MDG jest środkiem wyzwolenia pracy z jarzma przyrodniczej konieczności, gwarantem wolności osobistej, niezbywalnym prawem człowieka społecznego. Z kolei wolontariat, jako zasada pracy społecznej, jest metodą zażegnania kryzysu motywacji i nowym spoiwem społecznym. Jest też jedyną formą pracy twórczej, przezwyciężającej alienację pracy, która należy do podmiotu.
Odrzucenie konieczności ekonomicznej, jako dominującej motywacji pracy społecznej, bez zastąpienia jej innym typem motywacji, jest niemożliwe. Społeczne spoiwo, którym jest ekonomia, przecież pozostanie. Rzecz jasna - rozumiana właściwie - na socjalistyczny sposób, jako teoria i praktyka zaspokajania potrzeb ludzkich poprzez uspołecznioną pracę. Rzecz w tym, by utrzymać stan społeczny, tyle że przenosząc motywację z „królestwa konieczności" do „królestwa wolności". Niestety, wymaga to czasu i zmiany świadomości, jeśli chcemy uniknąć tego, co wykazał eksperyment PRL – kryzysu motywacji. Nawet przy uwzględnieniu, że był to socjalizm dla większości heterogeniczny, a może głownie dlatego, by nie konstruować kolejnego systemu, który nie zostanie uznany przez społeczeństwo za swój. Wulgarny ekonomizm nie uwzględnia społecznej motywacji, albo pozostaje właśnie przy ekonomicznej, co pozwala na bezczelne ataki środowisk pracodawców na „nieudaczników, roszczeniowo nastawionych do życia nierobów".
Krótkiej dygresji wymaga wzmianka o związku MDG z wolnością osobistą. Otóż, jeśli chodzi o ludzi „sprzedających" w swojej pracy świadomość, to związek jest oczywisty. Wymaga się od nich określonej formacji ideowej. Szczególnie daje się to zauważyć w środowisku nauczycieli. Jest to obecnie chyba najbardziej zastraszona i ubezwłasnowolniona grupa zawodowa. W dobie wielkiej reakcyjnej ofensywy ideologicznej trudno nauczycielowi zachować własne zdanie, nie mówiąc już o próbach wyrażania opinii czy politycznej aktywności. Znamienna rzecz, że środowisko to, jako chyba jedyne, nie podejmowało dotychczas żadnej akcji protestacyjnej na większa skalę, nie licząc symbolicznych gestów w postaci wywieszenia flag, chociaż były ku temu poważne powody. Nawet w czasie najgłupszej, jaką można było wykoncypować, reformy szkolnej wprowadzanej przez rząd Buzka.
Głoszenie lub zdradzanie nieakceptowanych przez sklerykalizowane i ogarnięte manią narodową reakcyjne władze poglądów i opinii jest zagrożone czysto ekonomicznie. Pozbawieniem środków do życia, tj. zwolnieniem z pracy. Nie ma wątpliwości, że zabezpieczenie w formie MDG podniosłoby nieco odwagę nauczycieli. Jakie ma to znaczenie dla kształtowania przyszłych postaw młodzieży, samodzielnego i krytycznego myślenia, nie trzeba nikogo przekonywać, bo „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". W atmosferze zamordyzmu i powszechnych obaw kształtują się raczej jednostki oportunistyczne i zachowawcze a nie obywatelskie i aktywne.
Można sobie wyobrazić, ile możliwości stworzyłoby wyłączenie takiego powołania, jakim określa się prace nauczyciela, spod ekonomicznego przymusu. Na pewno większa swoboda wyzwala większą kreatywność i zaangażowanie.
Zabezpieczenie w postaci MDG ma ogromne znaczenie dla skutecznego egzekwowania praw kobiet. Ileż więcej możliwości daje on kobietom ulegającym przemocy domowej, a jednocześnie zależnym ekonomicznie od tyrana. W znacznie lepszej sytuacji stawia samotne matki, które nie mogą liczyć na pomoc nieodpowiedzialnego tatusia, z którego nie wiadomo, czy uda się ściągnąć kiedykolwiek należne dziecku świadczenia.
Temat przesłanek prowadzących do powiązania MDG z wolontariatem można tak najkrócej streścić: MDG jest siłą wyzwalającą pracę z ekonomicznej konieczności, przezwyciężającą alienację pracy tzn. przywracającą ją człowiekowi jako jego własną, aktywną formę tworzenia i „stawania się". Wolontariat stwarza warunki tej emancypacji i nową motywację pracy społecznej.
Nowe ujecie motywacji
Łączenie postulatów wprowadzenia MDG z jednoczesnym rozwojem wolontariatu implikuje konieczność określenia nowych źródeł i typu motywacji pracy społecznej.
Całkiem przydatna jest do tego hierarchia potrzeb Abrahama Maslowa. W jego koncepcji podstawowe potrzeby są biologiczne. Są to popędy: głodu, pragnienia, rozmnażania, wspólne dla wszystkich żywych organizmów. Wyżej plasuje się potrzeba bezpieczeństwa, którą można nazwać instynktem samozachowawczym, lecz przybiera ona już odcień emocjonalny, a u ludzi ma charakter rozumowy. Kolejny szczebel w tej hierarchii stanowią potrzeby emocjonalne: przynależności (pierwociny tej potrzeby mają ssaki stadne lub całkiem rozwiniętą naczelne), miłości, akceptacji i uznania. Są one już typowo ludzkie i mimo że rozumne, ich podstawowym źródłem są emocje. W pełni wynikają z rozumu i świadomości człowieczeństwa potrzeby samorealizacji będące szczytem tej hierarchii.
W znacznym uproszczeniu, z punktu widzenia psychologii humanistycznej (której Maslow jest twórcą i symbolem), socjalizm – ten początek ludzkiej historii – polega na przeniesieniu motywacji z poziomu potrzeb biologicznych na poziom potrzeb typowo społecznych, rozumnych i ludziom tylko właściwym. Pozbycie się tego ostatniego reliktu pierwotnej natury – bezpośredniej konieczności przyrodniczej, tej motywacji mającej u swego źródła popęd biologiczny z organizacji społecznej będzie tym wstępem do historii ludzkości, o której mówił Marks.
W kategoriach psychologicznych człowiek różni się od zwierzęcia świadomością i sposobem interakcji z otaczającym środowiskiem. Zwierzę jako istota reaktywna reaguje na bodźce z zewnątrz. Człowiek jest aktywny i wywołuje w swoim otoczeniu zmiany zamierzone i celowe. Praca produkcyjna, mimo że jest przetwarzaniem przyrody, oddziaływaniem na nią, jest pierwotną reakcją praczłowieka na popędy i do dziś pozostaje niczym więcej, jak tylko środkiem zdobywania środków do życia. Szczególnie w kapitalistycznej produkcji nawet tworzenie rzeczy przez robotnika przybiera pierwotny, reaktywny charakter, jest niczym innym, jak wykonywaniem poleceń, a wynika z oddzielenia pracy od pracownika, tj. alienacji pracy. Jest to największa deformacja człowieczeństwa i społeczeństwa, jaką spowodował kapitalistyczny system produkcji. Praca, mimo że coraz bardziej skomplikowana, jest dla nielicznych pracowników źródłem samorealizacji, stawania się. I ten przyrodniczy stan reaktywności człowieka pierwotnego jeszcze dziś odciska swe piętno na całokształcie stosunków społeczno-ekonomicznych, których przecież w żadnym wypadku nie nazwiemy stanem naturalnym. Przeciwnie, rozwój człowieka to coraz dalsze odchodzenie od stanu naturalnego ku cywilizacji, a szerzej - ku kulturze. Inaczej, pozostałością stanu naturalnego ludzkości, z którego rozwinęło się społeczeństwo, jest właśnie czysto przyrodnicze podłoże stosunków pracy i wymiany. Zresztą pierwotna akumulacja to nic innego, jak zdobywanie środków produkcji prawem silniejszego (jak terytoriów przez najsilniejsze samce w świecie zwierząt).
Wynika z tego, że praktyka MDG musi uwzględnić nowy typ motywacji, musi być nakreślona przyszła perspektywa, ku której ta praktyka ma zmierzać. Tę perspektywę stanowi socjalizm.
Prostą implikacją jest więc zakwestionowanie sensowności czystego ekonomizmu, który jest właściwą i normalną drogą walki klasowej prowadzonej przez związki zawodowe, ale nie może być polityką partii socjalistycznej, która musi uwzględniać całokształt stosunków społeczno-ekonomicznych i uświadamia sobie znaczenie i sens socjalizmu. W każdym razie partia rewolucyjna nie może określać celów w kategoriach czysto ekonomicznych, a bezsens takiego ujęcia wykazał Marks dobitnie w „Krytyce programu Gotajskiego". Twórcy krytykowanego przez Marksa programu dość nonszalancko pomieszali środki i cele polityczne, czyniąc naczelną zasadą i celem „podział produkcji". Ów fetysz „sprawiedliwego podziału", krytykowany wcześniej w „Nędzy filozofii", do dziś powraca jako naczelne kryterium programowe. W programie Polskiej Partii Pracy rozwinięty jest nawet do tego stopnia, że określony jest procentowo, w postaci postulatu płacy minimalnej w wysokości 68 proc. średniej krajowej. Samo w sobie słuszne żądanie, ale nie cel polityczny. Tak obszernie krytykowany 130 lat temu błąd powtarza się aż do znudzenia. Marks nie jest ulubionym autorem lewicy.
To samo krytykował Lenin. W broszurze „Co robić?" zaciekle polemizował ze zwolennikami walki jednostronnie ekonomicznej i polityki „konkretnej". Ekonomizm, jak wykazywał Lenin, prowadzi wprost do reformizmu, a to dlatego, że skupienie się na jednym tylko wymiarze życia społecznego i lekceważenie innych, zakładając sukces, wywoła zmianę tylko w ekonomii, ale nie obali systemu, ani go nie zmieni. Zmiana dokona się w ramach systemu. Tak karłowacieje socjalizm, gdy sprowadzony zostaje wyłącznie do ekonomicznego pojęcia.
Nie spuszczać oczu z celu
Domaganie się MDG musi być połączone z akcją propagandową, jasną artykulacją celu i nakreśleniem perspektyw. Wymaganiem od państwa działań wspierających wolontariat. Wyrywaniem urzędniczych posad ze stosunków pracy i stopniowe zastępowanie zawodów społecznych funkcjami społecznymi – m.in. nauczycieli, policjantów, pracowników społecznych. Wolontariat pozwala na zatrudnianie dowolnej ilości ludzi do pracy i dowolnie kształtowany, przez wykonujących te społeczne funkcje, czas pracy, co powinno polepszyć funkcje społeczne państwa i będzie radośnie przyjęte przez obrońców budżetu. Oby na ich własna zgubę.
Konieczne jest też obwarowanie MDG zasadą: Minimalny Dochód Gwarantowany nie jest w zamian za coś. To instytucja społeczna mająca na celu zapewnienie środków do życia i udziału w zdobyczach cywilizacji. Kropka. Ani kroku wstecz, jeśli pojawia się pomysły wprowadzenia zbyt szczegółowych przepisów. Kto nie ma dochodów z pracy, dostaje je od społeczeństwa, bo społeczeństwo jest po to, by ułatwiać jednostce życie. Nigdy odwrotnie. Jednostka nie jest po to, by tworzyć społeczeństwo. Właśnie krytykowany przez Marksa program lassalle'czyków pomijał to, co Lucacs nazywał ontologią bytu społecznego - określenie społeczeństwa i jego funkcji w myśli socjalistycznej. Jeszcze kategoryczniej stwierdza Lucacs – nie ma socjalizmu i marksizmu bez zrozumienia tego społecznego bytu.
Wynikiem tego zrozumienia może być wniosek o łącznym traktowaniu istoty społeczeństwa samego w sobie z jego odzwierciedleniem w teorii, czyli tożsamości bytu świadomości. Bez zmiany jednego, nie sposób zmienić drugiego. Zatem bez zmiany zaopatrzenia społecznego, nie sposób zmienić charakteru pracy społecznej. Nowy charakter pracy społecznej wymaga jednak właściwego jej pojęcia i motywacji. Postrzegając pracę jako konieczność walki o przetrwanie, człowiek straci wszelką motywację, jeśli ta konieczność ustanie. Z kolei utrzymując tę konieczność, nie posuwamy się ani o krok dalej ku zamierzonemu celowi. Jeśli nawet są zasiłki, ale opatrzone klauzulą „w zamian za coś", to konserwują system.
Dążeń do wprowadzenia MDG nie trzeba każdorazowo wspierać długim wywodem teoretycznym. Szczególnie walka związkowa, bez której żadne tego typu dążenia nie zostaną zrealizowane, musi być wolna od nadmiernej nadbudowy teoretycznej. Musi być jednak prowadzona z pełna świadomością, że prowadzi do obniżenia presji na pracujących. To można i trzeba akcentować. Ktoś zapyta: Dlaczego akurat ta droga, a nie na przykład skracanie dnia roboczego? Odpowiedź brzmi: Z powodów taktycznych. Koncepcja MDG dotyka podstaw systemu, a więc pracy zarobkowej, która z jednej strony przynosi zyski pracodawcy zawłaszczającemu wartość dodatkową, a z drugiej strony daje środki przeżycia pracownikowi. Podważenie tych podstaw pracy jest podważeniem podstawowej zasady kapitalistycznej produkcji. Skracanie dnia roboczego pracy zarobkowej nie podważa systemu, ale boleśnie uderza w pracodawcę, odbierając mu nieco wartości dodatkowej. Wywoła zatem większy opór pracodawcy, a poza tym w ramach systemu kapitalistycznego skracanie dnia pracy ma swoją granicę i jej osiągnięcie nie pozwala na dalszy rozwój żądań pracowników. Skracanie dnia roboczego przybliża jednak do celu, łagodzi dolegliwości wyobcowanej pracy i powinno być postulowane jako jedno z żądań, ale nie jako żądanie celowe a środek doraźny. Podstawową drogą lewicy musi być postęp, a ten wymaga zmiany organizacji społecznej na humanistyczną. Konkretne postulaty muszą przybliżać do tego celu i muszą być rozwojowe. Szansę na poszerzanie dziedziny wolności od nędzy i wolności twórczej pracy społecznej daje MDG i zniesienie zawłaszczania pracy jednych ludzi przez drugich, tj. przezwyciężenie alienacji, czyli wolontariat.
Tu bowiem potrzebna jest wyobraźnia. Kto „takie widzi świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy", nie jest w stanie zrozumieć istoty zmiany społecznej i popełnia ten odwieczny błąd – rozważa przyszłość w kategoriach, które dziś obowiązują. Widzi socjalizm, myśląc na kapitalistyczny sposób i tak go projektuje. Trzeba socjalizm postulować jako nowy system, który rządzi się innymi prawami niż wolny rynek, jedynie pozostawiając jakieś relikty kapitalizmu dla celów bardziej kulturowych niż praktycznych. Polityczne ujęcie tego tematu musi koniecznie postulaty ekonomiczne rozpatrywać od strony ich wpływu na całokształt stosunków społecznych. Takim ujęciem jest połączenie MDG z wolontariatem, jako nową organizacją społecznej pracy prowadzącą do socjalizmu – początku historii.
Jarosław Niemiec
Autor jest działaczem Nowej Lewicy.