Kaczyńscy i Rokita: ta sama dulszczyzna - rozmowa z P. Żukiem

[2006-07-06 00:39:41]

Z dr. Piotrem Żukiem, socjologiem z Uniwersytetu Wrocławskiego, rozmawia Krzysztof Lubczyński

Krzysztof Lubczyński: Z lektury książki „Media i władza”, wydanej pod Pana redakcją, wynika, że właściwie nie ma wolnych mediów, w każdym razie w Polsce. Czy to trafny wniosek z lektury?

Piotr Żuk: Obawiam się, że tak. Na promocji książki, która odbyła się w gmachu głównym Uniwersytetu Wrocławskiego, Krzysztof Teodor Toeplitz powiedział, że to pierwsza po 1990 roku książka w Polsce, która podważa mit niezależności mediów – całe to nadęte trąbienie o tym, że media są wolne i niezależne, ponieważ zlikwidowano po 1989 roku instytucję cenzury, jest bardzo naiwne i uproszczone. W polskiej debacie o mediach większość nie dostrzega zagrożenia dla wolności środków przekazu ze strony innej niż państwo. A przecież cenzura rynku, presja finansowa to dziś główne narzędzia regulujące przepływ informacji i wpływające na kształt medialnego przekazu. Wśród głosów z głównej sceny politycznej paradoksalnie jako pierwszy mit niezależnych mediów podważył Kaczyński kilka miesięcy temu. Inna sprawa, że do kiepskiej kondycji polskich mediów również przyczyniło się jego ugrupowanie. Na marginesie można dodać, że lewica w Polsce, która ma chyba najwięcej powodów, aby bronić wolności informacji i demokratycznej debaty przez ostatnich 16 lat, nic nie zrobiła z tym problemem.

Nie tylko chyba z tym...

Przypadek mediów jednak najlepiej pokazuje coś, czego polska lewica nigdy przez minione 16 lat nie rozumiała: że prawdziwa władza znajduje się nie tylko w budynkach rządowych, ale również tam, gdzie wpływa się na sposób myślenia ludzi – w szkole, w mediach, na uczelniach. Prawica lepiej to rozumie. Czasami nie trzeba wchodzić do parlamentu, aby kształtować dzięki mediom, sieci fundacji i własnym kręgom opiniotwórczym sposób myślenia o Polsce. Przykład środowisk Unii Wolności i kręgów „Gazety Wyborczej”, które przez bardzo długi czas wpływały na polską politykę, jest dobrą ilustracją siły władzy ukrytej w sferze ideologii i strategicznych dla kształtowania opinii publicznej miejscach, które pozornie niewiele mają wspólnego z polityką. Lewica miała rząd i większość w Sejmie, ale nie potrafiła i nie chciała zadbać o własne zaplecze opiniotwórcze. Kiedy po zwycięskich dla SLD wyborach w 2001 roku zaproponowałem utworzenie we Wrocławiu lewicowego ośrodka myśli politycznej w postaci fundacji im. Lassalle’a, czułem brak zrozumienia dla pomysłu. Fundacja wysiłkiem kilku osób z kręgów akademickich w końcu powstała, ale bez wsparcia i zainteresowania oficjalnej lewicy szybko została rozwiązana. Tzw. liderzy lewicy woleli robić prywatne interesy. Przegrali wszystko, co mogli przegrać, ale nadal nic nie rozumieją i nie wyciągają wniosków. Refleksje przekraczające poziomem komentarze bieżących utarczek politycznych są im po prostu niepotrzebne. Oni wręcz się boją osób, które tworzą ferment intelektualny i prezentują niezależne myślenie.

Książka wzbudziła podobno pewne emocje i kontrowersje.

W atmosferze konformizmu i zaściankowości, jaka króluje w polskim społeczeństwie, nietrudno wzbudzić kontrowersje. Najczęściej jednak wszelkie odbiegające od głównego nurtu opinie są pomijane, ignorowane i chowane pod dywan. To najlepsza forma cenzury. W przypadku tej książki było podobnie, choć kilku artykułom udało się pozyskać gorących krytyków. Pomijając tekst o Michniku, który naraził się wydawnictwu, zanim został w ogóle opublikowany, najwięcej emocji wywołał artykuł o sytuacji prasy lokalnej na przykładzie Wrocławia i Dolnego Śląska napisany anonimowo przez wrocławskich dziennikarzy. Tekst był dość emocjonalny, ale dobrze opisywał mechanizmy, które doprowadziły do upadku prasy lokalnej w Polsce. Jeden z byłych naczelnych dziennika „Słowo Polskie” wysłał skargę na mnie do rektora Uniwersytetu Wrocławskiego domagając się wyciągnięcia konsekwencji wobec mojej osoby i ujawnienia nazwisk autorów artykułu. Groził też sprawą w sądzie. Ukryci za pseudonimami autorzy powiedzieli otwarcie to, co wielu dziennikarzy myśli prywatnie i odczuwa na co dzień – o fatalnych relacjach międzyludzkich w redakcjach, niewolniczych stosunkach pracy, twardych działaniach wielkich koncernów. No cóż, ale mamy atmosferę gorszą niż w głębokim PRL-u, gdzie co innego mówiono publicznie, co innego prywatnie. Dziś polemika z mitem wolnych, niezależnych mediów w wykonaniu dziennikarzy ze względu na presję pieniądza i groźbę bezrobocia jest możliwa, jak się okazuje, tylko w zaciszu domowym albo pod pseudonimem.

Nie jest to chyba tylko problem środowiska dziennikarskiego.

Niestety, ma pan rację. Jest to chyba generalnie kwestia konformizmu i konserwatyzmu środowisk opiniotwórczych w Polsce. Nie jest tajemnicą, że większość dziennikarzy w Polsce skłania się w stronę przekonań liberalno-konserwatywnych. Również życie akademickie zdominowane jest przez osoby sympatyzujące z Platformą Obywatelską. Komercjalizacja sfery edukacji spowodowała, że dla wielu akademików kapitalizm stał się wspaniałym darem i możliwością niezłego zarobkowania w prywatnych szkołach i instytucjach biznesu. Rynek nie tylko przymknął im oczy na wiele spraw, ale często także uśpił rozum i sumienie. W przeciwieństwie do Europy Zachodniej, gdzie kręgi akademickie są bastionem lewicy, u nas raczej stanowią zaplecze dla konserwatywnych liberałów. To też świadczy o polskim prowincjonalizmie. Jest tu jednak chyba również bardziej ogólny problem: kwestia rozdrobnienia etosu polskiego inteligenta. W czasie minionych 16 lat gdzieś po drodze zagubił się ten nasz polski inteligent – przestał angażować się w życie publiczne, skupił się na prywatnych sprawach, wizje innych światów przestały go interesować, a tym bardziej działania na rzecz zmiany tego, co jest za oknem. Życie publiczne w Polsce zostało zredukowane do demokracji spektaklu – większość ludzi to kibice, którzy obserwują medialne obrazki, które jak im się znudzą, to są likwidowane pilotem telewizyjnym. Nastąpił deficyt tych, którzy wierzą w możliwość zmiany świata.

Czy i gdzie widzi Pan szansę na zmianę tego stanu rzeczy?

Nie będę oryginalny, jeśli powiem, że w tej chwili głównym zabezpieczeniem resztek racjonalnego myślenia w życiu publicznym w Polsce jest Unia Europejska. Niestety, mamy pecha, gdyż nasze członkostwo w UE nastąpiło w momencie, kiedy sama Unia przeżywa – mam nadzieję, że chwilowe – komplikacje i z tego powodu nie ma zbyt wiele czasu, aby wpływać bardziej zdecydowanie na standardy w Polsce. Drugą taką siłą mogłyby być oczywiście środowiska wolnościowo-lewicowe. Jaka jest kondycja tych środowisk, każdy widzi. Co gorsza, osoby, które w tej chwili aspirują do roli tzw. liderów lewicy, kompletnie się do tego nie nadają. Ani Borowski, ani Olejniczak, ani ich koledzy partyjni nie mają wizji politycznej i nie są w stanie kreować własnych strategii działania. Jak czytam wywiady z nimi, to widzę, że oni nic nie czytają, żyją w innym świecie niż zwykły Kowalski i poza komentowaniem głupot obecnej koalicji nie są w stanie wiele powiedzieć od siebie. Jeżeli myśli się serio o odbudowie lewicy w Polsce, to raczej należy przyjąć perspektywę 6 – 8 lat niż kolejnych wyborów. W tym czasie muszą jednak pojawić się środowiska i bardziej odważni, zdecydowani i w pewnym sensie bezkompromisowi liderzy ruchu wolnościowego i lewicowego, którzy będą w stanie wyznaczać pewne kierunki i alternatywy w urządzaniu życia zbiorowego. Wśród tych, którzy występują obecnie na oficjalnej scenie politycznej w Polsce, nie widzę kandydatów do tej roli.

Jakie inne warunki muszą być spełnione, aby w Polsce zaczęły obowiązywać europejskie standardy, a lewica wyszła z kąta?

Na pewno warto podważać różnego rodzaju mity, jakie funkcjonują w społecznym obiegu. Demaskować „zdroworozsądkowe prawdy” lansowane przez media i elity. Społeczeństwo polskie mimo prania mózgów przez kulturę masową, elity i media, które na różne sposoby starały się skompromitować takie wartości jak równość czy sprawiedliwość społeczna, nadal pozostaje bardzo egalitarne. To pokazują wszystkie badania socjologiczne i wyniki wyborów – od 1993 roku, kiedy wygrał SLD, poprzez zwycięstwo w 1997 AWS-u, ponowne zwycięstwo SLD w 2001 aż po sukces PiS-u w 2005 zwycięzcą zostaje zawsze to ugrupowanie, które wydaje się najbardziej socjalne w danej chwili. Żaden z utworzonych później rządów nie spełnił swych wyborczych obietnic. Nie zmienia to faktu, że socjalne nastawienie Polaków jest dobrym punktem wyjścia do upominania się w sposób zdecydowany o bardziej sprawiedliwy ład. Ci, którzy twierdzą, że pozycja klasowa w Polsce jest obojętna dla preferencji wyborczych, po prostu mówią nieprawdę. A skala niesprawiedliwości w Polsce powinna być naturalnym sojusznikiem lewicy. Myśląc o bardziej obywatelskiej demokracji warto aktywizować społeczeństwo w różnych obszarach życia zbiorowego – pokazywać, że polityka to nie tylko wybory raz na 4 lata, ale dbanie o swoje sprawy i interesy na co dzień. Ludzie nie muszą chodzić na wybory, ważne, aby chodzili na demonstracje i umieli się zorganizować. Dla lewicy konieczne jest popieranie wszelkich działań na rzecz emancypacji i demokracji w różnych sferach życia – od spraw demokracji w miejscu pracy poprzez kwestie wolności w życiu kulturowym i obyczajowym. To właśnie w czasie takich protestów będą wyrastać przyszli liderzy lewicy. Nie wiem, czy czeka nas radykalne spięcie społeczne, ale bliska jest mi myśl prof. Marka Siemka, że pewnych nieodrobionych w Polsce, a przerabianych w Europie Zachodniej przez ostatnie 200 lat lekcji oświecenia i walk społecznych nie da się ominąć, jeśli myślimy o modernizacji Polski. Nie wolno też zapominać o pokazywaniu, iż PO nie jest żadną alternatywą dla PiS-u – dulszczyzna Rokity jest tak samo duża jak Kaczyńskich, a dodatkowo oblana jest zarozumialstwem i mentorstwem charakterystycznym dla kręgów elit władzy.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad pochodzi z dziennika "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


27 listopada:

1892 - W Paryżu zakończył się zjazd działaczy polskich organizacji socjalistycznych, który utworzył Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich i przyjął założenia do "Szkicu programu Polskiej Partii Socjalistycznej".

1921 - W Uhrovcu urodził się Alexander Dubček, działacz polityczny, przywódca obozu reform z okresu praskiej wiosny.

1924 - Początek zakończonego częściowym zwycięstwem strajku 120 tysięcy włokniarzy (głównie okręg łódzki); postulaty płacowe.

1978 - Założono Partię Pracujących Kurdystanu (PKK).

1986 - W całej Francji 600 tys. studentów i licealistów manifestowało przeciwko forsowanemu przez prawicowy rząd projektowi zmian w szkolnictwie wyższym.

2005 - Manuel Zelaya wygrał wybory prezydenckie w Hondurasie.

2012 - Palestyna: W Ramallah odbyła się ekshumacja zwłok Jasira Arafata.


?
Lewica.pl na Facebooku