"Kiedy nasz prezydent mówił o Holocauście, czułem obowiązek, jako Żyd, zabrać głos w tej sprawie" - stwierdził Motamed w biurze w centrum Teheranu. "Wiedza o największej tragedii w dziejach ludzkości jest oparta na dziesiątkach tysięcy filmów i dokumentów. Stwierdziłem, że słowa wypowiedziane przez prezydenta były zniewagą dla żydowskiej społeczności w Iranie i na całym świecie".
Ahmadineżad, prezydent w zdecydowanej większości muzułmańskiego narodu, nie przeprosił. Motamed stwierdził jednak, że od tamtego czasu prezydent prosił, by nie traktować jego wypowiedzi jako zaprzeczenia Holocaustu oraz podkreślał, że nie jest antysemitą.
Motamed reprezentuje 25-tysięczną społeczność żydowską, największą taką grupę na Bliskim Wschodzie poza Izraelem. Od 1906 roku irańska konstytucja gwarantuje społeczności żydowskiej jedno miejsce w Madżlisie. Mniejszości ormiańska, asyryjska i zaratusztriańska mają wspólnie kolejne cztery miejsca.
Mimo iż sprzeciwiał się słowom Ahmadineżada w sprawie Holocaustu, Motamed popiera prezydenta w innych sprawach, takich jak sprzeciw wobec działań USA, Europy i Izraela przeciw irańskiemu programowi jądrowemu. "Jestem najpierw Irańczykiem, a dopiero potem Żydem" - mówi.
Potwierdził, że dla Żydów w Iranie, podobnie jak dla innych mniejszości, istnieje jeszcze wiele problemów. Dodał jednak, że Iran jest stosunkowo tolerancyjny. "Nie ma żadnych nacisków na synagogi, nie ma problemu profanacji miejsc kultu. Myślę, że w Europie problem jest większy niż tutaj. Jest wiele antysemityzmu w innych państwach".
Większość jego rodziny, w tym matka, ojciec i siostry wyjechały po rewolucji 1979 roku, która przyniosła do władzy ajatollaha Chomeiniego, podobnie jak 75 tysięcy innych Żydów, którzy udali się głównie do Izraela, USA i Europy. Ale Maurice Motamed, 61-letni mechanik, postanowił pozostać. "Kocham moją ojczyznę" - stwierdził.
Żydzi mieszkali w Iranie w dużej liczbie od czasów Cyrusa Wielkiego, który wyzwolił ich z niewoli, kiedy zdobył Babilon w 539 roku przed naszą erą. Członkowie żydowskiej społeczności dzisiaj w większości nie wyróżniają się i większość Irańczyków jest nawet nieświadoma ich obecności. Motamed stwierdził, że blisko 14 tysięcy Żydów mieszka w Teheranie, istnieje tam 20 synagog; 6-7 tysięcy mieszka w Szirazie, 2 tysiące Estafanie, istnieją także mniejsze grupy rozproszone po całym kraju.
Motamed potwierdził, że Żydzi i inne mniejszości zostały usunięte z "newralgicznych" stanowisk w wojsku i sądownictwie. Władze odmówiły również szkołom żydowskim możliwości zamykania ich w szabat, który jest normalnym dniem pracy dla reszty Irańczyków.
Żydowski deputowany dodał, że w wielu obszarach doszło do znacznej poprawy. Trzy lata temu przyjęto ustawę, która znosi sądową praktykę polegającą na przyznawaniu wyższych odszkodowań rodzinom muzułmańskich ofiar wypadków kosztem rodzin żydowskich. Kiedy zaprotestował w parlamencie przeciwko przedstawianiu w jednej z telewizyjnych oper mydlanych rabinów jako wcielenia zła, poparł go przewodniczący Madżlisu.
Nasser Hadian-Jazy, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w Teheranie i przyjaciel irańskiego prezydenta z dzieciństwa, stwierdził, że Ahmadineżad zrobi wszystko, aby zostawić za sobą wpadkę z wypowiedziami o Holocauście.
"Spytałem go, czy jest antyżydowski. Odparł: 'Nie, nie jestem'. 'Czemu nie wybierzesz się do synagogi, by wyrazić żal z powodu tego, co Irańczycy zrobili Żydom?'. Odpowiedział: 'Mam inny, lepszy pomysł'".
"Zrobi wszystko, by pokazać, że nie jest antyżydowski. Mam nadzieje, że zrobi to szybko. Wykona gest wobec irańskich Żydów i będzie to miało konsekwencje dla Żydów na całym świecie. To, co powie, będzie bardzo ważne i raz na zawsze potwierdzi, że nie jest antysemitą".
Saeed Jalili, irański minister spraw zagranicznych i kolejny bliski przyjaciel Ahmadineżada, stwierdził, że żydowski deputowany w Madżlisie potwierdza, że Irańczycy nie mają problemów z judaizmem. Dodał jednak, że nic nie wie o żadnym planowanym geście irańskiego prezydenta.
"Społeczność żydowska w naszym kraju jest traktowana bardzo sprawiedliwie. Oczywiście symboliczny gest to dobry i bardzo wskazany pomysł, ale sądzimy, że to, co robimy jest bardziej niż symboliczne".
Ewan MacAskill
Simon Tisdall
Robert Tait
tłumaczenie: Szymon Martys
Artykuł pochodzi z brytyjskiego dziennika "The Guardian".