Izrael ma przecież satelity mogące fotografować każdy obiekt większy niż 70 cm. Izrael ma też bezzałogowe samoloty fotografujące tereny, z których są przeciw niemu odpalane rakiety. Izrael ma też jedno z najlepszych lotnictw bojowych na świecie, które może zniszczyć konkretny samochód z wysokości półtora kilometra na ziemią. Izrael ma bardzo dobrą piechotę i bardzo nowoczesne czołgi własnej produkcji. W końcu, jak wiemy, Izrael dysponuje też bronią atomową.
I WSZYSTKIE te nowoczesne środki militarne nie mogą powstrzymać Hezbollahu i Hamasu od odpalania rakiet w biały dzień.
Wcześniej czy później (jak sądzę w ciągu roku) większość Izraelczyków przyjmie ten fakt do wiadomości i dojdzie do wniosku, że jedyną drogą do zneutralizowania groźby rakiet będzie zawarcie porozumienia z Palestyńczykami. Obecny rząd kontynuuje politykę jednostronnego wycofywania się z palestyńskich ziem (tak jak stało się przede wszystkim ze Strefą Gazy). Czyni tak, ponieważ wycofywanie się w oparciu o dwustronne porozumienie z Palestyńczykami oznaczałoby powrót do granic Izraela z 1967 r., zwrot Wschodniej Jerozolimy i całego Zachodniego Brzegu Palestyńczykom.
Szaron i Olmert są twardogłowymi aneksjonistami i NIE CHCĄ powrotu do granic z 1967 r. Obecnie izraelskie społeczeństwo obserwuje rezultaty tej polityki w postaci spadających rakiet. A przecież NIGDY wcześniej, nawet w 1948 r. w czasie wojny o niepodległość rakiety i pociski nie spadały na Hajfę, Safed i Tyberiadę! Jednak obecnie - gdy Izrael ma bombę atomową, samoloty F-16, satelity - tak się właśnie dzieje.
Gdy obecna fala wojennej histerii opadnie, wielu Izraelczyków zacznie rozumieć, co to znaczy. Znaczy to, że jedynie pokój z Palestyńczykami, wynikający z kompromisu, na który Palestyńczycy by przystali, może zagwarantować bezpieczeństwo Izraela. Istnienie państwa palestyńskiego jest najlepszym gwarantem bezpieczeństwa Izraela. To również zneutralizuje Hezbollah.
Niektórzy Izraelczycy zdecydują się emigrować po obecnym konflikcie. Reszta jednak dojdzie do wniosku, który nakreśliłem powyżej. Tak więc ogólnie lekcja wyciągnięta z obecnego konfliktu będzie pozytywna. A będzie taka, że cały arsenał izraelski nie może obronić Izraela przed działaniem arabskich nieregularnych sił zbrojnych - a może to tylko przynieść porozumienie z Palestyńczykami. Jeśli Palestyńczycy zaakceptują porozumienie - Izrael będzie bezpieczny.
Powracając do granic sprzed 1967 r. Izrael będzie miał 75 proc. dawnego mandatu brytyjskiego w Palestynie, podczas gdy rezolucja ONZ o podziale Palestyny z 29 listopada 1947 r. dawała mu "tylko" 55 proc. I tak więc zyska on 20 proc. Jeśli Izraelczycy nie zgodzą na 75 proc., będą musieli żyć w cieniu permanentnego zagrożenia rakietami. Zamiast odgrywać patetyczną rolę "Wiecznej Ofiary", Izrael powinien powstać i zaakceptować cenę, którą musi zapłacić za to, czego pragnie. Wystarczy zasiąść do negocjacji z Palestyńczykami, by osiągnąć porozumienie w oparciu o granice sprzed 1967 r.
Akiva Orr
tłumaczenie: August Grabski
Akiva Orr, brał jako nastolatek udział w wojnie o niepodległość Izraela w 1948 r., był działaczem słynnej lewicowej organizacji antysyjonistycznej "Matzpen" (hebr. kompas), obecnie prowadzi lewicową stronę www.abolish-power.org. Polskie tłumaczenie tekstu pochodzi ze strony internetowej "Dalej", pisma Nurtu Lewicy Rewolucyjnej.