Nasza Ukraina chce nowej koalicji, ale bez komunistów

[2006-07-28 16:19:26]

Z punktu widzenia zwykłych Ukraińców koalicja Regionów i NU jest najgorszym z możliwych rozwiązań. Taki rząd oznaczać będzie przekszałcenie kraju w republikę bananową. Cała władza znalazłaby się wówczas w rękach oligarchów ze Wschodu i z Zachodu. Dotąd rywalizowali ze sobą, teraz mogliby zgodnie przystąpić do podziału łupów w obu częściach kraju.

Nie da się ukryć, że taki wariant rozwoju sytuacji jest wielce prawdopodobny. Nadzieja w tym, że od czterech miesięcy, czyli od marcowych wyborów parlamentarnych, na Ukrainie codziennie pojawiają różne deklaracje, z których potem nic nie wynika. Wypowiedź Kinacha może być kolejną z nich. Tym bardziej, że potencjalni "nowi" koalicjanci już zdążyli się zetrzeć w sprawie stosunku do NATO - NU bardzo chciałaby wejścia Ukrainy do Paktu, a PR - podobnie jak przytłaczająca większość Ukraińców - jest temu zdecydowanie przeciwna.

Marek Tobolewski

Jeden z przedstawicieli Naszej Ukrainy w Verhovnej Radzie Anatolij Kinach (na zdjęciu) oświadczył, że jego ugrupowanie jest skłonne pójść na ustępstwa i podpisać umowę koalicyjną z Partią Regionów.

Kinach podkreślił, że warunkiem zawiązania koalicji jest rozwiązanie tzw. "koalicji antykryzysowej". Zdaniem byłego premiera Ukrainy, najbardziej pożądanym przez niego rozwiązaniem byłyby wspólne rządy Naszej Ukrainy, Partii Regionów oraz Bloku Julii Tymoszenko.

Lider NU powiedział, że w obecnej sytuacji jego frakcja mogłaby zdecydować sie na koalicję ze zwolennikami Wiktora Janukowycza, ale tylko pod warunkiem, że zerwą oni wszelkie umowy z Komunistyczną Partią Ukrainy.

- Partia, która doprowadza do eskalacji konfliktów społecznych, nie może brać udziału w pracach nad kształtem rządu, którego celem musi być jednoczenie narodu - powiedział Kinach.

Marcin Dobrzyński