Ludzie starsi stają się w dzisiejszej Polsce obywatelami drugiej kategorii. Dyskryminację seniorów najlepiej widać na przykładzie opieki medycznej. Prawicowy rząd nie robi nic, by to zmienić. Tymczasem nasze społeczeństwo starzeje się i ludzi w wieku emerytalnym będzie przybywać. Już dzisiaj ok. 12 proc. Polaków stanowią osoby po 65. roku życia. Według prognoz, w 2020 r. seniorem będzie już co piąty Polak.
Ludzie starsi są coraz bardziej rozgoryczeni. Niektórzy próbują żartować, że trzeba będzie przypomnieć stare hasło w nowej wersji: "Popierajcie PiS czynem, umierajcie przed terminem". Jednak rzeczywistość do żartów nie nastraja.
- Choć jesteśmy społeczeństwem starzejącym się, to nie ma w Polsce programu określającego strategię działań rządu odnośnie problemu starzenia się i osób starszych - mówi Beata Tokarz z Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce, organizacji współpracującej ze stworzyszeniami seniorów. Dodaje, że z badań, jakie przeprowadziła jej organizacja w 8 miastach, wynika, że osoby starsze narzekają przede wszystkim na gorsze traktowanie w służbie zdrowia, a Polacy w tzw. wieku przedemerytalnym - na rynku pracy. - Dzieje się tak, choć są to obszary, gdzie dyskryminacja ze względu na wiek jest prawnie zabroniona - przypomina.
Najgorzej jest z opieką medyczną. Starsi pacjenci muszą mieć zapewnioną opiekę najczęściej z różnych dziedzin - kardiologii, ortopedii, gastrologii, czy rehabilitacji. Takie leczenie są w stanie zapewnić wyłącznie specjalne oddziały geriatryczne. Tych jest w Polsce zatrważająco mało. W 2004 r. były zaledwie 373 łóżka geriatryczne w szpitalach publicznych i niepublicznych. To oznacza, że na 10 tys. osób przypada mniej niż 0,1 łóżka na oddziale geriatrycznym. Samych oddziałów było dwa lata temu tylko 14, natomiast w całym kraju nie mamy ani jednego szpitala geriatrycznego.
- Opieka geriatryczna polega na kompleksowym leczeniu pacjenta - wyjaśnia Jerzy Foerster, lekarz z Gdyni. - Pacjent geriatryczny czuje się zagubiony, jeśli jest wysyłany do różnych specjalistów, gubi się w mnogości zleceń lekarskich, badań i leków. Stąd jest potrzeba opieki czy też konsultacji, które będą uwzględniać całokształt leczenia - dodaje. Foerster jeszcze kilka lat temu prowadził Wojewódzką Przychodnię Geriatryczną. Została zamknięta. Widocznie NFZ uznał, że starsi ludzie nie muszą się leczyć.
- W każdym województwie powinny być przynajmniej jedna przychodnia i jeden oddział geriatryczny - podkreśla nasz rozmówca. W Przemyślu kilka miesięcy temu jeden z onkologów zaproponował, aby miasto zamiast budować pomnik Jana Pawła II przeznaczyło pieniądze na stworzenie oddziału geriatrycznego, bo seniorzy z okolic nie mają się gdzie leczyć. Sami geriatrzy przyznają, że system opieki geriatrycznej raczkuje od lat. Brakuje również specjalistów - lekarzy i pielęgniarek - biegle znających choroby wieku podeszłego. Z ostatnich danych wynika, że w niektórych województwach - lubuskim i świętokrzyskim - nie ma ani jednego geriatry.
- Co rusz dzwoni jakiś emeryt i mówi, że nie może się dostać do lekarza, że nie może zrobić badań - mówi Alicja Głowacka, wiceprezes Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów. - Ja sama przerabiałam taką dyskryminację nie raz na własnej skórze - dodaje. O lepsze traktowanie seniorów upomniało się Stowarzyszenie Obrony Praw Emerytów, Rencistów z Katowic. "W imieniu licznej rzeszy emerytów i rencistów składamy stanowczy protest przeciwko dyskryminacji i selekcji najuboższej grupy społeczeństwa, jaką jesteśmy" - napisali w specjalnym liście do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
- Transformacja po 1989 r. pozbawiła nas, ludzi uczciwie pracujących w PRL-u, godności - mówi Jerzy Przybylski z katowickiego stowarzyszenia. Podkreśla, że seniorom trudno się jest dostać do lekarzy, mają ograniczony dostęp do badań, nie mają pieniędzy na wykupienie lekarstw. - Choć od wysłania listu minęło kilka miesięcy, nikt nam nie odpowiedział. Czujemy się opuszczeni - mówi Przybylski. - Politycy zwracają na nas uwagę tylko przed wyborami. Potem przestajemy dla nich istnieć - narzeka.
- Starszy człowiek na każdym kroku musi z czymś się zmagać. Nie mamy łatwo - dodaje Alicja Głowacka. Przypomina, że w emerytów i rencistów biją wszystkie podwyżki cen - gazu, prądu, wody i żywności. - A zgodnie z prawem, nasze świadczenia mogą być waloryzowane, gdy łączny poziom inflacji przekroczy 5 proc. Czy to nie jest dyskryminacja? - pyta. Głowacka zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny problem. - Wszystko opiera się dzisiaj na nowoczesnych technologiach, ale one są seniorom zupełnie obce - mówi. Wyjaśnia, że większość rencistów i emerytów boi się korzystać z kart bankomatowych. - Obawiają się, że ktoś ich może okraść po odejściu od bankomatu. Tymczasem bank PKO, gdzie najwięcej seniorów ma konta, wprowadził opłatę za wypłacanie z okienek kwot mniejszych niż 500 zł. To skandal - oburza się.
Wyrozumiały dla Polaków wchodzących w jesień życia nie jest także rynek pracy. Osoby, które skończyły już 50. rok życia, są na nim gorzej traktowane, a pracodawcy nie chcą nawet słyszeć o ich zatrudnieniu. Kierują się stereotypem, że osoba starsza jest mniej wydajna niż młodsza, wolniej pracuje, a częściej choruje i nie jest elastyczna. - Często w czasie rozmowy kwalifikacyjnej kobiety słyszą, że spełniają wszystkie wymogi poza metryką - mówi Beata Tokarz. Pracodawcy nie doceniają również doświadczenia zawodowego starszych osób, nie wysyłają ich na szkolenia podnoszące kwalifikacje. To one są w pierwszej kolejności do zwolnienia, jeśli w zakładzie pracy szykuje się redukcję zatrudnienia. Wszystko to sprawia, że stopa aktywności osób w przedziale 55 - 64 lata w Polsce nieco przekracza 25 proc., kiedy np. w Niemczech ponad 41 proc., a w Szwecji prawie 70 proc.
- Jest jeszcze wiele drobnych rzeczy, jak kultura kierowców wobec osób starszych, nierówne chodniki, małe czcionki urzędowych druków, miniaturowe telefony komórkowe, utrudniony dostęp do kredytów i zakupów na raty, brak wind i poręczy, czy źle projektowane ubrania - podkreśla Tokarz. Wszystko to sprawia, że seniorzy czują się, jakby cały świat zaprojektowany był wyłącznie dla osób młodych i zdrowych.
Magdalena Kaszulanis
Artykul ukazał się w dzienniku "Trybuna".