Borejza: Szkoła spod znaku krzyża i ewangelii
[2006-09-04 10:14:36]
Kościół i politycy coraz mocniej pukają do bram szkoły. Ministrowie ślą listy, aby zwiększyć frekwencję na katolickich dniach młodzieży. Zanosi się, że zostaną wprowadzone matury z religii. Nie pierwszy raz w historii III Rzeczypospolitej tak się dzieje. Na początku lat 90., nie pytając nikogo o zdanie, wprowadzono do szkół lekcje religii. Pierwsze lata III RP były czasem wielu konfliktów dotyczących obecności Kościoła katolickiego w sferze publicznej. Aborcja, wartości chrześcijańskie w ustawie o telewizji, konkordat, wybory, Konstytucja i właśnie religia w szkołach. Być może warto przypomnieć niektóre z nich - zaczynając od tego, który jest najbardziej na czasie, a więc skąd religia wzięła się w polskiej szkole. Konflikt dotyczący powrotu nauki religii do szkół publicznych rozpoczął się w 1990 roku, kiedy to zaczęto domagać się zmiany pochodzącej jeszcze z 1961 roku ustawy o rozwoju systemu oświaty i wychowania. Ustawa ta, w artykule 2, ustanawiała całkowitą świeckość szkoły. Kampanię mającą na celu ponowne wprowadzenie katechizacji do szkół rozpoczął opublikowany w ,,Ładzie'' artykuł ks. Józefa Krukowskiego, pt. ,,Drzwi dla religii jeszcze zamknięte''. Był on jeszcze dość ostrożny w wysuwaniu postulatów, uzależniając je od decyzji kompetentnych organów państwa. Jednak już niedługo potem, bo w maju tegoż roku, głos zabrał Episkopat Polski, wypowiadając się za całkowitym powrotem religii do szkół. Stanowisko to zostało potwierdzone jeszcze w czerwcu ,,Listem Pasterskim Episkopatu Polski w sprawie powrotu katechizacji do szkoły polskiej''. W liście tym Episkopat przytoczył szereg argumentów, które miały uzasadnić przywrócenie nauki religii w szkolnictwie publicznym. Znalazły się wśród nich wskazania na związek religii katolickiej z tożsamością Polaków, na to, że możliwość swobodnej nauki własnej religii jest przejawem wolności religijnej, czy wreszcie wskazywano na szkołę jako naturalny teren działalności ewangelizacyjnej. Wśród argumentów Kościoła ważne miejsce zajmowało wskazanie na przeważający procent katolików w społeczeństwie. Kościół wskazywał liczbę 94 - 95 proc. ochrzczonych. Warto zaznaczyć, że trafność tych szacunków pozostawia wiele do życzenia. Były to statystyki odpowiednio wyinterpretowane z dostępnych danych w taki sposób, by legitymizować żądania Kościoła. Nie pierwszy, nie ostatni raz zresztą. Sam fakt ochrzczenia nie jest podstawą dla uznania kogoś za praktykującego wyznawcę, nawet bp Gocłowski przyznawał, że do kościoła uczęszczało wtedy ok. 45 - 50 proc. wierzących. Zresztą, badania przeprowadzone przez Demoskop w 1990 roku wskazywały na istotne rozbieżności pomiędzy stanem faktycznym a nieco życzeniowymi szacunkami Kościoła. Wskazywały również na stosunkowo niewielkie poparcie społeczne dla inicjatywy Episkopatu. Według badań Demoskopu, za powrotem religii do szkół opowiadało się 26,7 proc. uczniów liceów państwowych, od 24 do 31 proc. nauczycieli (w zależności od typu szkoły) oraz 34 do 51 proc. rodziców. Postulaty Kościoła trafiły jednak na podatny grunt. Zbliżały się wybory prezydenckie, w których startować miał premier Tadeusz Mazowiecki, a neutralność duchowieństwa mogła mu znacząco pomóc. Całą sprawę załatwiono szybko, ale nie można powiedzieć, że w białych rękawiczkach. 3 sierpnia, Henryk Samsonowicz, ówczesny minister edukacji narodowej, wydał ,,Instrukcję dotyczącą powrotu nauczania religii do szkoły w roku szkolnym 1990/1991''. Zgodnie z tekstem instrukcji, od nowego roku szkolnego, do publicznej oświaty wracała religia. Kiedy instrukcja została ogłoszona, rozpętała się burza. Zarzucono niekonstytucyjny tryb jej wprowadzenia. Wskazywano, że zaledwie miesiąc wcześniej ogłoszono rozporządzenie o organizacji nowego roku szkolnego, w którym taki zapis mógł znaleźć miejsce. Jednocześnie zrobiono to w miesiącu, który uniemożliwiał protest uczniom i ich rodzicom. Być może podobnie będzie teraz. Oddzielną sferę zarzutów stanowiły te dotyczące już samej treści rozporządzenia. Wskazywano na naruszenie neutralności światopoglądowej państwa. Wyrażano obawy związane z samą już organizacją zajęć i sytuacją uczniów (a także nauczycieli) niekatolików. Szczególne kontrowersje wywoływał punkt pozwalający na odmawianie modlitwy przed i po lekcjach. Rzecznik praw obywatelskich, Ewa Łętowska, zaskarżyła instrukcję do Trybunału Konstytucyjnego. Wskazywała na sprzeczność ze wspomnianą już ustawą o rozwoju systemu oświaty i wychowania, z ustawą o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego, z 1989 r., oraz z ustawą o gwarancjach wolności sumienia i wyznania również z roku 1989. Zarzuty dotyczyły naruszenia świeckości szkoły, zakazu wykorzystywania pomieszczeń szkolnych do nauki religii i, wreszcie, naruszenia prawa do zachowania milczenia w sprawach religii i światopoglądu, oraz prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Ewa Łętowska wskazywała także na nieprawidłowy tryb wprowadzenia w życie tej decyzji. Uważała, że powinno się to dokonać poprzez zmianę ustawy. Zarzut dotyczący naruszenia prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnym światopoglądem spowodował uzupełnienie instrukcji o kolejną (24 sierpnia 1990), regulującą na podobnych zasadach status innych wyznań. Zaskarżenie instrukcji nie spowodowało jednak wstrzymania procesu wracania katechetów do szkół. I w nowym roku szkolnym, po 29 latach przerwy, znów nauczano w nich religii. Skarga rzecznika została zresztą w następnym roku odrzucona przez Trybunał Konstytucyjny. Instrukcja była jednak rozwiązaniem doraźnym. W Sejmie pracowano nad ustawą potwierdzającą ,,szkolny status religii''. Największe spory wywoływał zapis dotyczący respektowania przez system oświaty wartości chrześcijańskich w nauczaniu, który, wbrew kręgom kościelnym, znalazł się w preambule a nie art. 1 ustawy. Chodziło także o art. 12, w którym zapisano, że: ,,szkoły publiczne (...) umożliwiają naukę religii''. Wywołało to opór kręgów kościelnych, które chciały, by nałożyć na szkoły obowiązek organizowania nauki. Zapisy w takim brzmieniu spowodowały protesty ZChN, który celował w retoryce ,,narodowo-katolickiej''. Wówczas poseł tego ugrupowania, Marek Jurek, określił takie działania jako ,,antypolskie, antykatolickie i godzące w prawa rodziny''. Nie sposób nie zauważyć histerii, jaka cechowała to i temu podobne wystąpienia. Toczono batalie o mało znaczące zapisy, które w praktyce i tak nie zmieniały tego, jak nauka religii miała być organizowana. Sporne przepisy zostały zmienione w Senacie, gdzie przeniesiono zapis o wartościach chrześcijańskich do art. 1 oraz zmieniono sporny zwrot ,,umożliwiają'' na ,,organizują''. Powrót ustawy do Sejmu spowodował powstanie pata legislacyjnego. Ani zwolennicy, ani przeciwnicy takich rozwiązań nie mieli większości wystarczającej do przeforsowania swojego stanowiska. Obustronna chęć zmiany ustawy z 1961 roku zmusiła obie strony do zawarcia kompromisu. Nowa ustawa została ostatecznie uchwalona 7 września 1991 roku. Zapis dotyczący wartości został przesunięty do preambuły i pozostał w następującym brzmieniu: ,,Nauczanie i wychowanie - respektując chrześcijański system wartości - za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki''. Sporny art. 12 przeszedł w brzmieniu nadanym przez Senat. W 1992 roku minister edukacji narodowej, Andrzej Stelmachowski, wydał rozporządzenie w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w szkołach publicznych. Jego artykuł 3 punkt 3 brzmiał: ,,Nie są objęci nauką religii lub etyki uczniowie, którzy wedle oświadczenia rodziców lub ich samych (¤ 1 ust. 1) pobierają naukę religii poza systemem oświaty lub świadomie z niej rezygnują''. Stelmachowski postanowił także umieszczać oceny z religii na szkolnym świadectwie. Rozporządzenie zostało zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego przez nowego RPO Tadeusza Zielińskiego. Większość zarzutów została oddalona, a za jedyny nieprawny przepis TK uznał konieczność składania deklaracji w wypadku rezygnacji z nauki. Orzeczenie TK spowodowało ustrwalenie się modelu nazywanego fakultatywną obecnością katechezy w szkole publicznej. Spór wybuchał później jeszcze kilkakrotnie, m.in. w sprawie wynagrodzeń dla katechetów. Nie zmienił już jednak zasadniczo tego, że religia jest w szkole obecna i tego, jak jest obecna. Z pewnością był to sukces Kościoła na płaszczyźnie politycznej, ale czy również - na ponoć ważniejszej - ewangelizacyjnej budzi wątpliwości. Przychylałbym się raczej do zdania, że wyprowadzenie katechezy z budynków kościelnych było, z tej perspektywy, dużym błędem. Z własnych doświadczeń i obserwacji mogę stwierdzić, że Kościół katolicki wiele stracił na takim rozwiązaniu. Zresztą wskazywali na to nawet katecheci, np. Krzysztof Obremski: ,,Oto wiara została zdegradowania do poziomu jednego ze szkolnych przedmiotów. Przestała być czymś szczególnym, także i z przyczyn tak zewnętrznych, jak miejsce (salka katechetyczna) i czas (po lekcjach). Stała się kolejną pozycją w tygodniowym planie lekcji''. Problemu nie widzieli liczni duchowni, którzy chcieli dalszego instytucjonalnego umacniania pozycji religii w szkole i Kościoła w państwie. Wydawało się, że kościelna hierarchia mogła nauczyć się czegoś na przykładzie szkolnych lekcji religii i konfliktu, który się wokół nich toczył. Mogła nauczyć się oddzielać porządek świecki i kościelny oraz tego, jakie korzyści płyną z poszanowania tego pierwszego. Mogło tak się stać, gdyby hierarchowie spojrzeli uważnie na efekt ewangelizacji za pośrednictwem szkoły, tak ponoć dla nich ważnej. Sądząc jednak z reakcji, lub jej braku, na plany wprowadzenia matur z religii nauka poszła w las. Kościół nie nauczył się, że żaden ,,lewak'' ani antyklerykał nie jest w stanie zaszkodzić mu tak bardzo, jak on sam sobie szkodzi. Dlatego możemy spodziewać się w najbliższym czasie kolejnych prób klerykalizacji państwa. Zapewne niezbyt udanych, chociaż tutaj dużo zależy od nas samych. Mimo to, wydaje się, że wcześniej czy później, dzięki pustoszejącym kościołom i coraz mniejszym zbiórkom na tacę, instytucja Kościoła zreflektuje się, że używanie państwa jako instrumentu przymusowej ewangelizacji jej nie służy. Pytanie tylko kiedy i co nas jeszcze czeka do tego czasu. A może nadzieje na trwałą świeckość państwa są w Polsce płonne? Artykuł ukazał się w dzienniku "Trybuna". |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?