Pilnie badając co jest pod freskiem
Dlatego nie budził w nas echa teatralny gest Scewoli
Krzyk centurionów triumfalne pochody
A skłonni byliśmy wzruszać się klęską
Samnitów, Gallów, czy Etrusków
Pilnie liczyliśmy imiona ludów startych przez Rzymian w proch
Zbigniew Herbert
Od 9 września dostępny jest na DVD wyprodukowany dla telewizji HBO amerykańsko-brytyjski miniserial „Rzym”. Był on emitowany kilka miesięcy temu w polskiej telewizji, nie doczekał się jednak w polskich opracowaniach sensownej ideologicznej analizy. „Rzym” wpisuje się w ostatnio popularny w amerykańskim kinie nurt filmów kostiumowych, które prowokują do „współczesnych” odczytań odnoszących się do politycznych konfliktów dzisiejszego świata. „Troja”(reż. W. Petersen) przywołuje skojarzenia z wojną w Iraku, „Królestwo niebieskie” (R. Scott) jest filmem tyleż o średniowiecznym Królestwie Jerozolimy, co o współczesnym konflikcie izraelsko-palestyńskim itd. Te współczesne, ukryte konotacje są głównym miejscem, gdzie dokonuje się praca ideologii. Spróbuję przyjrzeć się całości serii, zastanowić się, jak w obrazie rzymskiej rzeczywistości zakodowane są ideologiczne, kulturowe i polityczne konflikty współczesnej Ameryki. Oczywiście, kultura jest procesem negocjowania znaczeń między odbiorcą a nadawcą, i widzowie mogą odczytywać ten filmowy tekst przy pomocy zupełnie innych kodów, niż te, przy pomocy których został nadany. Poniższa analiza dotyczy ideologii, jaka pojawia się, gdy widz odczytuje ten tekst hegemonicznie (przy pomocy takich samych kodów globalnych i lokalnych, których użyto do jego zapisania). Stanowi także propozycję bardziej subwersywnego odczytania tekstu.
Akcja serialu toczy się w latach 52-44 p.n.e., od czasu wojen galijskich toczonych przez Juliusza Cezara do jego śmierci w Senacie podczas Idów Marcowych. Serial przedstawia dickensowską, utrzymaną w konwencji XIX wiecznej powieści realistycznej panoramę rzymskiego społeczeństwa tamtych czasów, przekrój wszystkich jego klas społecznych. Od elit władzy (najważniejsi polityczni aktorzy tamtych czasów), poprzez klasy średnie, po rzymski proletariat i niewolników (różnice społeczne między nimi są znaczone min. przy pomocy różnicy w angielskich akcentach mowy postaci). Jest to okres gwałtownych przemian politycznych, konfliktu między frakcja Cezara a frakcją Senatu (wpierw pod przewodem Katona Młodszego, później Brutusa). Polityka jest przedstawiona jako starcie wielkich osobowości, pojedynek tytanów, nie zaś złożony i wielopoziomowy społeczno-polityczny proces - co jest zresztą typowe dla konwencji amerykańskiego kina gatunków. Serial pokazuje frakcję Cezara jako głęboko „postępową” w ówczesnych warunkach. Cezar chce reprezentować interesy klas podporządkowanych; uruchamia roboty publiczne, nadaje żołnierzom ziemię na zdobytych przez siebie terenach, budowane przez niego imperium służy interesom najniższych warstw rzymskiego społeczeństwa, staje się okazją dla ich ekonomicznej i społecznej emancypacji. Co więcej, imperialna ekspansja Cezara służy nawet podbijanym przez niego ludom: galijscy przywódcy wchodzą do rzymskiego senatu, pochód imperium jest jednocześnie pochodem „oświeconych”, „cywilizowanych” wartości, które - nawet gdy przyniesione na rzymskich mieczach - na dłuższą metę służą podbitym ludom.
Z kolei frakcja Senatu prezentowana jest jako grupa patrycjuszy pozbawionych pojęcia o problemach „zwykłych ludzi”, choć na poziomie retoryki broniących ich interesów (np. Katon krytykuje import niewolników, którzy zabierają pracę rzymskiemu plebsowi). Senatorzy nie bronią tak naprawdę starych praw i swobód przed dyktatorskimi zakusami Cezara, ale swoich przywilejów. To co ich rzeczywiście niepokoi, to fala społecznej mobilności, którą uruchamia budowa imperium. Ostatecznym kamieniem obrazy są dla nich Galowie w Senacie, co zostało przedstawione w filmie jako bezpośredni powód zamachu podczas Idów Marcowych.
Wśród plejady bohaterów najważniejszy wydaje się być Lucjusz Vorennus, żołnierz weteran, prawy rzymski obywatel, należący do górnej warstwy klas niższych Rzymu. Jest przy tym tą postacią, która przechodzi największą polityczną i społeczną przemianę, jego historia jest jednym z ważniejszych nośników ideologii w filmowym tekście. Vorennus walczy w Galii u boku Cezara, jest zwolennikiem starych, republikańskich wartości. Gdyby nie to, że był wówczas ranny i nieprzytomny, nie zgodziłby się przekroczyć razem z Cezarem Rubikonu. W Rzymie poznajemy go jako niezbyt zamożnego, ale cieszącego się szacunkiem obywatela, ojca rodziny. Jest to typ bohatera, który w amerykańskim kinie gatunków ma oznaczać „przeciętnego, ciężko pracującego Amerykanina”. Lucjusz jest sceptyczny wobec reform Cezara, ale ten mianuje go sędzią. Dzięki polityce Cezara Vorennus podnosi swój ekonomiczny i społeczny status, w końcu zostaje wprowadzony do senatu. Ze zwolennika Katona i obrońcy Republiki zmienia się w sojusznika Cezara i jego imperialnej polityki. Przeciętny widz skłaniany jest do identyfikacji z tą właśnie postacią, a więc także z jego polityczną przemianą.
Osobną kwestią jest genderowa polityka tego serialu. Dawno już nie widziałem w telewizji niczego, co byłoby tak silną afirmacją patriarchalnej męskości. Większość mężczyzn w filmie to żołnierze, ich męskość znaczona jest przez cechy związane z tą profesją; siłę fizyczną, agresję, zdecydowanie, odwagę etc. Homospołeczna, hierarchiczna struktura armii, wydaje się być miejscem, gdzie nasi bohaterowie czują się najlepiej, kobiety i kontakty z nimi są dla nich tylko i wyłącznie źródłem problemów. Film jest także głęboko mizogiczniczny; bohaterki to intrygantki, osoby małostkowe, zakłamane, niewierne i niewdzięczne. Związkowi między mężczyzną i kobietą (który naznaczony jest zdradą, nieufnością etc.) tekst filmu przeciwstawia „czystą” męską przyjaźń, wspólnotę w „braterstwie broni”.
Jak te polityczne konflikty z pierwszego wieku przed Chrystusem odnoszą się do współczesnej Ameryki? Reprezentacja imperialnej polityki Cezara serialu budzi oczywiste skojarzenie z tym, jak administracja Busha, przedstawia „wojnę z terrorem” i okupację Iraku. Tak jak Cezar wprowadza Galów do Senatu, zapoznając ich z „cywilizowanymi” wartościami Rzymu, tak wojska Busha „przynoszą” demokracje i oświeceniowe wartości okupowanemu Irakowi. Praca ideologii w filmie ukrywa ludobójstwo i masowe zniewolenie Galów, tak jak neokonserwatywna ideologia ukrywa ludzkie koszta eksperymentu z „narzuconą demokracją” w Iraku. Wojna Cezara jest pokazana jako okazja do społecznej i ekonomicznej emancypacji klas podporządkowanych, jako zgodna z ich ekonomicznymi interesami. Ideologia ukrywa, że tak naprawdę służy ona wielkim posiadaczom ziemskim, którzy sprowadzając masy niewolników pozbawiali proletariuszy źródeł utrzymania. Podobnie jak współczesne ideologiczne praktyki amerykańskiego imperializmu, które pokazując wojnę jako okazję do emancypacji klasowej i rasowej (dla amerykańskiej biedoty), przedsięwzięcie służące interesom „zwykłego Amerykanina” (stabilne dostawy taniej ropy), a nawet Irakijczyków, czy innych podporządkowanych ludów, ukrywają to, czyim interesom naprawdę służy.
Opozycja wobec Cezara przedstawiana jest tu dokładnie w taki sam sposób, w jaki neokonserwatywny dyskurs prezentuje swoich przeciwników. Jak zauważył Slavoj Żiżek, w Ameryce doszło do wypaczenia dyskursu walki klas w język wojny kultur. Kapitalista - prawdziwe źródło opresji, której doświadczają Amerykanie z uboższych warstw - zostaje w neokonserwatywnym dyskursie „przekodowany” na zamożnego, wyalienowanego, nie rozumiejącego „zwykłych Amerykanów” i ich wartości, kosmopolitycznego, „antyamerykańskiego” liberała. W naszym serialu ideologia ustawia w tej roli superpatrycjuszowskich senatorów, sprzeciwiających się wojnie przynoszącej Rzymowi wielkość, a jego ludowi zamożność, w imię obrony własnych przywilejów. Mechanizm kodowania wroga jest dokładnie taki sam.
Ameryka od czasu, gdy wkroczyła na ścieżki imperialnej potęgi (koniec XIX wieku) widziała w sobie spadkobierczynię starożytnego Rzymu. Odbijało to często amerykańskie kino gatunków; „Zmierzch cesarstwa rzymskiego” A. Manna, czy „Gladiator” Scotta są tu chyba najwyraźniejszymi przykładami. Amerykanie są przekonani, tak jak byli przekonani starożytni Rzymianie, że bogowie dali im mandat do sprawowania władzy nad światem. W Cesarstwie Rzymskim pogląd ten znaleźć można już w „Eneidzie”; w Stanach pojawia się już w pożegnalnym adresie Jerzego Waszyngtona. Nic więc dziwnego, że historia o powstaniu rzymskiego imperium doskonale służy jako podkład dla ideologicznej pracy, której celem jest wywołanie poparcia dla imperium, które budują obecne władze Ameryki. Serial skłania widza do poparcia Cezara w jego politycznej akcji, a przy tym, na poziomie konotacji, skojarzeń z dzisiejszą amerykańską rzeczywistością, do akceptacji imperialnego planu obecnych władz Ameryki. Wkrótce mają zacząć się zdjęcia do drugiej serii, która ma zakończyć się na objęciu władzy przez Oktawiana. Jak dotąd Oktawian jest przedstawiany jako najbardziej pozytywna postać; widz już jest przygotowany by przyjąć jego późniejsze zwycięstwo nad Markiem Antoniuszem, a przez to ideologię Rzymu-pana narodów, której wyraz dał piszący na zlecenie Oktawiana Wergiliusz we wspomnianej już wyżej Eneidzie.
„Rzym” przywołuje widza, by odczytał go w ten sposób, ale można go także odczytać przeciw niemu samemu. Podobieństwo ideologii Cezara i współczesnej Ameryki może skłonić widza tyleż do poparcia obu, co do rozpoznania strukturalnej identyczności (tożsamości) wszelkich ideologii imperialnych i oporu wobec nich. Na początku przywołałem fragment wiersza Herberta, dziś najpotężniejszym nośnikiem hegemonicznych ideologii jest kultura masowa, do jej tekstów należy podchodzić tak jak poeta do starożytnych autorów.
"Rzym" (2005), serial TV, produkcja: USA, Wielka Brytania; reżyseria: Allen Coulter, Michael Apted i in.; scenariusz: William J. MacDonald, Alexandra Cunningham i in.; grają: Kevin McKidd, Ray Stevenson, Ciarán Hinds i in.
Jakub Majmurek