Pilawski: O politykę historyczną lewicy

[2006-09-15 17:06:16]

Prawica bez zahamowań wykorzystuje wszelkie dostępne środki – w tym władzę, państwowe instytucje i państwowe pieniądze – do wcielania w życie hasła tzw. polityki historycznej. Jej historia jest historią tylko części Polaków i ma wydziedziczyć z historii resztę obywateli.

Oto w czasie obchodów święta 3 Maja na odbudowanym – dom po domu – przez komunistów warszawskim Starym Mieście otwarto Izbę Pamięci płk. Ryszarda Kuklińskiego. Obecny na uroczystości Wielki Przyjaciel Ameryki i aktualny minister obrony narodowej Radosław Sikorski wyraził nadzieję, że muzeum będzie podtrzymywać pamięć o pułkowniku. Wśród pierwszych zwiedzających byli wicepremier Ludwik Dorn oraz doradca prezydenta IV RP, były premier, Jan Olszewski.

Gdyby Amerykanie zrobili z informacji Kuklińskiego na temat wprowadzenia stanu wojennego użytek, mogłoby dojść do nowej wojny światowej, a wtedy my zostalibyśmy zgładzeni przez „zaprzyjaźnione” amerykańskie rakiety. Amerykański agent nie leżałby dziś w Alei Zasłużonych na Powązkach i nie miałby muzeum.

Ten, którego Kukliński zdradził – generał Wojciech Jaruzelski – został obwołany przez prawicę zdrajcą i jest opluwany przez rządzące elity. Po skandalicznej historii z Krzyżem Zesłańców Sybiru, która skompromitowała urzędującego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w sukurs Kaczyńskiemu przyszedł IPN.

Pion prokuratorski oskarżył Generała o kierowanie grupą zbrojną o charakterze przestępczym (Wojskiem Polskim), zaś pion „badawczy” ogłosił znalezienie kolejnego haka, który miał skompromitować Wojciecha Jaruzelskiego w oczach Polaków.

Po stronie Kuklińskiego jest prawica (nie tylko rządząca), opanowani przez prawicę historycy oraz w zdecydowanej większości prawicowe media. „Bardzo wiele przemawia za tym, że nie istniała wtedy groźba interwencji zewnętrznej” – powiedział 13 grudnia 2005 r. Lech Kaczyński. Jego zdaniem, stan wojenny „nie był mniejszym złem, lecz zbrodnią, którą należy rozliczyć”. Jan Rokita z opozycyjnej Platformy Obywatelskiej uznał decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego za „zbrodnię stanu”.

Kaczyńskiemu i Rokicie wtórowali czołowi historycy. IPN uważa, że groźby interwencji nie było. Prof. Andrzej Friszke powołał się na brak wzmianki „w dostępnych źródłach” o planach ZSRR interwencji w Polsce.

Profesor wraz z grupą historyków IPN został odznaczony 13 grudnia 2005 r. przez PiS-owskiego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Michała Ujazdowskiego srebrnym medalem „Zasłużony – Gloria Artis”. „To jest uhonorowanie niezależności myślenia” – dziękował ministrowi jeden z wyróżnionych, prof. Wojciech Roszkowski, wybrany z listy PiS do Parlamentu Europejskiego. Minister składał im „hołd dla odwagi intelektualnej”. Poglądy wyróżnionych na Polskę Ludową pokrywają się z opcją PiS. Podkreślała to data wręczenia odznaczeń – rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Odznaczony dr Antoni Dudek z IPN dowodził, że generał Jaruzelski szukał usprawiedliwienia, uzasadniając wprowadzenie stanu wojennego zagrożeniem inwazją. Decyzję o jego wprowadzeniu podjął, by uratować monopolistyczne rządy partii komunistycznej. Dla Dudka wprowadzenie stanu wojennego było zamachem stanu.

Historia i historycy stali się narzędziem w rękach prawicy. Podobnie jak Lech Kaczyński, historycy zadanie wykonali. Przygotowali „naukowy” grunt do realizacji marzenia bliźniaków Kaczyńskich: postawienia Wojciecha Jaruzelskiego przed sądem. A prokuratorzy IPN starają się, by proces nad Generałem „uświetnił” obchody 25-lecia stanu wojennego.

Jednak historyczna wizja prawicy nie jest wizją społeczeństwa. Według sondażu Pentora, z grudnia 2005 roku, ponad połowa Polaków (51 proc.) uważa wprowadzenie stanu wojennego za uzasadnione, a jedynie 30 proc. za nieuzasadnione. Zdaniem 46 proc. generał Wojciech Jaruzelski chciał ocalić kraj przed interwencją radziecką, a jeszcze 9 proc. – uchronić państwo przed rozpadem. Jedynie 16 proc. sądzi, że stan wojenny służył utrzymaniu się u władzy komunistów, a 9 proc. – likwidacji „Solidarności”. Podobne wyniki przyniósł, opublikowany w grudniu 2005 roku w „Rzeczpospolitej”, sondaż Gfk Polonia.

Jednak jeśli fakty nie zgadzają się z tezą prawicy, tym gorzej dla faktów. Prof. Friszke uznał te dane za „sukces peerelowskiej propagandy” i „słabej znajomości historii” przez ludzi młodych. Z kolei premier Kazimierz Marcinkiewicz określił pamięć Polaków jako „trochę przerażającą”.

Tej pamięci nie przeorał jeszcze zatrudniający armię historyków Instytut Pamięci Narodowej. Nie zniszczyły jej niezliczone programy telewizyjne porównujące Polskę Ludową do obozu koncentracyjnego. Nie zdołali obrzydzić tamtej rzeczywistości nawet duchowni katoliccy przekonujący, że Pan Bóg jest antykomunistą.

Lech Kaczyński jako prezydent stolicy zorganizował, z pomocą m.in. prof Roszkowskiego, Muzeum Powstania Warszawskiego, które miało przeciwstawić Polskę Armii Krajowej Polsce Ludowej. Ale i ono (mimo wystawy pokazującej „prosowiecką” Polskę Lubelską) nie sprostało wielkiemu zadaniu przeorania świadomości.

2 maja ogłoszono decyzję o budowie – za państwowe pieniądze – wielkiego Muzeum Historii Polski. Akt powołania i nadania statutu nowej placówce podpisał Kazimierz Michał Ujazdowski, w towarzystwie m.in. premiera Kazimierza Marcinkiewicza (obydwaj PiS). Zadanie kierowania zespołem ds. powołania muzeum otrzymał historyk, Robert Kostro, stary kumpel Ujazdowskiego.

Był – w czasie rządu AWS – szefem gabinetu politycznego ministra kultury i dziedzictwa narodowego (wówczas ministrem był Ujazdowski – przyp. autora), a potem z jego nadania dyrektorem programowym Instytutu Adama Mickiewicza. W 2003 roku wystąpił razem z byłym i obecnym ministrem na panelu we Wrocławiu o „Europie solidarnych narodów”. W tym samym roku obaj panowie znaleźli się w składzie Rady IV Rzeczypospolitej. Zdaniem Kostro III RP nie była dobrze przygotowana do „bitwy o pamięć”. On, wraz z przyjaciółmi z PiS, chce to zmienić. M.in. wraz z prof. Roszkowskim i Normanem Davisem, także zaangażowanym w popularyzację historii bliskiej PiS-owskiemu sercu.

Prof. Norman Davies, włączony do grona twórców Muzeum Historii Polski, uważa, że ta placówka jest potrzebna, bo Polacy mieli przez kilka pokoleń „narzucaną fałszywą historię”. Po tym, kto wpadł na pomysł powołania muzeum (to wcielenie PiS-owskiej idei budowy muzeum wolności) można sobie wyobrazić, jakie prawdy będą narzucane społeczeństwu na temat tradycji lewicy, jej zmagań z dyktaturą sanacji, walki zbrojnej lewicy z okupantem hitlerowskim oraz okresu Polski Ludowej.

Działalność w PRL coraz częściej kwalifikuje się jako zbrodnię komunistyczną przyrównaną do zbrodni nazistowskiej. Bo, według prawicy, po wojnie okupację hitlerowską zastąpiła okupacja radziecka.

Temu poglądowi sprzyjało poparcie przez posłów lewicy, podjętej w maju 2005 roku przez poprzedni Sejm, uchwały w związku z zakończeniem wojny, w której okres PRL nazwano czasem „komunistycznego zniewolenia”. Niestety, lewica przez lata nie upominała się o szacunek dla własnej historii.

Latem 2004 roku prof. Bronisław Łagowski napisał w „Przeglądzie”: „Czterdzieści lat państwa polskiego wypadło z historii. Zdelegalizowane wstecz zostały niektóre prawa, niektóre ważne dla narodu postanowienia rządowe (...). Powojenne państwo polskie zostało uznane za twór jałtański, czego oczywistą i niedającą już się cofnąć konsekwencją jest otwarcie sporu na temat ziem odzyskanych na zachodzie i północy (...). Przyjęty został oficjalnie emigracyjny pogląd, że zakończenie wojny przyniosło Polsce klęskę, co jest równoznaczne z twierdzeniem, że Polska nie należała do zwycięskiej koalicji. Skoro tak, jakim prawem trzymamy w swoich granicach Śląsk, Pomorze, Wrocław i Szczecin? (...) Całemu narodowi, który egzystował w Polsce, nie za granicą, narzucone zostały przez media i instytucje edukacyjne poglądy emigrantów. Wykorzenienie narodu z jego realnej historii (...) nazywane jest życiem w prawdzie”.

Tzw. emigracyjny pogląd zdominował spojrzenie na Powstanie Warszawskie. „Ten heroiczny zryw był buntem przeciwko zarysowującemu się coraz wyraźniej powojennemu porządkowi, był walką o niepodległą Polskę. Bijąc się o stolicę, powstańcy walczyli o niepodległość kraju” – mówił prezydent Aleksander Kwaśniewski 1 sierpnia 2004 roku, ogłaszając: „Warszawa padła, ale zwyciężyła”. A przecież powstaniec, prof. Jan Ciechanowski, którego Davis uważa za swego nauczyciela, nazwał jego książkę o Powstaniu Warszawskim za „poronioną”, fałszującą ten tragiczny, motywowany politycznie i od początku skazany na klęskę zryw.

Przed ponad rokiem pisałem: „Przeciwstawienie architektom IV RP własnej oceny najnowszych dziejów Polski, w szczególności Polski Ludowej, podmyje fundamenty Polski Kaczyńskich, Rokity i Giertycha: rozliczenia, dekomunizację, podział Polaków na obywateli pierwszej i drugiej kategorii”.

W miarę upływu lat widać walory Polski Ludowej – kraju bezpiecznego, bez głodu, nędzy, bezrobocia, powszechnego strachu o jutrzejszy dzień. Tego okresu nie da się zamknąć w teczkach wypełniających Instytut Pamięci Narodowej.

Na początku lat 90. tęsknotę za PRL uznawano za zjawisko przejściowe, które szybko zostanie zapomniane. Tak się nie dzieje. W czerwcu 2004 roku, Waldemar Kuczyński, na łamach „Gazety Wyborczej” pisał: „Oceny Polski Ludowej po roku 1989 falują. Na początku dominowały oceny zdecydowanie złe, bo za nami była świeża w pamięci marność PRL, a przed nami przesadne nadzieje wiązane z odsunięciem PZPR od władzy. Wyraziło się to wynikiem wyborczym 4 czerwca. Cztery lata później część społeczeństwa – przestraszona trudem transformacji i z niespełnioną nadzieją, że zostanie to, co uważała za dobre, a przyjdzie to, czego brakowało – zmieniła opinię o PRL. Znalazła ona wyraz w triumfalnym powrocie postkomunistów do władzy”.

W czerwcu 1994 roku trzy największe ośrodki badania opinii publicznej, na zlecenie „Gazety Wyborczej”, zadały to samo pytanie: „Kiedy ludzie w Polsce byli najbardziej zadowoleni?”. Okazało się, że połowa badanych uznała, że Polacy byli najbardziej zadowoleni w Polsce Ludowej. Piotr Pacewicz pisał: „W ludzkiej pamięci (...) PRL okazuje się – nie po raz pierwszy w badaniach socjologicznych – państwem robotników i chłopów. W Polsce postkomunistycznej utrzymuje się – a może nawet pogłębia – zasadniczy podział na wykształconych, lepiej korzystających z nowych czasów oraz mniej edukowanych, zagubionych i tęskniących do przeszłości”.

Co ciekawe, najgorsze oceny Polski Ludowej zanotowano w 1996 roku, gdy rządził Sojusz Lewicy Demokratycznej. Wtedy 64 proc. ankietowanych przez CBOS stwierdziło, że po 1989 r. w kraju nastąpiła poprawa sytuacji w stosunku do Polski Ludowej. Potem to się zmieniło. Kuczyński ubolewał: „Niestety, od roku 1999 weszliśmy w kolejny nawrót przywiązania do PRL i niechęci do III Rzeczypospolitej. Stało się to wskutek załamania koniunktury, wzrostu bezrobocia, kryzysu koalicji AWS-UW, a potem rozpadu AWS, a także wskutek kanonady SLD spod wierzby, na której rosną gruszki. Po roku 2001 Polska Ludowa nabrała jeszcze większej krasy wskutek ubóstwa gruszek i obfitości afer”.

W lutym 2000 roku. w badaniu CBOS, 44 proc. ankietowanych oceniało okres Polski Ludowej pozytywnie, a 47 proc. – negatywnie. Jednak w miarę upływu czasu zwolennicy PRL zamiast wymierać, przybierali na sile. Z sondażu przeprowadzonego w grudniu 2003 roku przez Pentor i Instytut Studiów Politycznych PAN wynikało, że 43 proc. Polaków pozytywnie ocenia Polskę Ludową, a źle 34 proc. Czyli liczba zwolenników tamtej rzeczywistości przekroczyła liczbę przeciwników. Mimo całej zmasowanej kampanii antypeerelowskiej!

W tzw. Sondażu Trzech (ośrodków badania opinii publicznej) z maja 2004 r. ponad połowa Polaków za najlepszego polskiego przywódcę po II wojnie światowej uznała Edwarda Gierka. Pokonał on Lecha Wałęsę, Aleksandra Kwaśniewskiego i Tadeusza Mazowieckiego.

Tylko 24 proc. ankietowanych, w sierpniu 2005 roku, w sondażu wykonanym na zlecenie „Rzeczpospolitej” uznało, że dzięki „Solidarności” ich życie zmieniło się na lepsze. Aż 31 proc. sądziło, że na gorsze. 45 proc. nie odczuwało zmian. W badaniach wykonanych wiosną 2005 roku pytanie brzmiało: „Czy zmiany zachodzące w Polsce po 1989 r. przyniosły Panu osobiście i Pańskiemu gospodarstwu domowemu: same korzyści – więcej korzyści niż strat – tyle samo korzyści co strat – więcej strat niż korzyści – czy same straty?”. Okazało się, że w latach 1997 – 2002 grupa osób przekonanych o ponoszeniu strat wzrosła z 26,4 proc. do 41,5 proc.

Jeszcze raz powtórzę: wystarczy porównać skalę i charakter zmian w pierwszych 16 latach powojennych i pierwszych 16 latach po restauracji kapitalizmu, by z czystym sumieniem powiedzieć: już dość przepraszania za socjalizm. Najwyższy czas, by prawica przeprosiła za kapitalizm. Za miliony bezrobotnych i niedojadających. Za demontaż państwa socjalnego wzniesionego w okresie PRL. Za pozbawienie wielkiej armii Polaków prawa do pracy, emerytury, bezpłatnej opieki zdrowotnej, edukacji, taniego wypoczynku. Za biedaszyby, armię złomiarzy, żebraków, bezdomnych. Za utratę szans życiowych przez wielką część społeczeństwa. Za wyzysk i masowe deptanie godności ludzi, którzy na godność nie mają pieniędzy. Za nieuzasadnione bogacenie się nielicznych kosztem bardzo wielu.

Cieszę się, że Sojusz Lewicy Demokratycznej w ostatnich miesiącach, w ramach debat o tradycji lewicy, przypomniał sobie o Polsce Ludowej. Mam nadzieję, że osobiste ujęcie się za generałem Wojciechem Jaruzelskim przez przewodniczącego SLD Wojciecha Olejniczaka było efektem jego nowego podejścia do powojennej historii. Uważam za zobowiązującą deklarację sekretarza generalnego Grzegorza Napieralskiego, że projekt Konstytucji Programowej SLD zostanie uzupełniony o ocenę Polski Ludowej. Jednak sądzę, że lewicy przydałaby się dyskusja o tożsamości – tradycjach historycznych i ideowych, do których należy się odwoływać.

Krzysztof Pilawski


Artykuł ukazał się w dzienniku "Trybuna"

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku