Scarpetta: Co może powieść?

[2006-10-08 14:16:23]

W swojej nowej książce pt. "Zasłona", która właśnie ukazała się nakładem wydawnictwa PIW w Warszawie w przekładzie Marka Bieńczyka, Milan Kundera snuje rozważania na temat sztuki powieści. Świat, mówi nam autor, ukrywa się przed nami za "zasłoną" gotowych interpretacji, zwodniczych obrazów, budujących, lecz kłamliwych przedstawień. Od zarania nowożytności powieść rozdziera ową zasłonę, aby objawić tych kilka przebłysków prawdy, które mogą nam uprzystępnić jedynie prawdziwi powieściopisarze.

Oto współczesny powieściopisarz, jeden z największych, odczuwa potrzebę, by przerwać na chwilę pisanie swoich powieści i podzielić się z nami medytacją na temat własnej sztuki. Czy można się temu dziwić? W epoce wyjałowienia i rozmiękczenia dyskursu uniwersyteckiego, gdy krytyka literacka przemienia się w promocyjną gadaninę, trudno znaleźć takich, którzy mogliby go w tym zastąpić... Milan Kundera proponuje nam zatem trzecią część swojej "sztuki powieści". Podejmuje w niej na nowo główne tematy swoich wcześniejszych esejów[1], pogłębia, uzupełnia i rozwija swoje rozważania, a zarazem otwiera je na nowe perspektywy. Książka przedstawia refleksję twórcy nad swoim dziełem, rzuca światło na dokonane przez niego intelektualne i estetyczne wybory. Uważny czytelnik dostrzeże jednak, że ma ona także inne, o wiele głębsze znaczenie.

W jakim położeniu znalazły się bowiem główne nurty rozważań nad powieścią? Utknęły one w jałowym w gruncie rzeczy sporze. Z jednej strony mamy koncepcję "ewolucyjną", wypracowaną w czasach Nowej Powieści i z każdym rokiem tracącą na żywotności, zgodnie z którą sztuka powieści, sprowadzona do serii czysto technicznych modyfikacji, ma sens o tyle tylko, o ile podąża drogą postępu, oczyszczenia, oddalając się coraz bardziej od tego, czym się była w XIX wieku (osławiony "kod balzakowski"...). Z drugiej strony trwa, charakterystyczna dla okresu restauracji, w którym żyjemy, swoista naturalizacja tego dziewiętnastowiecznego kodu, prowadząca do upowszechnienia się przekonania o uwiądzie tego gatunku w naszych czasach (przekonanie to leży, na przykład, u podstaw reakcyjnej myśli takiego George'a Steinera); pod mylącą nazwą "powieści" wydaje się lawinę zbeletryzowanych kronik, wyznań i esejów, które zalewają nas, pozostając czystym zaprzeczeniem sztuki, która narodziła się wraz z Rabelais'm i Cervantesem.

Propozycje Kundery są interesujące właśnie dlatego, że wykraczają poza to symetryczne przeciwstawienie, aprobowane zresztą przez obie strony konfliktu. Powieść, jak każda gałąź sztuki, jest dla niego przestrzenią nieustannej i koniecznej wynalazczości, a zarazem miejscem równie niewyczerpanych odkryć. Jej powołaniem jest odkrywanie pewnych dziedzin rzeczywistości (albo ludzkiego doświadczenia) pomijanych przez wszystkie inne systemy interpretacji lub przedstawiania (filozoficzne, religijne, socjologiczne, psychologiczne, etc.), do których można dotrzeć jedynie środkami, zarezerwowanymi tylko dla niej.

Wszędzie powtarza się jedna, niemal obsesyjna myśl: powieść jest raczej osobną gałęzią sztuki, niż jednym z wielu gatunków literackich. Innymi słowy, "opowieści prozą" pisano już w starożytności, wydaje się je ciągle i opublikuje się ich jeszcze tony, ale mają one niewiele wspólnego z tym, co narodziło się w dziełach Rabelais'go i Cervantesa, co znalazło kontynuację w coraz śmielszych przedsięwzięciach, aż do czasów współczesnych - przynajmniej w powieściach nielicznych autorów, dla których to dziedzictwo nie jest martwą literą (Kundera potrafi oddać hołd równym sobie, od Philipa Rotha począwszy na Carlosie Fuentesie skończywszy) - z tym, co określa ta właśnie niezastąpiona odkrywczość.

Rozważana jako osobna sztuka, powieść z pewnością podlega historii, swojej historii (która nie pokrywa się z historią historyków ani z historią innych gałęzi sztuki), ale jednocześnie otwiera na świat, w którym Diderot prowadzi dialog ze Sternem, gdzie Joyce i Kafka korzystają z Flauberta, gdzie Danilo Kis i Salman Rushdie wskrzeszają Rabelais'go, gdzie Fuentes i Goytisolo biorą lekcję u Cervantesa. Odpowiednik tego, co André Malraux, mówiąc o sztukach plastycznych, nazywał "muzeum wyobraźni" - ale bez jego metafizycznej emfazy.

Jeśli powieść uznamy za gałąź sztuki, musimy też się zgodzić, że wielką powieść można oceniać jedynie w jej światowym kontekście - na przekór wszelkiemu prowincjonalizmowi, zarówno temu, na który cierpią "wielkie narody" (w swoim zarozumialstwie skłonne lekceważyć wszystko, co się dzieje poza ich granicami), jak i prowincjonalizmowi "małych narodów" (które aż nazbyt często tłamszą twórców, wyznaczając im zadania w ramach wąsko pojętej kultury lokalnej, aż do uznawania za zdrajców tych, którzy mają czelność się jej wymykać). Stąd olśniewające strony, na których Kundera pokazuje, że nie zrozumiemy wartości Gombrowicza, jeśli ograniczymy go do jego polskiego kontekstu, i nie zrozumiemy wartości Kafki, jeśli zrobimy z niego zwykłego "pisarza z Pragi". Kundera pokazuje również, że kraj taki, jak Francja, właśnie ze względu na przesąd (podtrzymywany, jak wiadomo, przez system szkolny), jakoby literatura francuska wystarczała sama sobie, zdolny jest do najgorszych pomyłek i haniebnych przeoczeń w stosunku do własnej tradycji[2]. Kundera jawnie przyjmuje więc postawę "internacjonalną", co przydaje staremu hasłu Goethego (Weltliteratur) nowy blask...

Jeśli powieść ma być osobną sztuką, trzeba umieć ją odróżnić od tego, co powieścią nie jest, by wyznaczyć właściwe jej pole działania. W pierwszym rzędzie od poezji, jeśli to prawda, że "powieściopisarz rodzi się na ruinach swojego świata lirycznego" (dopiero po zerwaniu z romantycznym liryzmem "Kuszenia Świętego Antoniego", Flaubert staje się Flaubertem); krótko mówiąc, powieść nie jest poszukiwaniem poezji za pomocą innych środków, lecz zaprzeczeniem poetyckiej idealizacji. Nie przeszkadza jej to, gdy tylko nadarzy się taka sposobność, powoływać do życia własnej poezji, jest to jednak poezja, jakiej nie znajdzie się w żadnym wierszu, poezja na antypodach "poezji poetów". Dalej, powieść różni się od epopei, nie tylko dlatego, że narodziła się, u Rabelais'go i Cervantesa, z parodii gatunku epickiego i opowieści rycerskich, potraktowanych z ironią i wyśmianych tak, że nie zniosłaby tego żadna świadomość epicka, lecz także dlatego, że "wszelka akcja stanowi dla powieści problem" - co pozwala zrozumieć, dlaczego zerwanie z epopeją nieustannie się w historii powieści powtarza (Flaubert przeciwko Hugo, Hemingway i Claude Simon przeciwko Malraux).

Wreszcie, powieść jako sztuka różni się od filozofii. Jeśli nawet powieść współczesna, od Marcela Prousta do Roberta Musila i Hermanna Brocha, wchłonęła intelektualną refleksję i esej (gdzie sytuacje są tyleż pomyślane, co opisywane lub opowiadane), nie uczyniła tego jednak, by "zilustrować" jakikolwiek istniejący system filozoficzny, lecz stworzyła refleksję specyficznie powieściową, nieodłączną od fikcji, z której wypływa, mającą na celu nie tyle narzucenie pewnych prawd, co nałożenie na to, czego jesteśmy pewni, siatki wątpliwości, dwuznaczności, paradoksów i pytań.

Idąc dalej za Kunderą, można równie dobrze powiedzieć, że nic tu nie dzieje się bez przyczyny, że powieść dotyczy także naszego doświadczenia świata, naszego spojrzenia na świat. Pewnego dnia opowiedziano mu, w tej Europie środkowej przeżywającej restaurację, o której oficjalny, medialny dyskurs nic nam nie powie, historię starca, dawnego komunistycznego dygnitarza, teraz traktowanego pogardliwie przez zawdzięczające mu majątek córki. Historia, jak zauważa autor, nieodparcie przywodząca na myśl Ojca Goriot... Pojawia się nieuniknione pytanie: czyżby naszej epoce potrzebny był nowy Balzak?

Tymczasem, zdaniem Kundery, potraktowanie powieści jako osobnej sztuki zabrania nam tego, co byłoby w gruncie rzeczy tylko inną formą, tym razem estetyczną, przywracania dawnego porządku. "Sztuka" - twierdzi - "nie jest po to, by rejestrować, niczym wielkie zwierciadło, wszystkie perypetie, wariacje i nieskończone powtórzenia Historii. (...) Sztuka jest po to, by stworzyć własną historię." Co nie znaczy, że powinna się ona stać czysto formalną czy abstrakcyjną, obojętną na świat grą. Jej rolą jest raczej uchwycenie historii przez skierowanie na nią "światła reflektora", pozwalającego odsłonić wciąż jeszcze nie odkryte aspekty ludzkiego doświadczenia - właśnie owe strefy niepewności, niezdecydowania, paradoksów, które nigdy nie przenikają do wywodów historyków (wspaniale pod tym kątem zanalizowana nowela Kenzaburo Oe). Albo inaczej, według metafory powtarzającej się w całym eseju, powieść ma "rozdzierać zasłonę" gotowych interpretacji, jakich dostarcza społeczeństwo. W tym sensie, Kundera nie mówi tego wprost, ale pozwala się domyślać, nie przypadkowo kilka najważniejszych powieści wydanych na początku XXI wieku poświęconych jest właśnie "rozdzieraniu zasłony" i ukazywaniu tego, co ukrywają lub przemilczają wielkie, budujące opowieści, serwowane czytelnikom przez dyktatorów intelektualnej mody*. Dość wspomnieć "Idąc rakiem" Güntera Grassa, "Hańbę" J. M. Coetzee, "Ludzką skazę" Philipa Rotha, "Święto Kozła" Mario Vargas Llosy - a także "Niewiedzę" samego Kundery...

Tysiąc innych wniosków ciśnie się pod pióro po lekturze książki tak pełnej treści, w której myśl autora, skacząc i wędrując, nieustannie się różnicuje, gdzie krótkie, wyjątkowo bogate zdania budują kompozycję kontrapunktów, motywów, które odpowiadają sobie echem, giną nam z oczu i nieoczekiwanie wyłaniają się w innym miejscu. Gdzie każda podjęta kwestia przywołuje masę przemyśleń, hipotez, dodatkowych refleksji, znów wielokrotnie rozgałęzionych. Weźmy na przykład rozważanie usilnych prób zanegowania artystycznego statusu wielkich powieści; tendencji do traktowania każdej powieści jako spowiedzi (Kundera słusznie w tym miejscu przypomina, że zdanie "Pani Bovary, to ja" jest apokryfem, o wątpliwej autentyczności, co nie przeszkodziło mu wywołać lawiny komentarzy) lub jako kroniki z "kluczem", który czytelnik powinien znaleźć (stąd bardzo zabawny fragment, w którym Kundera żali się, że nie może już czytać Prousta, nie doklejając Albertynie wąsów, odkąd dowiedział się, że jej "pierwowzorem" był mężczyzna). Albo, gdzie indziej, spostrzeżenie, że powieść, w przeciwieństwie do wszelkich wypowiedzi o zabarwieniu dogmatycznym, może stać się miejscem spotkania kilku niemożliwych do pogodzenia głosów (od "Niebezpiecznych związków" do "Kiedy umieram"), a nawet ram czasowych, które normalnie sobie nie odpowiadają (od Alejo Carpentiera do Carlosa Fuentesa).

Analiza kompozycji współczesnej powieści przynosi bez wątpienia najciekawsze rezultaty: Kundera ironicznie ocenia świętą wojnę, którą oficjalny surrealizm wypowiedział powieści w ogóle, pokazuje także, jak Gabriel Garcia Marquez przekroczył wyznaczoną w ten sposób granicę przez wprowadzenie pewnych elementów surrealizmu (pogodzenie snu i rzeczywistości) do gatunku, którym surrealizm pogardził. Znaczący jest również ustęp na temat paradoksu wielkich powieściopisarzy Europy centralnej (znów: Kafka, Broch, Musil, Gombrowicz), bezsprzecznie "nowoczesnych" w swoich formalnych poszukiwaniach, a przecież radykalnie krytycznych wobec wielkich złudzeń współczesności. Bardziej niż kiedykolwiek, ich lekcja jest aktualna w naszej epoce, w której najgorszym przejawom regresji patronuje "modernizacja"...

Podsumowując, książka Kundery ukazuje jasno, że powieść nie jest zwykłym ćwiczeniem literackim. Wymaga mądrości, demistyfikuje bowiem stosunek do świata i spojrzenie na świat - a nawet, bez wątpienia, wymaga szczególnego sposobu życia. Powieść w pełni należy do tej cywilizacji, która narodziła się w Europie pod koniec XVI wieku z odrzucenia ducha ortodoksji, a która jest zagrożona dzisiaj, gdy triumfuje planetarna subkultura, marginalizująca ducha powieści z jego ironią, niedowiarstwem i przenikliwością.

Czyżby zbliżały się czasy, zapowiadane przez Jorge Louisa Borgesa, gdy więcej będzie dobrych powieściopisarzy niż dobrych czytelników? W każdym razie globalny rynek, już niemal wszechwładny, skorzystałby na tym, gdyby wartości, jakie niesie ze sobą powieść, zastąpiła właściwa spektaklowi uległość. Póki co, Kundera pozwala nam doświadczyć, do jakiego stopnia powieść, o ile nie jest towarem, pozostaje niezrównanym narzędziem osobistego oporu - wobec świata, w którym, według jego własnych słów, "głupotę ideologiczną zastąpiła głupota komercyjna".

Przypisy:
[1] Sztuka powieści, tłum. M. Bieńczyk, Warszawa 2004, oraz Zdradzone testamenty, tłum. M. Bieńczyk, Warszawa 2003.
[2] Kundera przytacza wyniki ankiety, w której jeden z francuskich dzienników pyta grupę wybitnych intelektualistów o najważniejsze książki w historii Francji. Na pierwszym miejscu plasują się "Nędznicy". Na drugim "Pamiętniki wojenne" generała de Gaulle'a (!). "Gargantua i Pantagruel" dopiero na czternastym miejscu. Pani Bovary otrzymuje zaledwie dwudziestą piątą pzycję, a "Bouvard i Pécuchet" lądują na ostatnim, setnym miejscu. Na tej liście honorowej nie pojawia się ani "Szkoła uczuć", ani "Kubuś Fatalista", ani żadna książka Apollinaire'a czy Becketta. Pisarzy zagranicznych, jeśli wziąć pod uwagę ich sposób postrzegania literatury francuskiej, ranking ten może tylko dziwić...

* W oryginale gra słów, fr. pret-a-penser (przyp.tł.)

Guy Scarpetta
tłumaczenie: Agata Łukomska


Guy Scarpetta - pisarz, autor m. in. L'Age d'or du roman (Grasset, Paryż 1996), Pour le plaisir (Gallimard, Paryż 1998) i Variations sur l'érotisme (Descartes et Cie, Paryż 2004). Recenzja pochodzi z polskiej edycji miesięcznika "Le Monde Diplomatique".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku