Benyik: Krajobraz po bitwie

[2006-10-12 21:16:34]

To na pewno najgorszy kryzys w historii węgierskiej Trzeciej Republiki. Wydarzenia, które obserwowaliśmy na naszych ulicach, z pewnością zaskoczyły elity polityczne, zarówno rządowe, jak i opozycyjne. Kryzys gospodarczy, polityczny i moralny wciąż trwa i nie widać szans, by mógł się szybko zakończyć.

Trwające protesty zostały sprowokowane przez ujawnione „tajne przemówienie”, jakie premier Ferenc Gyurcsany wygłosił 26 maja do przywódców oraz posłów Węgierskiej Partii Socjalistycznej. Przemówienie było wulgarne, zdumiewająco cyniczne i w sposób brutalny uczciwe. Gyurcsany przyznał, że otwarcie kłamał („kłamaliśmy rano, w dzień i w nocy”), by umożliwić socjalistom realizację krótkoterminowych celów politycznych. Zarówno on, jak i jego koalicjanci, wiedzieli, że niemożliwe będą: wprowadzenie obiecanych cięć podatkowych, zamrożenie cen paliwa oraz podwyżka emerytur. Jednak lider głównej partii opozycyjnej FIDESZ Viktor Orban był tak samo świadomy niemożliwości obiecywanego przez niego obcięcia składek na ubezpieczenia społeczne przy jednoczesnym wprowadzeniu czternastej miesięcznej emerytury.

Wszyscy siebie warci

Rządząca koalicja socjalistów i liberałów zdobyła więc parlamentarną większość kłamiąc. Posłowie socjalistyczni stanęli murem za Gyurcsanym. Po wygranych wyborach mógł on stanąć przed społeczeństwem i powiedzieć to samo, co powiedział, gdyby tylko zrobił to w bardziej wyrafinowany sposób. A jednak poczynił cyniczne uwagi w stylu, jaki doprowadzał niejednokrotnie ludzi do furii. Oto źródło „kryzysu moralnego”, o którym mówił prezydent Laszlo Solyom w dzień po pierwszym wybuchu przemocy.

Dziś jest już jasne, że to FIDESZ zorganizował protesty, które okazały się dalece bardziej agresywne niż te, które miały miejsce w czasie zmiany ustroju w 1989 r. Odpowiedzialnością za przemoc policja częściowo obarczyła chuliganów piłkarskich, jednakże sam Orban próbował trzymać się z dala. Poparł protesty, ale zaniepokoił się tym, że wymykają się spod kontroli. Niewiele dobrego może wyniknąć z sytuacji, gdy ultranacjonaliści oraz neofaszyści pojawiają się z narodowymi flagami.

Z początku to bierność policji umożliwiła serię podpaleń i rabunków w siedzibie Telewizji Węgierskiej. Trzon demonstrantów stanowiło 50 osób. Oni poprowadzili szturm kilkutysięcznego tłumu na budynek telewizji, podpalali samochody i rzucali kamieniami, przy zupełnej bierności policyjnych oddziałów prewencji. Demonstracje antyrządowe trwały kilka dni i rozszerzyły się na cały kraj.

Po fali konkurencyjnych petycji w poniedziałek 25 września, spontaniczne grupy reprezentujące demonstrantów przed budynkiem parlamentu próbują podtrzymać iluzję jedności. Mimo to zaczynają być widoczne rozłamy, nie tylko między grupami rywalizującymi ze sobą, ale również wewnątrz tych grup. Przywódcy dwóch głównych ugrupowań zaangażowanych w protesty - Węgierskiego Komitetu Narodowego 2006 (MNB) oraz Rewolucyjnego Komitetu Narodowego (FNB) - podkreślają, że obie te organizacje zajmują wspólne stanowisko i że nie ma między nimi różnicy zdań. Pojawił się też trzeci ruch, zwany Grupą na rzecz Nowych Węgier. Czerpie ona swój prestiż z obecności w jej szeregach byłych polityków komunistycznych, jak Imre Pozsgay i Matyas Szuros, a także słynnego architekta Imre Makovecza. Pozycję tego ugrupowania wzmacnia fakt, iż Porozumienie Rolników (Magosz) uznaje je za organizację przewodzącą protestom przed parlamentem (na placu Kossutha). Pośród innych grup obecnych na placu znajduje się Ruch Odrodzenia Narodowego, który domaga się ustąpienia wszystkich posłów i rozpisania przez prezydenta nowych wyborów. Na protestach chce zyskać również skrajnie prawicowa partia MIEP próbująca przyłączyć się do „rewolucji” z pomocą Komitetu Węgierskiego Października.

Szukając przyczyn

Wydarzenia te można odczytać na kilka sposobów. Przez moment wydawało się jasne, że wszystko, co wydarzyło się, było w interesie Gyurcsany’ego, będącego obiektem ataków. Eskalacja przemocy mogła obudzić poczucie solidarności z rządem lub uprawomocnić ewentualne zaostrzenie środków policyjnych. Inny argument dotyczy tego, że wydarzenia dały premierowi dodatkowe szpalty na wyjaśnienie swych planów reform w mediach wcześniej koncentrujących się na ich negatywnych skutkach.

Inna interpretacja wspomnianych wydarzeń zakłada, że wszystko zostało wyreżyserowane przez opozycję, której nie udało się w ostatnich latach stawić czoła Gyurcsany’emu. Twierdzi się, że taśmy z nagraniem leżały przez wiele miesięcy w siedzibie Fideszu i ze planowano je ujawnić na wiecu 23 września. Gyurcsany zwietrzył ten plan i udaremnił go ujawniając treść przemówienia przed zwołaniem zgromadzenia.

Opozycja w istocie utraciła kontrolę nad przebiegiem wydarzeń w poniedziałkowy wieczór, po prowadzonej przez długie tygodnie własnej kampanii, przed wyborami lokalnymi, które odbyły się 1 października. Kampania Fideszu budowana była wokół zarzutu, że rząd kłamał, gdyż co innego obieca ł wiosną, a co innego robi teraz. Prezes Fideszu, Orban, zareagował na rozwój wydarzeń mówiąc, że wybory lokalne będą swoistym referendum, w wyniku którego Partia Socjalistyczna będzie pozbawiona jakiegokolwiek wyboru poza pozbyciem się swego premiera „wraz z jego pakietem kryzysowym”. Orban stwierdził, że rząd Gyurcsany’ego powinien zostać zastąpiony przez gabinet ekspertów.

Wygląda jednak na to, że przekonanie o zbliżającym się upadku rządu, jakie żywi opozycja, nie jest czymś więcej niż marzeniem. Prezydent Republiki nie wziął tego pomysłu na poważnie. Laszlo Solyom ograniczył się do przestrogi pod adresem polityków - w szczególności Gyurcsany’ego - o moralnych konsekwencjach ich działań. Premier powinien przeprosić wyborców za nazwanie działań elity politycznej w ciągu ostatnich 16 lat zwykłym kłamstwem i za podkopanie ich wiary w demokrację.

Jednak, gdy wydarzenia na ulicach przybrały na sile, prezydent podkreśli ł wagę przywrócenia porządku. Jednak, nawet jeśli nie ma kryzysu w rządzie, moralne konsekwencje wydarzeń ostatniego tygodnia wciąż mają znaczenie. Jakie konsekwencje może mieć przemówienie Gyurcsany’ego na poczucie moralności dorastającego obecnie pokolenia? Jeden z mówców na wiecu w pewnym prowincjonalnym mieście powiedział: „Jak mogę mówić moim uczniom, żeby nie kłamali i nie kradli?”

Matyas Benyik
tłumaczenie: Marcin Starnawski


Artykuł ukazał się w pierwszym numerze tygodnika "Trybuna Robotnicza".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku