Wszystko zaczęło się w lutym roku 1945 gdy prezydent Roosevelt spotkał się z królem Arabii Saudyjskiej Ibn Saudem. Podczas tego spotkania amerykański prezydent zobowiązał się do wsparcia i obrony monarchii w Rijadzie w zamian za gwarancję dostępu do złóż ropy na półwyspie Arabskim. Porozumienie to ustanowiło model amerykańskiej polityki naftowej. Odtąd USA stały się gwarantem trwałości rządów różnych autorytarnych reżimów w zamian za dostęp do pól naftowych położonych w ich krajach. Obok Arabii Saudyjskiej na liście znalazły się m.in. Irak szacha Pachlawiego, Indonezja generała Suharto, feudalne emiraty znad Zatoki Perskiej, Kolumbia, Uzbekistan, Turkmenistan, Nigeria i wiele innych. Z polityką naftową wiąże się także wsparcie udzielane takim łamiącym prawa człowieka państwom jak Izrael, Turcja, Jordania czy Egipt. Wszystkie one mogą się cieszyć amerykańską przyjaźnią i „opieką” głównie dlatego, że położone są w pobliżu obszarów bogatych w ropę lub na szlakach jej transportu.
Jakościowa zmiana przyszła wraz z rewolucją w Iranie w roku 1979 oraz radziecką interwencją w Afganistanie. Prezydent Jimmy Carter uznał wówczas, że kwestie związane z dostępem do ropy należą do domeny bezpieczeństwa narodowego USA, otwierając w ten sposób drogę do bezpośredniego zaangażowania militarnego Ameryki w roponośnych regionach całego globu. Wcześniej na Bliskim Wschodzie wielokrotnie interweniowała CIA (np. inspirując i wspierając obalenie demokratycznego premiera Iranu Mossadeka w roku 1953).
Interwencja w Libanie w roku 1982 rozpoczęła etap jawnej militaryzacji amerykańskiej polityki bliskowschodniej. Kolejnymi krokami na tej drodze były wojna w Zatoce w 1991, okupacja powietrzna Iraku w latach 90. a wreszcie obecne wojny w Afganistanie i Iraku oraz groźby pod adresem Iranu i Syrii.
Niebezpieczeństwo kolejnych wojen wiąże się z rosnącym stopniem uzależnienia od zagranicznej ropy. Jeżeli w roku 1973 tylko 30% ropy konsumowanej przez północnoamerykańską gospodarkę pochodziło z importu, to już w 1977 udział ten wynosił 45%. Od kwietnia 1998 USA importują ponad 50% zużywanej ropy.
Klare wskazuje, że objęcie władzy przez konserwatywną ekipę George'’a W. Busha znacznie zaostrzyło wszystkie negatywne konsekwencje uzależnienia od ropy. Powiązania między rządem w Waszyngtonie a wielkimi koncernami naftowymi mają w USA wielką tradycję, ale po wyborach roku 2000 w Białym Domu zasiedli urzędnicy bezpośrednio reprezentujący interesy sektora naftowego.
Condoleezza Rice była szefową rady nadzorczej Chevronu a jej imieniem nazwano jeden z taknowców pływających dla tej firmy, Dick Cheney ciągle pobiera rodzaj pensji z kasy Halliburtona a o naftowych powiązaniach rodziny Bushów nie trzeba nawet wspominać. Trudno nie dostrzec związku między tymi faktami a strukturą priorytetów polityki energetycznej przyjętych przez Waszyngton w dokumencie pt. Narodowa Polityka Energetyczna (NEP) z maja 2001 roku. Dokument zredagowany pod nadzorem Cheneya preferuje poszukiwanie nowych zasobów i zwiększenie zaangażowania w obronę starych. Zamiast programu oszczędnościowego zalecanego przez wielu specjalistów dowodzących, że światowe zasoby ropy naftowej ulegają powolnemu wyczerpywaniu(1), faktycznie proponuje się rozpoczęcie odwiertów na obszarach rezerwatów w USA oraz intensyfikację rywalizacji o pola naftowe wokół morza Kspijskiego oraz na terenach byłych republik ZSRR.
Wedle Klare'’a to właśnie wytyczne NEP, a nie chęć walki z terroryzmem determinują politykę zagraniczną USA. Autor przestrzega, że koszty takiego postępowania będą stale rosnąć. Ceną naftowej zależności jest nie tylko wsparcie dla niedemokratycznych reżimów, setki miliardów (a właściwie już biliony) dolarów wydanych na utrzymanie baz wojskowych i prowadzone wojen, ale przede wszystkim zanieczyszczenie środowiska, życie tysięcy amerykańskich żołnierzy (i setek tysięcy cywilów w krajach, gdzie te wojny się prowadzi) oraz groźba konfliktów na znacznie większą skalę. Jedynymi beneficjentami takiego stanu rzeczy są międzynarodowe korporacje naftowe i motoryzacyjne. Każdy kto chciałby wyciągnąć Amerykę z naftowego bagna musiałby stawić im czoła.
Michael T. Klare, "„Krew i nafta. Niebezpieczeństwa i konsekwencje rosnącej zależności Ameryki od importowanej ropy naftowej"”, tłum. Arkadiusz Czerwiński, Agencja Reklamowa i Wydawnicza AKCES, Warszawa 2006, s. 270
Przemysław Wielgosz
Recenzja ukazała się w polskiej edycji pisma "Le Monde Diplomatique".