Należy bowiem przede wszystkim zapytać „Dlaczego na promocji książki Jana Mulaka przez dwie godziny ponad sto osób w pełnym skupieni wsłuchiwało się w opowieść o życiu jej autora?”. Pytanie jest o tyle istotne, że zawiera w sobie opis wydarzenia zgoła bez precedensu. Promocja autobiografii Mulaka odbyła się w warszawskim Klubie Księgarza, miejscu będącym świadkiem wielu tego typu wydarzeń, dobrze znanym warszawskim miłośnikom dobrej literatury. Spotkaniom tym zawsze towarzyszyło jednak zamieszanie i niekończące się kuluarowe rozmowy. Jednym słowem atmosfera świadcząca o co najwyżej średnim zainteresowaniu przedstawianą materią. Jednak w czasie spotkania poświeconemu książce Jana Mulaka, zachowanie wszystkich jego uczestników było diametralnie odmienne. Było to wydarzenie bezprecedensowe zmuszające do odpowiedzi na ostatnie z serii pytań rozpoczynających się od partykuły „dlaczego”.
Jan Mulak urodził się w roku 1914, w samym sercu Warszawy, na Placu Zamkowym. Od najmłodszych lat starał się łączyć dwie pasje, które z biegiem lat zaczęły wypełniać jego życie: sport i politykę. Te dwie formy aktywności, na pozór niepowiązane ze sobą, w życiu Jana Mulaka stapiały się w jedność. Były to spowodowane charakterem sportowej aktywności przyszłego twórcy lekkoatletycznego Wunderteamu. Pierwszym klubem w sportowej karierze Mulaka był Robotniczy Klub Sportowy „Skra” Warszawa. Największy spośród kilkuset RKS-ów działających w przedwojennej Polsce. Robotniczy ruch sportowy skupiał wówczas kilkanaście tysięcy sportowców-robotników uprawiających sport nie dla olimpijskich laurów, lecz dla własnej przyjemności. Ale również – by zacytować słowa działaczy Związku Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych – w celu fizycznego odrodzenia klasy robotniczej i stworzenia armii świadomych swoich celów bojowników o socjalizm. Jan Mulak był jednym z takich bojowników, którzy niebawem musieli stanąć na pierwszej linii frontu w walce z faszyzmem. Zanim jednak „wypełniły się dni” Mulak miał czas ażeby przygotować się do tego zadania zarówno pod względem fizycznym jak i intelektualnym. Na polu sportowym odnosił znaczące sukcesy, zostając m.in. brązowym medalistą mistrzostw Polski w lekkiej atletyce, a także obejmując funkcję wiceprezesa RKS „Skra”. W kwestiach teoretycznych ukształtowała go praca w redakcji „Robotnika” oraz „Dziennika Ludowego”. Trudno pominąć również wpływ styczności z nestorami Polskiej Partii Socjalistycznej: Kazimierzem Pużakiem, czy też Mieczysławem Niedziałkowskim (redaktorem naczelnym „Robotnika”). Jednak działacze ci reprezentowali prawe skrzydło PPS, które z biegiem lat znajdowało coraz mniejsze poparcie wśród młodszego pokolenia polskich socjalistów. W grupie tej prym wiedli Stanisław Dubois i Norbert Barlicki. To oni wraz z Mulakiem mieli stać się już wkrótce liderami lewicowego skrzydła w polskich ruchu socjalistycznym.
Do wykrystalizowania się obozu lewicy socjalistycznej doszło w warunkach najbardziej niesprzyjających. Wybuchła wojna. Była ona okresem wielkiej klęski polskich władz, ale jednocześnie czasem wielkiego triumfu polskiego ruchu socjalistycznego. PPS jako jedyna partia polityczna sformowała w czasie wojny obronnej Polski własne oddziały zbrojne. W Gdyni walczyli Czerwoni Kosynierzy, stolicy broniły Bataliony Robotnicze. Nie ma tutaj znaczenia fakt, że władze nie chciały dać broni robotniczym oddziałom – jak sugeruje Mulak, bardziej bojąc się polskich robotników od niemieckich nazistów - istotne jest to, że PPS przejęła wówczas moralne kierownictwo narodu. Była to wielka szansa dla polskiego ruchu socjalistycznego. Jak ocenia Mulak – szansa nie wykorzystana. Niewykorzystana na skutek rozwiązania partii przez jej prawicowe kierownictwo i stworzenie organizacji o nazwie WRN (Centralne Kierownictwo Ruchu Mas Pracujących Miast i Wsi „Wolność, Równość, Niepodległość”). Lewica socjalistyczna nie znalazła się w jej szeregach, starając się kultywować polską tradycję socjalistyczną w warunkach okupacji. Jednym z jej liderów został Jan Mulak, czyli konspiracyjny „Franciszek”. Brał on udział w formowaniu oddziałów lewicowego ruchu oporu, przez wszystkie lata wojny zadającego spore straty faszystowskim okupantom. W tym miejscu wystarczy wspomnieć o spaleniu fortu wawrzyszewskiego, czy też o bezkompromisowym wsparciu udzielonym walczącemu gettu.
W czasie okupacji lewica socjalistyczna miała swoje wzloty, jak chociażby ten, gdy w Polskim Komitecie Porozumiewawczym zastąpiła WRN, jak i upadki – czy raczej upadek, bo za taki należy uznać koniec odrodzonej PPS. We wszystkich tych latach Jan Mulak był postacią o wielkim znaczeniu. Zarówno w walce zbrojnej jak w wielkiej polityce odgrywał role pierwszoplanową, cały czas starając się czerpać inspirację z tradycji demokratycznego socjalizmu. Mulak był zawsze nieufny wobec komunistów. Uznawał konieczność sojuszu z PPR, obawiał się jednak, że socjaliści zostaną przez tę partię wykorzystani w sposób instrumentalny.
Przewidywania Mulaka okazały się trafne. Zanim jednak się ziściły podjął wielką pracę w zakresie edukacji politycznej, tworząc trójstopniowy system kształcenia nowego pokolenia socjalistów.
Czternaście wojewódzkich pepeesowskich szkół partyjnych, a także Centralna Szkoła Partyjna w Otwocku – taką siecią PPS nie mógł pochwalić się w całym okresie swego istnienia. Niestety, jak zauważa Mulak, zaczęły wówczas zachodzić negatywne zmiany w mentalności działaczy partyjnych, którzy pod pretekstem pracy państwowej, przestali znajdować czas na wykłady w szkole partyjnej. Moment pożarcia PPS-u przez stalinowców zbliżał się wielkimi krokami. Rozpoczęła się też nagonka przeciwko Mulakowi, o którego „szkodnictwie” dowiedział się sam Stalin. Niepokorny działacz stanowił problem, dlatego też musiał zostać poddany procedurom zawartym w broszurze „Instrukcja w sprawie oczyszczenia szeregów PPS z elementów wrogich, klasowo obcych i przypadkowych”. Nie wiadomo, do której z tych kategorii zaliczono konspiracyjnego „Franciszka”, faktem jest, że jeszcze przed wchłonięciem PPS-u przez PPR znalazł się on poza partią.
Znalazł się również poza ówczesnym życiem politycznym. Zajął się pracą sportową tworząc zręby polskiej lekkiej atletyki. Stał się ojcem polskiego Wunderteamu, tak bowiem niemiecka prasa ochrzciła polską reprezentację lekkoatletyczną po zwycięskim meczu z RFN. Osiem złotych medali, taki był dorobek polskiej ekipy podczas Mistrzostw Europy w Sztokholmie. Wielki sukces i wielkie wydarzenie społeczne, porównywane przez niektórych ze zdobyciem przez RFN mistrzostwa świata w piłce nożnej. Trenerska kariera Mulaka rozwijała się nadal pomimo ataków skierowanych przeciwko jego osobie. Wychował wielu rekordzistów świata i mistrzów olimpijskich. Ale jego wychowankami są przede wszystkim setki tysięcy młodych ludzi, którzy nigdy nie wzięli udziału w imprezie rangi mistrzowskiej. Nie miało to jednak większego znaczenia. Startowali bowiem w myśl głównej idei sportu, nie dla medali lecz dla siebie. A start ten umożliwił im również Jan Mulak, będąc jednym z twórców i propagatorów ruchu spartakiadowego. Ruchu, który – jak pisze w przedmowie do jego autobiografii Piotr Nurowski, Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego – stał się sportowym przedszkolem dla wielu późniejszych mistrzów.
Po zmianach ustrojowych w Polsce Mulak wrócił do polityki, pełnił godność honorowego przewodniczącego PPS, był Marszałkiem Seniorem Senatu III kadencji, doktórem honoris causa Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu. Zmarł w styczniu 2005 roku, owiany legendą wielkiego trenera, wielkiego socjalisty. Wielkiego człowieka.
Autobiografia Mulaka zawiera wszystkie wspomniane powyżej etapy jego życia. Co stanowi o jej wyjątkowości, dwie pasje autora – sport i polityka – nie zostały rozdzielone, lecz splatają się – zgodnie z rzeczywistością – w jedną logiczną całość.
Książka „Dlaczego?” składa się z kilku części tematycznych: okres przedwojenny, okupacja, odrodzona PPS, Wunderteam, praca w Afryce – to główne tematy rozważań Mulaka. Należy dodać do nich również bardzo ciekawe diagnozy dotyczące stanu współczesnego sportu, a także perspektyw jego rozwoju. Zawód trenera, doping, komercjalizacja sportu – rozważania na te tematy ucieszą w książce miłośników sportu. Całość stanowi dzieło niespotykane i wyjątkowe, tak jak wyjątkowe było życie jego autora. Napisane z niezwykłą błyskotliwością daje doskonałą możliwość poznania i zrozumienia fenomenu Jana Mulaka.
Powróćmy teraz do początku tych rozważań i ponówmy ostatnie z postawionych we wstępie pytań. Dlaczego? Bo, jak pisze cytowany już prezes Nurowski, Wunderteam był tylko jeden. Bo przez całe swoje życie Mulak był wierny ideałom demokratycznego socjalizmu. Gdy inni zginali kark on szedł wyprostowany. Szedł w jasno wyznaczonym kierunku. W kierunku, który doskonale określił w swoim liście otwartym z marca 2004 roku. „Całe moje życie – 90 lat, poświęciłem w walce o ideały lewicy. Nie zmieniłem ani partii, ani barw – byłem zawsze socjalistą”. Człowiekiem konsekwentnej lewicy, bolejącym nad tym, że w Polsce taka właśnie lewica znalazła się na politycznym marginesie. Socjalistą, który tak oto apelował przed swoją śmiercią:
„Zwracam się do wszystkich ludzi lewicy o zapoczątkowanie wspólnie moralnej odnowy i tryumfu myśli programowej nad prostą skutecznością w sprawowaniu władzy. Ta skuteczność narodzi się sama, gdy będziemy wiedzieli, dokąd zmierzamy”.
Jan Mulak, "Dlaczego?", Wydawnictwo Kto jest Kim, Warszawa 2006, s. 440.
Bartosz Machalica
Recenzja ukazała się na stronie Fundacji im. Róży Luksemburg (www.rls.pl).