Na pl. Wolności rozpoczęły się przemówienia kończące marsz. Przedstawiciel Federacji Anarchistycznej Jarosław Urbański w czasie przemówienia zwrócił uwagę na to, że kontrdemonstracji są także ludźmi wykluczonymi, wykluczonymi ekonomicznie. Natomiast politycy nie potrafiący rozwiązać realnych problemów społecznych, szczują tych ludzi na mniejszości, aby odwrócić uwagę od prawdziwych problemów tego systemu.
Podczas manifestacji nie doszło do poważniejszych incydentów, chociaż towarzyszyli jej od początku przeciwnicy. Na Placu Mickiewicza, gdzie znajdują się krzyże upamiętniające ofiary Poznańskiego Czerwca, protestowali kombatanci, którym nie podobał się wybór tego miejsca na początek manifestacji solidarności z gejami i lesbijkami. Organizatorzy tłumaczyli, że po pierwsze, niemal każde miejsce w każdym dużym mieście w Polsce znajduje się w pobliżu obiektów związanych z religią, a po drugie, że postulatów czerwcowego buntu nie można sprowadzać do religii, tylko rozumieć jako wezwanie do walki o wolność - tę natomiast wyrażają właśnie inicjatywy w rodzaju Marszu Równości.
Manifestacji towarzyszyły także grupy Młodzieży Wszechpolskiej i innych organizacji skrajnej prawicy, które wznosiły okrzyki: "Pedały do gazu" i "Zrobimy z wami to, co Hitler z Żydami". Wraz z pseudokibicami usiłowały one zablokować ulice, tak by Marsz Równości nie mógł iść dalej. Policja uniemożliwiła ich plany, chociaż trwało jakiś czas, zanim agresywne grupy się rozeszły.
Manifestacja przebiegła pokojowo dzięki temu, że ochraniały ją znaczne siły policji, w tym funkcjonariusze na koniach. Zatrzymanych zostało kilka osób, m.in. mężczyzna wznoszący faszystowskie okrzyki.
Katarzyna Szumlewicz
Piotr Ciszewski