Równocześnie jednak ten dzień jest dobrym pretekstem do rozważań na temat patriotyzmu, ojczyzny, tożsamości narodowej. Wydawałoby się, że dziś sprawy te są postrzegane nieco inaczej niż jeszcze 50 lat temu, że globalizacja i integracja europejska wymusiły odmienne, bardziej tolerancyjne spojrzenie na te kwestie. Przeważają postawy liberalne, natomiast ekstremalne podejścia są uznawane za marginesowe i niepokojące.
I właśnie Niemcy mają obecnie wiele powodów do niepokoju, przede wszystkim za sprawą neonazistów. Według regularnie przeprowadzanych przez tygodnik “Der Spiegel”, redakcję “Tagesschau” oraz fundacje związane z koalicyjnymi partiami SPD i CDU sondaży popularność radykalnych partii prawicowych w ostatnim czasie rośnie. Hasło “Niemcy ponad wszystko” zdobywa rzesze nowych zwolenników szczególnie we wschodnich landach oraz w Berlinie.
Nacjonalizm osiągnął w niektórych kręgach niebezpieczny poziom. Obawy o bezpieczeństwo nie tylko obywateli, ale i obcokrajowców nasiliły się znacznie tuż przed mistrzostwami świata w piłce nożnej w lipcu 2006. Politycy, którzy otwarcie wyrażali takie kontrowersyjne opinie, opierali się na prawdziwych wydarzeniach, których ofiarami byli Niemcy obcego pochodzenia. Mundial wiązał się z przybyciem i wspólnym świętowaniem milionów kibiców z całego świata, co raczej nie mogło się podobać prawicowym ekstremistom wyznającym zasadę “Niemcy dla Niemców”.
Kolejnym problemem mogło okazać się nagłe rozbudzenie uczuć narodowych i przywiązania do symboli. Wszędzie powiewały flagi narodowe, królowały kolory czarny, czerwony i złoty, na ulicach słychać było pieśni patriotyczne i piosenki mające zagrzewać narodową drużynę do walki o zwycięstwo. To także było, zdaniem ekspertów, potencjalne niebezpieczeństwo, które mogło się przerodzić w skrajność. Na szczęście w tym przypadku obawy były trochę przesadzone, mundial przyczynił się raczej do rozbudzenia poczucia przynależności narodowej, wspólnoty, jedności. Niemcy steli się silniejsi jako naród.
Ale czy trwale? Mistrzostwa się skończyły, minęło parę miesięcy i problem nacjonalizmu znowu dał o sobie znać. Tym razem za sprawą NPD, partii o skrajnie prawicowych poglądach, wzorującej się na NSDAP Hitlera. Trudno o inne skojarzenie, biorąc pod uwagę krótko ostrzyżonych blondynów o cechach aryjskich, surową dyscyplinę, skrawki informacji dostępne dla dziennikarzy-wybrańców, zakaz robienia zdjęć, propagandowe, populistyczne i pompatyczne mowy wysokich towarzyszy partyjnych.
A tak właśnie było 11 listopada w Berlinie, podczas pierwszego Dnia Partii NPD. Ani wybór miasta, ani tym bardziej dnia nie był przypadkowy. NPD chce szturmem zdobyć głosy wyborców, aby znaleźć się w Bundestagu (Bund - związek), czy też raczej w Reichstagu (Reich – rzesza) już w 2009 roku. Liczą na podobny sukces jak w wyborach w Meklemburgii – Pomorzu Przednim. Przeciwko organizacji tego wydarzenia właśnie w Berlinie, nazwanym przez neonazistów Stolicą Rzeszy protestowali politycy koalicyjni, burmistrz miasta oraz senatorowie landu. Ich głosy okazały się jednak zbyt słabe, ponieważ zjazd jednak się odbył. Również zapowiadana demonstracja przeciwników NPD nie była imponująca – w miejsce zapowiadanych tysięcy uczestniczyło w niej zaledwie 300 berlińczyków, trzymających transparenty i wykrzykujących “Precz z nazistami!”.
Obok około 240 delegatów w zjeździe uczestniczyło ponad 300 gości, wśród nich znaleźli się także radykalni prawicowcy z Portugalii, Grecji i Włoch. “Nasz czas właśnie nadszedł” - przekonywał bez entuzjazmu Udo Voigt, ponownie wybrany na przewodniczącego partii (otrzymał 221 z 232 oddanych ważnych głosów). Natomiast okolicznościowa publikacja “Głos Niemiec” wzbudziła wielkie zainteresowanie ze względu na dodatek w postaci mapy Niemiec w granicach z roku 1937 i tym podobne gadżety. Voigt jest też przekonany, że to jego partia, a nie niedobitki z równie radykalnej DVU (ci, którzy nie zgodzili się podpisać “Paktu niemieckiego” i połączyć się z NPD, przewodniczący Gerhard Frey) zasiądzie w najbliższym czasie w parlamencie.
Hamulcem mógłby być jedynie oficjalny zakaz działalności, nałożony na NPD prze Trybunał Konstytucyjny (Bundesverfassungsgericht). Trybunał już w 2003 roku zajmował się tą sprawą, jednak wtedy zakazu nie wydano, ze względu na brak dostatecznych przesłanek merytorycznych. Obecnie podporą przygotowywanego wniosku może być fakt, że NPD zalega ze spłatą Bundestagowi 870 000 euro pochodzących z państwowego finansowania partii z powodu nieprawidłowości.
Pierwszy Dzień Partii NPD ma już za sobą. I liczy też na następne. Obchodzone z jeszcze większą pompą. Czy będzie to możliwe, okaże się niebawem, jeśli oczywiście do BVG wpłynie wniosek o likwidację partii i zostanie on rozpatrzony pozytywnie.
Niepokoi jednak fakt, że takie ekstremalne nacjonalistyczne poglądy zdobywają coraz więcej zwolenników. Neonazizm to fakt i tylko od demokratycznych władz zależy, na ile pozwolą mu się rozwinąć i zakorzenić w Niemczech, które nie są przecież “brązowe, ale otwarte na świat, kolorowe i tolerancyjne” (Petra Pau, Linkspartei).
Anita Uchańska
Tekst ukazał się na stronie www.psz.pl.