Bratkowska: Niewidzialna praca. Świat nieprzedstawiony

[2006-12-13 17:21:43]

Paradowska w Biedronce?

Książka Barbary Ehrenreich "Za grosze. Pracować i (nie)przeżyć" to rodzaj literatury ekonomiczno-szpiegowskiej. Nieopatrznie zadane pytanie: „Jak można żyć z zarobków, które otrzymują robotnicy niewykwalifikowani?” nakłoniło amerykańską autorkę – znaną dziennikarkę, publicystkę i pisarkę, należącą do najlepiej zarabiających 20% społeczeństwa – do podjęcia szalonego eksperymentu. Radykalnie wyrzekając się na parę miesięcy swojej budzącej szacunek i bezpiecznej tożsamości, zanurzyła się w świat 30% Amerykanów, zmuszonych do przeżycia za stawkę od 6 do 8 dolarów za godzinę. Podjęła kolejno pracę jako kelnerka, sprzątaczka i pracowniczka sieci sklepów z odzieżą. Gdyby spróbować przełożyć na polskie warunki eksperyment, jakiego przeprowadzenia podjęła się Barbara Ehrenreich – musielibyśmy sobie wyobrazić Monikę Olejnik lub Janinę Paradowską zatrudniające się - gwoli rzetelnego zbadania problemu ubóstwa – na najniższym stanowisku w Biedronce, lub Jacka Żakowskiego w charakterze salowego. Raczej niewyobrażalne.

Triki ekonomiczne?

Ironicznie – bowiem już z perspektywy tych paru miesięcy w innym świecie – Ehrenreich zastanawia się we wstępie czy nie wpadnie na trop tajnego systemu gospodarczego w świecie nisko opłacanych robotników. „[B]yć może istnieją jakieś nieznane mi triki pozwalające za to przeżyć?” „być może – pisze dalej – odkryję w sobie nieznane pokłady energii, obiecane nam przez pracusiów, którzy przygotowali reformę zasiłków?”. Eksperyment jednak daje wynik negatywny. Mimo lepszego stanu zdrowia niż większość współpracowniczek, mimo lepszego wykształcenia (doktorat), Ehrenreich daje jednoznaczną odpowiedź: 30% Amerykanów (i nie jest to wcale ta najbardziej upośledzona klasa) nie tyle może przeżyć, ile ledwo może przetrwać, a często nie może. Permanentne niedożywienie, zrujnowane pracą ciała, brak ubezpieczenia zdrowotnego, łykanie garściami leków przeciwbólowych, żeby wytrwać 8 i więcej godzin, znajdowanie się często na granicy bezdomności – a wszystkiego tego doświadczają w okresie koniunktury i rzekomego niedoboru siły roboczej! Dodajmy, że ubóstwo w Ameryce oznacza dwa razy wyższe płace niż większość polskich pensji. Tam za godzinowa stawkę można objeść się do woli, tu przekłada się ona na 1/3 posiłku.

Triki psychologiczne i owszem...

Książka jest napisana niezwykle żywo, miejscami dowcipnie, choć nikomu nie jest do śmiechu. Jest nie tylko wglądem w ekonomiczne konsekwencje zatrudnienia na najniższych stanowiskach, ale także wglądem w konsekwencje psychiczne i cielesne spowodowane pracą za tytułowe grosze. O ile nie udało się autorce wpaść na trop trików finansowych, o tyle wpada ona na trop trików psychologicznych – tych, które utrzymują status quo, nędzę, wyzysk i odarcie z godności, a jednocześnie pozwalają (prze)trwać. Cytuje ona dwie swoje koleżanki z pracy. Obie są sprzątaczkami i sporo czasu spędzają w wymaganej przez firmę poniżającej pozycji - czołgając się na kolanach u stóp właścicieli willi z lazurowymi basenami. Ich odpowiedzi na pytanie o stosunek do właścicieli to dwa powody, dla których nie wybucha bunt. Jedna z nich ma się za inny gatunek człowieka, któremu nawet nie przyjdzie do głowy, by porównywać się z ta odległą kastą, druga jest do nich nastawiona pozytywnie. Lori, 24 lata, poważne problemy z dyskiem, 8 tysięcy długu: „Ja myślę tylko: rany, chciałabym kiedyś mieć to wszystko. To mnie motywuje i nie czuję niechęci, bo widzisz, moim celem jest dojść tam, gdzie oni już są”.

Kopciuszek dźwignią wyzysku. Wartości dźwignią polityki

Tak można określić drugą z odpowiedzi. Wielki mit – od pucybuta do milionera – wciąż działa. Dziennikarze – jakie to dziwne, nieprawdaż? – niczym wytrawni wędkarze wyławiają jeden przypadek na tysiąc i powiadają – oto człowiek, któremu się udało (w niezamierzonym domyśle: jakim cudem?!). Zapominając dodać, że system ten to okrutna gra w komórki do wynajęcia: 100 dzieci na trzy krzesełka, kto się nie załapie ten odpada. Ale gdyby nie mit o kopciuszku – bajka mówi „tobie jednej się uda” – pozycja ta dla większości mogłaby stać się nie do wytrzymania. Pierwsza z odpowiedzi (należę do innego gatunku) potwierdza jednak fakt, że gdy wmawia się komuś że nie jest nic wart, człowiek zaczyna w to wierzyć. Jak pisze Ehrenreich, zwierzęta zmuszone do przyjęcia podrzędnego statusu dostosowują do niego chemię mózgu – i popadają w depresję. Zamykają się w sobie, unikają walki nawet w obronie własnej. „Ludzie są oczywiście znacznie bardziej skomplikowani; nawet w sytuacjach krańcowego podporządkowania możemy zwiększyć szacunek do samych siebie, myśląc o rodzinie, religii, nadziei na przyszłość.” Czyli w gruncie rzeczy – zdaniem autorki – amerykański mit Rodziny, Religii, i Nadziei (Kopciuszek) – stanowi alternatywne źródło szacunku ludzi dla samych siebie. Jest to świetny sposób na polityczne wyzyskanie frustracji i podtrzymywanie wyzysku. Niedaleko stąd do słynnego hasła o religii jako opium ludu. Zresztą od marksowskich inspiracji Erenreich się bynajmniej nie odżegnuje.

Kamery w górę. Oczy w dół

Przypomnijmy sobie większość gazet, filmów, seriali... Bohaterów - nawet jeśli są to fryzjerki, robotnicy itp. – nie oglądamy niemal nigdy przy pracy, a jeśli już to tylko chwilę. Praca jest jak widać tematem drażliwym. Wyjątki stanowią osoby prowadzące hotel (czasem widzimy wzruszające zdarzenia od kuchni) oraz sędziowie, adwokaci, aktorzy, modelki, dziennikarze, „...biedni zniknęli z szeroko pojętej kultury, z politycznej retoryki i intelektualnych przedsięwzięć, tak samo jak z codziennej rozrywki”.„Sprzątaczki jako grupa zawodowa są ‘niewidzialne’ a gdy ktoś na nas zwraca uwagę, to często tego żałujemy”. Widzialność i niewidzialność jest tu jednym z istotniejszych leitmotiwów. Media i seriale dostosowują się właściwie do ideologii reklamy, która mówiąc o perfumach od Celine Dion – tak jakby piosenkarka ważyła je tajemnie po nocach niczym czarownica - pomija całe rzesze pracowników produkujących ów rzekomo boski zapach, któremu piosenkarka użyczyła marki. No cóż, ani praca, ani pot robotników nie pachną tak uwodzicielsko jak pachnidło połączone ze śpiewnym imieniem. Ehrenreich mówi dobitnie: oni mogą obserwować „nas” (wyższą klasę, obiekt marzeń), sami stając się niewidzialni. „Na skutek dziwnych optycznych właściwości naszego wysoce spolaryzowanego, pełnego nierówności społeczeństwa ubodzy staja się niemal niewidzialny dla osób stojących wyżej w hierarchii ekonomicznej. Biedni bez problemu mogą oglądać bogatych – na przykład w telewizji albo na okładkach czasopism. Natomiast zamożni rzadko widzą biednych, a jeśli nawet zauważą ich gdzieś w przestrzeni publicznej, na ogół nie wiedza, kogo widzą...” Inny cytowany przez Ehrenreich dziennikarz James Fallows pisze, że jednym z „powodów ślepoty zamożnych w tej kwestii jest fakt, że coraz rzadziej przebywają w tych samych miejscach i korzystają z tych samych usług, co biedni”. Stąd między innymi przedsięwzięcie autorki, polegające na odwróceniu kamery.

Właśnie. Kiedy myślę o świecie pracowników, pamięć podsuwa mi skojarzenie z tytułem słynnego manifestu Kornhausera i Zagajewskiego, nawołujących do powrotu do realizmu – „Świat nieprzedstawiony” Dziś mamy do czynienia z ogromnymi połaciami świata nieprzedstawionego – realizmu świata pracy. Świetna sztuka Pawła Demirskiego poświęcona śmiertelnemu wypadkowi w Indesicie stanowi tu chlubny wyjątek. Pozostałe media jeśli już poważą się na przedstawienie realiów produkcji – ograniczają się do świstaka zawijającego w papierek, lub jeżdżącego na misiu celem jeszcze szybszego dostarczenia jeszcze delikatniejszej czekolady.

Wnioski: Wstyd...

Gdy ktoś pracuje za stawki, za które nie można przetrwać; gdy chodzi głodny, „byśmy my mogli pożywić się tanio i wygodnie”; gdy zaniedbuje „własne dzieci, by dzieci innych miały właściwa opiekę”, gnieździ się „w mieszkaniach o niskim standardzie, by domy innych były lśniące i doskonałe” – jaki stosunek do tego powinna przyjąć ta „reszta”? „Dezaprobata i pogarda już tu nie pasują” – konstatuje Erenreich – „Ale poczucie winy nie wystarczy; właściwym uczuciem jest wstyd, iż żerujemy na nisko opłacanej pracy innych”. Chciałabym mieć miejsce na zacytowanie tego, co jest mięsem tekstu, co mówi o drobiazgach, o codzienności, o szczegółach pracy doświadczanych zmysłowo, o mentalnych konsekwencjach, opisanych namacalnie piórem godnym pisarki, o tym, co stanowi siłę tej książki, uzasadnienie (podbudowę i źródło) warstwy politycznej. Chciałabym powiedzieć – w takim razie najlepiej przeczytajcie ją wszyscy – ale czy wszyscy mają 30 złotych na lekturę?

Rodzi się pytanie – do kogo skierowana jest ta książka: do intelektualnej awangardy, którą stać na kupno, i która ma dość energii, i by czytać o świecie większości? Pomyślałam, że zaharowany pracownik czytający "Za grosze..." to jak żołnierz czytający o wojnie na wojnie. Że to – niestety - nie dla nich powstała ta książka.

Ale ...forum

Autorka kończy swoją książkę słowami: „Oczywiście pewnego dnia – nie będę przepowiadać, kiedy to się dokładnie wydarzy – będą mieć dość, że w zamian dostają tak mało, i zażądają, by płacić im tyle, ile są warci. Gdy ten dzień nadejdzie, będzie wiele gniewu, strajków i zamieszek. Ale świat się nie zawali i koniec końców wszystkim nam wyjdzie to na dobre”.

Czy to jest oczekiwanie maksymalistyczne czy minimalistyczne – to zależy od naszych poglądów. Są to jednak słowa skierowane raczej do tych 20% procent, z których wywodzi się sama autorka. Jednak ważniejszy w świetle pytania postawionego w poprzednim akapicie wydaje mi się fakt, że dzięki tej publikacji powstało forum internetowe pracowników i pracowniczek: http://www.nickelanddimed.net/

Przeczytałam je. To nie jest forum intelektualnej awangardy. Tam pracownicy wymieniają się swoimi doświadczeniami, a w efekcie – mam nadzieję – konsolidują się. Krótki wniosek, naprawdę minimalistyczny: stwórzmy takie forum pracowników w Polsce, stwórzmy rubrykę „Zawody: Praca od kulis”, bo ani biadanie, ani wina, ani nawet wstyd nie wystarczą. To pracownikom należą się fora, kolumny, obrazy, sztuka.

Barbara Ehrenreich, „Za grosze. Pracować i (nie) przeżyć”, przeł. Barbara Gadomska, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2006, s.260

Katarzyna Bratkowska


Recenzja ukazała się w "Trybunie Robotniczej".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


22 listopada:

1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.

1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.

1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.

1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.

1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.

1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.

2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.


?
Lewica.pl na Facebooku