W większości zakładów karnych i aresztów śledczych, odbyła się akcja protestacyjna. Polegała na wywieszeniu flag, ale ludzie pracujący w służbie więziennej ostrzegali, że wyjdą na ulice, jeśli nie dogadają się z Ministerstwem Sprawiedliwości, a jeśli i to nie pomoże - Zbigniew Ziobro będzie musiał oddelegować do pilnowania skazańców swoich towarzyszy partyjnych. Poskutkowało...
- Rozmowy związkowców z nadzorującą więziennictwo wiceminister Beatą Kempą zakończyły się satysfakcjonującym obie strony porozumieniem. Na czas dalszych negocjacji akcja protestacyjna została zawieszona - zakomunikowała major Luiza Sałapa, rzeczniczka Centralnego Zarządu Służby Więziennej.
A o co konkretnie chodziło protestującym? Otóż przygotowywana nowelizacja ustawy o służbie więziennej zakłada likwidację szeregu świadczeń socjalnych (np. prawo do lokalu służbowego, dodatek mieszkaniowy, ekwiwalent za przejazdy), podczas gdy zapowiedziane podwyżki płac mają charakter symboliczny i nie rekompensujący strat. Kwestia kolejna to od dawna już lekceważony przez władze postulat zrównania (lub zauważalnego przybliżenia) wynagrodzeń za pracę do poborów policji, straży granicznej oraz straży pożarnej.
Kierownictwo resortu sprawiedliwości ma dość problemów na głowie z rozbijaniem "układów", toteż szybko wyraziło gotowość odstąpienia od kontrowersyjnej nowelizacji ustawy oraz zapewniło, że znajdzie w budżecie pieniądze na podwyżki płac funkcjonariuszy SW. I choć dzięki tym mglistym obietnicom konflikt nie trafił na czołówki gazet, lont wciąż się tli, bo sytuacja za więziennymi murami jest doprawdy wybuchowa. Popatrzmy...
***
31 października 2006 r., w polskich zakładach karnych (ZK) i aresztach śledczych (AŚ) przebywało 88,5 tys. osadzonych (w tym 5,3 tys. młodocianych i 2,6 tys. kobiet). Ta liczba nabiera wymowy, gdy uwzględni się, że tzw. pojemność ewidencyjna wszystkich 202 jednostek penitencjarnych (wliczając tzw. oddziały zewnętrzne, więzienne Domy Matki i Dziecka oraz szpitale) wynosi 72 tys. miejsc zakwaterowania.
Innymi słowy: więzienia są już przepełnione średnio o 22,6 proc. ponad normę, a wskaźnik ten systematycznie wzrasta (przed rokiem wynosił 22,1 proc.), ale etatów i pieniędzy dla "klawiszy" nie przybywa.
Najtrudniejsza sytuacja utrzymuje się w AŚ Warszawa-Służewiec (165,4 proc. zaludnienia), oraz Domu Matki i Dziecka ZK w Grudziądzu (153,3 proc.). Niewiele lepiej jest w: AŚ Bielsko-Biała (153,7 proc.), ZK Racibórz (148,4 proc.), ZK Grodków (144,8 proc.), ZK Gorzów Wielkopolski (152,4 proc.), czy wreszcie AŚ Wałbrzych (140,7 proc.). Dla przeciwwagi: szpitale więzienne w Gdańsku i Bytomiu mają "obłożenie" mniej więcej 70-procentowe.
Dodajmy, że prawdziwy dramat nastąpiłby wówczas, gdyby do odbycia kary zgłosiło się nagle 38,8 tys. osób mających prawomocnie orzeczoną odsiadkę. Znacznej ich części (35,3 tys. skazanych) wyznaczony termin stawiennictwa już minął i służbie więziennej pozostaje nadzieja, że policja nie będzie zbyt skora do wyłapywania spóźnialskich...
Przypominamy w tym miejscu braciom Kaczyńskim oraz ich ekipie, że całkiem niedawno przy każdej okazji powtarzali tezę - słuszną skądinąd - iż "nic tak nie demoralizuje sprawców przestępstw, jak niemożność wyegzekwowania orzeczonych kar i taki stan rzeczy musi bezwzględnie ulec zmianie". Rok PiS-owskich rządów minął, a efektów zero, bo liczba pozostających na papierze wyroków lawinowo rośnie: np. w marcu 2005 r. na wykonanie kary oczekiwało 31,3 tys. osób, z czego 28,4 tys. nie zgłosiło się do więzienia w wyznaczonym terminie.
***
Bezpieczeństwo w miejscach odosobnienia to nie tylko kwestia dopilnowania pensjonariuszy...
- "wymagających osadzenia w wyznaczonym oddziale lub celi aresztu śledczego lub zakładu karnego typu zamkniętego w warunkach zapewniających wzmożoną ochronę społeczeństwa i bezpieczeństwo aresztu lub zakładu" (tzw. niebezpieczni), których w ostatnim dniu października 2006 r. siedziało za
kratami 397 (przed rokiem - 340);
- 3488 osób związanych z przestępczością zorganizowaną (3,9 proc. populacji osadzonych);
- 221 skazanych (w tym 7 kobiet) na kary dożywotniego pozbawienia wolności i mających niewiele do stracenia. Najwięcej z nich przebywa w zakładach okręgu łódzkiego (34 osoby), wrocławskiego (26) i poznańskiego (17).
Owo bezpieczeństwo to również spoczywający na pracownikach zakładów karnych obowiązek zapobiegania ucieczkom, próbom samobójczym, wszelkim aktom agresji wobec współwięźniów bądź funkcjonariuszy itp.
A któż to ma robić, skoro na jednego tzw. oddziałowego (podoficer, strzegący najczęściej kilkudziesięciu cel przez 12 godzin służby) przypada średnio ok. 140 więźniów, a na wychowawcę - prawie 70?
"Brakuje nam co najmniej 2700 osób do wykonywania nałożonych ustawowo zadań" – ostrożnie ocenia pułkownik Waldemar Śledzik, zastępca dyrektora generalnego SW, na łamach branżowego miesięcznika "Forum Penitencjarne".
Efekt niedoborów kadrowych jest taki, że w okresie 1 styczeń-31 październik 2006 r. w zakładach karnych i aresztach śledczych odnotowano m.in.:
- 188 prób samobójczych i 134 zgony (w 2005 r. - odpowiednio: 218 oraz 127 przypadków);
- 231 przypadków ucieczek z udziałem 244 osób (dla uspokojenia: większość z nich to stosunkowo niegroźni przestępcy, wykorzystujący fakt tzw. zewnętrznego zatrudnienia w systemie ograniczonego nadzoru);
- 11 zbiorowych wystąpień, w których brało udział 351 więźniów;
- 57 napaści na funkcjonariuszy (w 2005 r. - 62 ataki).
Ponadto za zamkniętymi drzwiami cel 5 więźniów zostało zgwałconych przez 14 zboczeńców, 36 ciężko pobito (74 napastników), 659 nieco lżej (1509 napastników), 74 osadzonych było ofiarami znęcania się przez 244 współwięźniów.
Mówi doświadczony "klawisz": - Te liczby ilustrują przypadki mające dalsze konsekwencje prawne lub dyscyplinarne. Faktyczna liczba zgwałceń, pobić i przypadków znęcania się nad słabszymi, jest co najmniej dziesięciokrotnie większa. Ktoś powie: Na niewinnych nie trafiło! Poczekajmy, aż wyjdą i odegrają się na jeszcze słabszych!
***
Ministerstwo Sprawiedliwości ma dwa pomysły na rozwiązanie problemów więziennictwa:
1. "Program pozyskania 17 tys. miejsc w jednostkach organizacyjnych więziennictwa w latach 2006-2009", którego koszt szacowany jest na około 1,7 miliarda złotych;
2. Realizację "Systemu dozoru elektronicznego" (SDE) - dla skazanych na pozbawienie wolności w wymiarze do 6 miesięcy oraz do 1 roku - po odbyciu połowy kary. "Na etapie wdrożeniowym (minimum 3,5 roku - dop. red.), zakłada się objęcie SDE grupy 3000 skazanych" - czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy, mającej ewentualnie wejść w życie 1 lipca 2007 r. Będzie to kosztować około 28 mln zł nakładów inwestycyjnych plus 54 mln zł rocznie wydatków na eksploatację, gdyby "dozorcą" był podmiot prywatny... Albo 44 mln zł w przypadku instytucji państwowej (przypomnijmy, że tylko dla 3 tys. osób)!
***
Wiadomo od dawna, że bracia Kaczyńscy tudzież minister Ziobro dostają drgawek na słowo "amnestia". Tymczasem w ilościowym "Zestawieniu skazanych według wymiaru aktualnie odbywanej kary zasadniczej" widzimy, że oprócz 3 tys. osób "garujących" za niezapłaconą grzywnę prawie 25 tys. "penitencjarnej drobnicy" odsiaduje kary od 6 miesięcy do 1,5 roku. Dzienny koszt utrzymania tej grupy ludzi to prawie 1,5 mln zł (w tym wynagrodzenia dla pracowników SW, posiłki przy stawce 4,5 zł na skazańca, opieka lekarska, itp.).
Czy bezpieczeństwo publiczne szlag by trafił, gdyby - na przykład - owym 28 tysiącom dać szansę? To kwestia do dyskusji. Pewne jest natomiast, że państwo zaoszczędziłoby masę pieniędzy.
Anna Tarczyńska
Tekst pochodzi z tygodnika "Fakty i Mity".