Opór w południowym Iraku przybiera coraz większe rozmiary od trzech miesięcy. W związku z tym przybywa ofiar wśród żołnierzy z Wielkiej Brytanii i innych krajów uczestniczących w okupacji.
Jak informuje niezależna strona internetowa Iraq Coalition Casualties w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy w południowym Iraku śmierć poniosło 24 brytyjskich żołnierzy, przynajmniej tyle samo zostało rannych. Do tej pory w Iraku zginęło 128 Brytyjczyków i 123 żołnierzy innych narodowości. Większość z nich stacjonowało na południu kraju. Wcześniej ofiar było zdecydowanie mniej.
Ataki na siły okupacyjne są skutkiem coraz silniejszego nacjonalizmu. "Nie chodzi o zemstę" - powiedział agencji Inter Press Service były iracki oficer z Kut, 200 kilometrów na południe od Bagdadu. "Ludzie nie wierzą już w obietnice okupujących kraj Amerykanów i chcą ocalenia kraju od wpływu Iranu, którzy są popierani lub przynajmniej tolerowani przez Siły Wielonarodowe" - dodaje.
Amerykańcy i brytyjscy przywódcy wojskowi unikają mówienia kto atakuje ich siły na południu. Bojowników ruchu oporu określa się po prostu mianem terrorystów lub wskazuje Armię Mahdiego, szyickiego przywódcy Muktady as-Sadra jako jedyny przykład niestabilnej sytuacji w tym regionie.
Jest prawdą, że Armia Mahdiego dokonuje wielu ataków przeciwko okupantom w południowym Iraku. Pojawiło się jednak wiele nowych grup zbrojnych.
"Ludzie tutaj od początku nienawidzili amerykańskich i brytyjskich okupantów, pamiętając swoich przodków którzy walczyli przeciwko brytyjskim wojskom z pomocą najprostszej broni" - powiedział IPS Jassim al-Assadi, dyrektor szkoły z Kut. Al-Assadi mówił o szyickim ruchu oporu który odegrał kluczową rolę w wyrzuceniu sił brytyjskich z Iraku w latach 20 i 30.
Zbrojny ruch oporu na południu rozwijał się powoli ponieważ religijni przywódcy namawiali szyitów aby dali okupantom czas na spełnienie obietnic składanych przez Busha i Blaira, stwierdził al-Assadi. "Teraz nie wierzą już żadnym duchowny i zaczeli zbrojne powstanie" - dodał.
Analityk polityczny z Bagdadu, W. al-Tamimi, powiedział IPS że uważa iż siły okupacyjne i szwadrony śmierci działają w porozumieniu. "Obserwowaliśmy Amerykanów i Brytyjczyków którzy pomagali szwadronom śmierci w całym Iraku, ale mieliśmy nadzieje, że to się zmieni" - stwierdził. Al-Tamimi dodał, że szejk jego plemienia, które po części jest szyickie, po części sunnickie, był pod presją młodych ludzi, którzy chcieli aby zezwolił im przyłączyć się do zbrojnego oporu.
Siła ruchu oporu na południu staje się coraz bardziej widoczna. W sierpniu 1 200 brytyjskich żołnierzy, znanych jako Królewscy Husarzy, musiało ewakuować się ze swojej bazy, którą zajmowali trzy lata, po tym jak stali się obiektem ciągłego ostrzału rakietowego ze strony szyickich rebeliantów. Brytyjskie władze wojskowe ogłosiły jednak, że to część długoterminowego planu mającego na celu przekazanie odpowiedzialności za bezpieczeństwo rządowi irackiemu. "Brytyjskie wojska wycofały się z bazy bez koordynacji swoich działań z siłami irackimi" - stwierdził tymczasem rzecznik gubernatora prowincji Dhaffar Jabbar. W opuszczonej bazie natychmiast pojawili się szabrownicy, którzy opróżnili bazę z wartego blisko pół miliona dolarów sprzętu.
Kolejnym istotnym wydarzenie w sierpniu było zabicie przywódcy głównego plemienia szyickiego Beni Assad, szejka Faissala al-Khayoona, przez szwadrony śmierci, związane prawdopodobnie z Iranem. Według członków plemienia zabójcy pracowali dla irackiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Basrze. Członkowie plemienia Khayoona zareagowali natychmiast. Wyszli na ulicę, zajęli biura rządowe i otworzyli ogień do irańskiego konsulatu w Basrze. Protesty trwały do czasu aż duchowni i rząd Iraku obiecali przeprowadzenie w tej sprawie śledztwa. "To było kolejne kłamstwo w które niektórzy z nas uwierzyli" - powiedział IPS zastrzegający sobie anonimowości członek starszyzny plemienia Beni Assad. "Szejk został zabity przez irańskich kolaborantów i poprzysięgliśmy na jego duszę, że zostanie pomszczony" - dodał.
Beni Tamim to kolejne plemię do którego należą zarówno szyici, jak i sunnici. Jego członkowie twierdzą, że ich szejk, Hamid al-Suhail, został zabity 1 stycznia tego roku przez Armię Mahdiego, która, ich zdaniem, cieszy się poparciem ze strony Iranu. Al-Suhail zginął w północnym Bagdadzie, w zdominowanej przez szyitów dzielnicy Shula. "Miał 70 lat i został brutalnie zabity przez mahdystów, którzy zepchnęli go z wysokiego budynku" - powiedział IPS jeden z bratanków szejka. "Za tym zabójstwem stał Iran. My, Beni Tamim, jesteśmy przygotowani aby stawić czoła działaniom których celem jest podział Iraku" - dodał.
Przywódcy obu plemion, jak zresztą wielu innych szejków z południowego Iraku, działali na rzecz jedności między sunnitami i szyitami.
Dahr Jamail
tłumaczenie: Szymon Martys
Tekst pochodzi z strony Inter Press Service.