Brudnicki: Jesteśmy poganie źle nawróceni

[2007-05-15 11:26:45]

,,Czuję się jak samotny wojownik”! Na to odpowiada uczonej prof. Henryk Markiewicz w czasie wręczania Nagrody „Polityki”: „To Napoleon w spódnicy”. A jej wychowankowie nazywają siebie Janionowymi wariatami. Co dwa, trzy lata robi się głośno, bo Maria Janion wydała nową książkę z tezą praktyczną. Tym razem po „Wampirze”, „Kobietach i duchu inności” – mamy „Niesamowitą Słowiańszczyznę”.

Powiedzmy sobie od razu, nie jest to praca naukowa, nie jest literacka. To esej historyczny, który ma tyle dowolności, że nie powala na kolana. Ale trzeba go czytać, komentować i dyskutować, ponieważ (jak zwykle) okrężną drogą (chyba już wprost nie da się) dotyczy debaty publicznej skierowanej przeciw aktualnym tęsknotom do autorytaryzmu.

Pod złym znakiem odzyskaliśmy niepodległość, twierdzi Janion. Poczucie upokorzenia pod zaborami i w powojennej niepełnej wolności przekształciło się podobno w poczucie niższości wobec cywilizacji Zachodu. Ale równocześnie odrodziła się niezdrowa romantyczna idea mesjanizmu, stowarzyszona z wyobrażeniem o swej wyższości, misji na Wschodzie, chrystianizacji Europy, zadzierania nosa wobec dzikiego Wschodu. Wszystko to jest najbardziej podatnym gruntem dla wzrostu nacjonalizmu, prześladowań religijnych i odsyłaniem do kuchni (jeśli nie do kąta) kobiet.

Tu rodzi się teza praktyczna. Przekroczyć ramy literatury i humanistyki (zaprzęgając je do pracy), odrzucić ideę narodu etnicznego żądnego przywilejów i odwetu. Stworzyć „alternatywną opowieść o narodzie”. Powtarza za Tomaszem Mannem: trzeba wyrwać romantyzm z rąk faszystów. W miejsce zachwianej i niebezpiecznej tożsamości Polaka-katolika trzeba przywołać głęboką ideę i dumę z korzeni słowiańskich. Ukryta w podświadomości kultura i religia Słowian, wyparta na siłę, winna stać się naszą dumą. Humanistyka i humanizm muszą pomóc w zrozumieniu społeczeństwa i epoki oraz tego paradoksu, że „Polska znalazła się w położeniu zachodnio-wschodnim”.

Jałowa retoryka odnowy prowadzi do wykluczenia i samowykluczenia znacznej części społeczeństwa i większości młodego pokolenia. Jak to żartował sobie nieodżałowany Jan Sztaudynger: „Podobni termitom – kopce sypią mitom”. Janion przytacza wypowiedź młodej pisarki Marty Dzido, która wobec powoływania się na symbole flagi, hymnu, orła, mówi: „W ogóle mnie to nie kręci. Ani hymn, ani Legia, ani Papież. Od dziecka przytłaczało mnie to całe: Bóg, honor, ojczyzna. Jezus wiszący na krzyżu, przybity gwoździami. Wiersze z podstawówki, obozy, martyrologia, 123 lata walki narodowowyzwoleńczej. To tylko część naszej historii, jest też choćby wycinanie wsi ukraińskiej...”.

Podsumujmy zatem trochę chaotycznie, tak jak to trochę pokrętnie z pominięciem Peerelu wyłożyła Janion, że do symptomów utraty tożsamości należy zagubienie korzeni słowiańskich (dodam, że zanikło nawet tak popularne w wieku XIX pojęcie „słowiańszczenie” ludzi i narodów), obcość wobec samych siebie, pogarda dla pogaństwa i inności, zachwyt nad cierpiętnictwem. Przykazania Janion umacniające tożsamość nawołują do głębszego rozumienia własnej kultury, do poszanowania wolności, do otwarcia się na nowości, do rozumnego ruchu integracyjnego w ramach Europy – jako unii państw i obywateli.

W rozumieniu nowoczesnym mamy państwo młode, do XIX w. szlacheckie, potem budowane jako ludowe, kolonizowane i kolonizujące innych. Próba mentalnego zharmonizowania Wschodu i Zachodu była podjęta przez uczonego Zoriana Dołęgę Chodakowskiego i pisarzy, choćby Stanisława Wyspiańskiego. Antylatynoski był Witkacy (to raczej nie tak, on głosił, nie bez racji, tezę o zamieraniu wszystkiego, także wartości, na progu nowych epok). Lustro, w którym odbiło się okrucieństwo Zachodu, przedłożył Tadeusz Borowski, kiedy spojrzał na ideologie zza drutów kolczastych Oświęcimia.

Janion proponuje jeszcze perspektywę indywidualną, prywatną. Ktoś w komentarzu nazwał to buntem przeciw zamknięciu człowieka w trójkącie: mężczyzna – kobieta – Kościół. Chodzi o brutalne wkraczanie w sferę prywatną. Przy okazji mamy porcję czegoś, co ja źle toleruję: trupologii, wampirologii. To takie schodzenie na poziom nieświadomości zbiorowej. „Newsweek” twierdzi, że walka ta z chorobą rusofobii przeradza się w nową chorobę przyjęcia pozycji beznadziejnej.

Słówko o fundamentalizmie. Znów można by przywołać Sztaudyngera: „Na jednym rogu się modlą, na drugim rogu się podlą”. Fundamentaliści, o, paradoksie, propagują zdrową moralność boskich praw. To ludzie o silnie zachwianej tożsamości. Żywią się nienawiścią, aż do przemocy. Szukają i znajdują na siłę wrogów. Napełniają przestrzeń zbiorowości i mediów atmosferą walki wewnętrznej. Posługują się ideologią przedmurza. Piętnują kolonializm wobec Polski, a chętnie stosują praktyki kolonialne wobec innych mniejszości. Od dziesięcioleci szerzą pogardę wobec prawosławia. Choć udało się tego uniknąć największym – Mickiewiczowi czy Miłoszowi.

Rezultaty nie dają długo na siebie czekać. Nasila się emigracja, nie tylko zarobkowa, szczególnie młodzieży. Jeden z nich mówi: „Za Kaczyńskiego zaczyna brakować powietrza, duszno się robi. Te mundurki w szkołach, obowiązkowy patriotyzm, zaściankowe to, bez sensu. Woodstock to taki łyk wolności”. Czy nie dlatego tak się urzędowo zwalcza Owsiaka? Gazeta oficjalna zastępująca modlitwę poranną, podobnie media elektroniczne. Z trybun szerzą się treści nacjonalistyczne, fobie prześladowcze, zarzuty zdrady narodowej wobec przeciwników, walka z Europą o fundamenty światopoglądowe. „Najpopularniejsze kalki romantyczne – powstanie narodowe, mesjanizm, martyrologia, chrześcijańska krucjata... Zbiór romantycznych stereotypów uznany jest za fundament polskości, wytwarzając atmosferę oblężonej twierdzy... Sprowadza się to do młócenia kilku tych samych frazesów”. Było miło, ale przyszedł czas na łyżkę dziegciu.

Przypominam sobie, jak Janion i jej towarzystwo oblegali Mirona Białoszewskiego po wydaniu „Pamiętnika z powstania warszawskiego”, widząc w nim lidera deheroizacji w dobie Moczarowskiego kombatantyzmu. Dzieje się podobnie, kiedy Maria Janion właśnie po kampanii na rzecz heroizmu romantycznego, potem wallenrodyzmu, terapii humanistycznej, indywidualizmu, demonizmu, feminizmu – zabiera się do obróbki nowego tematu. Robi to na ogół pod hasłami: nie ma kto takich rzeczy robić, mamy kryzys, a nawet śmierć inteligencji.

I tu nie ma zgody. Głosząc hasła tolerancji, uczciwości intelektualnej, odnowionej tożsamości, nowej narracji, pomija całkowicie i z premedytacją trud wielu ludzi i środowisk, że wspomnę tylko Instytut Słowianoznawstwa PAN, wiele katedr słowiańskich, wysiłek indywidualny takich słowianoznawców, jak prof. Halina Janaszek-Ivanickova czy Julian Kornhauser. Ich wielkie sesje słowianoznawcze i publikacje badań w dobie najnowszej, rynkowej, transformacyjnej, organizowane wraz z kolegami z krajów bałkańskich, środkowoeuropejskich, wschodnich – to aktualna sonda w zakresie zjawisk kultury, obrazów literackich, idei (pisałem o tym oddzielnie).

Zresztą i faktografia zjawisk, diagnozy kultury jako terenu porozumienia i obok – terenu rywalizacji, a nawet walki zostały świadomie pominięte tu jako naznaczone piętnem braku akceptacji plebsu naukowego przez elitę (dawnego IBL?). Czy niepowołanie się na taki ruch międzynarodowy i umysłowy słowiańszczyzny pozwala stawiać tak śmiałe tezy o braku dyskursu, braku nowej narracji, w ogóle – braku ambitnej i pracowitej inteligencji? Tak to wygląda... ale z wieży z kości słoniowej. A swoją drogą – powoduje niepowetowane szkody i osłabia głos inteligencji, pozwala łatwiej w małych grupkach przytulić ją do siebie aż do zaduszenia (jak to kiedyś rzekł był nasz premier).

Drugim niewykorzystanym nurtem refleksji byli ludzie tacy jak Stefan Kisielewski (który miał odwagę mówić, że Rosjanie „Polskę po II wojnie światowej stworzyli geopolitycznie logiczną”), Jerzy Zawieyski (tyle tu Masława, a nie przywołano najwybitniejszej sztuki o nim Jerzego Zawieyskiego, nagrodzonej na okupacyjnym Konkursie) itd. Następnie – nie przywołano koncepcji, publicystyki i literatury ze środowiska Jerzego Giedroycia i paryskiej „Kultury”, i w ogóle emigracji – o przyjaźni narodów słowiańskich. Tam było serce do tego tematu, była dysputa o trwałych wartościach, od Jerzego Mieroszewskiego po Mariana Czuchnowskiego. Czas by już zacząć rozmawiać ze wszystkimi, a nie z tymi tylko, co dostąpili łaski, albo takimi, co kadzą.

A co się tyczy tożsamości. Pojęcie to, bliżej nieokreślone, wcale nie jest jasne. Zakłada jakąś dużą dozę podobieństwa, tu zapewne do samego siebie, i redukcji czegoś, co jest skomplikowane do czegoś, co jest proste, unifikacji. Zapytałem swoich kolegów pisarzy, profesorów o ich kłopoty z tożsamością. Nie mają kłopotów. Ci, którzy wykładają za granicą, nie mają żadnych kompleksów wobec uczonych na Zachodzie. Są szanowani i poważani. Na pewno są biedniejsi (od 5 do 10 razy mniejsza pensja). Studenci, z którymi rozmawiałem za granicą, zazdrościli naszym – że są lepiej wykształceni i oczytani. Czyżby Maria Janion tworzyła też fikcyjne byty?

Ponadto, dla naszej tożsamości społeczeństwa nieco zacofanego i nieco ogłupianego, zasadniczą rolę odgrywają kultura i więzi regionalne, w obszernym dziele „Niesamowita Słowiańszczyzna. Fantazmaty literatury”, z przesłaniem „Sami sobie cudzy”, tematu w ogóle nie podjęto. Pojęcie fantazmaty – aż pieje do upiorów, zwidów. Czyżby to takie nowe „Dziady” polonistyczne? Profesorskie kapałaństwo? Przejście do obozu Gombrowicza, który twierdził, że za dużo w Polaku Polaka a za mało człowieka? A może wdziana maska słowiańska po to, żeby się za bardzo nie narażać? Bo wszak nazwano autorkę: uczoną z prawem do kaprysu...

Maria Janion, "Niesamowita słowiańszczyzna", Wydawnictwo Literackie 2007 r., s. 358.

Jan Z. Brudnicki


Recenzja ukazała się w "Aneksie" - dodatku kulturalnym do "Trybuny".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku