Na czwartkowej konferencji prasowej posłowie PO skrytykowali propozycję premiera Jarosława Kaczyńskiego, aby podnieść podatki dla najbogatszych i pieniądze zdobyte w ten sposób przeznaczyć na podwyżki dla pielęgniarek i lekarzy. Zdaniem posłów PO, aby zrealizować swoje obietnice, rząd musiałby podnieść podatki dla najbogatszych do 120 proc.

Według szacunków PO, realizacja postulatów premiera już w 2008 roku kosztowałaby budżet państwa około 12 mld zł. Poseł PO Jakub Szulc powiedział, że obecnie istnieją trzy stawki podatku dochodowego od osób fizycznych: 19 proc. (dotyczy ok. 94 proc. podatników), 30 proc. (ok. 5 proc. podatników), 40 proc. (ok. 1 proc. podatników). Jego zdaniem generują one odpowiednio wpływy do budżetu rzędu 22 mld zł, 4 mld zł oraz 2 mld zł.

PO w swojej symulacji za najbogatszych uznała podatników z dwóch ostatnich grup. Według jej wyliczeń, rząd – by pokryć zapotrzebowanie pracowników służby zdrowia – musiałby stawkę 30- procentową podwyższyć do 90 proc., a 40-procentową – do 120 proc.

Tymczasem zupełnie co innego można się dowiedzieć ze strony Ministerstwa Finansów. Według ostatnich danych z 2005 r. wpływy do budżetu od podatników z pierwszej stawki wyniosły 17,15 mld, od podatników z drugiej stawki 6,25 mld, a od podatników z trzeciej stawki 6,44 mld. Innymi słowy najbogatsi Polacy płacą do budżetu o ponad 6 mld więcej niż podał poseł PO. Danych z 2006 r. jeszcze nie ma, jednak nie jest możliwe, aby wpływy z podatków od najbogatszych Polaków spadły w ciągu roku o ponad połowę. Nie jest też w związku z tym prawdziwe rozumowanie PO, zgodnie z którym realizacja obietnic rządu musiałaby wiązać się z podwyżką podatków dla dwóch górnych stawek do 90 i 120 proc. Wystarczyłoby ich zwiększenie do 60 i 80 proc.