Erbel, Ostolski: Feminizm musi być radykalny

[2008-03-19 12:08:12]

Mamy wreszcie spór, jakiego nam brakowało. W ostatnich latach ruch feministyczny ulegał ważnym zmianom. Nie tylko wyszedł - wraz z Manifą - na ulicę, ale też poszerzył zakres swoich postulatów i zbudował nowe sojusze. Pod koniec lat 90. było już wiadomo, że lobbing parlamentarny jako podstawowa strategia walki o prawa kobiet okazał się nieskuteczny. Uzupełniłyśmy go więc, a nawet zastąpiłyśmy budowaniem szerszego ruchu społecznego, opartego na porozumieniu ze związkami zawodowymi (pielęgniarek i górników), z pracownicami Biedronki i Tesco, z ruchem LGBT. Wąsaci górnicy obecni na ostatnich Manifach dobrze obrazują tę zmianę. Feminizm stał się atrakcyjny również dla mężczyzn, i to nie tylko na zasadzie uniwersyteckiej mody. Dostrzegli w nim ruch, który walczy także o ich prawa - ruch o znaczeniu uniwersalnym.

Ta zmiana zaszła zbyt szybko, byśmy mogły jednocześnie przemyśleć jej konsekwencje. Nie przegadałyśmy sobie tego, czy i w jakim zakresie pojęcia używane przez nas 10 lat temu - dyskryminacja, płeć kulturowa, stereotypy - zachowują aktualność. I jakich nowych pojęć potrzebujemy jako narzędzi do objaśniania i zmieniania rzeczywistości. Ostatni tekst Magdy Środy na portalu Feminoteka.pl stwarza do tego dobrą okazję. Pozornie bowiem jej polemika z Ewą Charkiewicz dotyczy zawiłych kwestii filozoficznych: sporu o to, kto jest, a kto nie jest "esencjalistką". W istocie jednak chodzi tu o logikę sojuszu, o formę politycznego działania i o najgłębszy ideał feminizmu.

Czy utrzymać i poszerzać koalicję z grupami dotkniętymi przez różne formy wykluczenia, na tej podstawie opierając siłę i wiarygodność feminizmu jako ruchu społecznego, czy raczej powrócić do strategii lobbingu przy wsparciu organizacji biznesowych? Czy ideałem feminizmu jest społeczeństwo, w którym usprawiedliwone są tylko te krzywdy, które dotykają mężczyzn i kobiet w równym stopniu, czy raczej społeczeństwo, w którym żadna krzywda nie będzie uważana za sprawiedliwą? Odpowiedź na te pytania wyznacza zarazem sposób opowiadania najnowszej historii naszego ruchu. Czy zerwanie w 2004 sojuszu z alimenciarami, które wybrały PiS, lepiej w ich odczuciu wyrażający ich postulaty, było naszą porażką? Czy przeciwnie, pozbyciem się zbędnego balastu, utrudniającego negocjacje z organizacjami przedsiębiorców?

Magda Środa stwierdza, że "nie wszystkie feministki muszą być socjalistkami ekonomicznymi". Określa siebie jako liberałkę walczącą o równe prawa dla kobiet i mężczyzn oraz promuje etos pracy przeciw etosowi strajkowania. Wierzy, że przeciwdziałanie dyskryminacji ze względu na płeć na rynku pracy przyczyni się do polepszenia sytuacji społecznej kobiet, zrównania płac, równego traktowania i zniesienia szklanego sufitu ograniczającego kariery kobiet. Jednocześnie ostro występuje przeciwko ochronie kobiet ciężarnych na rynku pracy, przedstawiając je jako pasożytki żerujące na pracy innych, bardziej przedsiębiorczych członkiń i członków społeczeństwa. Wskazuje na to, że ich ochrona uderza nie tylko w mężczyzn, lecz także w kobiety-przedsiębiorczynie: "to przede wszystkim kobiety (które mają małe firmy) tracą, kiedy zatrudniają inne kobiety, dla których ciąża jest fetyszem".

Środa podkreśla więc różnice interesów między różnymi kategoriami kobiet i wyraźnie opowiada się po stronie tych, które chcą prowadzić firmy przeciw tym, które chcą być matkami. Teraz trzeba albo uznać, że pojęcie "wspólnego interesu wszystkich kobiet" jest puste (czym w takim razie jest dla Środy feminizm?), albo stwierdzić, że pragnienie macierzyństwa nie jest prawomocną potrzebą kobiet, lecz efektem patriarchalnej ideologii. (Równocześnie trzeba założyć, że pragnienie prowadzenia firmy nie wynika z żadnej ideologii, lecz jest po prostu uniwersalną potrzebą.)

Zgadzamy się, że w ruchu feministycznym jest miejsce nie tylko na socjalistki, lecz także na liberałki, katoliczki i zwolenniczki różnych innych nurtów politycznych. Kłopot w tym, że polski liberalizm oznacza raczej liryczny stosunek do rynku niż wiedzę o mechanizmach gospodarki rynkowej i znajomość realiów jej funkcjonowania w dzisiejszej Polsce. Częściej jest aktem wiary w dogmat, na którego straży stoi ktoś inny (eksperci), niż dobrze uzasadnionym stanowiskiem politycznym. Ślady tego widać także w artykule Środy.

Przyjrzyjmy się kilku kwestiom. Chętnie porozmawiamy o kosztach pracy, ale czy trudności małych firm wynikają z kosztów pracy, czy raczej z konkurencyjnej przewagi wielkich korporacji? I kto skuteczniej wykorzystuje możliwości stwarzane przez bardziej "elastyczny" kodeks pracy - małe firmy prowadzone przez kobiety czy rynkowe giganty, zatrudniające je jako kasjerki? Chętnie porozmawiamy o przedsiębiorczości, ale najpierw sprawdźmy, ile przytoczonych przez Środę właścicielek małych firm w ogóle kogokolwiek zatrudnia. Po reformie kodeksu pracy wprowadzonej przez rząd Buzka upowszechniła się niesławna praktyka samozatrudnienia. Wiele "przedsiębiorczyń" jest faktycznie pracowniczkami najemnymi o obniżonym statusie, zmuszonymi przez pracodawcę do fikcyjnego założenia własnej firmy. Proceder ten dotyka najczęściej właśnie kobiety. Racjonalna dyskusja o przedsiębiorczości kobiet wymaga wyjścia poza orwellowskie kategorie statystyczne. Chętnie porozmawiamy o etosie pracy, ale najpierw przyjrzyjmy się faktom. Polacy i Polki pracują najciężej w Unii Europejskiej (1984 godziny rocznie według danych OECD), a na świecie wyprzedzają nas tylko Koreańczycy. Wydajność pracy wzrosła w latach 2000-2005 o 43 proc., a pensje tylko o 7 proc. Przez całe lata 90. przerabialiśmy - jak piszą analitycy SMG/KRC - szczególną lekcję ekonomii: "pracuj wydajniej, a zarobisz tyle, co zwykle" (J. Karski, G. Kowalczyk, "Tu nie chodzi o pieniądze, tu chodzi o godność", "Gazeta Wyborcza" z 25 maja 2007r.). Niewykluczone, że w Polsce największym wrogiem etosu pracy jest sam rynek.

Spróbujmy opowiedzieć sobie różnicę między liberalnym a socjalistycznym feminizmem. Na przykładzie. Kilka tygodni temu prasa donosiła, że w tyskim Tesco zwracano się do kasjerek "ty podłogo" i uciszano je mówiąc, że "podłoga nie ma głosu". Feminizm skoncentrowany wyłącznie na równości płci musi zapytać o rację takiego traktowania. Czy kasjerki znieważano jako kobiety, czy jako pracowników? Jeśli jako kobiety, to jest to skandal, jeśli jako pracowników, to jest to być może złe, ale feministkom jako feministkom nic do tego. Są hierarchie, przeciw którym feminizm walczy (wynikające z płci i ewentualnie seksualności) i takie, którymi zajmują się inni. Feminizm socjalistyczny wychodzi natomiast "od dołu". Zaczyna od sytuacji konkretnej opresji, konkretnego upokorzenia, konkretnej walki ludzi o swoją godność. W poniżaniu kasjerek nie widzi dylematu (albo poniżano je jako kobiety, albo jako pracowników), lecz symbol równoważności i wzajemnego nakładania się na siebie różnych systemów dominacji.

"Socjalizm" często funkcjonuje w dzisiejszym języku jako inwektywa. Dążenie do urządzenia świata na sprawiedliwszych zasadach uchodzi za dyskredytujące. Politykom łatwiej wybacza się obyczajowe ekscesy niż pragnienie radykalnej zmiany politycznej, a nawet współpracę z aparatem bezpieczeństwa PRL chętniej niż walkę przeciw dzisiejszym formom dominacji. Dlatego chcemy skorzystać z okazji, żeby wyjaśnić, dlaczego jesteśmy socjalistkami.

Jesteśmy socjalistkami, gdyż wierzymy, że warto angażować się w zmianę społeczną. Że świat może być trochę lepszym miejscem dla wszystkich - kobiet i mężczyzn - którzy w nim żyją. Nie chodzi nam tylko o to, by odebrać mężczyznom posiadaną przez nich nadwyżkę przywilejów (choć zgadzamy się, że zasoby powinny być równiej dzielone między płciami), lecz o osłabienie samej zasady uprzywilejowania.

Jesteśmy socjalistkami, bo uważamy, że ludzie w ogóle nie powinni krzywdzić innych ludzi. Opresja i wyzysk są tak samo niesprawiedliwe bez względu na to, czy wynikają z płci, z rasy, z pochodzenia czy ze stosunku pracy najemnej. Feminizm nie oznacza dla nas walki o to, by liczba uprzywilejowanych i wykluczonych społecznie kobiet odpowiadała liczbie uprzywilejowanych i wykluczonych mężczyzn, lecz walkę przeciw samej zasadzie wykluczenia i przywileju. Nie chodzi nam tylko o to, by hierarchia była ślepa na płeć, lecz także o to, aby świat był mniej hierarchiczny.

Jesteśmy socjalistkami, bo wierzymy w że walka feministek i feministów ma znaczenie uniwersalne. Żeby być ruchem uniwersalnym, feminizm musi być radykalny. Chcemy budować sojusze z różnymi grupami wykluczonymi przez dzisiejszy porządek. Nie dzielimy sztucznie kwestii politycznych na "ekonomiczne" i "kulturowe". Żądamy całego życia - dla nas i dla was, dla kobiet i dla mężczyzn, dla wszystkich.

Joanna Erbel
Adam Ostolski


Tekst ukazał się na stronach Feminoteki (www.feminoteka.pl) i "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).


Tekst Magdaleny Środy możecie przeczytać tutaj.


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku