Zborowski powiedział, że przed 14 sierpnia nie było żadnych konkretnych ustaleń co do przebiegu strajku. Bogdan Borusewicz spodziewał się, że protest potrwa krótko i co najwyżej uda się nagłośnić sprawę Anny Walentynowicz i zaakcentować istnienie WZZ - stwierdził.
Przebywający od 1983 roku w Stanach Zjednoczonych były związkowiec opowiedział także historię o Lechu Wałęsie: Był tam m.in. Lech Wałęsa. Na klatce schodowej powiedział, że uczestniczenie w tym strajku to nie jest dobry pomysł. Doszło do wielkiej awantury, wręcz przepychanki. Wałęsa został okrzyknięty agentem. On wtedy odwrócił się i odszedł. Zrozumieliśmy, że nie można na niego liczyć. Tym bardziej było nasze duże zaskoczenie, kiedy pojawił się w stoczni na strajku.
Złotowski stwierdził natomiast, że Wałęsa zamierzał zakończyć strajk już 28 sierpnia. Miało to nastąpić o 19.30 w reżimowej telewizji. Kiedy ludzie z MKS-u się o tym dowiedzieli, to tak długo przetrzymywali Wałęsę, że nie zdołał tego wywiadu nagrać.
Zborowski dodał także, iż gdy strajk został zakończony 16 sierpnia i robotnicy zaczęli opuszczać stocznie, Bogdan Borusewicz nakazał Wałęsie kontynuację strajku. Po dwukrotnej odmowie, został on siłą zaciągnięty na wózek akumulatorowy i zaczął przemawiać. I tak już się dalej potoczyło - zakończył Zborowski.
Radosław Kozak