1. Wprowadzenie
Podobnie jak wiele innych haseł, także globalizacja, bezwiednie i bezrefleksyjnie włączona została w obręb tzw. "mody medialnej". Niestety wyklucza to możliwość pogłębionej analizy w mainstreamowych mediach i stawia pod znakiem zapytania trafność społecznego postrzegania powyższego pojęcia.
Granicznym momentem, umożliwiającym nową optykę postrzegania procesów globalizacyjnych był rok 1999 – a konkretnie obrady Światowej Organizacji Handlu (WTO) w Seattle. Kolejną rundę rokowań WTO, również, ale nie tylko z powodu zbliżającego się roku dwutysięcznego określono mianem "rundy tysiąclecia".[1] Ukrytym przesłaniem tego nośnego terminu było (błędne jak się później okazało) przeświadczenie o końcu historii, wypowiedziane dekadę wcześniej przez Francisa Fukuyamę. Koniec historii nie jest oczywiście tożsamy z apokalipsą czy też kataklizmem – świat zglobalizowany miał osiągnąć optymalną, krańcową, quasi doskonałą formę organizacji społecznej i idącej z nią w parze, formacji gospodarczej.
Wbrew optymistycznym prognozom apologetów "nowego porządku" (zaprowadzonego w sferze ideologicznej w czasach prezydentury Ronalda Reagana i premierostwa Margaret Thatcher) pojmowanie "końca historii" w rozumieniu Fukuyamy nie przez wszystkich przyjęte zostało jako aksjomat. Silnym głosem przemówiła krytyczna filozofia, sceptyczne dyskursy – zarówno w postaci wystąpień ulicznych, jak i efektów analiz w postaci książek takich autorów jak m.in. Noam Chomsky, William Blum, czy Immanuel Wallerstein. Było to o tyle ważne, iż wcześniej jakiekolwiek prądy w mniej lub bardziej radykalny sposób kwestionujące główne idee procesu globalizacji naznaczane były mianem "akademickich czy subkulturowych nisz, które dominująca kultura postmodernizmu skazała na smętną wegetację w krainie wiecznej różnicy, wiecznego buntu"[2]. Tłumy wykrzykujące hasła oparte wprost na tekstach powyższych autorów wywołały więc swego rodzaju konsternację – zrodziła się opozycja – zarówno w sferze przestrzeni intelektualnej jak i "na ulicach". Neoliberalizm – czyli ekonomiczna doktryna w odniesieniu do procesów uniwersalizacji rzeczywistości społecznej (przyjmując lekko przejaskrawione postrzeganie) pretendująca do miana religii, stracił swoją podstawową przewagę. Pod wpływem kontestacji i radykalizacji nastrojów spowodowanych sytuacją społeczną przestało wystarczać pozytywne definiowanie, a wśród zwolenników idei Miltona Friedmana pojawiła się potrzeba opracowania strategii obronnych.
Powyższe problemy zdają się być zdecydowanie ważkimi i aktualnymi w dzisiejszej Polsce. Jakiekolwiek recenzowanie poczynań głównych podmiotów sprawczych uniwersalizacji kulturowej i gospodarczej sprowadzane jest do konstrukcji retorycznej spychającej pierwiastki krytyczne do getta a artykułujące je grupy stygmatyzowane są mianem radykałów i ekstremistów. Tak jak np. prywatyzacja czy wolny rynek, globalizacja przedstawiana jest w polskich mediach jako byt idealny, samooczywistość i klucz do globalnego dobrobytu. Niestety uniemożliwia to odniesienie się do jej prawdziwego charakteru a zawęża horyzont jedynie do procesów wchodzących w obręb postępu technologicznego – informatyzacji, komputeryzacji, podążania, przyjmując za Castellsem, w stronę społeczeństwa sieciowego. "Redukcja globalizacji do nieuchronnych procesów cywilizacyjnych pozwala dyskredytować jej przeciwników skuteczniej niż przy pomocy przemocy policyjnej"[3].
Pogłębiona refleksja na temat powyższych procesów przedstawia się jako niezbędna w kraju, który od wielu lat boryka się z problemem bezrobocia, zarówno jego wysokiej stopy, jak i szerokiego zróżnicowania regionalnego; przy których to problemach przedstawianym panaceum jest dalsza eksploracja (dotychczas nieskutecznej) polityki liberalnej, m.in. liberalizacja kodeksu pracy, obniżanie kosztów pracy czy prywatyzacja strategicznych sektorów gospodarki. Wagi dodaje również stanowisko dużych części środowiska badaczy społecznych np. Zygmunta Baumana czy też duża popularność literatury reprezentującej prądy kontestacyjne, np. "No Logo" Naomi Klein, czy "Imperium" Antonio Negriego i Michaela Hardta.
2. Eksplikacja pojęć
2.1 Pojęcie globalizacji
90 lata minionego wieku przyniosły przewrót w sposobie myślenia o systemie kapitalistycznym – globalizacja stała się jednym z głównych haseł tworzących jego ideologię. Stąd też analizując powyższą tematykę, trudno analizować dwie płaszczyzny, kulturową i ekonomiczną, odrębnie i bez spostrzeżenia daleko idących korelacji.
Fasada teoretyczna istniejąca w zakresie nauk społecznych polaryzuje rozważania wokół dwóch nurtów. Pierwszy z nich stawia znak równości między globalizacją a uniwersalizacją kulturową, stąd też prąd ten można określić mianem kulturalistycznego, drugi natomiast podnosi rolę analizy mechanizmów rynkowych co sytuuje problematykę globalnych przemian w sferze rozważań na łonie nauk ekonomicznych (rozważań na temat "pogodzenia się rządów z systemem, który pozwala rynkowi na uzyskanie hegemonii").[4]
Zgodnie z pierwszym kierunkiem nacisk kładziony jest na kulturowy wymiar opisywanych zjawisk. Do najbardziej znanych przedstawicieli nurtu zaliczyć można m.in. Zygmunta Baumana, Benjamina Barbera czy George’a Ritzera. Podczas analizy problem uniwersalizacji kulturowej góruje więc nad rozważaniami na temat "uniezależnienia kapitału" – jego radykalnego zerwania z wiodącą rolą gospodarek narodowych (co w żadnym wypadku nie oznacza krótkowzroczności i odrzucenia sfery ekonomicznej). Westernizacja – a w jeszcze większym stopniu macdonaldyzacja, ujmowana przez twórcę terminu Georga Ritzera jako adaptacja "zamerykanizowanych" wzorców kulturowych na zasadzie dyfuzji[5] (przy obecności czynnika racjonalno-ekonomicznego, poprzednikiem macdonaldyzacji była biurokratyzacja) staję się tu głównym "przejawem" globalizacji. W ten sposób symboliczne fast foody stały się modelem stylu konsumpcji – beznamiętnie upowszechnione zostały wzory amerykańskiej kultury masowej. Wypierane są przejawy buntu i kontestacji, debaty, solidarność klasowa i międzyludzka – a więc wszystko to co w pewnym stopniu było jądrem demokracji w wieku XX.[6] Co ciekawe – radykalne prądy na polu dyktatu uniwersalistycznego prowadzą do likwidacji tradycyjnych przestrzeni miejskich – parków, ławek, chodników, w zamian oferując gigantyczne przestrzenie centrów handlowych opartych na "symulacji" czy też "presji symulakrów".[7] Zamerykanizowany świat oparty na wypieraniu kultur lokalnych poprzez swoją ekspansywność może prowadzić wprost do zderzenia z tradycjonalistyczną i równie ekspansywną cywilizacją islamu. Niestety – ta pesymistyczna, dualistyczna prognoza (zawarta m.in. w "Zderzeniu cywilizacji" Samuela Huntingtona) już od początku XXI wieku zaczyna się sprawdzać.
Powyższe ujęcie tytułowej problematyki zakłada pewnego rodzaju pejoratywne podejście do hasła globalizacji. Nie można jednak nie zauważyć równie szerokiego grona piewców globalnych przemian w obecnej formie – często ekonomistów o liberalnym podejściu. Nadużywając stworzony przez Alvina Tofflera termin "globalnej wioski", uważają, że uniwersalizacja w sferze kultury umożliwi obalenie barier między narodami i gospodarkami. "Niewidzialna ręka rynku" zadba o sprawiedliwy podział dóbr, a globalizacja będzie najlepszym sposobem na utrzymywanie wysokich standardów praw człowieka. Do najważniejszych przedstawicieli tego kierunku zaliczyć możemy m.in. Francisa Fukuyamę, amerykańskie środowisko neokonserwatywne (np. Paul Wolfowitz, czy Norman Podhoretz), w Polsce np. prof. Leszka Balcerowicza czy też prof. Jana Winieckiego – globalizacja w wydaniu powyższych nie oznacza wiele więcej ponad globalizację "neoliberalnej wersji kapitalizmu".
Przytoczmy więc niektóre definicje globalizacji w oparciu o przedstawione założenia. Wg Ronalda Robertsona, socjologa, który po raz pierwszy użył tego pojęcia to "zmniejszanie się świata" jak i coraz mocniejsze pojmowanie świata jako całości.[8] Definicja Pawła Starosty wprowadza kolejne implikacje – jego zdaniem globalizacja to "proces historyczny kończący industrialną epokę organizacji społecznej, charakteryzujący się ponadnarodową dyfuzją kapitału finansowego i wzorów kulturowych, dla które podstawą jest rozwój najnowszych technologii". Paweł H. Dembiński uważa natomiast, że globalizacja to "proces stopniowego kurczenia się czasoprzestrzeni w której działamy". Problematykę tą podejmuje również jeden z najwybitniejszych polskich socjologów zajmujących się problemami okresu ponowoczesności, Zygmunt Bauman, jego zdaniem, zniwelowanie odległości czasoprzestrzennych spolaryzowało "ludzką kondycję", wspólnota konstytuowana w sensie eksterytorialnym, utrudnia określanie tożsamości.[9] Idąc dalej tokiem rozumowania Baumana należy zauważyć, przyjmując założenia teorii Immanuela Wallersteina, zwiększenie zależności obszarów peryferyjnych od obszarów centralnych. Obszary centralne, potrzebują taniej siły roboczej, zasobów surowcowych i ludzkich ulokowanych na peryferiach, oraz nowszych rynków zbytu dla wytworzonych produktów przy jednoczesnym braku zainteresowania wymianą z obszarami peryferyjnymi.[10] Często powoduje to więc (będąc jednocześnie głównym postulatem alterglobalistów) postępującą degradację świata pracy, przy jednoczesnym wyzysku mas pracowniczych – zauważalnym trendem jest wyraźna chęć zwiększania wydajności pracy przy jak najmniejszej liczbie pracujących. W tym właśnie momencie na horyzoncie pojawia się problem bezrobocia.
2.2 Pojęcie bezrobocia
Odwołując się do płaszczyzny prawnej, w Polsce, za osobę bezrobotną uważa się jednostkę niezatrudnioną i niewykonującą innej pracy zarobkowej, zdolną i gotową do podjęcia zatrudnienia w pełnym wymiarze czasu pracy, nie ucząca się w szkole w systemie dziennym, zarejestrowana we właściwym powiatowym urzędzie pracy, jeżeli: ukończyła 18 lat (wyjątek to "młodociani absolwenci"), kobieta nie ukończyła 60, a mężczyzna 65 lat, nie nabyła prawa do emerytury, bądź renty inwalidzkiej, nie jest właścicielem lub posiadaczem nieruchomości rolnej o powierzchni pow. 2 ha przeliczeniowych, nie jest osobą niepełnosprawną, której stan zdrowia nie pozwala na podjęcie zatrudnienia nawet w połowie wymiaru czasu pracy, nie jest osobą tymczasowo aresztowaną i nie odbywa kary pozbawienia wolności, nie uzyskuje miesięcznie dochodu w wysokości przekraczającej połowę najniższego wynagrodzenia, nie pobiera, zasiłku stałego, stałego wyrównawczego, gwarantowanego zasiłku okresowego lub renty socjalnej.[11]
Porównywanie stopy bezrobocia (stosunek liczby bezrobotnych zarejestrowanych do liczby ludności aktywnej zawodowo, wyrażony w procentach) to zadanie o tyle trudne, co często niemiarodajne – różne kraje stosują różne kryteria (stąd też np. stosunkowo niedawne kontrowersje wokół pozycji Polski wg stopy bezrobocia na tle innych państw Unii Europejskiej).
Warto więc przytoczyć definicję honorowaną przez UE i Eurostat - osoba bezrobotna to ta, która w tygodniu, w którym przeprowadzono badanie, nie wykonywała pracy zarobkowej dłużej niż przez godzinę (w brzmieniu "ogólnym") natomiast wg przyjętych kryteriów Międzynarodowej Organizacji Pracy (ILO), to osoba w wieku 15-74 lat, nie posiadająca pracy, jest w stanie ją podjąć w ciągu dwóch tygodni i co najmniej przez cztery ostatnie tygodnie aktywnie szukała pracy.[12]
Stosowanie czysto prawnej terminologii, utrudnia analizę porównawczą i zawęża optykę, stąd też warto przytoczyć definicję mającą swe źródło w naukach społecznych – jednocześnie na tyle trafną – iż pozwalającą na dość szerokie rozważania. Wg prof. Mieczysława Kabaja bezrobocie określić można jako przesunięcie zasobów pracy ze sfery pracy do sfery bierności zawodowej, w której nie uczestniczy się w procesach pracy, biorąc natomiast udział w podziale produktu wytworzonego przez innych pracowników.[13]
W literaturze dotyczącej analizowanych problemów wyróżnia się kilka podstawowych rodzajów bezrobocia. Możemy więc wyróżnić m.in. bezrobocie strukturalne (występuje niedopasowanie struktury podaży pracy i popytu na pracę ze względu na posiadane kwalifikacje, wykształcenie, zawód czy miejsce zamieszkania), bezrobocie frykcyjne (związane z naturalną płynnością siły roboczej, możliwą dzięki pełnej swobodzie zmiany miejsca pracy i wyboru stanowiska pracy), bezrobocie długookresowe (dotyczy osób. które pozostają bez pracy od 6 do 12 miesięcy, może przekształcić się w bezrobocie długotrwałe, bowiem czym dłuższa przerwa w pracy, tym maleją szanse na ponowne jej uzyskanie), długotrwałe (chroniczne – trwające dłużej niż długookresowe – mające analogiczne przyczyny, ewentualni kandydaci stają się, ze względu na dezaktualizację swoich wiadomości i doświadczeń, mało interesujący dla pracodawców), ukryte (bezrobocie wśród zatrudnionych, dotyczy ludzi nie ujętych w statystykach bezrobocia, ponieważ nie rejestrują się w urzędach pracy. Osoby te posiadają dochód, ale nie mają zawartego stosunku ubezpieczeniowego).
Spośród wielu kontrowersji dotyczących problemu bezrobocia, jedną z priorytetowych kwestii zdaje się być kwestia społeczna – nie od dziś wiadomo, iż długotrwałe, strukturalne bezrobocie powoduje alienację w obrębie społeczności, tworzenie tzw. kultury ubóstwa, zasilanie szeregów tzw. "underclass". Nie trzeba więc pogłębionych badań, wystarczy mała doza intuicji i wrażliwości społecznej aby skonstatować, iż bezrobocie w pierwszej kolejność wpływa na komplikację a często rozpad więzi rodzinnych. Próby rozwiązywania tego problemu powinny leżeć w gestii zarówno klasy politycznej, badaczy społecznych jak i ekonomistów – bez względu na wyznawane poglądy, które najczęściej (wg "odwiecznej linii sporu") sytuują się w obrębie ekonomii neoklasycznej czy też keynesistowskiej (zwolennicy interwencjonizmu państwowego).[14]
3. Globalizacja – "opium dla mas" czy szansa dla bezrobotnych?
Zanim spróbujemy (oczywiście jedynie "śladowo") odpowiedzieć na pytanie postawione w temacie rozdziału, spróbujmy przytoczyć definicję zaadaptowanego (bądź "zaprowadzonego") w wielu krajach świata modelu gospodarczego, będącego jednym z przedmiotów naszych rozważań - czyli neoliberalizmu. Niektórzy, jak m.in. Arthur MacEwan w "Neo-Liberalism or Democracy" twierdzą, że neoliberalizm jest renesansem klasycznego XIX wiecznego liberalizmu gospodarczego, i wydaję się, iż w pewnym sensie idee Adama Smitha, stanowią fundament, czy też swego rodzaju "protektorat". Ogólna definicja neoliberalizmu wskazuje na deregulację rynków, decentralizację państwa oraz interwencję rządu zawężoną wyłącznie do spraw ekonomicznych. W ujęciu bardziej szczegółowym neoliberalizm możemy pojmować jako działanie zgodne z klasyczną zasadą "laissez faire", zorientowanie na rynki kapitałowe, prywatyzację i umowy handlowe.[15] Należy jednak dodać, iż powyższe zjawisko należy do tak szerokich, iż trudno o jednolite i w zupełności trafne a także odpowiednie wyjaśnienie. Istnieje daleko idące podejrzenie, iż obecne oblicze kapitalizmu nie tylko nie zlikwiduje nierówności społecznych ale wręcz pogłębi, i tak dość przygnębiający obraz – dlatego też, przy opisie podstawowych faktów, rozsądnym wydaje się fundament oparty na teorii konfliktu a także kategorii centrum i peryferii (z teorii "systemów światów") Immanuela Wallersteina.
Intelektualne źródło teorii konfliktu to Karol Marks i Max Weber, obaj w procesie formowania się i zmian struktur społecznych zauważali przede wszystkim czynniki ekonomiczne (nie można jednak pominąć często równie ważnej sfery norm i wartości). Analogiczny mechanizm zauważalny jest we wszystkich stosunkach społecznych, pomiędzy poszczególnymi ludźmi jak i grupami etnicznymi, pracownikami a kierownictwem, warstwami i klasami społecznymi a także całymi narodami. Znajdowanie się w sytuacji nierówności powoduje utrzymywanie się napięcia. Społeczeństwo nie tworzy spójnej całości, tworząc grupy o różnych, czasem sprzecznych interesach. Grupy silniejsze potrafią przeforsować działania korzystne dla siebie i podporządkować grupy słabsze. Trwa ciągła walka, ale jednocześnie nie zawsze posiada ona charakter głównego zagrożenia, często stając się elementem rozwoju społecznego. Konflikt społeczny możemy, więc zdefiniować jako walkę ludzi reprezentujących różne wartości lub walkę o dostęp do statusu, władzy lub dóbr, celem pozostających w konflikcie stron jest nie tylko osiągnięcie pożądanych wartości, ale i zneutralizowanie bądź wyeliminowanie przeciwników (rezultat zarówno nierówności i sprzeczności ekonomiczno-materialnych jak i ideowo-mentalnych).[16] W powiązaniu z paradygmatem konfliktowym wspominany już Immanuel Wallerstein proponuje podział światowego systemu kapitalistycznego na centrum i peryferia, hegemona i państwa na pewno nie poddane, ale z pewnością uzależnione.[17]
Symptomatyczne i jakże sugestywne są dane zawarte w jednej z najnowszych publikacji laureata nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 2002 roku, Josepha Stiglitza. Jego zdaniem najmocniejszym argumentem przeciwko porządkowi Konsensusu Waszyngtońskiego (porozumienie Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego i Ministerstwa Skarbu USA, dotyczące zmniejszenia roli państwa, zmianę regulacji handlowych, liberalizacji i prywatyzacji) są porażki Ameryki Łacińskiej ("nowe zasady" przyjęto bez zastrzeżeń), oraz sukcesy Azji Wschodniej (konsensus odrzucono). Lata 1950-80 na terenie Ameryki Południowej to wzrost dochodu na głowę każdego mieszkańca w tempie 2,8% rocznie – w Brazylii (wówczas kraju o najdalej sięgającym interwencjonizmie państwowym) tempo wzrostu wynosiło 5,7%. Skrajnym przykładem błędnego przyjęcia wskazówek MFW i BŚ stała się Argentyna – "PBK wzrastał, kurczył się majątek narodowy, przez siedem lat trwał wzrost, po którym nastąpiła recesja, gdyż wzrost gospodarczy oparty był na kredytach z zewnątrz i prywatyzacji majątku narodowego sprzedawanego cudzoziemcom". Jednym z modelowych rezultatów współpracy między centrum a peryferiami, są skutki porozumienia NAFTA (Północnoamerykańskie Porozumienie o Wolnym Handlu) zawartego między USA a Meksykiem – zamiast wzrostu gospodarczego nastąpiło zubożenie - "Meksykanie produkujący kukurydzę muszą konkurować we własnym kraju z subsydiowaną kukurydzą amerykańską, NAFTA nie zezwala na wprowadzenie ceł". Ogromnym problemem wg byłego wiceprezesa Banku Światowego jest ekspansjonizm korporacji, mający ogromny wpływ na kształt światowego rynku pracy – wg danych z roku 2004, zyski koncernu General Motors wyniosły ponad 191 miliardów dolarów więcej niż PKB 148 krajów, przychody firmy Wal-Mart wyniosły ponad 285 miliardów dolarów – więcej niż łączny wynik PKB całej Afryki Subsaharyjskiej. "Jeżeli jakieś rządy decydują się np. nałożyć podatek na korporacje, grożą one przeniesieniem do innego kraju. Zawsze znajdzie się takie państwo, które chętnie przyjmie ich inwestycje i stworzone przez nie miejsca pracy". Zauważenie podstawowego związku z rynkiem pracy nie należy do trudnych czynności – skutkiem "przyjęcia" korporacji, jest najczęściej upadek lokalnej przedsiębiorczości, handlu, "biznesu"; po przeniesieniu się danego koncernu "w inne miejsce", pracownicy zasilają szeregi bezrobotnych, z powodu kryzysu tej dziedziny gospodarki, którą wcześniej zmonopolizowała korporacja.[18]
Według autora "Opium globalizacji", Przemysława Wielgosza "mamy do czynienia z rosnącą dynamiką polaryzacji między centrum a peryferiami światowego systemu", tempo wzrostu nędzy w krajach "trzeciego świata" nie notowane było nigdy wcześniej, a o 50% obniżył się poziom PKB krajów Afryki i Ameryki Łacińskiej. Jeszcze bardziej niepokojące dane, ukazujące rosnące rozwarstwienie, znajdują się w analizie Zbigniewa Marcina Kowalewskiego pt. "Świat nie jest towarem, powraca fala rewolucyjna"[19]. Każdego roku z głodu umiera 30 milionów ludzi, dochody górnych - najbogatszych - 20% mieszkańców kuli ziemskiej były w 1960 r. 30 razy wyższe niż dochody dolnych - najuboższych - 20%, natomiast w 1995 r. były już 82 razy wyższe. Górne 20% kontroluje obecnie 84% bogactwa światowego, podczas gdy trzydzieści lat temu kontrolowało 70%. Co znamienne - w latach 1980-1998 zadłużenie zagraniczne krajów słabo rozwiniętych wzrosło ponad czterokrotnie - z 609 do 2530 miliardów dolarów. Z powyższymi faktami zbiegają się pogłoski o tzw. "końcu pracy" – po raz pierwszy opinia ta przedstawiona została podczas konferencji w San Francisco. Jej uczestnicy na czele z Jeremym Rifkinem uznali, iż ewolucja kapitalizmu doprowadzi do powstania modelu "80/20" – światowa gospodarka (czy też wg Wallersteina – "gospodarka świat") będzie potrzebowała tylko 20% populacji zdolnych do pracy aby sprawnie działać. Reszta – skazana jest na bezrobocie.
Prześledźmy więc aktualny rozkład światowego bezrobocia zgodnie z www.cia.gov (Central Intelligence Agency USA)
Jak wynika z powyższej grafiki najwyższe bezrobocie rejestrowane jest na kontynencie afrykańskim – w wielu miejscach bezrobocie dochodzi do poziomu 50% (bądź też nawet przekracza 50%), podobnie alarmująca sytuacja panuje w niektórych krajach azjatyckich, jak np. Afganistan, Turkmenistan czy Nepal (choć ogólna sytuacja kontynentu przedstawia się dość pozytywnie). Stosunkowo wysokie bezrobocie zarejestrować można na kontynencie latynoamerykańskim, natomiast z optymistycznego wizerunku "triady" tworzącej centra światowego systemu kapitalistycznego (USA, Japonia, UE) wyłamuje się Unia Europejska – przede wszystkim z powodu niedawno przyjętych państw członkowskich (m.in. Polska, Słowacja, Rumunia, Bułgaria). Myląca jest stosunkowo niska stopa bezrobocia w Rosji – o ile np. w Moskwie czy Petersburgu stopa bezrobocia, oficjalnie kształtuje się w granicach 3-5%, to we wschodnich terenach Rosji czy też północnym Kaukazie jest ona dużo wyższa.
Rozkład zharmonizowanej stopy bezrobocia w UE w drugiej połowie 2007 roku (www.eurostat.org)
Jak wynika z powyższego, największy problem to państwa o stosunkowo krótkim stażu w UE, takie jak Słowacja, gdzie zharmonizowana stopa bezrobocia wynosi 11, Polska – 8,5, Węgry – 7,3, Rumunia i Bułgaria – 7,2. Z dość niepokojącego obrazu "nowych" państw członkowskich wyłamują się tacy sąsiedzi Polski jak Czechy oraz Litwa (odpowiednio – 4,8 i 4,0). Wśród krajów wysoko rozwiniętych zastanawiają wysokie wskaźniki Francji i Niemiec – w dużej części, szczególnie we Francji jest to problem biednych przedmieść wielkich miast (terenów peryferyjnych względem centrów), ludności napływowej, najczęściej z terenów północnej Afryki, zgodnie z logiką neoliberalizmu – "taniej siły roboczej", która obecnie, przy przemianach gospodarczych i nieprzychylnej polityce państwowej, znajduje się często w stanie anomii. Wskaźnik bezrobocia w Niemczech mocno zawyżają tereny byłego NRD, a także muzułmanie najczęściej pochodzenia tureckiego.
Według danych Eurostatu, stan na listopad 2006, stopa bezrobocia w całej Unii Europejskiej wyniosła 7,7% (7,8% w październiku i wobec 8,6% rok wcześniej). Bezrobocie w strefie euro w listopadzie było na poziomie 7,6% (7,8% w październiku i wobec 8,4% rok wcześniej). Najniższy poziom stopy bezrobocia w listopadzie odnotowano w Danii (3,3%), Holandii (3,8%) oraz Irlandii (4,2%). Najwyższe bezrobocie było wciąż w Polsce (13,6%) i na Słowacji (12,3%). Obydwa kraje można uznać za liderów w prowadzeniu twardej, neoliberalnej polityki – Słowacja została nawet określona przez Bank Światowy "czołowym reformatorem".
3.1 Wnioski
Wydaje się, iż podział systemu kapitalistycznego na centrum i peryferia zastosować można również w przypadku tzw. wielkomiejskich dzielnic biedy (znakomitą ilustracją, może być tutaj głośny swego czasu film Fernando Meirelessa - "Miasto Boga"). Spójrzmy jednak na pewnego rodzaju analogię, zauważalną w niektórych dzielnicach największych polskich miast, że wymienimy chociażby "najgłośniejsze" przykłady – warszawską Pragę, krakowską Nową Hutę, czy łódzkie Bałuty. Oprócz terenów peryferyjnych wobec miast możemy również zauważyć rosnące zróżnicowanie bezrobocia (a co za tym idzie materialne) terenów wiejskich względem aglomeracji (przykład to chociażby województwo warmińsko-mazurskie) – na które w kluczowy sposób wpłynęły reformy gospodarcze po roku 1989. Wyjaśnienie to jednak nie może w żaden sposób przyjmować miana holistycznego, pomimo, iż Europa Wschodnia określana jest jako peryferie światowego kapitalizmu, symptomy biedy wielkomiejskiej i regionalnej dobrze zauważalne były również w Polsce przed "wielką zmianą", w czasach obowiązywania dogmatów zdegenerowanej idei socjalistycznej.
Jak twierdzi Immanuel Wallerstein, cały świat włączony jest w system zależności ekonomicznej, z powodu nierównomiernego tempa rozwoju system ten jest wyjątkowo nieegalitarny. Znamienne wydają się być tutaj wypowiedzi swego rodzaju autorytetów jeśli chodzi o problemy światowego systemu ekonomicznego – "MFW i Bank Światowy zawiodły w spełnianiu swojej misji czego dowodzą globalne kryzysy końca lat dziewięćdziesiątych, występujące we wszystkich ważniejszych nowo powstających gospodarkach rynkowych stosujących się do jego wytycznych".[20] Zdania przytoczone przez Jeremy Rifkina w dziele pt. "Koniec pracy", a następnie powtórzone w znanym wywiadzie autorstwa Jacka Żakowskiego[21] - "Kiedy pisałem "Koniec pracy" na świecie było 850 milionów bezrobotnych, dziś jest ich przeszło miliard" czy też "tak jak z rewolucją przemysłową pojawiła się masowa siła robocza, tak wraz z rewolucją informatyczną jej miejsce zajmuje elitarna siła robocza, kapitalizm nie umie dzielić wytworzonego bogactwa, należy skrócić czas pracy – podzielić się nią" łączą się z wynikami analiz OECD przedstawionymi w 2006 roku przez jej sekretarza generalnego Angela Gurrię. Ostrzeżenia Rifkina mówiące o rzeszach sfrustrowanych niezdolnych do pracy ludzi nabierają rzeczywistego wymiaru - "w krajach OECD jakieś 265 milionów ludzi w wieku produkcyjnym nie ma pracy, z 37 milionami sklasyfikowanymi jako bezrobotni. Kolejne 42 miliony osób pozostają na długoterminowych zasiłkach chorobowych i rentach, a wielu innych otrzymuje inne świadczenia społeczne, w tym zasiłki dla samotnych rodziców i wcześniejsze emerytury."[22]
Próbując szczątkowo odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule rozdziału, odnosząc się do przytoczonych i ogólnie dostępnych (choć co ciekawe, rzadko prezentowanych w mediach) statystyk, należy skonstatować, iż globalizacja w obecnej formie – czyli globalizacja kapitalizmu w jego neoliberalnej postaci może jedynie prowadzić do eskalacji problemu pauperyzacji oraz do postępującej eskluzywności (elitarności) pracy, defektów w postaci narzucania modelu ekonomicznego siłą, czy też rozwiązywania problemów lokalnego bezrobocia w postaci wyzysku "taniej siły roboczej" na peryferiach światowego systemu kapitalistycznego, prowadząc w konsekwencji do osłabienia więzi społecznych i rodzinnych. Wielu badaczy twierdzi, iż globalizacja, to zjawisko "którego nikt nie kontroluje, często podaje się to jako rację dla bezczynności"[23]. Trafnym zdaje się być tutaj przytoczenie terminu "społeczeństwo ryzyka", Ulricha Becka. "Społeczeństwo globalne" prowadzi do atomizacji wewnątrz społecznego organizmu, ryzyko nie jest związane z indywidualnym działaniem jednostki a z jego wyizolowanym charakterem. W różnych krajach możemy zaobserwować wystąpienia przeciw defektom globalizacji, jednak sprzeciwy nieskoordynowane jedynie powiększają poziom bierności.
Pozytywnych zmian w podejściu do mechanizmu globalizacji należy upatrywać w działalności "podmiotów globalizacji konstruktywnej"[24]. Być może (co zauważając "realną" a nie "postulatywną" politykę Watykanu przedstawia się dość ironicznie) krytyczna refleksja powinna opierać się na postulatach Jana Pawła II zawartych w encyklice "Laborem Exercens" z 14 września 1981 roku – najważniejsza jest osoba ludzka, a praca powinna być prawem każdego człowieka, środkiem utrzymania i pomnażania dobrobytu kraju i samorealizacji człowieka a nie celem samym w sobie. Poprzez tak rozumianą prace człowiek "staje się bardziej człowiekiem".
Wnioski zawarte w powyższej pracy nie są reprezentatywne, nie mogą pretendować do miana holistycznych, jest to jedynie zarys problemu wymagającego długotrwałych, szczegółowych badań i pogłębionej refleksji.
Bibliografia:
Z.Bauman, "Globalizacja", Warszawa, 2000
Z.Bauman, "Socjologia", 2001
M. Kabaj, "Strategie i programy przeciwdziałania bezrobociu. Studium porównawcze", Warszawa, 1997
E. Kwiatkowski, "Bezrobocie. Podstawy teoretyczne", Warszawa, 2002
P. Wielgosz, "Opium globalizacji", Warszawa, 2004
J.Stiglitz, "Wizja sprawiedliwej globalizacji", Warszawa, 2007
I. Czaja, "Globalizacja, globalizm, przedsiębiorczość, szanse i zagrożenia", Kraków, 2001
I. Wallerstein, "Koniec świata jaki znamy", Warszawa, 2004
J.H. Turner, "Socjologia", Poznań, 2004
G. Ritzer "Mcdonaldyzacja społeczeństwa", Warszawa, 1997
www.eurostat.org
www.cia.gov
www.praca.gov.pl
www.bezrobocie.net
Przypisy:
[1] P. Wielgosz, "Opium globalizacji", Warszawa, 2004.
[2] tamże
[3] tamże
[4] B.Barber, "Dżihad kontra McŚwiat", Warszawa, 1997.
[5] G. Ritzer "Mcdonaldyzacja społeczeństwa", Warszawa, 1997.
[6] P. Wielgosz, "Opium globalizacji", Warszawa, 2004
[7] J. Baudrillard, "Procesja symulakrów", Kraków, 1996.
[8] I. Czaja, "Globalizacja, globalizm, przedsiębiorczość, szanse i zagrożenia", Kraków, 2001.
[9] Z. Bauman, "Globalizacja", Warszawa, 2000.
[10] tamże
[11] Ustawa z dnia 20 kwietnia 2004 o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (Dz. U. z dnia 1 maja 2004 r.) www.praca.gov.pl/files/ 20041223103547.pdf
[12] www.bezrobocie.net
[13] M. Kabaj, "Strategie i programy przeciwdziałania bezrobociu. Studium porównawcze", Warszawa, 1997.
[14] E. Kwiatkowski, "Bezrobocie. Podstawy teoretyczne", Warszawa, 2002.
[15] M. Albert, "Ekonomia uczestnicząca. Życie po kapitaliźmie", 2007.
[16] J.H. Turner, "Socjologia", Poznań, 2004.
[17] I. Wallerstein, "Koniec świata jaki znamy", Warszawa, 2004.
[18] Przytoczone dane, fakty, cytaty pochodzą z książki J.Stiglitz’a, "Wizja sprawiedliwej globalizacji", Warszawa, 2007, a także z recenzji Anety Jerskiej, "Globalne nieporozumienie – porażki neoliberalizmu", "Recykling Idei" nr 9.
[19] Z.M. Kowalewski, "Rewolucja" nr 1.
[20] J.Stiglitz, "Wizja sprawiedliwej globalizacji", Warszawa, 2007.
[21] "Globalny fajrant, z Jeremy Rifkinem rozmawia Jacek Żakowski", "GW", 28.12.2001.
[22] http://www.egospodarka.pl/ 15663,OECD-ostrzega-bezrobocie-na- swiecie-rosnie,1,39,1. html
[23] Z.Bauman, "Socjologia", 2001
[24] E.Rekłajtis "Społeczne warunki globalizacji konstruktywnej"
Bartosz Łukaszewski
Tekst pochodzi ze strony Internacjonalista (www.internacjonalista.pl).