Z nieoficjalnych informacji wynika, że kapitan portu we Władysławowie nałoży karę ok. 10 000 złotych na załogę statku Langenort, pomimo potwierdzenia informacji o awarii silnika.

Maksymalna wysokość kary, którą mógł nałożyć kapitanat, to 20-krotość polskiej średniej pensji krajowej. Jednak tak wysokie kary powinny wiązać się np. z zanieczyszczeniem środowiska, czy uszkodzeniem infrastruktury portowej. Tymczasem, jak ustalili kontrolerzy z Port State Controle, „statek miał problemy z silnikiem i dla bezpieczeństwa załogi oraz żeglugi powinien był wpłynąć do portu.”

Kpt. portu we Władysławowie, Kazimierz Undro, od początku problemów Langenorta nie krył swojego emocjonalnego stosunku do sprawy. „One tu nie wpłyną, ja też jestem przeciwko aborcji” – deklarował zanim jeszcze statek znalazł się w porcie. Na pozytywne wyniki kontroli zareagował westchnieniem – „Dość logicznie się tłumaczą, co zrobić”. Nie przeszkodziło mu to jednak w nałożeniu „absurdalnie wysokiej”, jak przyznają okoliczni rybacy, kary.

Załodze statku przysługuje prawo odwołania od tej decyzji, jednak nie będą mogły opuścić portu, do czasu zapłacenia kary.

Duże kontrowersje budzi też zasadność działań podejmowanych przez prokuraturę. Szefowa komisji sprawiedliwości i praw człowieka Katarzyna Piekarska (SLD) zwróciła się do Prokuratora Krajowego Karola Napierskiego "o wyjaśnienie działań rodzących skutki prawne" podjętych przez prokuratora we Władysławowie.

„Wanda Nowicka zarzuciła prokuratorowi prowadzącemu postępowanie bezpodstawne przeszukanie statku, usunięcie plomb założonych przez służby celne, odmowę podania podstawy prawnej przeszukania. Prokurator usiłował także zatrzymać paszporty kapitan statku oraz polskiej wolontariuszki. Prokurator rejonowy podjął takie działania mając świadomość (o czym świadczy jego wypowiedź dla radia RMF FM), że załoga statku nie popełniła przestępstwa” - napisała Piekarska w piśmie do Napierskiego.