Dwa przedstawienia w jednym, a właściwie dwa odrębne przedstawienia, które mogą być wystawiane wspólnie. Wtedy stanowią dyptyk, chociaż nie lustrzane odbicia, to rozmaite ujęcia tej samej historii. Już sam pomysł na takie właśnie polsko-izraelskie przedsięwzięcie zwiastował wydarzenie. Jeśli nie artystyczne, to z całą pewnością społeczne, kulturalne, polityczne. Oto bowiem z pomocą narzędzi właściwych sztuce przyglądamy się sobie nawzajem i sobie samym w kontekście wspólnej przeszłości, rozmaitych nawarstwionych uprzedzeń, długów do spłacenia, stereotypów. Nie przypadkiem w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu jeszcze przed premierą (wspólną z teatrem Habima w Tel Awiwie) podjęto dyskusję z widzami o anysemityzmie w Polsce: jak jest możliwy bez Żydów?
Początek pracy nad spektaklami we Wrocławiu i Tel Awiwie dał scenariusz Pawła Demirskiego i Michała Zadary. Młodzi autorzy przedstawili w "Tykocinie" dość zaskakującą historię: oto medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata ma być odznaczona kobieta, która wedle ujawnionych dokumentów na to odznaczenie nie zasługuje, jest podejrzana o szmalcownictwo. Warszawscy dziennikarze jadą do Tykocina, aby nie dopuścić do wręczenia medalu, przeszkodzić maskaradzie, ujawnić prawdę. Okazuje się jednak, że prawda nie jest jednoznaczna i wymyka się głównemu bohaterowi. Odtworzenie przeszłości wydaje się prawie niemożliwe. Demirski i Zadara stawiają pytania o przeszłość, ale przede wszystkim tworzą swoim spektaklem swoisty manifest, wzywają do zerwania z milczenia. Przedstawiciele trzeciego pokolenia po Zagładzie chcą rozmawiać o ranach, które się nadal nie zagoiły.
"Mamy Muzeum Wojska Polskiego – pisze w teatralnym programie Michał Zadara – Muzeum Powstania Warszawskiego, niedługo będziemy mieli Muzeum Historii Żydów Polskich. Ja bym chciał móc pójść także do Muzeum Hańby Polskiej, gdzie mógłbym się wstydzić za tych, którzy nie zdali wtedy egzaminu z człowieczeństwa".
W napisanym przez Yael Ronen i Amita Epsteina scenariuszu "Bat Yam" izraelscy autorzy przedstawiają także historię z Tykocina. Do tego miasta z przedmieścia Tel Awiwu wybiera się rodzina Koziczów. Najstarszy Jakub urodził się i spędził dzieciństwo w Tykocinie, ukrywany tu podczas wojny nim trafił do Izraela. Jego dzieci i wnuki urodziły się już w Izraelu.
Wnuczka kręci film dokumentalny o podróży do Tykocina, z którą jej ojciec wiąże poważne nadzieje; chce odzyskać utracony podczas wojny majątek rodzinny, którym dysponuje niegdysiejsza domniemana wybawczyni Jakuba. Ta sama kobieta, do której odznaczenia medalem Sprawiedliwego nie chcą dopuścić dziennikarze ze sztuki Demirskiego/Zadary. Oba spektakle ze sobą rozmawiają przedstawiając różne strony tej samej historii. Przybysze z Izraela uważają wszystkich Polaków za antysemitów, skoro pozwolili na eksterminację Żydów, ale i sami dość ryzykownie żartują ze swoich obsesji (np. wnuczek pokazuje pudełko zapałek, w którym podczas wojny ukrywał się dziadek).
O ile w scenariuszu Ronen/Epsteina wszystko odbywa się zgodnie z logiką dramatu społeczno-obyczajowego, o tyle Demirski/Zadara tworzą rodzaj gry ze spektaklem. Postacie nie są pewne swej tożsamości, pytają, co zdarzy się/zdarzyło potem, próbują ustalić swoje wzajemne zależności.
Na koniec nie dochodzi do rozwiązania pytania kluczowego: kim jest kobieta z Tykocina, bohaterką czy kolaborantką? Scenariusz Demirskiego/Zadary oferuje aktorom Habimy szansę podwójnej gry, teatru w teatrze, gry na dwu poziomach: bycia postacią i bycia ponad nią, zwłaszcza że aktorzy występują w kilku rolach. Aktorom Habimy to służy, bo niezależnie od ważnej treści mogą pokazać swoje warsztatowe umiejętności. W spektaklu Ronen/Epsteina aktorzy wypadają słabiej, broni się w pełni tylko Maciej Tomaszewski jako Dawid. Pozostałe postacie kuleją, cierpią na plakatowość, czasem zastosowane środki wydają się mocno przestarzałe (np. fragmenty, kiedy aktorzy udają na żywo obrazy filmowe podczas przyśpieszonego przewijania taśmy).
"Bat Yam/Tykocin" zapewne nie jest wielkim osiągnięciem artystycznym, ale jest osiągnięciem etycznym. Przy czym nie da się nawet powiedzieć, że spektakl polski jest słabszy od izraelskiego, bo takich przedstawień w dyptyku nie ma: oba przedstawienia są jednocześnie polskie i izraelskie. "Tykocin", napisany i przygotowany przez Polaków, grany jest przez aktorów z Habimy. "Bat Yam", napisany przez artystów z Izraela, reżyserowany przez Ronen, grany jest przez polskich aktorów. To nie przypadek – taki naprzemienny układ sprawia, że już same przedstawienia stanowią ważki krok w polsko-izraelskiej rozmowie o przeszłości i przyszłości. Podróż do Tykocina dla obu zespołów teatralnych jest pouczająca, bolesna, trudna, pełna zagadek, ale i nadziei. To dużo jak na początek. Teatr daje przykład. Czy można chcieć czegoś więcej?
"Bat Yam/Tykocin" reż. Yael Ronen/Michał Zadara, Wrocławski Teatr Współczesny, teatr Habima w Tel Awiwie, prapremiera polska 20 listopada 2008
Tomasz Miłkowski
Tekst ukazał się w "Aneksie" - dodatku kulturalnym do "Trybuny".