Ubogich robotników cudzoziemskich przyciąga do Arabii Saudyjskiej obietnica lepszego życia i szansa wysyłania pieniędzy rodzinom pozostawionym w kraju. Przyjeżdżają do Arabii Saudyjskiej w ramach systemu sponsorskiego, w którym przyszły pracodawca zgadza się na określone warunki zatrudnienia i zakwaterowania, i po przyjeździe odbiera pracownikowi paszport. Pracownik nie może zmienić pracy ani opuścić kraju bez zgody sponsora. Chociaż umowy mogą brzmieć zachęcająco, często nie sprawdzają się w praktyce. Oto na przykład przypadek Mohameda Sakoora ze Sri Lanki:
Agent obiecał mu miesięczną pensję w wysokości 800 rijalów – około 213 dolarów – plus wyżywienie, zakwaterowanie, opiekę medyczną i opłaconą podróż powrotną. Już kiedy Sakoor wylądował na lotnisku w Rijadzie, zaczął podejrzewać, że popełnił błąd. Mimo obietnicy, nikt na niego nie oczekiwał. Zadzwonił do biura swojego saudyjskiego sponsora i został niegrzecznie zbyty.
"Jeśli masz pieniądze, weź taksówkę i przyjedź – powiedziano mu – Jeśli nie masz pieniędzy, wracaj do Sri Lanki".
Sakoor nie miał pieniędzy i nie miał żadnych perspektyw w Sri Lance. Dwa następne dni spędził na lotnisku, głodny, śpiąc na podłodze. Wreszcie sprzedał zegarek kierowcy taksówki i otrzymał tyle tylko gotówki, że starczyło na wspólną taksówkę z czterema innymi nowoprzyjezdnymi. Wysadzili go przy restauracji, której właścicielem był sponsor Sakoora.
Następne dwie noce Sakoor spędził w restauracji, zanim wreszcie zaczął pracę.
Typowy dzień wygląda następująco: praca od 7:30; przerwa między 13:30 a 15:30, kiedy z powodu upału staje niemal wszystko; potem znowu praca do 22:30.
Sakoor mówi, że pierwszą zapłatę dostał dopiero po trzech miesiącach; obecnie jego płaca systematycznie spóźnia się o 20 dni. Mimo tego, co mówi jego kontrakt, nie otrzymuje żadnej zapłaty za nadgodziny, nawet jeśli pracuje 14 lub 15 godzin na dobę, siedem dni w tygodniu, jak to często się dzieje. Jeśli jednak spóźni się o pięć minut, sponsor zabiera mu połowę dniówki.
W ciągu dwóch lat Sakoor nigdy nie stracił ani dnia z powodu choroby. Gdyby to zrobił, straciłby jeszcze więcej pieniędzy. Obietnica opieki medycznej to dowcip – powiada. Można najwyżej dostać aspirynę.
Cudzoziemscy robotnicy w Arabii Saudyjskiej mają niewielkie szanse skarżenia się na takie warunki. Chociaż w 2002 roku pozwolono wreszcie zakładać związki zawodowe, egipska organizacja praw człowieka donosi, że "cudzoziemscy pracownicy są z tego wyłączeni: tylko obywatele saudyjscy mogą zapisać się do związku zawodowego (warunkiem jest obywatelstwo saudyjskie, ukończone 25 lat i praca w danej firmie nie krótsza niż przez 2 lata)".
W żaden sposób nie jest zaskakujące, że szczególnie ciężki jest los cudzoziemskich kobiet:
Szczególne trudności spotykają służące w domach kobiety i one narażone są na wyjątkowe wykorzystywanie. Niektóre są zmuszone do życia w całkowitej izolacji i nie wolno im wychodzić z domów, w których pracują. Poza nadmiernie ciężką i niedopłaconą pracą, kobiety te narażone są także na fizyczne maltretowanie i seksualne wykorzystywanie przez swoich pracodawców. Nawet kiedy zgłaszają władzom maltretowanie, tylko w niezwykle rzadkich wypadkach pracodawca odpowiada karnie.
Opowieści o niezmiernie długim dniu roboczym połączonym z różnymi formami maltretowania i seksualnego wykorzystywania są powszechne. Spójrzmy na przykład na ten raport z 2002 roku:
Kiedy 29-letnia Ramani Prianka zaakceptowała pracę w Arabii Saudyjskiej, sądziła, że będzie to dobry sposób zarobienia więcej pieniędzy niż mogłaby kiedykolwiek zarobić w rodzinnej Sri Lance. Miała pracować w domu – jako pokojówka – dla zamożnej, wykształconej pary saudyjskiej. On był dyrektorem dużego szpitala; ona była dyrektorką szkoły.
Jak trudne mogło to być? Prianka szybko odkryła, że bardzo trudne. Dom miał 20 pokoi i 13 łazienek i Prianka, jedyna pokojówka, miała je sprzątać każdego dnia. Było tam dziewięcioro dzieci i Prianka musiała prać ich ubrania i przygotowywać wszystkie ich posiłki. Siedem dni w tygodniu wstawała o 4:30 rano i nigdy nie kładła się przed północą. A wszystko to za odpowiednik 26 dolarów na tydzień.
Po dziewięciu miesiącach, wycieńczona i w depresji, Prianka miała dosyć. Kiedy rodzina spała, wymknęła się z willi, zatrzymała taksówkę i poprosiła kierowcę, by zawiózł ją do ambasady Sri Lanki.
Tego gorącego czerwcowego poranka Prianka nie była jedyną pokojówką ze Sri Lanki, która szukała ucieczki w ambasadzie. Była tam Pushpa Chandra, 30 lat, która nie chciała dłużej walczyć z seksualnymi propozycjami nastoletniego syna jej sponsora. Inna kobieta, drobna 26-latka, z łzami spływającymi po jej brązowych policzkach, wyszeptała, że zgwałcił ją dorosły syn jej sponsora. Teraz, mówiła z łkaniem, boi się, że jest w ciąży.
W zeszłym roku przynajmniej 2 800 pokojówek ze Sri Lanki uciekło od swoich saudyjskich sponsorów, twierdząc, że przepracowywano je, wykorzystywano seksualnie lub zazdrosne żony maltretowały je fizycznie. Należą one do niezliczonych cudzoziemskich gastarbeiterów w Arabii Saudyjskiej, którzy żyją i pracują w warunkach, porównywanych czasami z współczesnym niewolnictwem.
Sytuacja w dużej mierze pozostaje taka sama. W roku 2007 – ostatnim roku, w którym Amnesty International mogła odwiedzić Arabię Saudyjską – Amnesty informowała, że "dyskryminacja podsyca przemoc przeciwko kobietom, przy czym cudzoziemskie służące są szczególnie narażone na znęcanie się, takie jak bicie, gwałt a także morderstwo oraz na nie płacenie wynagrodzenia".
W tym samy roku Human Rights Watch wyraziła niepokój w sprawie traktowania robotników cudzoziemskich w Arabii Saudyjskiej stwierdzając, że "władze nie tylko zazwyczaj nie prowadzą dochodzenia ani nie stawiają w stan oskarżenia znęcających się pracodawców, ale także system sądownictwa karnego utrudnia robotnikom dochodzenia zadośćuczynienia". Tenagnita (organizacja pozarządowa, broniąca kobiet) informuje:
Według Human Rights Watch około 2 miliony kobiet z Indonezji, Sri Lanki, Filipin i innych krajów pracuje tutaj jako służące w domach. Wiele z nich ma masę problemów, od opóźnionej wypłaty wynagrodzenia i przeciąganego czasu pracy do bicia i napaści seksualnych podczas swoich na ogół dwuletnich kontraktów.
Wskazówką tego, jak zły obrót mogą przybrać sprawy, są schroniska dla zbiegłych pokojówek prowadzone przez misje dyplomatyczne Filipin i Indonezji w Riyadh i w Jeddah.
"Obecnie w naszym schronisku w Riyadh jest około 300 pokojówek, przed kilkoma miesiącami liczba ta wynosiła około 560, a w schronisku w Jeddah jest ich około 45" – mówi Eddy Zulfuat, wicekonsul indonezyjskiej ambasady w Riyadh.
Human Right Watch stwierdził, że cudzoziemskie robotnice "są z reguły niedopłacone, zamknięte w miejscu pracy lub są przedmiotem słownego, fizycznego i seksualnego znęcania się. Mimo że to one są ofiarami znęcania się, często zostają oskarżone o takie rzeczy jak kradzież, rozwiązłość (w takich przypadkach jak gwałt) lub uprawianie czarów".
W 2000 roku Amnesty International informowała, że:
Wielu cudzoziemskich robotników cierpi z rąk swoich pracodawców, od których są całkowicie zależni. Niektórzy nie otrzymują zapłaty. Niektórzy są bici. Jeśli zostają aresztowani, cudzoziemcy mogą być ofiarami fałszywych oskarżeń lub policja może ich zmusić do podpisania przyznania się do winy w języku arabskim, którego mogą nie rozumieć. Są często torturowani i maltretowani. Częściej niż Saudyjczycy są skazywani na karę śmierci i karę chłosty lub amputacji.
Cierpieć muszą w milczeniu i samotności. Nie otrzymują żadnej informacji o systemie, który ma zdecydować o ich losie i czasami nie mają pojęcia o naturze tego losu, nawet jeśli jest to kara śmierci. Zazwyczaj odmawia się im szybkiego kontaktu z przyjaciółmi, rodziną lub urzędnikami konsulatu i nigdy nie wolno im mieć prawnego reprezentanta w sądzie. Niemal wszyscy nie mają wsparcia, nie mają wpływów lub pieniędzy, by starać się o łaskę, odroczenie lub zmniejszenie wyroku.
W 2007 roku jedynym "polepszeniem" sytuacji było to, że wyroki śmierci zostały wykonane na nieznacznie większej liczbie obywateli saudyjskich niż na cudzoziemcach. Sytuacja nadal była przerażająca:
Human Right Watch przeprowadził wywiad ze służącymi z Sri Lanki, skazanymi w Arabii Saudyjskiej na więzienie i chłostę po tym, jak ich pracodawcy zgwałcili i zapłodnili je. Trzy miesiące temu indonezyjska służąca w prowincji al-Qasim za uprawianie magii została skazana na 10 lat więzienia i 2 tysiące batów, co już było zmniejszeniem pierwszego wyroku: kary śmierci. Indonezyjska ambasada dowiedziała się o aresztowaniu, zatrzymaniu i procesie tej kobiety dopiero w miesiąc po wyroku.
Czy to jako ofiary, czy jako oskarżeni, cudzoziemcy stają przed poważnymi problemami w uzyskaniu sprawiedliwego śledztwa i procesu w saudyjskim systemie sądownictwa karnego. Wielu cudzoziemskich robotników nie ma dostępu do tłumaczy, pomocy prawnej lub podstawowej informacji o swojej sprawie. Poinformowanie misji zagranicznych, że ich obywatele zostali aresztowani lub hospitalizowani, często zabiera rządowi saudyjskiemu miesiące i lata, co uniemożliwia im otrzymanie tak bardzo potrzebnej pomocy.
Biorąc pod uwagę tę sytuację, gdzie jest powszechne oburzenie? Jeśli chodzi o systematyczną dyskryminację i znęcanie się nad ponad połową siły roboczej w Arabii Saudyjskiej, na Zachodzie panuje milczenie. Podczas gdy nagonka na Izrael stała się czymś w rodzaju międzynarodowej rozrywki, nie słyszymy niemal niczego o koszmarze praw człowieka w Arabii Saudyjskiej. Wielka kampania solidarności? Nie. Bojkot uniwersytecki? Nie. Wiece protestacyjne? Nie. Demonstracje przed ambasadami saudyjskimi? Nie. Petycje do rządu? Nie. Bojkot saudyjskiej ropy? Chyba żartujesz!
Selektywne oburzenie? Istotnie, tak.
Edmund Standing
tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Tekst ukazał się na stronie Butterflies and Wheels (www.butterfliesandwheels.com). Polskie tłumaczenie pochodzi ze strony Racjonalista (www.racjonalista.pl).