Jan Mulak nie żyje. Zmarł wczoraj w Warszawie w wieku 90 lat. Był legendą polskiego socjalizmu, człowiekiem lewicy działającym jeszcze w przedwojennej Polskiej Partii Socjalistycznej. Podczas okupacji hitlerowskiej dowodził socjalistycznymi formacjami ruchu oporu. Walczył w Powstaniu Warszawskim. Po wyzwoleniu Polski był wymieniany równolegle z Edwardem Osóbką-Morawskim jako kandydat na przyszłego premiera. Został jednym z liderów odrodzonej PPS, nie zgadzał się jednak na scalenie swojej partii z PPR i kiedy do tego doszło, wycofał się z życia politycznego. W III RP znowu związał się z PPS, był jej senatorem wybranym z listy SLD, a od 1998 r. – jej honorowym przewodniczącym.
– To wielka strata. Jan Mulak miał wiele do powiedzenia i miałby jeszcze wiele do powiedzenia – mówi Andrzej Ziemski, przewodniczący RN PPS. – Był człowiekiem niebywale doświadczonym, z krwi i kości wielkim socjalistą. Całym życiem udowodnił, że nie są mu obce podstawowe wartości lewicy, interesy ludzi pracy, sprawiedliwość społeczna, humanizm socjalistyczny.
Według Tomasza Nałęcza, lidera Socjaldemokracji Polskiej, Mulak był "mostem pamięci między przedwojennym socjalizmem a czasami III RP". – Aktywny, wyprężony jak struna, zawsze życzliwy, mający czas na rozmowę, bezpośredni, bez dystansu, a jednocześnie bardzo pryncypialny. Zmarł ostatni socjalista II RP.
Mulak urodził się w Warszawie 28 marca 1914 r. Trafił do ruchu socjalistycznego poprzez działalność w robotniczych klubach sportowych. Był uczniem V Gimnazjum Miejskiego, znanego z tradycji lewicowych. Jako 16-latek został prezesem Uczniowskiego Klubu Sportowego, współpracującego z RKS Skra, w którym został później instruktorem sportu. Na Żoliborzu zakładał RKS Siła. Pracę zawodową rozpoczął jako sprzedawca w sklepie sportowym "Dysk". Był też redaktorem działu sportowego w radiu i redaktorem m.in. "Robotnika". W czasie II wojny światowej działał w lewicowym odłamie konspiracyjnej PPS – Polskich Socjalistach. W 1943 r. po przekształceniu PS w samodzielną siłę polityczną – Robotniczą Partię Polskich Socjalistów, został szefem jej pionu wojskowego. – Odegrał bardzo istotną rolę, organizując ludzi do walki dywersyjnej z okupantem. Był jednym z czołowych działaczy RPPS – wspomina prof. Antoni Kwiatkowski, przewodniczący Koła Weteranów i Kombatantów PPS.
W czasie Powstania Warszawskiego Mulak był członkiem sztabu powstańców na Mokotowie. – Czasy, w których z nim współpracowałem, nie wymagały już dużej odwagi. Natomiast pamiętam tę niesamowitą lojalność, oddanie i podziw ludzi, którzy byli z nim podczas okupacji i w Powstaniu Warszawskim – podkreśla Piotr Ikonowicz, wieloletni lider PPS, a obecnie przewodniczący Nowej Lewicy. – Dla nich do końca pozostał dowódcą, mówili niesłychane rzeczy o jego odwadze. Łączył w sobie patriotyzm i walkę o socjalizm. Tacy ludzie jak Mulak nie pozwolą nigdy prawicy zawłaszczyć patriotyzmu i walki i niepodległość.
W pierwszych latach powojennych włączył się w odbudowę PPS, redagując m.in. krakowskie pismo "Naprzód", czy kierując wydziałem polityczno-propagandowym CKW partii. Jako przeciwnik rozwiązania PPS i połączenia socjalistów z PPR, został usunięty z partyjnych szeregów. Zarzucono mu, że jest "wrogiem ZSRR i polskiej klasy robotniczej". Wówczas wycofał się na kilkadziesiąt lat z działalności politycznej i skupił na pracy w sporcie. – Wychowywał młodzież w duchu socjalizmu. Młodzież wychowywana przez Mulaka zajmowała się sportem i kulturą, uczestniczyła w życiu społecznym. Dziś młodzież stoi w bramach, niebezpiecznie jest wyjść na ulicę. To są dwie epoki – epoka Mulaka, kiedy młodzież była dobra, kiedy młodzież kochaliśmy i epoka po Mulaku, kiedy zaczynamy się tej młodzieży bać – twierdzi Ikonowicz.
Po reaktywacji PPS był m.in. szefem jej CKW i przewodniczącym Rady Naczelnej. Reprezentował lewicę w Senacie III kadencji, którego obrady otworzył jako marszałek-senior. Opowiadał się za współpracą PPS z SLD. Z biegiem lat był coraz bardziej rozczarowany polską lewicą i rzeczywistością III RP. – Traktowaliśmy w PPS Jana Mulaka jako nestora i niekwestionowany autorytet. Był wierny zasadom przedwojennego socjalizmu. Był dla nas historią PPS – mówi prof. Kwiatkowski.
W marcu ub.r. podczas swoich 90. urodzin Mulak ogłosił pełen gorzkich refleksji "List do Towarzyszy i Przyjaciół", w którym zaapelował o budowę "dziesięcioletniej koalicji pokoju społecznego w Polsce". Ubolewał w nim, że polski lewicowy rząd realizuje "program światowego monetaryzmu", że narasta podział na bogatych i biednych, że demokracja staje się ustrojem dla nielicznych i zamożnych. – Niestety, minione 14 lat wolności i niepodległości zostały zmarnowane dla realizacji naszych ideałów budowy sprawiedliwości społecznej – podkreślał.
– Ten list został przemilczany. To była propozycja porozumienia sił politycznych, które miałoby zagwarantować Polsce 10 lat pokoju społecznego i politycznego w Polsce. Traktujemy ten list jak testament Mulaka. Będziemy chcieli go przypomnieć jako PPS – zapowiada Ziemski.
– Janek reprezentował hasła jednolitofrontowe, hasła sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy układali się ze sobą ludzie różnych orientacji lewicy, ale będący przeciw kapitalizmowi, walczący o wyzwolenie klasy robotniczej. Te jednolitofrontowe hasła w III RP się nie powiodły. Ten list jest takim krzykiem rozpaczy, że trzeba zrobić od nowa lewicę – ocenia Ikonowicz. Nałęcz pytany o list Mulaka, podkreśla: – Głębokie przywiązanie do polskiego państwa łączył z przekonaniem, że Polska bezpieczna i trwała to tylko Polska sprawiedliwa, nie godząca się na krzywdę społeczną. Mimo upływu kilkudziesięciu lat, jest to prawda nadal aktualna.
Testament Mulaka
Czas nagli!
"Całe moje dotychczasowe życie – 90 lat, poświęciłem walce o ideały lewicy. Nie zmieniałem ani partii, ani barw – byłem zawsze socjalistą. Moją Ojczyzną była Polska, a partią – Polska Partia Socjalistyczna" – pisał 30 marca ub.r. Jan Mulak. "Upadek Polski Ludowej uzmysłowił nam, ludziom lewicy, krach perspektywy komunistycznej, tego upaństwowionego socjalizmu. Ale był to także krach myśli lewicowej, socjalistycznej, socjaldemokratycznej. Osławiona "trzecia droga", a tyle ich już widziałem, okazała się niestety pustym sloganem. (...) Nie przekształcamy rzeczywistości, ale próbujemy ją zaklinać w niezliczone formy polityczne, ubrane w te same formuły ideologiczne: sprawiedliwość, wolność, niektórzy z nas nie zapominają o równości. A rzeczywistość milionów ludzi idzie drogą wytyczaną przez neoliberalnych szamanów albo skrajnych populistów. (...) Dlatego nie mogę pogodzić się z tym, gdy jedyna praktyczna rada życiowa rządzącej, lewicowej koalicji brzmi: "bogaćcie się!". Jest to drwina z prostego człowieka i drwina z historii, a ta drwić z siebie nie lubi i nie pozwala. (...) Polsce potrzeba wewnętrznie minimum 10 lat pokoju i spokoju społecznego. Tak jak 15 lat temu stabilizującą rolę odegrał Okrągły Stół, tak i dziś trzeba wypracować i przyjąć perspektywiczne porozumienie społeczne wszystkich sił politycznych, związków, organizacji społecznych i Kościoła. Taka wielka koalicja sił "patriotycznego rozsądku i społecznej odpowiedzialności" powinna wytyczyć przyszłość Polski na następną dekadę. Trzeba zakopać ryte z wielkim mozołem od wielu lat podziały i budować Koalicję Pokoju Społecznego. (...) Nie możemy ulec zgorzknieniu. Nasze sztandary i hasła programowe – muszą powrócić na ulice miast! Czas nagli!" – zagrzewał Mulak.
Jakub Rzekanowski
Tekst ukazał się w dzienniku "Trybuna".