Majka: Różnorodność, seksualność, edukacja. Kilka uwag o pornografii

[2009-04-07 06:47:06]

Chciałbym zaproponować pewne krytyczne przemyślenie pornografii i dyskursu pornograficznego.

1. W polskiej przestrzeni publicznej zjawisko "pornografii" utożsamiane jest tylko i wyłącznie z jednym rodzajem obrazowania pornograficznego – z heteroseksualną pornografią, która, jak niektóre/-rzy utrzymują, operując stereotypowymi, heteronormatywnymi, reprezentacjami mężczyzny, jako dominującego i aktywnego, oraz kobiety, jako zdominowanej i pasywnej, "uprzedmiatawia" kobietę, prowadząc (w linii prostej lub "pośredniej") w świecie "na zewnątrz" do gwałtów na kobietach, molestowania seksualnego, wypaczenia praktyk seksualnych i obrazu "miłości fizycznej" u młodych osób itp. "Konserwatywny" dyskurs feministyczny, jak i dyskursy prawicowo-katolicki i prawicowo-konserwatywny są zbieżne w stanowisku, że aby zminimalizować, czy wyeliminować (?), przemoc na tle seksualnym względem kobiet, należy zakazać pornografii (w wersji: "sadystyczna dominacja mężczyzny nad kobietą i jej uprzedmiotowienie").

Pornografię ma się niejako za przyczynę gwałtów, molestowania i znęcania się nad kobietą, czyniąc zakaz pornografii absolutnym celem wszelkich działań antypornograficznych. Pornografia jawi się jako diabelskie narzędzie, które rozmontowuje aparat moralny jednostki i "uszkadza" jej zdolność do "miłości", do "emocjonalnego współodczuwania" z drugim człowiekiem, popychając ją bezpowrotnie ku seksualno-etycznej degeneracji. Jest to dosyć niepokojąca deterministyczna wizja; proponuje ona jedno wyjście – zakaz pornografii. Pornografii nie ma, wszystko powraca do "ładu"; bowiem coś, co nie istnieje jako tekst kulturowy czy reprezentacja, nie jest w stanie oddziaływać na jednostkę.

Powyższe stanowisko mocno się jednak zasadza na gruncie hegemonicznej etyki katolickiej, która do wszelkiego rodzaju seksualności (przede wszystkim, tej "nieprokreacyjnej" i nie w wersji "po ciemku i bez emocji") podchodzi z odrazą i podejrzliwością. Jednak wyeliminowanie pornografii z przestrzeni społecznej i publicznej w ogóle nie jest wyjściem – jest to jakby walczenie ze skutkami pewnych praktyk społeczno-kulturowych takich, jak patriarchat, androcentryczna struktura religii judeochrześcijańskiej, stereotypizacja kobiety jako słabszej, pasywnej, posłusznej. Moim zdaniem, nacisk powinno się położyć przede wszystkim na reorganizację tychże praktyk i modyfikację kompozycji kultury danego społeczeństwa.

Pornografia (ta, nad którą się debatuje; heteroseksualna pornografia uprzedmiotowująca kobietę, robiona przez mężczyzn, z aktywnym mężczyzną i uległą kobietą) jest bowiem odbiciem pewnego rodzaju relacji władzy, które dominują w kulturze euroatlantyckiej. Jednak, relacja na linii pornografia-kultura jest troszkę bardziej skomplikowana. Pornografia, jako produkt danej kultury, i sama ta kultura, która ją wytworzyła i zdeterminowała, wzajemnie na siebie wpływają. Tak więc, ten rodzaj uprzedmiotowującej pornografii, który w polskiej przestrzeni publicznej stał się (niefortunnie) reprezentacją całej pornografii, eksponuje i podtrzymuje specyficzne, patriarchalne relacje władzy, te relacje władzy, których jest produktem; warunkuje określone (dominujące) "społeczno-kulturowe" postrzeganie ciała kobiecego i praktyk seksualnych. Można się łudzić, że obejmując prohibicją cały przemysł pornograficzny, wyeliminujemy złowrogie postawy, seksualne i nie tylko, względem kobiet. Są to jednak złudzenia.

Zakazywanie pornografii to jednak jakby gaszenie ognia pazurami. Wyeliminowanie pornografii z miejsc, które są pod ścisłym nadzorem aparatu policyjnego państwa, zaskutkuje czarnym rynkiem. Państwo straci (choćby tą minimalną) kontrolę nad rynkiem pornograficznym. Co gorsze, "standard pracy" kobiet pracujących z tych czy innych powodów w przemyśle pornograficznym gwałtownie i (z pewnością) brutalnie się pogorszy. Zakaz rykoszetem trafi w "kobietę", którą chce się przecież ochronić i wywindować w sensie hierarchii kulturowo-społecznej i politycznej. Tutaj można argumentować za zniesieniem pornografii w taki sposób: nie warto używać słowa "kobieta" jako uniwersalnego wytrychu; cześć kobiet na tym zyska, inne stracą, ale warto poświęcić zyski niewielkiej grupki kobiet pracujących w porno – zresztą często wbrew własnej woli, bo nie mają innych opcji życiowych – a zyskać lepsze traktowanie milionów innych kobiet. Jednakże są też takie kobiety, które grają w filmach porno, bo lubią seks i czerpią przyjemność z tych praktyk seksualnych, które uprawiają przed kamerą. (Tą kwestię rozwinę w punkcie nr 2.)

Jeśli to byłoby takie proste, że wystarczy zakaz i sytuacja ulega poprawie, to jak to się ma do kultur, które są tradycyjnie głęboko mizoginiczne; w których poddaństwo kobiet, ich uprzedmiotowienie związane są z obyczajowością, tłumaczone są przesłankami religijnymi (patrz: kultury islamskie)? W których dochodzi do przemocy seksualnej względem kobiet, za którą to przemoc karze się kobietę, a nie jej oprawcę (patrz: Pakistan). Tam jest zakaz pornografii, nie ma pornografii w "widzialnej", "namacalnej" przestrzeni publicznej, a jednak dochodzi do przemocy względem kobiet. Sugeruje to bardziej pracę z kulturą, a nie walkę z pornografią. Choć tutaj mógłbym dostać następującym antypornograficznym argumentem: w krajach islamskich są inne sposoby na uprzedmiotowienie kobiet, a w krajach zachodnich jednym z instrumentów uprzedmiotowienia jest właśnie porno. (Tym argumentem zajmę się jednak w punkcie nr 2.)

Dalej, jeśli zakazujemy pornografii, to pewnie wypadałoby też zakazać reklamy, która, uprzedmiatawiając na różny sposób kobietę, stara się wcisnąć konsumentowi/-tce dany produkt.

Może na razie zatrzymam się w tym punkcie i przejdę do innej kwestii, która jednak wiąże się, jak wykażę pod koniec eseju, z tym, co powyżej.

2. Istnieją różne rodzaje pornografii. Debata publiczna w Polsce ogranicza się tylko do jednego rodzaju pornografii – pornografii heteroseksualnej, czyniącej z kobiety uległy przedmiot pożądania. A przecież są jeszcze inne pornografie, pornografie nieheteronormatywne tworzone przez i dla wykluczonych mniejszościowych grup seksualnych – gejów i lesbijek oraz wszelkiej maści odmieńców. Są pornografie konstruowane przez kobiety, pornografie heteroseksualne, które unikają hegemonicznych schematów "kobiecości" i "męskości". Takie pornografie mogą być cennym i wartościowym źródłem wiedzy dla mniejszości seksualnych i kobiet o własnej seksualności, tożsamości seksualnej, technikach seksualnych, przyjemności i ciele.

W przestrzeni społecznej i publicznej, które są zdominowane przez myślenie heteronormatywne i patriarchalne, jak i konserwatyzm obyczajowy, mniejszości nie mają takiej kulturowej reprezentacji doświadczenia emocjonalno-seksualnego, jak heteroseksualizm. Wystarczy wziąć do ręki gazetę, spojrzeć na billboard, rzucić okiem na serial w telewizji, obejrzeć komedię romantyczną: heteroseksualne pary bombardują zewsząd swą miłością, całują się, przytulają się, robią wszystko, co tylko "zakochana" (w taki sposób, w jaki kultura na to pozwala) para może robić, uprawiają miłość na ekranie. Heteroseksualizm z zakazem pornografii pewnie by sobie poradził, a co z mniejszościami seksualnymi? Gdy wymazane lub przemilczane zostałyby już nie tylko ich emocjonalność i autentyczność relacji międzyludzkich, ale również seksualność, źródło wiedzy o ich seksualności. Oczywiście, można by uciec się do argumentowania, że mniejszości seksualne jakoś poradziłyby sobie z brakiem "odmieńczego" dyskursu pornograficznego w przestrzeni kulturowej, skoro przez taki szmat czasu żyły "w podziemu", pozbawione reprezentacji w przestrzeni popularnej, publicznej, społecznej kultury Zachodniej.

Jednakże, moje lewicowe "ja" jest za przestrzenią społeczną i kulturą, które nie dyskryminują żadnych pomysłów na życie czy bycie z drugą osobą czy osobami. Za przestrzenią i kulturą, które cechują się mnogością, wielością, różnorodnością reprezentacji, narracji tożsamościowych, praktyk seksualnych, za pomocą których i w których jednostka jest w stanie się rozwijać; które są dla niej wartościowe; z których czerpie przyjemność. A które opierają się na szacunku i empatii, na akceptacji prawa drugiego człowieka do odmienności i prawa do wyboru takiego sposobu życia czy bycia, który jemu czy jej najbardziej odpowiada w danej chwili.

Dlatego proponowałbym przesunąć punkt ciężkości z dyskursu, który cel upatruje w wyrugowaniu pornografii z przestrzeni publicznej, w jej całkowitym zakazie, na edukację młodzieży i edukację obywatelską w pornografii: Co to jest pornografia? Dlaczego niektóre formy pornografii uprzedmiatawiają kobietę i czym to jest spowodowane? W jaki sposób dochodzi do uprzedmiotowienia kobiety w danym rodzaju pornografii? Czym motywowane są różne rodzaje pornografii? Pornografie jako teksty kulturowe – co pokazują? Mainstreamowa, publiczna retoryka (anty)pornograficzna musiałaby ulec zmianie. Nie można by było mówić o pornografii jako o zboczeniu i bezeceństwie, a osobę, która po nią sięga (z różnych pobudek) nazywać "zboczeńcem", "zwyrodnialcem seksualnym" czy "nimfomanką". Pornografia jest bowiem częścią naszej kultury i myślę, że ważnym punktem seksualnego odniesienia dla wielu osób (nie tylko mam na myśli mniejszości seksualne). Dlatego wydaje mi się, że nie jest rozsądne potępianie jej w całości, negowanie jej wartości, przydatności. Potrzebna jest zmiana perspektywy analitycznej. Poprzez edukację i analizę (już myślę, na poziomie szkoły licealnej) można by właśnie starać się wykształcić w jednostce krytyczną refleksję nad pornografią, świadomość opresyjności pewnego rodzaju obrazowania pornograficznego.

Czyli: uświadamianie i jeszcze raz uświadamianie; co z czasem przełożyłoby się na ograniczenie bezmyślnego przyswajania z pornografii pewnych szablonów zachowań. Cel: wykształcenie w jednostce pewnego krytycznego aparatu, za pomocą którego byłaby w stanie "czytać" pornografię w odpowiedni sposób. A świadomość pewnych opresji, pewnych mechanizmów kulturowo-społecznych rządzących danym tekstem kulturowym jest cenna i rozwijająca.

Jednocześnie należałoby pokazać, że istnieje różnorodność dyskursów i praktyk pornograficznych. "Od-demonizować" termin "pornografia", który w przestrzeni publicznej – z braku innych reprezentacji pornograficznych – identyfikowany jest tylko i wyłącznie z heteroseksualnym pornosem z aktywnym, agresywnym mężczyzną i uległą kobietą, z którą mężczyzna robi, co tylko mu się podoba. Jest to zatem również kwestia demokratyczności przestrzeni kulturowej, która powinna, zgodnie z moim lewicowym przekonaniem, charakteryzować się pluralizmem dyskursów i reprezentacji.

Paradoksalnie, zakaz poniekąd podtrzymywałby i umacniał hegemonię społeczno-kulturową pewnych uprzedmiatawiających kobietę praktyk pornograficznych, bo nikt by nikomu ich nie tłumaczył, nie byłoby debaty nad nimi, ludzie żyliby/-łyby w dalszym ciągu w "niewoli" "prawdziwej (seksualnej) męskości" i "prawdziwej (seksualnej) kobiecości". A tak poprzez krytyczną ingerencję w hegemoniczną pornograficzną "męskość" i "kobiecość" można by doprowadzić z czasem do sytuacji, gdzie nieuprawnione zaczęłyby być argumenty, że "porno jest jednym ze sposobów uprzedmiotowienia kobiety w kulturze Zachodniej, więc należy wprowadzić zakaz pornografii".

Myślę, że taka krytyczna edukacja mogłaby w znacznym stopniu zmniejszyć bierne, bezrefleksyjne oglądanie i przyswajanie przez społeczeństwo wzorców oraz reprezentacji "(aktywnej, agresywnej) męskości" i "(pasywnej, masochistycznej) kobiecości" z dyskursu pornograficznego. Jeśli "grę pornograficzną", którą się śledzi na ekranie, odgrywa się później bezmyślnie w życiu na co dzień (pragnąc, na przykład, udowodnić swą "prawdziwą męskość"; bo tak "prawdziwi mężczyźni" robią), to jest to niebezpieczny proceder i wiąże się on z krzywdą kobiety (która broni się przed gwałtem czy wzięciem "na siłę", ale – "jak wiadomo" – jej "nie" to "tak", a jej obrona to szopka, bo tak naprawdę pragnie przemocy, pragnie być wzięta siłą, jak pokazuje pewien rodzaj pornografii). Zatem: tabu pornografii, jej demonizacja (a przez to permanentna nieumiejętność wypracowania innego języka mówienia o pornografii) czy ewentualny jej zakaz nie zdekonstruują u heteroseksualnego mężczyzny stereotypowych szablonów płciowości, przyswojonych poprzez pewien rodzaj pornografii.

Jeśli by się jednak miało krytyczną świadomość kulturowego uwarunkowania pewnych relacji między płciami, ich genezy, byłoby się w stanie "przeczytać" dany dyskurs pornograficzny pod kątem konstrukcji relacji władzy, z całą świadomością stereotypów i konwencji. Potrzebna by była świadomość "gry pornograficznej". Która to świadomość z kolei być może przyniosłaby z czasem poprawę seksualnego traktowania prostytutek.

Trzeba również wziąć pod uwagę to, że schemat proponowany przez heteroseksualną pornografię uprzedmiatawiającą kobietę, z agresywnym, dominującym mężczyzną i uległą kobietą, może być i jest dla niektórych osób seksualnie pociągający. Jeśli jednak ma się pewną krytyczną świadomość, wykształconą w trakcie edukacji seksualnej np. w szkole, względem np. m.in. pornografii, to można "odgrywać" te schematy seksualne proponowane właśnie przez hegemoniczny, uprzedmiatawiający dyskurs pornograficzny z całą krytyczną świadomością ich performatywności, za zgodą partnerki/partnera, którą/którego też takie seksualne praktyki dominacji-uległości podniecają. Tak jak robią to osoby, które czerpią przyjemność z seksu sadomasochistycznego.

Oczywiście, jest tutaj kwestia skuteczności i treści takiej edukacji seksualnej w szkołach czy edukacji obywatelskiej w zakresie pornografii i praktyk seksualnych między (ale nie tylko) "mężczyznami" i "kobietami". Pewnie nie uda się wszystkim pokazać i wszystkich uczulić na pewne kulturowe, społeczne kwestie związane z dominującą reprezentacją pornograficzną – ale wydaje mi się, że taka praktyka edukacyjna i (co ważne) polityczna mogłaby na dłuższą metę przynieść pewne pożądane skutki. Byłaby to taka swoista praca u podstaw, bez której przebudowywanie społeczeństwa czy modyfikowanie kształtu kultury jest właściwie niemożliwe.

Dziękuję dr. Tomaszowi Sikorze za cenne, krytyczne uwagi.

Rafał Majka


Tekst ukazał się na stronie Feminoteki (www.feminoteka.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku