Pacyński: Europejska szansa lewicy
[2009-05-20 07:16:14]
Jeśli zadamy to pytanie przeciętnemu przedstawicielowi tak zwanej polskiej klasy politycznej nie będzie miał większego problemu z udzieleniem odpowiedzi. A zatem: przechowalnią, trampoliną, miejscem zsyłki dla niepokornych i kłopotliwych kolegów, luksusową synekurą itd. Czyli czymś pozbawionym znaczenia. Mówiąc krótko, otrzymamy kolejny z licznych przykładów zdumiewającej krótkowzroczności i ignorancji, głęboko w tych kręgach zakorzenionej. Nie powinniśmy się zresztą temu dziwić, zwłaszcza gdy przypomnieć "strategiczne sojusze", "kontrakty", "politykę wschodnią" czy choćby cielęcą wiarę w niewzruszone panowanie niewidzialnej ręki rynku. Do tuzinkowego politykiera znad Wisły zwyczajnie nie dociera, że Parlament oraz inne instytucje UE nie są ani zamrażarką, ani katorgą, ani tym bardziej wygodnym, bezproblemowym stołkiem. Podobnie, jak wielu niedoinformowanych (głównie za sprawą bardzo powierzchownie problem traktujących mediów) obywateli, nie wie, iż Unia nie jest ani zagrożeniem, ani li tylko maszynką do wyciągania pieniędzy. Jest czymś znacznie większym. Wbrew obiegowym opiniom sama idea zjednoczonej Europy sięga całe stulecia wstecz, choć trzeba było najpierw traumy najkrwawszego konfliktu w dziejach, a następnie dekad spędzonych "między młotem a kowadłem" (zimna wojna), aby opuściła wreszcie sferę marzeń wizjonerów. Proces formowania zjednoczonej Europy nie został oczywiście zakończony, jest jeszcze wiele do zrobienia, ale nie da się zarazem ukryć, iż w ciągu tych wszystkich lat dokonano ogromnych postępów na drodze przełamywania starych barier, wyrównywania poziomu życia, budowania wspólnych koncepcji, rozwiązań i instytucji, z zachowaniem szacunku dla tradycji poszczególnych krajów jako elementu wspólnego dziedzictwa (zjednoczeni w różnorodności). Nie wiadomo dokładnie, kiedy, ale pewnego dnia spełnią się ostatecznie marzenia europejskich federalistów (do których zalicza się i niżej podpisany) o politycznie zjednoczonym kontynencie, czerpiącym siłę, tak ze swej wielokulturowości i nauk płynących z bogatej, skomplikowanej przeszłości, jak i z obecnie stawianych celów i wciąż tworzonych mocnych podstaw. Już teraz Unia jest gospodarczym supermocarstwem, a niebawem ma szanse stać się tez jednym z kluczowych elementów globalnej równowagi sił. I jeżeli uda się jej przy tym uniknąć pułapek, jakie nie ominęły na przestrzeni dziejów innych potęg, w zupełności zasłuży na miano jednego najwspanialszych, i co ważniejsze udanych, eksperymentów w dziejach świata. W związku z tym rola instytucji europejskich, a parlamentu w szczególności, będzie systematycznie wzrastać. Ignorowanie tego faktu jest czymś gorszym od zwykłej głupoty, bo ciężkim błędem. I tu właśnie dochodzimy do ogromnej szansy, jaka otwiera się przed polską lewicą wraz ze zbliżającymi się wielkimi krokami wyborami do PE. Szansy, dodajmy, objawiającej się zarówno na krótszą, jak i dłuższą metę. Trudno zaprzeczyć, że kondycja polskiej lewicy, nie wdając się już w sytuację poszczególnych ugrupowań, jest bardzo kiepska. Scenę polityczną zdominowały dwa ugrupowania prawicowe, co stanowi ewenement na skalę europejską. Ten nienaturalny i uproszczony podział jest uparcie utrwalany przez mainstreamowe media, traktujące wszystko w wąskiej kategorii "PO albo PiS". Partie lewicowe muszę dokonać czegoś naprawdę spektakularnego, aby przełamać ów mur zakłamania i odzyskać należne swej opcji miejsce na scenie politycznej. Bez odbudowy nie mamy nawet co marzyć o lewicy u władzy a nie wykorzystując, nadarzającej się ku niej okazji sami skazujemy się na długie rządy POPiSów, pod jakimi by szyldami nie występowali. Ową najbliższą i zarazem najbardziej dogodną okazją są wybory do europarlamentu. O frekwencji sprzed pięciu lat można powiedzieć bardzo wiele, ale na pewno nie to, że stanowi powód do dumy i marną jest pociechą to, że nie byliśmy najgorsi. Małe zainteresowanie obywateli oddaniem głosu powoduje, iż cały proces dominują ugrupowania skrajne, których elektorat jest zdyscyplinowany i ruszy do urn na wezwanie liderów. W rezultacie te siły, których poparcie w skali całego kraju nie jest wcale aż tak wysokie, zdominują cały proces. Tak było w 2004, kiedy skrajnie prawicowa LPR zdobyła drugie miejsce tylko dzięki kilkunastoprocentowej frekwencji czy w 2005, gdy zaczęła się nieszczęsna "IV RP". Wszystko dzięki obojętności i zaniechaniu. Z drugiej strony lewica może wykorzystać marną frekwencję. Posługując się innym przykładem z niedawnej historii, Unia Wolności, za której szanse nikt nie dawał w 2004 złamanego grosza, dzięki mobilizacji zwolenników uzyskała mandaty w PE. Nasze partie lewicowe powinny w tej chwili naprawdę ostro zabrać się do mobilizowania wyborców, jakby to była kwestia politycznego życia i śmierci, co zresztą nie jest tak odległe od prawdy. Jeśli to się uda, a naprawdę wystarczy tylko się postarać, i ugrupowania lewicowe uzyskają dobry wynik, taki który przekroczy oczekiwania i ramy tendencyjnych sondaży, mainstreamowe media nie będą po prostu mogły tego nie zauważyć. Lewica udowodni, że odzyskuje formę i rozpocznie się jej wielki powrót. Jeżeli zaś nie, nie tylko utkniemy na dnie, ale Polska po raz kolejny narazi się na kompromitację, gdy owoce zbiorą PiS, Samoobrona czy Libertas. Koncentrując się teraz na odniesieniu zwycięstwa w tych wyborach (a takim będzie bez wątpienia dobry wynik), korzystamy jednocześnie z długofalowego aspekty tej wielkiej szansy. Sukces w wyborach do parlamentu zapewni nie tylko wzmocnienie lewej strony sceny politycznej, da również szansę na aktywny udział w pracach lewicy ogólnoeuropejskiej, a tym samym zapewni nam obecność i konstruktywny wkład w prace UE, kiedy ta się umocni. Jednak, żeby to było możliwe, polska lewica musi być silna i mieć jasno określony charakter. Może więc warto zdefiniować, czym lewica ma być? Obozem wyrazistym, z jasnym przesłaniem, z którym można się identyfikować czy ma to nadal być "postaw czerwonego sukna", ciągnięty przez poszczególnych liderów lub takie "ni to ni sio", które samo nie wie kogo właściwie chce kokietować. Bo teraz wydaje się, ze kokietuje prawie każdego, kto tylko pojawi się w polu widzenia, ignorując jednocześnie ideowe wartości (pamiętajmy jak zaczął i, co ważniejsze, jak skończył Leszek Miller, a to nie jest przesadnie kusząca perspektywa). Stawka jest zbyt wysoka, aby 7 czerwca zwolennicy lewicy mogli zostać w domu. Chodzi o jej przyszłość w kraju i Europie. A to już zależy tylko od nas samych. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?