Leszek Balcerowicz (niestety, nie trzeba przedstawiać) stwierdził w poniedziałek, że deficyt budżetowy w 2002 powinien być znacząco niższy niż prognozowany na ten rok na poziomie 3,4-3,5 proc. PKB.

Zdaniem Balcerowicza deficyt budżetu 2002 na poziomie 4,3 proc. PKB jest niedobry dla trwałego rozwoju kraju. "Tego rodzaju deficyt nie byłby dobry dla trwałego rozwoju, oddziaływałby w odwrotnym kierunku niż ten, który jest Polsce bardzo potrzebny. Chodzi o to, aby nie doszło do takiej sytuacji, w której nastąpiło opóźnienie niezbędnej terapii, jak na Węgrzech i w Czechach. U nas nie jest jeszcze za późno" - mówił prezes NBP.

Zdaniem prezesa NBP podstawową zasadą powinny być tylko takie działania, które zmierzają do trwałej racjonalizacji wydatków. W skrócie - za kryzys spowodowany nieudacznictwem neoliberalnych elit i praktycznym bankructwem ich ideologii ekonomicznej ma zapłacić budżetówka i emeryci.

W poniedziałek Balcerowicz spotkał się z Baucem, aby omówić szczegóły projektu budżetu na 2002 rok (Bauc proponuje zamrożenie waloryzacji emerytur i płac w sektorze publicznym na 2 lata).